Uczył nas pan Hulla o telefonie.
Nawet bawił się z nami w prawdziwy telefon.
Chodziliśmy na pocztę,
gdzie był prawdziwy telefon.
Pan Nieszporek kręcił korbą,
chrobotała cała skrzynia,
potem krzyczał głośno
i ponoć rozmawiał z Nowym Miastem
albo z Rawą.
To po co telefon?
Gdyby otworzył okno, to by w Rawie słyszeli.
Było to jednak cudo.
Można było zadzwonić po pogotowie.
Jak się parę godzin poczekało,
można było rozmawiać z Warszawą.
W Warszawie, na Grochowie, miałem już
swój numer telefonu i niebieski aparat.
Mieć niebieski telefon -
to było niebieskie szczęście.
Były też piękne kawały.
- Czy to pan Zawitkowski?
- Tak.
- Dzwonię z urzędu pomiarów.
Niech Pan zmierzy przewód telefoniczny
od słuchawki do aparatu.
- Tak, chwileczkę. Już mierzę.
Metr pięćdziesiąt, proszę pani.
- To wystarczy, żeby się pan powiesił.
- Ach, ty wiedźmo!
Dobry dowcip i dziś bawi.
Gorszy był czas,
kiedy po usłyszeniu sygnału
odzywał się głos: Telefon pod kontrolą...
Wiem, że ten miły głos po czasie sprawił,
że ludzie tłukli telefony.
Przestań mnie drażnić!
Dziś już wszyscy mają telefony komórkowe.
Moje czcigodne jednokomórkowce.
Mają telefony panie w maglu
i klientki u fryzjera,
i pani Monika w biurze,
i ksiądz proboszcz z gosposią
rozmawiają przez komórkę,
i Kaśka dzwoni przed północą: Mama,
już wracam.
Piękny jest ten świat jednokomórkowców.
Kiedy on się stanie światem wyżej rozwiniętych?
Będą telefony wideo.
Będę widział, z kim rozmawiam.
Nie oszukasz mnie.
Mają dzieciaki ochotę dzwonić do nieba:
złożyć zamówienie Świętemu Mikołajowi
albo prosić Anioła Stróża,
żeby im pomógł w klasówce.
Myślę, że ludzie będą coraz odważniejsi
i gdy będą mieli kłopoty z biskupem,
to zadzwonią wprost do Boga Ojca.
Ciekawe, czy tam telefony liniowe, czy jest +GSM?
Myślę, że Bóg Ojciec
powie kiedyś jednokomórkowcom:
Odłóż ten telefon!
Porozmawiajmy
jak przyjaciel z przyjacielem.
Chciałbym, żeby wróciła moda,
kiedy będziemy rozmawiać ze sobą
jak człowiek z człowiekiem.