Lubię bardzo tę modlitwę.
Każdy piszący napisał Maryi
choćby jedną strofę,
choćby jedno zdanie zachwytu,
uwielbienia, prostoty.
Chyba każdy muzyk
wyśpiewał to pozdrowienie.
Bądź zdrowa, bądź pozdrowiona.
Ty jesteś taka na obrazach śliczna.
Sama dziewczęcość, sama uroda.
Pełna łaski i błogosławiona.
Ty jesteś taka wewnętrznie czysta,
przeźroczysta.
Najszczęśliwsza, błogosławiona
między wszystkimi niewiastami.
I brakło mi słów.
Wracam wciąż do Łukaszowej Ewangelii.
Chcę sobie wyobrazić Zwiastowanie.
Przeszkadzają mi wszystkie obrazy,
te namalowane i filmowane.
Nie, to nie tak.
Nie wiem.
Tylko słyszę takie ludzkie
i bliskie mi słowa.
Kim ty jesteś?
Ja się ciebie boję.
Co ty mówisz?
Jak się to wszystko stanie?
A już zupełnie rozum staje,
gdy słyszę: Duch Święty Cię zacieni
i Ten, który się z Ciebie narodzi,
będzie Synem Boga.
Co to znaczy zacieni?
Słońce, Obłok, Cień.
Stań się! Stało.
Matka - Dziewica.
Bóg - Ciało.
Nie chcę tego zrozumieć.
Chcę wierzyć, tak jak Ona - Służebnica.
Jam też syn Służebnicy.
Odleciałem gdzieś daleko
do lepianki w Nazarecie.
A co na to Józef?
Jemu też potrzebne zwiastowanie.
On już o wszystkim wie.
Skończmy Zdrowaś...
Święta Maryjo, Matko Boża.
Módl się za nami grzesznymi
teraz... teraz, teraz.
I w godzinę śmierci naszej.
I w godzinę mojej śmierci przyjdź,
moja Gromniczna, Zagrzewna,
Jagodna, Siewna i Zielna.
Przyjdź!
Niech się tak stanie. Amen.