Panie mój!
Pamiętam Twoje ostrzeżenie,
abym nie przysięgał
ani na niebo
- bo jest miejscem Twego tronu,
ani na ziemię
- bo jest podnóżkiem stóp Twoich.
Uczyłem się, że przysięga
to jest wezwanie Boga na świadka,
że mówię prawdę.
Przysięgać więc może
- człowiek wierzący w Boga.
Jakże mogą wzywać Boga na świadka,
skoro twierdzą, że Go nie ma?
To, co słyszę, że "przysięgają"
na honor, na sztandar, na konstytucję -
to tylko przyrzeczenia, nawet uroczyste,
których niedotrzymanie
grozi tylko sankcjami karnymi.
Prawo da się ominąć, trzeba
albo chodzić po jego krawędzi,
albo przed nim uciec.
Przysięga obowiązuje w sumieniu.
A jeśli mam sumienie
i postępuję inaczej, niż przysięgałem,
to jestem krzywoprzysięzcą.
Co takim grozi?
Wyrzut sumienia!
Piotr przysięgał: Nie znam Tego Człowieka.
Kajfasz przysięgał: Na Boga Żywego,
powiedz nam, czy Ty jesteś Synem Bożym?
Ja też przysięgałem!
Patrzę na Twoją obrączkę.
Dotrzymałeś przysięgi?
Czy nie jesteś wiarołomcą?
Panie mój!
Ty powiedziałeś:
Wy będziecie mi świadkami.
Wy o tym świadczyć będziecie,
coście widzieli na własne oczy
i coście słyszeli na własne uszy.
Ja tylko Bogu przysięgałem,
nie ludziom.
A jeśli ludzie ustanowią prawo
niezgodne z nakazem Boga,
to co?
Takie prawo w sumieniu
mnie nie obowiązuje.
To mnie podporządkują.
Sumienia zabić nie mogą!
Nie będę przysięgał
ani na niebo,
ani na ziemię.
Bóg poprzysiągł i dotrzymał.
Przysięgałem Bogu i chcę dotrzymać.
Nie wzywaj imienia Boga
nadaremno.
Mów: Tak - tak!
Nie - nie!
Reszta jest od diabła!
A niewierzący prezydent przysięgał?