Panie mój!
Byłem na święceniach kapłańskich.
Śpiewałem z Kościołem litanię
... abyś ich konsekrować raczył.
Wkładałem na nich ręce.
Całowałem ich namaszczone
kapłańskie ręce.
Byłem na prymicyjnej Mszy Świętej
u Wojtka i Irka.
Ja też to przeżywałem 34 lata temu.
Zazdroszczę im.
Takie to wszystko święte i czyste
jak pierwsze kochanie.
Miałem więc czas,
aby przypomnieć, jak to się działo.
Pamiętam was, chłopcy,
kiedyście biegli za Panem Jezusem
i pytaliście: Nauczycielu, gdzie mieszkasz?
I od tej godziny zostaliście z Nim.
Pamiętam wasze wakacyjne prace.
Przychodziliście aż dumni sobą
- nawet złe duchy były nam posłuszne.
Mieliście trochę z ambicji mamy.
- Panie, zrób tak, żeby ci dwaj
siedzieli po Twojej lewej i prawej stronie.
Byliście interesowni.
- Panie, zostawiliśmy wszystko
i poszliśmy za Tobą.
Co nam za to dasz?
Byliście nawet zuchwali,
- Panie, każ nam przyjść
do siebie po morzu.
I jeden z was szedł.
Zwątpił i zaczął tonąć.
Dlaczego zwątpił?
Zawstydziliście się,
kiedy Nauczyciel mówił,
że będzie zdradzony i zabiją Go.
- Nie mów tak, Panie!
To nie może przyjść na Ciebie.
Dostało się wam wtedy.
Zejdź mi z oczu, szatanie!
Słuchałeś moich nauk.
Patrzyłeś na moje cuda
i wciąż myślisz po swojemu.
Poślesz ich, Panie, na parafię.
W gorliwości swojej mają nadzieję,
że nawrócą innowierców,
że zapalą letnich i nijakich,
że porwą wszystkich za Tobą.
To dobrze, że tak myślą.
Ale czy nie wystygną?
Czy nie nazbierają sobie
tobołków, sukien, sandałów?
A z tym wszystkim nie przejdzie się
wąską drogą i przez ucho igielne.
Proszę za nimi, bo się boję,
że powiesz im:
Znam ciebie po imieniu,
znam wszystkie twoje dobre czyny...
ale jedno mam ci za złe,
że odszedłeś od pierwszej gorliwości.
Chłopcy moi!
Zatrzymajcie się dłużej
przy czwartej stacji drogi krzyżowej.
Niech Matka kapłanów
trzyma was za ręce,
bo uciekniecie spod krzyża.
Jacy wy będziecie?