Mam swoje życie.
Kocham je, jakie jest.
Cieszę się życiem.
Życzymy sobie:
Abyś długo żył!
Bardzo trudno jest mi zrozumieć,
że Jezus jest moim życiem.
Pamiętam, że powiedział:
Przyszedłem, abyście życie mieli
i mieli go dużo, w obfitości.
Jak to odczuwał i przeżywał Apostoł,
skoro odważył się powiedzieć:
Żyję ja, ale chyba już nie ja.
Żyje we mnie Chrystus.
Pewnie tak powinno być
w nas, ludziach Chrystusowych.
Już tyle lat przyjmuję Komunię Świętą,
tyle lat piję Krew Pańską,
to już chyba każda komórka
mego ciała i każda kropla mojej krwi
są Chrystusowe.
Niestety.
Analiza wykazała, że nie mam
ani niebieskiej, ani Chrystusowej Krwi.
Mam swoją i ta jest kiepska,
bo za dużo w niej cukru.
Lekarze mówią: Mniej jedz,
będziesz zdrowy.
Co to za życie z tą dietą?
Jeszcze jest druga część
litanijnego wezwania:
Serce Jezusa, zmartwychwstanie nasze.
Wierzę w ciał zmartwychwstanie.
Wierzę, że wszyscy zmartwychwstaniemy.
Wiem, jaki był Pan Jezus
po zmartwychwstaniu,
ale jaki ja będę?
Czy taki jak przy pierwszej Komunii
Świętej?
Czy taki jak przy Prymicjach,
czy też będę staruszkiem,
co padnie z uwielbieniem
przed Barankiem?
Nie wiem.
Chciałbym tylko, aby Pan Jezus
przyjął mnie wolnym czasem
na prywatną audiencję.
Żebym mógł wtulić się w Jego Serce,
żeby ta chwila była wiecznością.
Serce Jezusa,
moje życie i moje zmartwychwstanie,
Miłości Wieczna, Boże mój!