Chorobę każdy zna.
Każdy z nas doświadczył jej
od dzieciństwa.
Paluszek i główka
to szkolna wymówka.
Takie małe choróbki
przydają się małym na usprawiedliwienie,
a dużym na zwolnienie lekarskie.
Są jednak choroby, które krzyżują człowieka.
Wiem, że będę kaleką.
Są chorzy od urodzenia,
skazani na miłość miłosierną.
Stawia sobie wtedy człowiek pytanie:
Dlaczego ja? Po co?
I tu nie mam odpowiedzi.
Odpowiedź pobożna: Pan Bóg Cię kocha,
dlatego Cię doświadcza - może wzbudzić
u chorego agresję wobec Boga.
To tylko święci mogą sobie z tego
żartować: To teraz wiem,
dlaczego masz, Panie Boże,
tak mało przyjaciół.
Każda choroba jest cierpieniem.
Patrzę na cierpiących
i na tych, którzy się nimi opiekują.
Nie wiem, kogo podziwiać więcej.
Piotrek, duży chłop,
jeździ na pielgrzymki dla niepełnosprawnych
z Warszawy na Jasną Górę.
Przy nim idą młodzi studenci.
Nie tylko pchają wózek,
ale tego wielkiego chłopa
trzeba nakarmić, przewinąć, umyć.
Dziewczyny, jak wy sobie z tym radzicie?
- Siostro, ja bym tego nie zrobił
za milion dolarów.
- Bo ty nie wierzysz w Boga.
- A siostra myśli, że miłosierdziem
naprawi ten świat?
- Nie.
Chorzy są po to,
żebyśmy stawali się lepsi,
my, zdrowi egoiści.
A jak to będzie
w tym nowym, przyszłym świecie?
Nie dadzą nam cierpieć.
Jest tyle leków znieczulających,
ale czy ja przez to będę lepszy?
Rozmowa z anestezjologiem przed operacją
to przygotowanie się na długie zaśnięcie.
Podziwiam ich. Podobni są do Tego,
który zabiera i przywraca życie.
Będzie eutanazja.
Ale nie zabijajcie mnie ładnie.
Pan Bóg jest tak dobry,
że daje chorobę i starość.
Sił mi brak, oczy mniej widzą,
uszy nie słyszą, nogi ustają.
To dobrze. Trzeba dalej widzieć,
lepsze światy słyszeć, trzeba odejść.
Tak mnie Pan Bóg przygotowuje.
Nie chcę być dla Was ciężarem.
Choroba się skończy.
Jesteście mi teraz bardzo potrzebni.
Będę zdrowy.
Do zobaczenia.