Panie mój!
Tak często słyszę deklaracje ludzi:
jestem niewierzący;
jestem wierzący, ale niepraktykujący;
wierzę, ale się nie zgadzam itp.
Dużo lat już żyję na tym świecie,
rozmawiam z wieloma ludźmi
i naprawdę nie spotkałem
człowieka niewierzącego.
Owszem, spotkałem wielu,
którzy mówią, że nie wierzą,
jeszcze więcej tych, którzy żyją tak,
jakby Boga nie było.
Dlaczego to tak jest?
W każdym z nas jest osobista droga wiary.
Wiem, że wierzyć w Boga
to dla niektórych jest męka,
potem radość, albo radość i męka.
Pewnie, że żyć, jakby Boga nie było,
jest łatwiej,
ale co dalej?
Przecież Bóg JEST.
Wiara jest darem od Boga
danym wszystkim ludziom,
ale jeśli dana jest na próżno?
Trzeba się spieszyć uwierzyć,
bo czas ucieka jak złodziej.
Żebym nie stanął przed faktem
- zmarnowałem życie!
Zarzucają mi, Panie mój,
że ja tak mówię i żyję,
bo jestem interesowny
i liczę na niebo.
Liczę, że będę żył
i że będę z Tobą w niebie,
ale chcę każdym słowem,
każdym czynem wielbić Ciebie.
Wielbić Ciebie to znaczy
spełnić to, co Ty chcesz
- bądź wola Twoja.
Oni chcą, abym był tolerancyjny,
abym im nie przypominał niczym,
że Ty JESTEŚ, Panie.
Nie mogę,
bo przecież ja jestem też odpowiedzialny
za wiarę każdego spotkanego człowieka.
Muszę być wyrzutem sumienia.
Muszę być znakiem zapytania.
Muszę nalegać z wielką cierpliwością,
w porę czy nie w porę,
bo biada mi!
I wtedy kamienie wołać będą.
Więc dlaczego ludzie żyją,
jakby Boga nie było?
Bo oszukują samych siebie.
Na krótką metę tak jest łatwiej,
ale co na końcu?
"JEST Bóg i czegóż Ci więcej?"