Panie mój!
Napatrzyłem się,
przy okazji zakończenia roku szkolnego,
jak ładnie się stroją te moje dzieciaki.
A jednak nie szata zdobi człowieka.
Ewa, portrecistka z Torunia, powiedziała mi:
"Umiem malować twarze,
ale staram się w każdej twarzy
zobaczyć coś dobrego.
Ja chcę malować dobre twarze".
Słucham, jak ludzie mówią sobie komplementy.
O, jak pani dziś pięknie wygląda.
Jaki pan elegancki.
Dzieciaki się cieszą, gdy się im mówi:
Ale ty urosłeś,
jak ty pięknie urosłeś,
ale jesteś do mamy podobny.
Dowcipni mówią:
Ale ty się w oczach poprawiasz;
popraw się pięć kilo;
zeszczuplałeś, jak ty to robisz?
Lekarz mówi wprost:
Musi pan zgubić dwadzieścia kilo.
Ojciec Święty mi powiedział:
Dlaczego tak się nierówno poprawiasz?
(byłem po wyrwaniu zęba).
Spotykam niedobre twarze.
Ojej, co się z tobą dzieje?
Coś ty z siebie zrobił?
Jaka ona zniszczona!
Gdzieś się tak uświnił?
Idę na bal maskowy.
Jak się ubrać, żeby mnie nie poznali?
Ty się umyj, to cię nie poznają!
Ty przecież, Panie,
przenikasz i znasz mnie całego.
Znasz moje myśli i moje pragnienia.
Nic przed Tobą nie ukryję.
Widziałeś mnie pod drzewem figowym,
a ja myślałem, że o tym nikt nie wie.
Dbam o to, jak się ludziom pokazać,
a Ty czytasz w moim sercu.
Odchudziłem się, lepsze są wyniki badań,
poprawił się EKG, odpocząłem,
nakremowałem się i wypachniłem.
Powiedz, Panie, jak ja teraz wyglądam?
Nic nie mówisz?
Nic nie pomogło?
Rozumiem.
Trzeba iść do spowiedzi!