Dziś chcę być w twoim domu

Bardzo poważnie czytam w kościele
Ewangelią Łukaszową o Zachariaszu.
Ten dostojny urzędnik
chciał z bliska zobaczyć Pana Jezusa,
a nie mógł z powodu tłumu,
Zacheusz był małego wzrostu.
Wszedł więc na drzewo sykomory,
aby zobaczyć Jezusa lepiej.

Poważna rzecz,
ale gdy tę scenę chcę sobie odtworzyć
w wyobraźni, to się serdecznie uśmieję.
Jak ten poważny, gruby pan
wgramolił się na drzewo?
Pewnie i dzieciaki miały ubaw.
Dorośli też pewnie kibicowali i bili brawo.
Ale Zacheusz wszedł i już.

Pewnie jeszcze szybciej zszedł,
kiedy zatrzymał się Pan Jezus,
spojrzał na pana urzędnika
i powiedział:
Zacheuszu zejdź szybko,
dziś bowiem chcę być w twoim domu.

Przemówienie Zachusza
w jego własnym domu jest zaskakujące:
Dziś zbawienie stało się dla mojej rodziny.
Połowę moich dóbr oddaję dla ubogich,
a jeśli kogoś skrzywdziłem,
wyrównam czterokrotnie.

Dziwne rzeczy dzieją się z ludźmi,
gdy Bóg wchodzi w ich dom.
Ludzie i tak będą mieli za złe
Panu Jezusowi to, że wchodzi
do domów celników, grzeszników
i jada z nimi.
Dla ludzi mało ważne jest to,
co się dzieje w sumieniu tych ludzi.

Mam takie dwa doświadczenia.
Jedno z procesji Bożego Ciała.
Niektórzy nie mogli chodzić na procesję,
bo zrobiliby im zdjęcie i egzekutywa
wyciągałaby surowe konsekwencje.
Stali więc za firanką, bo chcieli
widzieć Jezusa, bo tędy ma przechodzić.
Mali ludzie, śmieszni.
Może przed oknem stanął Pan Jezus
i powiedział: Zejdź z piętra,
dziś bowiem chcę być w twoim domu.
Co dalej się działo wiedział tylko Pan Jezus i oni.
Może też pan sekretarz wyznawał:
Dziś zbawienie stało się dla mego domu.
A jeśli kogo skrzywdziłem, wynagrodzę czterokrotnie.

Drugie doświadczenie to z kolędy.
Przyjmowali pobożni i partyjni.
Nie przyjmowali tchórzliwi.
Modliłem się wszędzie,
aby z moim wejściem przyszedł Chrystus
i ubłogosławił wszystkich.
Pobożni przyzwyczaili się do tego przeżycia.
Dla innych było to wzruszeniem,
ale bardzo zapamiętałem kolędę
w rodzinie oficera radzieckiego,
bo jednostka radziecka stacjonowała
w koszarach Piłsudskiego,
gdzie dziś jest seminarium.
O tempora, o mores!
Ile tam było wzruszenia przy modlitwie,
ile płaczu przy opłatku,
a pułkownik gotów był mi oddać kałasznikowa.
Może się przyda armii generała Wałęsy.

Mądrzę się tak o innych,
ale gdyby tak mi powiedział Pan Jezus:
Wracaj z tej wizytacji, bo jeszcze dziś
chcę byc w twoim domu.
Co ja bym zrobił?
Pewnie byłbym ugrzeczniony jak inteligent.
Ależ proszę, Panie Jezu,
tylko wyślę kierowcę,
niech trochę posprząta, wodę na kawę wstawi.

Zasmucił sie Pan Jezus.
To dziś nie będę ci robił kłopotu.

I zbawienie ominęło mój dom,
a ja nie wyrównałem czterokrotnie
krzywd wyrządzonych.
Szkoda.
To już drugi raz może się nie zdarzyć...

Popatrz na ptaki i kwiaty