Jezu mój zmartwychwstały,
przychodzący do uczniów,
boję się spotkania z Tobą.
Wiesz dlaczego?
Gdy przypomnę sobie
moją pierwszą radość spotkania z Tobą,
gdy przypomnę sobie
moją gorliwość w chodzeniu za Tobą,
moje w Ciebie zapatrzenie i zasłuchanie,
to dziś mi przed Tobą wstyd.
Stracić radość gorliwości
- księżowska to rzecz.
Wiem, że miałem grzechy,
że się spowiadałem,
że usłyszałem rozgrzeszenie,
żałowałem, płakałem,
wyrównałem krzywdę.
Jednak, gdy spotykam Ciebie,
nie mam odwagi
spojrzeć Ci w oczy
i nie umiem wypowiedzieć słowa
Boję się, Panie,
że Ty wszystko pamiętasz,
że Ty nosisz to w sercu,
że czujesz do mnie niechęć,
bo Cię zawiodłem.
Boję się, że Ty mi grzech wypomnisz!
Oj, głupi i leniwy w myśleniu.
Czy ja jestem Bogiem, który się znęca?
Prebaczam i nie pamiętam.
Przcież nie żądam dopłaty za odkupienie,
nie zmieniam warunków za przebaczenie.
Jeśli jednak tak uporczywie
do tego wracasz,
to pewnie masz wyrzuty,
czy uczyniłeś wszystko,
abym Ci przebaczył?
Może Ty lubisz wspominać dawne grzechy?
Może wątpisz w moje miłosierdzie?
Nie wątpię, Panie!
Gdy mnie pytasz,
czy ja Cię kocham
więcej niźli tamci
to mi się zdaje,
że znów coś o mnie wiesz.
Boję się więc moich przyrzeczeń
postanowień, ślubów.
Boję się powiedzieć:
- Kocham Cię
z całego serca, ze wszystkich sił i myśli
każdym krokiem, oddechem.
Dziś, Panie, gdy przyjdziesz do mnie
powiedz mi, że nie pamiętasz
i nie wypominisz.
Przebaczyłem i nie wypomnę!
Za to kocham Cię więcej
niźli tamci.