Napisać jedno słowo: MATKA
- to bardzo dużo.
Napisać tomy o Matce - to za mało.
Każda jest inna, a każda wielka,
najpiękniejsza, najmądrzejsza, najlepsza,
bo to moja Matka.
Czytam w II Księdze Machabejskiej
"Przede wszystkim godna podziwu
i trwałej pamięci była matka.
W ciągu jednego dnia widziała bowiem
śmierć siedmiu swoich synów i zniosła to mężnie.
Pełna szlachetnych myśli,
zagrzewając swoje kobiece usposobienie męską odwagą
każdego z nich upominała w ojczystym języku:
Dzieci moje, nie ja wam dałam tchnienie i życie,
a ciało każdego z was nie ja utkałam.
Stwórca świata, który ukształtował człowieka...
w swojej litości ponownie odda wam tchnienie i życie...
Synu, zlituj się nade mną!
Przez dziewięć miesięcy nosiłam cię w łonie moim,
karmiłam cię piersią przez trzy lata,
wyzywiłam cię i wychowałam aż do tych lat.
Proszę cię, synu, spojrzyj na niebo i ziemię...
Nie obawiaj się tego oprawcy,
ale bądź godny swoich braci i przyjmij śmierć,
abym w czasie zmiłowania
odnalazła cię razem z braćmi...
Tak więc i ten ostani z siedmiu synów
zakończył życie jako czysty i pełen ufności w Bogu.
Ostatnia po synach zmarła w mękach i matka" (por. 2 Mch 7, 20-41)
To okażdej z tych Matek,
które patrzyły na śmierć swoich synów i cór.
Matek powstańców, zesłanych, umęczonych.
Matek męczenników z Katynia, Charkowa, Starobielska.
Matek żołnierzy, zaginionych, zmarłych w obozach,
rozstrzelanych, spalonych w krematoriach.
Matki Ojca Maksymiliana i Księdza Popiełuszki
Matkom, które skazane są na miłość
swoich dzieci kalekich, chorych, nieszczęśliwych,
czytam opis z Ewangelii św. Mateusza:
"Było to w okolicach Tyru i Sydonu.
Jesteś kobieta, cudzoziemka - Kananejka,
idąc za nimi, wołała:
Jezusie, Synu Dawida, zlituj się nade mną!
Moje dziecko jest ciężko dręczone przez złego ducha.
Jezus nie odezwał się się do niej ani słowem...
Uczniowie mówili: Odpraw ją, bo idzie i krzyczy za nami!
Jezus powiedział: Kobieto, zrozum!
Jestem powołany
tylko do owiec, które zginęły
w domu Izraela.
- Panie, pomóż mi!
- Nie mogę zabierać chleba dzieciom i rzucać psom.
- Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą okruchy,
które spadają ze stołu ich panów.
- Ale ty masz wiarę, niewiasto!
Niech ci się stanie tak, jak prosisz" (por. Mt 15, 22-28)
Tak żebrać, nawet gdy Pan Bóg milczy.
Tak błagać, nawet gdy odpędzają pobożni.
Tak się poniżać, jak wypędzony pies.
Tak przekonać Boga potrafi tylko matka.
Cudowny jest nasz Pan i Bóg,
że nie zostawił nas w Kościele sierotami,
ale każdy z nas i my wszyscy,
wygnańcy, synowie Ewy
możemy do Matki Bożej mówić - Matko!
Czytam Ewangelię św. Jana:
"A obok krzyża Jezusowego stały:
Matka Jego i siostra Matki Jego
- Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.
Kiedy Jezus spojrzał na Matkę
i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował,
rzekł do Matki: Matko, oto Syn Twój,
a do ucznia: Oto Matka twoja" (por. J 19, 25-27)
Matko moja!
Opowiadam Ci o tej, która Cię urodziła.
Ty takiej nie pamiętasz.
była wtedy młodą, piękną dziewczyną,
panną młodą w ślubnej sukni,
a potem wiedziała, że już jesteś.
Ostrożnie z Tobą chodziła,
aby nie zrobić Ci krzywdy.
Liczyła dni, kiedy się urodzisz.
Krępowała się ludzi, wolała być sama.
Przygotowała Ci wszystko na urodziny, na chrzest.
W kościele klękała przed obrazem Częstochowskiej
i rozmawiała z Nią jak z Matką:
- Ty jesteś szczęśliwa, bo masz na ręku Syna.
Ja też będę miała dziecko, ale, Matko,
Ty jesteś Boska, więc Cię proszę:
Jeśli to będzie syn, to niech będzie
dobry i mądry,
trochę do Twego podobny.
Jesli to będzie dziewczynka, niech będzie
ładna i dobra,
trochę do Ciebie podobna.
Potem ją bolało, ale nie pamięta bólu twego urodzenia.
Cieszyła się, że się człowiek.
Póxniej czekała na Twój pierwszy uśmiech,
na Twoje pierwsze słowo,
na Twoje pierwsze kroki.
Cieszyła się, gdy ludzie mówili:
Taki do mamy podobny!
Potem był pierwszy dzień w szkole,
pierwsza piątka,
pierwsza wycieczka do bliskiego lasu,
pierwsza spowiedź,
Pierwsza Komunia Święta,
pierwsze wakacje, pierwszy list do mamy.
Jesteś duży, urosłeś,
A ona?
Jej lat przybyło. Nie jest taka piękna jak wtedy.
Każdy kłopot z Tobą
zostawiał jej uparcie nową zmarszczkę na twarzy.
Ręce jej stwardniały, posiwiały włosy,
ale jest Twoja i kochana, bo zawsze dobra.
Gdy wracasz do domu,
czeka na ciebie z obiadem.
Gdy wniesiesz piach z ulicy, uklęknie
i zetrze z podłogi.
Nie wiem, kim jesteś
- rolnikiem, lekarzem, urzędnikiem,
księdzem, prezydentem czy generałem?
Ale wszystko, kim jesteś i co masz - to od Niej.
Nic za to od Ciebie nie chce;
owszem, czasem czeka, czy powiesz jej:
Dziękuję ci, Mamo.
Kochana jesteś, Mamo.
A ja już Ciebie, Mamo, nie mam tyle lat.
Noszę tylko twoje zdjęcie
i coraz bardziej za Tobą tęsknię.
Wstępuję na cmentarz w Żdzarach
i czytam ten sierocy napis:
"Ty się módl za nas, bo już jesteś święta,
pamiętaj o nas, jak mama pamięta."
Jesteś kochana, bo pamiętasz!
Ile Ty byś miała dzisiaj lat?
A w mojej pamięci jesteś zawsze młoda i taka śliczna!
Miałaś niebieskie oczy - takie duże i czyste.
Lubiłem Twoje warkocze.
Tak się na święto ładnie ubierałaś:
w ten wełniak na bordowym tle
i białą chustkę z frędzlami.
Miałaś wyszywaną koszulę, zakładałaś korale,
i zapinałaś niebieską broszkę.
Do kościoła brałaś książeczkę,
a lewą rękę owijałaś różańcem.
Nie wiem, dlaczego w kościele wybierałaś
sobie miejsce tam, przed świętą Anną.
Lubiłem w kościele i w domu patrzeć na ciebie,
kiedy się modlisz.
Skąd ty umiałaś tyle modlitw na pamięć?
Czasem udawałem, że śpię,
a ty z klęczek wstawałaś,
całowałaś różaniec, przychodziłaś do mnie, okrywałaś
i tak ciepło całowałaś na dobranoc.
Kochałaś mnie trochę - prawda?
Pamiętam bardzo dobrze, jak na łące za wsią opowiadałaś mi
o Matce Boskiej Gromnicznej,
o Siewnej, Zagrzewnej i Zielnej.
Zbierałem ci kwiatki,
a ty wszystkie nazywałaś
imionami Matki Boskiej:
to jest Matki Boskiej ziele,
a te - perełki Matki Boskiej,
a te - pantofelki Matki Boskiej,
a te - Matki Boskiej korale,
a te - Matki Boskiej dzwoneczki.
I wydawało mi się, że Wy się Obie znacie,
że Ona też tu po naszej łące chodzi,
że razem z tobą pierze chusty w strumyku
i suszycie je razem przy sobotnim słońcu.
Wszystkie kwiaty zanieśliśmy do domu.
Postawiłaś je w słoiku przed figurką Matki Boskiej.
Przed moją Pierwszą Komunią
świętą rozmawiał z tobą ksiądz Szepeta.
Słyszałem, że pytał,
czy byś chciała, żebym został księdzem...
Coś mówiłaś i rozbeczałaś się.
Tak się od Ciebie tego nauczyłem i źle mi z tym.
Oj, Mamo, Mamo,
czy Ty mi kiedyś powiesz,
czego chciałaś ode mnie w ten nieszczęśliwy czwartek?
Teraz to już tylko we snach przychodzisz.
Już nauczyłem się odczytywać Twoje przyjścia.
Wiem, co mi chcesz powiedzieć,
przed czym ostrzec.
Mamo, przyjdź kiedyś do Anki,
do Zosi, do Stasia, do Janka.
Zobacz, jakich ładnych masz wnuków.
Uciesz się nimi trochę.
Powiedz tatusiowi, że teraz więcej go kochasz,
bo kocha nas bardzo i Ciebie nam zastąpił.
Oj, Mamo, Mamo,
jaka ty mi jesteś potrzebna!
Moja dzielna Machabejko.
Moja cudowna Kananejko,
Moja Boska Pieto.
Jak ja za Tobą tęsknię!
Jak ja Cię bardzo kocham, Mamo!
Wszystkie KTOSIE są wielkie,
a ty jesteś MATKĄ!