Na wiedeńskim Kahlenbergu
w drugą niedzielę września
corocznie jest uroczystość
wspominająca Wiktorię Wiedeńską.
Trudno pysznym Austriakom
i innym nacjom uwierzyć,
że to polski król Jan Sobieski
był naczelnym wodzem wojsk sprzymierzonych,
że to on napisał papieżowi Innocentemu XI:
Veni, vidi, Deus vicit.
I nie ma dotąd polski król
pomnika w Wiedniu, choć ocalił Wiedeń.
Na uroczystości rocznicowe na Kahlenberg
przyjeżdża Polonia z różnych krajów
i Rodacy z Polski.
Byłem tam kilka razy.
Podczas uroczystości, wobec dostojników
Austrii, Wiednia i Polaków,
delegacja polska składa w procesji ofiarnej
bochen polskiego, w domu pieczonego chleba.
Po Mszy św., w obrzędzie jakby dożynkowym,
Polacy i wiedeńczycy dzielą się chlebem.
Patrzyłem na ten obrzęd.
Wyciągają ręce szlachetni Europejczycy
po kruszynę chleba.
- Bogaci emigranci z Polski,
a wam czego brak?
- Polski nam brak!
- Rozumiem.
Ojczyzny Matki wam brak.
Macie pod dostatkiem chleba,
a jednak jesteście głodni.
Przeżycia z Kahlenbergu przywołują na pamięć
ewangelijne wydarzenie na pustkowiu.
- Żal mi was,
bo tak długo trwacie przy Mnie
i jesteście głodni.
- Panie, roześlij ich do domów,
bo tu pustkowie,
ustaną w drodze,
a niektórzy przyszli z daleka.
- Dajcie wy im jeść!
- Panie prezydencie, premierze, parlamentarzyści,
samorządowcy, księża:
Dajcie wy im jeść!
Ile to trzeba pieniędzy,
aby każdemu dać po kromce.
Skąpcy jesteście, centusie wyrachowani.
Każcie ludziom usiąść.
Przywołajcie chłopca,
który jeszcze ma 5 chlebów i 2 ryby.
- Ale co to jest na tak wielu?
- Wystarczy.
Błogosławił i łamał,
błogosławił i dawał,
i najedli się wszyscy,
i zebrali 12 koszów ułomków.
Jest jeszcze drugie wydarzenie.
Po zmartwychwstaniu Pan Jezus,
aby rozwiązać wątpliwości Apostołów,
że On jest żywy, zapytał:
- Dzieci, macie tu coś do jedzenia?
- Mamy chleb i rybę.
I jadł z nimi.
Uczniowie wracający do Emaus
poznali Jezusa po łamaniu chleba.
Ciągle ci głodni i chleb.
Jest Msza św.
Biorę chleb w ręce i mówię słowa Pana Jezusa:
Bierzcie i jedzcie wszyscy!
- Dlaczego nie bierzecie?
- Dziękujemy, nie jesteśmy głodni.
- Żartujecie.
Nie chcecie takiego Chleba!
Zbyt prosty, uczciwy i czysty.
Wolicie obcy.
Smacznego!
A u drzwi Sióstr Bernardynek
setki głodnych:
z kocem, sinych, pachnących inaczej,
tych, co nie zabrudzą sobie rąk pracą.
- Dać im chleba czy nie dać?
- Dać, ale to nie tylko o chleb chodzi.
- Ludzie, czego wam brak?
Domu, chleba, ubrania?
- Nie.
- Jesteśmy głodni, Boga nam brak!