42. Te róże nie więdną

Panie mój!

Wróciłem z nabożeństwa różańcowego.
Śpiewałem z Kościołem
"Zawitaj, Królowo Różańca Świętego..."
Mówiłem "Ojcze nasz", "Zdrowaś" i "Chwała Ojcu"...
Przesuwałem paciorki różańca.
Przesuwały się radości, smutki i blaski.
Zdrowaś, Maryjo...
módl się za nami grzesznymi teraz!
Pachniało kadzidłem.
Uczyniłeś, Panie, i nade mną
swoje błogosławieństwo.

Lubię róże.
Ponoć to królewski kwiat.
D otykam delikatnie płatków.
Są ciepłe, czasem gorące.
Rano róża ma krople rosy.
Dlaczego płaczesz?
Całuję róże po kryjomu.
Pachną wtedy radością.
Dlaczego kłujesz?
Moja róża zgubiła płatki.
Zebrałem je dla dziewczynek,
które sypią kwiatki w procesji.
Siostra zasuszyła mi te czerwone,
aby całą zimę były w wazonie.
Stoją, nic nie mówią,
nie zaczepiają.
Uwiędły, uschły.

Mam różaniec od Ojca Świętego,
mam od dzieciaków z pielgrzymki,
od taty - jego rękami robiony -
i taki mały w samochodzie.
Ten jest zaczepny jak róża.
L7pomina się, aby go wziąć w ręce
i mówić "Zdrowaś"
za mamę, za tatę,
za chrzestnych, za proboszcza.
Brakuje mi paciorków,
a jeszcze tyle intencji.

Mój różaniec
to taki mały bukiet róż.
Składam je codziennie u stóp Matki Boskiej.
Te róże nigdy nie więdną.

Matko moja Różańcowa,
z Tobą mówię:
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu.

Nie opuszczaj nas!