53. Słowo honoru

Panie mój!

Wracam w adwentowych medytacjach
do mego Izajasza.
(Nawet piszę Izajaszem,
a oni mówią, że wierszem).

Dlaczego płaczesz,
dlaczego jesteś smutny?
Czy może zapomnieć matka
o swym niemowlęciu?
A gdyby nawet,
to ja nigdy nie zapomnę.
Dałem słowo
i dotrzymałem.

Tak, wiem, Panie,
że jesteś wierny.
Niebo i ziemia przeminą,
Słowa Twoje nie przeminą.

Tylko ja nie dotrzymuję słowa
i w tym jest moja niewierność.
Wiary trochę mam,
a wierności niewiele.
Obiecuję i nie spełniam.
Daję słowo i nie dotrzymuję.
Ślubuję i łamię śluby.
Przysięgam i krzywoprzysięgam.
Nie mam honoru.
Mówię, że pójdę, i nie idę.
Mówię, że zrobię, i nie czynię.
Kiepskie są moje słowa.
Mówię ich za dużo.
Pewnie dlatego mi nie wierzą.
Piszę za dużo.
Pewnie dlatego przeczytają
i wyrzucają gazetę do kosza.

Jak to jest
z tymi moimi słowami?
Z każdego trzeba zdać sprawę.
Nie mówić,
to kamienie będą wołać.

Zabierz mi, Panie, mowę.
Zostaw mi trochę honoru.

Przyjdź szybko, Panie Jezu!