Taki trudny program
zadał nam Ojciec Święty
na początek nowego tysiąclecia.
Bośmy rozgadani,
patrzymy w lewo i w prawo,
i zgubiliśmy się.
Zapatrzyliśmy się...
Nie patrzcie na idoli,
zapatrzcie się w oblicze Chrystusa.
Byli tacy szczęśliwcy,
którzy mogli zapatrzeć się
i napatrzeć się w oblicze Chrystusa.
Nauczycielu, gdzie mieszkasz?
Rabbi, Ty wszystko wiesz,
Ty jesteś Synem Bożym.
Rabbuni, Nauczycielu Kochany!
Takim to dobrze.
Mogli zapatrzeć się jak Maria
siedząca u stóp Chrystusa w Betanii.
Mam przed sobą dwa obrazy:
jeden Rubensa,
drugi Caravaggia.
Tematem obu jest
- Niewierny Tomasz.
U Rubensa Tomasz i Jan
zapatrzeni są w ranę
na lewej dłoni Chrystusa.
Piotr zapatrzony jest
w oblicze Chrystusa,
jakby nie dowierzał:
Czy to naprawdę jest Pan Jezus?
Czy to jest On?
Na obrazie Caravaggia
Zmartwychwstały Pan Jezus
lewą swoją ręką
chwycił prawicę Tomasza
i włożył w swój przebity bok.
Tomasz jakby cały,
z pomarszczonym od myślenia czołem,
wszedł w ranę Chrystusa.
To naprawdę jesteś Ty?
Wierzę! Tak!
Ty jesteś mój Pan i mój Bóg.
Dobrze, że Ojciec Święty
nie zadał światu
nowych programów.
Zachłystujecie się idolami,
reklamami, billboardami.
A gdy to wszystko
okaże się fałszem, ułudą, mirażem
i wam się znudzi,
to po przednówkach wróćcie -
i zapatrzcie się w oblicze Chrystusa.
To długo jeszcze będzie
ten przednówek?
Dokąd jeszcze ludzie będą mieli
rozbiegane oczy,
skośne myślenie
i zezowate szczęście?
No, pewnie to jeszcze potrwa.
Dokąd nie upadną
firmy reklamowe.
My nie będziemy tu oglądać
żywego oblicza Chrystusa.
Nam trzeba Go zobaczyć
przez wiarę.
Nie wystarczy dotknąć płaszcza.
Nie wystarczy położyć głowy
na sercu Chrystusa.
Nie wystarczy włożyć ręki
w Jego bok.
Trzeba uwierzyć!