Mój tata, wypracowany chłop,
był zawsze prosty, mocny,
chodził zdecydowanym krokiem,
ale w pewnym czasie
zrobił sobie laskę
i szukał jej, gdy wychodził.
Ciekawe, że laska była
znakiem władzy faraonów,
pasterzy, królów, hetmanów.
Eleganccy panowie chodzili z laską.
Czasem biedny służący
oberwał laską po grzbiecie.
Szkoda, że dziś marszałek sejmu
do podobnych celów
nie używa marszałkowskiej laski.
Gdy Pan Jezus wyprawiał
na misje swoich Apostołów,
nie kazał im brać tobołków
i trzosów, ale kazał wziąć
laskę, jedną suknię i sandały.
Po co ta laska?
Rozumiem, że biała laska
pomaga niewidomemu
wyczuć przeszkodę.
Rozumiem, że starszemu
łatwiej jest iść, stanąć
i podeprzeć się laską,
od psa się opędzić,
od rabusia obronić,
ale po co Apostołom?
Ja też się dziwię,
po co mi ta biskupia laska,
przecież jeszcze nie muszę się podpierać.
Mam cenny pastorał,
bo mi go dał przy konsekracji
Ksiądz Prymas Kardynał Józef Glemp.
Mam drugi, wypracowany
przez łowickie cechy.
Rozumiem symbolikę tej laski.
Straszą czasem babcie wnuków:
biskup cię tą laską wybierzmuje.
Ojciec Święty zamiast pastorału
używa krzyża.
Teraz, gdy Ojcu Świętemu trudno jest chodzić,
widzę, jak potrzebne jest mu
wsparcie na lasce, na krzyżu.
Próbuję zrozumieć,
dlaczego Pan Jezus nie kazał Apostołom
brać tobołków, toreb, dwóch sukni,
ale kazał wziąć laskę i sandały.
Gdy człowiek odpoczywa,
kładzie laskę i zdejmuje buty.
A mnie się nagromadziło tych
koszul, płaszczów, swetrów,
świętych książek, butów
na zimę i na lato.
I po co mi te tobołki?
Ale laski nie oddam,
bo nie czas odpoczywać,
trzeba iść.
Wezmę buty wygodne,
bo trzeba iść.
Nie oglądać się, nie wracać.
Trzeba iść,
więc podaj mi laskę.