ks. Jerzy PopiełuszkoKsięże Jerzy, uczyń cud!
ks. Jerzy Popiełuszko

Mówić o KSIĘDZU JERZYM POPIEŁUSZCE teraz,
to zbyt bolesne.
Trzeba przy kościele Św. Stanisława Kostki na Żoliborzu
zamyślić się, uklęknąć z modlitwą
i ucałować granitowy głaz krzyża
na grobie zamordowanego Kapłana.

Dlaczego odważyłem się pisać?
Ksiądz prefekt z Sochaczewa w 1996 r.
dowiedział się od piszących kartkówkę i takich wiadomości:
Ksiądz Popiełuszko bawił się w politykę,
został skazany na obóz w Oświęcimiu
i tam zamordowany.

To nie wina dzieciaków.
Tak się mówi w domu,
a że blisko, w Niepokalanowie,
żył święty Maksymilian,
więc się licealiście wszystko pomieszało.
Przecież to już urosło pokolenie,
które tamtych wydarzeń nie pamięta.

Ksiądz Jerzy Popiełuszko
urodził się czternastego września 1947 r.
w małej wiosce Okopy,
w chłopskiej rodzinie Marianny i Władysława Popiełuszków.
Popiełuszkowie mieli pięcioro dzieci:
Jadzię, Józka, Jurka, Stasia i Tereskę.
Jadzia zmarła, gdy miała rok i dziesięć miesięcy.
W Wigilię Jadzia modliła się z nami
(już umiała pacierz!),
poprosiła o opłatek, połamała się z nami
i zasnęła na zawsze.

Inne dzieciaki, wychowane w biedzie,
wiedziały, co to znaczy praca na roli.
Szanowały i kochały rodziców.
Jurek zawsze całował rodziców w ręce.
Do kościoła miał chłopczyna cztery kilometry -
do Suchowoli.
Był ministrantem.
Codziennie służył do Mszy świętej,
a po Mszy biegł do szkoły.
Ksiądz Grodzki, patrząc na chłopca, mówił:
Cokolwiek będzie robił w życiu ten chłopak,
będzie robił dobrze.

Siedemnastego czerwca 1956 r., jako dziewięcioletni chłopiec,
przyjął sakrament bierzmowania,
a wybrał sobie imię Kazimierz.
W roku 1961 ukończył szkołę podstawową
i został przyjęty do liceum ogólnokształcącego w Suchowoli.
To było dobre liceum.
W ciągu czterdziestu lat wyszło z tej szkoły
i zgłosiło się do seminarium czterdziestu siedmiu chłopców.
Księżmi zostało trzydziestu siedmiu.

Jurka nazywali "filozof".
Nie miał zacięcia do przedmiotów ścisłych.
Był humanistą dociekającym prawdy.
W internacie modlił się wieczorem przy swoim łóżku.
Na balu maturalnym przyznał się,
że idzie do seminarium w Warszawie.
Chciał być blisko Niepokalanowa.
Było to dla niego
"najukochańsze miejsce na świecie".
We wrześniu 1965 r.
rozpoczął naukę w seminarium warszawskim.
Po drugim roku został powołany do wojska.
Utworzono trzy jednostki kleryckie:
w Bartoszycach, Szczecinie i w Brzegu.
Stworzono je, aby złamać chłopców
i wybić im z głowy powołanie.
Jurek służył w Bartoszycach.
To była bardzo dobra próba.
Utwierdziła młodych kleryków w powołaniu,
chociaż od politruków i kapralików dostawali w kość.
Jurek stanął bardzo mocno w obronie medalika i różańca.
- Jeśli tego nie podepczesz,
to ja cię zgnoję!
- Nie podepczę!

W 1972 r. wrócił do seminarium.
Przeszedł operację tarczycy.
Dwudziestego ósmego maja 1972 r.
otrzymał święcenia kapłańskie
z rąk Księdza Prymasa Stefana Kardynała Wyszyńskiego.
Był wikariuszem w Ząbkach, w Aninie
i w parafii Dzieciątka Jezus na Żoliborzu.
Tu upadł przy ołtarzu - krwotok, wrzody żałądka.
Przez sześć tygodni był pacjentem Instytutu Hematologii.

Kuria zwolniła księdza Jerzego z wikariatu.
Został duszpasterzem akademików w Św. Anny.
W tym czasie gościł ciotkę z USA, Mary Kalinowską,
która widząc jego warunki,
kupiła mu mieszkanie na Chłodnej.
Cieszył się, ale nie wiedział, że to mieszkanie
przysporzy mu potem wielu kłopotów.
W 1981 r. bronił studentów Akademii Medycznej.
Odprawiał Mszę świętą dla służby zdrowia
w Res Sacra Miser.
W czasie pierwszej pielgrzymki Ojca Świętego w 1979 r.
i w czasie pogrzebu Prymasa Tysiąclecia
zorganizował punkty pomocy medycznej.
Został mianowany
diecezjalnym duszpasterzem służby zdrowia.
W każdą drugą niedziele miesiąca
spotykał się z lekarzami i pielęgniarkami już u Św. Stanisława na Żoliborzu.
W 1980 r. narastał protest robotników.

Strajkował Ursus, Huta Warszawa, FSO.
Od pierwszej Mszy świętej przy bramie w Hucie
zjednał sobie hutników.
W kościele na Żoliborzu dwudziestego piątego kwietnia
poświęcił sztandar ?Solidarności" hutników.
Tak rozpoczęły się Msze święte za Ojczyznę,
które poruszyły Warszawę, potem Polskę.
Włączyli się aktorzy i opozycja.
Powstała szkoła dla robotników.
Musicie się uczyć...
Tylko ludzie wykształceni będą w stanie
wypracować system alternatywny wobec totalitaryzmu.

W maju 1983 r. prowadził na Jasnej Górze
Drogę Krzyżową dla robotników,
a w roku następnym na pielgrzymce świata pracy
było już cztery tysiące robotników.

W 1981 rząd PRL przystąpił do zdławiania "Solidarności".
Zaczęło się od Wyższej Szkoły Pożarniczej.
Strajki ogarnęły całą Polskę.
Sklepy puste.
Wszystkiemu winna "Solidarność"
- trąbiła propaganda.
W nocy trzynastego grudnia 1981 r. - stan wojenny.
Tysiące aresztowanych, internowanych.
Na ulice wyszły czołgi, ZOMO i wojsko.
Zakaz poruszania się.
Na drogach zasieki i kontrole,
procesy, rewizje, łapanki.

Ksiądz Jerzy dobrowolnie wziął na siebie nowe obowiązki.
Był na procesach.
Opiekował się rodzinami skazanych.
Napływały transporty pomocy - pierwsze na Żoliborzu.
Plebania i kościół stały się magazynem.
Ksiądz Jerzy padał ze zmęczenia.
Przyszło mu z pomocą wielu ludzi.
Zorganizował komitety rozdawania leków,
żywności, odzieży.
To jeszcze nic.

Na Mszę świętą za Ojczyznę,
w ostatnią niedzielę każdego miesiąca,
przychodziła już cała Warszawa.
Trzeba się nam modlić...
Teraz musimy być mocni
w wierze, w nadziei, w miłości,
która wszystko przetrzyma!

Każde zgromadzenie było traktowane jako antypaństwowe.
Przez stan wojenny odebrano nam wolność słowa,
dlatego wsłuchajmy się
w głos sumienia i własnego serca...!

Cisza.
To było najmocniejsze.

A potem:
Kazania moje nie są skierowane przeciw komuś.
Skierowane są przeciw kłamstwu, niesprawiedliwości,
poniewieraniu godności człowieka.
Walczę z systemem zła,
a nie z człowiekiem...
Trwa proces nad Chrystusem w Jego braciach!

Jak dramatycznie brzmiała tam pieśń:
Ojczyzno ma, tyle razy we krwi skąpana,
ach, jak wielka jest twoja rana...

Trzeba nam męstwa.
Męstwo nie trzyma się żelaza, lecz serca...
Nie walczcie przemocą.
Ci, którym nie udało się zwyciężyć sercem i rozumem,
usiłują zwyciężyć przemocą.
Przez Krzyż idzie się do Zmartwychwstania,
do zwycięstwa.
Innej drogi nie ma.
Solidarność to jedność serc, umysłów i rąk,
które zdolne są odmienić świat na lepszy...
"Solidarność" to... olbrzymie drzewo,
któremu obcięto koronę, porąbano gałęzie,
ale korzenie ma głęboko zapuszczone
w nasze serca...
będzie wypuszczała nowe gałązki
i przypominała światu, że żyje!

Władze i propaganda nazywały te kazania politykowaniem,
agitacją przeciwrządową,
podburzaniem do nienawiści,
a zgromadzenia - manifestacjami
zagrażającymi ustrojowi, stolicy i państwu.
Ksiądz Jerzy bał się prowokacji.
Prosił więc:
Umawiamy się, że kto po Mszy świętej
będzie poza kościołem śpiewał,
wznosił okrzyki, rozwijał transparenty
- to nie nasz.

Zorganizował straż porządkową, służby porządkowe,
ale kordony ZOMO otaczały już zgromadzenia.
To, co robię, to nie polityka.
Moją bronią jest prawda i miłość.
Tu po dziesiątkach lat spowiadają się ludzie,
tu odnajdują Chrystusa.

Nie sposób tu przytaczać więcej dłuższych fragmentów.
Zachęcam do lektury kazań.
One dziś, przypieczętowane śmiercią,
brzmią mocniej!

Ksiądz Jerzy otrzymuje telefoniczne i listowne pogróżki.
Opublikowano czarną listę, na której jest pierwszy.
Ostrzeżeniem było kilka incydentów na drodze:
najechanie, zajechanie, oberwanie lusterka, kamienie.
Rozpoczęły się rewizje.
Znaleziono w pokoju materiały wybuchowe, granaty,
bieliznę kobiet, materiały antypaństwowe.

(Znaleźli to, co wcześniej przynieśli.)
Jan Rem oskarżał perfidnie.
Przesłuchania, procesy, prowokacje!
Teraz okazał swą wielkość ksiądz prałat Teofil Bogucki,
proboszcz Księdza Jurka.

To jest kapłan, który szerzy miłość
w czasach kłamstwa i nienawiści.

Ojciec Święty przysłał Jurkowi
różaniec i encyklikę "Laborem exercens".
Jurek całował te dary.
Ksiądz Prymas Józef Kardynał Glemp
chciał osłonić Księdza Jerzego.
Chciał, aby Jerzy wyjechał do Rzymu.
"Solidarność" mówiła - jesteś nasz.
Bezpieka zaniepokoiła się,
bo wymknie się nam i uniknie kary.

Teraz już Ksiądz Jerzy
poważnie traktował możliwość śmierci.
Napisał testament.
Ostatni raz był w domu czwartego września.
Obszedł dom, gospodarstwo.
Żegnał się jak nigdy dotąd.
Czyż nie lepiej umrzeć,
niż pozwolić, aby nieprawość się pomnożyła?

"Góra" powiedziała: Dosyć zabawy!

W piątek dziewiętnastego października 1984 r.
był w Bydgoszczy.
Ostrzeżony przez miejscową SB, ksiądz Osiński
nie pozwolił Księdzu Jerzemu mówić kazania.
Po Mszy świętej o godzinie osiemnastej
Ksiądz Jerzy rozpoczął różaniec.
W rozważaniach powtarzało się zdanie:
Zło dobrem zwyciężaj!
Dziwny samochód, zmienił tablice.
Wysoki pan, szef grupy, był w kościele.
Ksiądz Jerzy w towarzystwie zaufanego kierowcy
o wpół do dziesiątej wyruszył do Warszawy.

Samochód księdza proboszcza
odprowadził ich do granic miasta.
Odtąd "przyczepił się" do nich samochód,
który oślepiał ich długimi światłami.
Wyprzedził ich
i mundurowy dał latarką nakaz zatrzymania się.
Zakuli kierowcę w kajdanki.
Księdza Jerzego zbili do nieprzytomności,
związali, zakneblowali i wrzucili do bagażnika.
Kierowca wyskoczył.
Ksiądz Jerzy dawał jeszcze znaki życia.
Wjechali w zarośla. Wściekli.
Znów bili, założyli pętlę na szyję i nogi.
- Kamulki do nóg!
Włocławek. Tama.
Wrzucili ciało do wody między czwartym i piątym filarem.
Czy jeszcze żył Ksiądz Jerzy?
(Jezus, Maria! Straszne!)

Dwudziestego października 1984 r.
o godzinie dziewiętnastej trzydzieści
ogłoszono komunikat o porwaniu Księdza Jerzego.
Kłamią!
W kościele Św. Stanisława na Żoliborzu
dzień i noc ludzie się modlą.
Modli się Polska.
W telewizji kłamią!
Trzydziestego października
przy kościele już ponad sto tysięcy ludzi.
Bracia i siostry!
Dziś w Wiśle, przy tamie we Włocławku,
odnaleziono ciało Księdza Jerzego...

Jęk, krzyk, szloch!
Któryś za nas cierpiał rany...
Święty Boże!...

Ojczyzno ma... dziś brata zabija brat!
Mocny ojciec Księdza Jerzego
całował posadzkę: - Tu chodził mój syn!

Teraz miały być stanowcze decyzje.
Ciało zamordowanego Księdza
w Zakładzie Medycyny Sądowej w Białymstoku.
Zmasakrowany. Z języka miazga.
Białystok żegnał Męczennika.
Gdzie pogrzeb?
Rząd: jak najdalej! W Suchowoli.
Mocna matka decyduje:
Niech zostanie w Warszawie, blisko Niepokalanowa.
To Powązki.
Ksiądz Prymas zdecydował:
przy kościele Św. Stanisława na Żoliborzu!
To było natchnienie!

Na pogrzeb przybyła Polska.
Wielkiej Mszy świętej koncelebrowanej
przewodniczył Ksiądz Prymas Józef Kardynał Glemp.
Złożenie do grobu.

Tu uklęknie Papież Jan Paweł II
i z modlitwą ucałuje kamień.
Tu będą przychodzić wielcy tego świata.
Będą się modlić, podziwiać, płakać,
ale czy świat się czegoś nauczy?
Kto zabił Księdza?
Był proces.
Proces obraźliwy.
Mordercy są wolni.
Nie ma winnych.
Kolesie rządzą i sądzą.
Zamordowali jeszcze wielu księży.
Mnożyły się napady na księży dla zemsty.
Bandyci wciąż nieznani.
O zgrozo!
(Strasznie mściwy jest diabeł!)

Ósmego lutego 1997 r.
rozpoczął się proces beatyfikacyjny.

Księże Jurku! Czas na cuda!
Przecież ta ofiara wzruszy Boga
i nie może być daremna.
Męczenniku, uczyń jeszcze jeden cud nad Wisłą.
Stoją pomniki, Twoim imieniem nazwane są ulice.
Niech Bóg da, że będziesz na ołtarzach.

Niech będzie zło dobrem pokonane.