Byłeś aktorem.
Znam dużo Twoich wcieleń.
Umiesz mówić "po papieżowemu",
śpiewasz "po kądzielowemu",
stroisz się w habit trapisty, karmelity,
ale właściwie powiedz, kim Ty jesteś?
- Przecież mnie znasz.
Wiesz, jak się nazywam, skąd jestem
i kim jestem.
- Wiem, ale kiedy naprawdę jesteś sobą?
Nie dziwię się więc,
że faryzeusze przysłali do Jana
wysłanników z pytaniami:
Powiedz nam, kim ty właściwie jesteś?
Ubierasz się jak pustelnik.
Kazania mówisz tak płomienne,
jakby Eliasz przyszedł na ziemię
i ogłaszał przyjście Mesjasza.
- Jesteś Eliaszem?
- Nie jestem.
- Może jesteś samym Mesjaszem?
- Na pewno nie jestem.
- To pewnie jesteś jednym z proroków.
- Też nie jestem.
- Więc powiedz nam, właściwie kim ty jesteś?
Odpowiedź Janowa jest zaskakująca.
Jestem głosem wołającym na pustkowiu.
To ciekawe. Głosem.
Nie pytajcie, jak się nazywam.
Co was obchodzi, jak się ubieram,
skąd pochodzę.
Słuchajcie tego, co do was mówię.
To powiedz, co mamy czynić?
Ratujcie się z tego przewrotnego pokolenia.
Pokutę czyńcie, to znaczy
zacznijcie inaczej myśleć,
inaczej postępować.
Wielu z nich prosiło o chrzest.
Jan jednak uświadamiał ich:
ja tylko obmywam was wodą,
ale po mnie przyjdzie Ten,
któremu ja niegodny jestem
rozwiązać sznurowadeł u obuwia.
On będzie was chrzcił Duchem i Ogniem.
Mam trochę doświadczenia w kaznodziejstwie.
Gdy mówię o sobie,
gdy często używam zaimka osobowego - ja,
to co kogo obchodzi ta "jajecznica"?
Dopiero gdy człowiek przygotuje się dobrze
słowem Boga i mówi je z ogniem,
gdy zapomni, jak się nazywa i skąd jest,
gdy "wejdzie w obłok"
i stanie się głosem wołającego,
nawet na pustkowiu,
będzie przychodzić cała Jerozolima,
uczeni, oficerowie i biedota,
i będą pytać, co mamy robić?
Tak, ale to się źle kończy.
Zamkną w więzieniu, skrócą o głowę
albo utopią.
Tak. I dopiero wtedy mnie nie ma,
ale głosu wołającego nie ujarzmisz.
Walą się mury, pękają kraty.
Taki głos czyni ludzi wolnymi.
Nie pytam się już Ciebie, kim Ty jesteś.
Będę Cię słuchał
- Głosie wołający na pustkowiu.