Wasze Magnificencje,
Dostojni Profesorowie Goście
i Domownicy,
Studenci i Cała Społeczności
SGGW w Łowiczu
Wielki to dla mnie zaszczyt i honor
stanąć wobec całej Alma Mater
SGGW Loviciensis
i wygłosić słowa
podczas uroczystości inauguracyjnej
roku akademickiego 2001/2002.
Umiem się zachować
i mówić w Kościele,
na pielgrzymkach, odpustach,
ale tu, w auli uniwersyteckiej,
czuję tremę.
Jego Magnificencja Pan Rektor
zadał mi temat:
Umiłowanaś jest i moja!
Chodzi o Ziemię - Matkę,
i to o tę umiłowaną i moją,
Łowicką.
Sam temat jest parafrazą
słów Sienkiewiczowych,
które autor Quo vadis
włożył, jako modlitwę nad Miastem,
w usta Piotra Apostoła:
Umiłowaneś jest i moje!
Niech nie będzie to poczytane mi
jako zuchwałość,
że tak mówię o Łowickiej Ziemi:
Umiłowanaś jest i moja!
Mam mówić o Ziemi.
Wiem, że to jest trzecia
od Słońca planeta Układu Słonecznego.
W starożytnych kulturach
i w Biblii też
Ziemia była centrum wszechświata.
Były wody górne i wody dolne,
na sklepieniu było Słońce, Księżyc
i gwiazdy.
Wody dolne oddzielone są od lądów,
a ląd jest pływającą powierzchnią,
którą oświetla w dzień Słońce,
a w nocy Księżyc i gwiazdy.
Nasz Mikołaj Kopernik,
dziełem - De revolutionibus
orbium coelestium, zmienił
nasz pogląd na świat.
Nie było to proste wobec nauki i wiary.
Kopernikową myśl kontynuowali:
Giordano Bruno, J. Kepler,
Galileusz i I. Newton
- też nie bez oporów,
aż do dziś, kiedy mamy już wiedzę:
nie teorię Kopernika,
ale zbiór naukowych pewników,
że Ziemia obraca się wokół Słońca,
co nam daje cykl dni i nocy.
Czas obiegu Ziemi wokół Słońca
trwa 365 i 1/4 doby,
a efektem tego obiegu
są cztery pory roku.
Wiem nawet, że średnica Ziemi
- równikowa wynosi 12.756.320 km,
a średnica - biegunowa 12.713.550 km,
co wskazuje, że Ziemia jest kulą,
ale nieco biegunowo spłaszczoną.
Wiem, że moja Ziemia waży 5,975 x 1024 kg.
Powierzchnia Ziemi
ma 510,1 mln km2,
z tego 70,8 proc. to morza,
a lądy stanowią tylko 29,2 proc.
Moja staruszka Ziemia
nie ma metryki urodzenia,
ale ponoć ma już 4.600 mln lat.
Człowiek pojawił się tu dopiero
około 350.000 lat temu.
A tajemnica powstania życia na Ziemi
wciąż nierozwiązana,
będzie przedmiotem dociekań uczonych.
Opis biblijny nie jest księgą naukową.
Jest tylko księgą religijną podającą prawdę,
że wszystko stworzył Bóg,
i że wszystko, co stworzył, było dobre.
Jest miejsce na tej Ziemi,
w którym stanął krzyż,
a na nim zawisł Ukrzyżowany.
To On miał prawo powiedzieć o Ziemi Odkupionej:
Umiłowanaś jest i moja!
Ziemia moja ma wokół siebie
atmosferę gazów,
które ważą 5,24 x 1018 kg,
a w skład atmosfery wchodzą:
azot - 78 proc.,
tlen - 21 proc.
i argon 1 proc.
Moją Ziemię
od przestrzeni międzyplanetarnej
oddziela obszar pola magnetycznego.
Ziemia ma jednego satelitę
- Księżyc
i trochę sztucznych satelitów.
Dotąd wiedziałem,
że na Księżycu mieszka pan Twardowski
i orze ziemię, bo się diabłu zaprzedał.
Wiedziałem też od
K.I. Gałczyńskiego,
że jest na niebie księżyc
cham bezsenny,
ale prawdziwy, przedwojenny.
16 lipca 1969 r. - to już nie żarty -
na Księżycu wylądował
statek kosmiczny Apollo XI,
a 21 lipca 1969 r.
o godz. 3.56 Neil Armstrong
i Edwin Aldrin,
w kilka minut później
- stanęli na Srebrnym Globie
i pozostali tam 22 godziny,
z czego 2 godziny poza LEM-em.
Zostawili tam przesłanie 73 narodów
i modlitwę:
Czymże jest człowiek, że o nim pamiętasz,
albo syn człowieczy, że o nim masz pieczę? (Ps. 8,5).
Dziękuję Ci Boże, Ojcze mój,
że spośród wszystkich ludzi wybrałeś mnie,
abym stąd podziwiał
dzieła Twojej wszechmocy...
(cytuję z pamięci za Ameryką VIII 1969).
Wybaczcie, Czcigodni Słuchacze,
bo ja miałem mówić o Ziemi
i to mojej Łowickiej,
a zaprowadziłem Was na Księżyc.
I jak teraz wrócić?
Po prostu.
Księżyc i przestrzeń kosmiczną
zostawmy astronomii i kosmologii,
a wróćmy do geografów,
geofizyków i geologów,
wróćmy do gleboznawców
i uprawy ziemi,
na SGGW
w Łowiczu.
Znów trochę tylko wiem o glebie.
Wiem, że jest to
powierzchniowa warstwa ziemi,
powstała pod wpływem
czynników glebotwórczych, jak:
klimat, drobnoustroje, woda
i gospodarka człowieka.
Znam więc czarnoziem,
glinę, bielicę, sapy,
torf i bagna...
W tej uczelni
uczą nas mądrzy ludzie
agrokultury, uprawy gleby.
Jak mi się to podoba.
Wobec Ziemi
trzeba mieć kulturę.
Nie wolno jej kopać, gryźć,
zaśmiecać, brudzić, skalpować.
Człowiek został powołany,
aby uprawiać ogród ziemi
i strzec go (por. Rdz. 2, 15),
jest zatem
w szczególny sposób odpowiedzialny,
za środowisko życia (EV 42).
Chociaż człowiek posiada
w tym świecie miejsce szczególne,
to jednak nie upoważnia go
do panoszenia się w tym świecie,
a tym bardziej do niszczenia go.
Człowiek jest powołany,
aby współpracował z Bogiem,
chronił i rozwijał stworzenie
(Oss. Rom. 1996/6 s. 41).
W roku 2000,
przy rozdawaniu dyplomów magisterskich
absolwentom SGGW w Warszawie,
Pan Rektor mówił:
Natura nie znosi gwałtów.
Myśmy popełnili grzech wobec natury,
bośmy krowom kazali jeść krowy.
Dlatego płoną stosy,
ale to dopiero początek
(cytuję z pamięci za T. Boreckim).
A jaka jest przyszłość Ziemi?
Ponoć zniszczy ją człowiek.
Niesamowite!
Dziwne!
Straszne!
To pozwala mi mówić
o Matce Ziemi, i to tej
Łowickiej, Umiłowanej i mojej,
językiem poetów.
Poeta dalej widzi.
Widzi rozumem i sercem.
Bo Ojcem jest nam niebios Pan,
a Matką Ziemia miła,
co nas zbożami swoich pól
jak mlekiem wykarmiła
(M. Konopnicka).
Lubię tę bajkę Mickiewiczową,
z III części Dziadów.
Gdy Pan Bóg stworzył ziarno,
wykradł je diabeł,
i aby zrobić na złość
Panu Bogu,
wykopał dół, wsypał ziarna,
zasypał, napluł i przyklepał.
A tymczasem przyszła wiosna,
wyrosły ziarna
i na nic się zdał
diabelski podstęp.
Nasz porządny łęczycki
i nadbzurzański diabeł - Boruta,
nie zrobiłby tego.
A skoro już jestem nad Bzurą,
to nie sposób nie zauważyć,
że ta moja Ziemia jest relikwią.
Gdybym wziął garść ziemi i ścisnął,
to pociekną krople krwi.
Tu, nad Bzurą, zginęło
50 tysięcy żołnierzy albo więcej.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię
przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku,
czy to serce pękło?
(K.K. Baczyński).
Ojczyzna moja to cisza wiejskich krzyży,
ufne bociany z niespalonych strzech,
to uśmiech matki, kiedy się przybliży
do szkolnych okien, kędy słychać śpiew (T. Rostworowski).
Moja Ziemia Łowicka
- to mój Chełmoński z Boczek
i jego Żurawie, Babie lato,
Orka, Bociany i Droga.
Burza straszna dla chłopca,
który się żegna,
aby piorun chaty nie spalił.
To Sprzedaż konia, który płacze,
bo Żyd go kupi.
To moje biedne Kuropatwy
i Trójka w zaprzęgu.
A w maju,
od kapliczki do kapliczki
leci śpiew: Chwalcie łąki umajone.
Tu wszystko chwali Matkę Bożą jak
Wierzbę Przydrożną, Lipę Pachnącą,
jak Kłos Dojrzały, Opiekunkę Skowronków,
Jaskółek Matkę.
Tu czas się mierzy
świętami Matki Bożej:
Siewna, Adwentna, Jasełkowa,
Zagrzewna, Jagodna i Zielna.
Tu, w łowickiej kolegiacie (dziś katedrze),
nazywali Matkę Bożą - Księżną Łowicką.
Tęczą pasiaków,
wieńcami kwiatów
bądź pozdrowiona,
Matko Księżaków (ks. Tymoteusz).
Lubię ludzi moich
po księżacku ubranych
w kapelusz i portki,
w lejbik, bielonkę i buty z cholewami.
Dlatego Koderki śpiewają w jasełkach:
Nie ubieraj, Matuś, Synka
we strój bylejaki,
jeno wystrój go w bielonkę
i nase pasiaki.
Święty Józef niech się stroi
w kapelus i portki,
w lejbik, w buty z cholewami
we święta i w piątki
(ks. Tymoteusz).
Ja wiem, dlaczego
mogę mówić o Ziemi Łowickiej -
Umiłowanaś jest i moja!
Tu wszystko mi dom przypomina.
Ta ziemia pachnie mi
miętą i rumiankami,
i macierzanką z ostatnich nieszporów.
Tu wciąż mi pachną dymy kadzidłowe
z procesji z Bożego Ciała.
Tu wciąż słyszę pielgrzymkowe
Ślicznaś, pięknaś i przyjemnaś,
Pani Miedniewicka.
Bądźże od nas pozdrowiona
z Łowickiego Księstwa.
Bo Ojczyzną moją jest Ojciec
i Syn, i Duch (J. Tuwim).
Lubię łowiczaków w strojach:
moich ślicznych Blichowiaków
i kochane Koderki.
Lubię ich,
Bo moja Matuś tak się stroili
dlatego kocham te stroje,
krasne i piękne, polskie i proste,
proste jak życie jest moje
(Zespół z Kanic).
Zmienia się wszystko na wsi.
Dobrze, że ludziom jest coraz lżej,
bo zastępują ich maszyny.
Niewolniczą była praca
podbieraczki za kosiarzem.
Ile tysięcy razy
musiała schylić się do ziemi,
aby z pokosa za kosiarzem
uzbierać snopy, związać
i ustawić w mendle.
Dziś już czynią to bizony.
Dobrze, tylko nikt już nie słyszy
śpiewu skowronka,
wołania przepiórek.
Nikt już nie zna smaku
śniadania i podwieczorków
na polu.
Nikt już nie całuje kłosów
i nie modli się na ściernisku:
Boże, z Twoich rąk żyjemy,
choć naszemi pracujemy.
My Ci damy trud i poty,
Ty nam daj urodzaj złoty
(Fr. Karpiński).
Tylko Golec śpiewa:
Tu na razie jest ściernisko,
ale będzie San Francisco.
A mnie jeszcze pachnie
na polu świeżym chlebem
i czekam na pierwszy podpłomyk,
aby się z chrzestną podzielić
i zanieść sąsiadom,
bo tam bieda.
To już tylko sny dzieciństwa.
Takiego chleba już nie ma.
Chleb mieszają maszyny,
a ten na półkach
i w sprzedaży obwoźnej
jest zimny i nie pachnie.
Tymczasem przenoś
moję duszę utęsknioną
do tych pagórków leśnych,
do tych łąk zielonych
szeroko nad błękitnem
Niemnem rozciągnionych;
do tych pól malowanych
zbożem rozmaitem,
wyzłacanych pszenicą,
posrebrzanych żytem
(A. Mickiewicz).
Moje uczone Inżyniery,
Magistry, czy Wy to czujecie?
Już nie?
Szkoda.
To może popatrzcie czasem
w niebo.
U nas dość głowę podnieść
ileż to widoków,
ileż scen i obrazów
z samej gry obłoków!
Bo każda chmura inna:
na przykład jesienna
pełznie jak żółw leniwa,
ulewą brzemienna
i z nieba aż do ziemi
spuszcza długie smugi
jak rozwite warkocze;
to są deszczu strugi...
(A. Mickiewicz).
Modlicie Wy się czasem na polu?
O Ty, Przedwieczny,
który lat tysiące,
codziennie gasisz
i zapalasz słońce.
Musisz być mocny,
kiedy ciskasz gromy...
Musisz być dobry,
kiedyś miłość stworzył...
Boże, o Tobie
jak ja myśleć lubię
i ciągle myślę,
i w myślach się gubię
(por. A. Górecki).
Śpiewacie Wy czasem:
Kiedy ranne wstają zorze,
a wieczorem:
Wszystkie nasze dzienne sprawy?
Mówisz Ty czasem:
Chleba naszego powszedniego
daj nam dzisiaj!?
Nie.
To pogniewa się kiedyś Ziemia
i rozgniewają się niebiosa.
I będziecie tęsknić
Do kraju tego,
gdzie kruszynę chleba
podnoszą z ziemi
przez uszanowanie...
(C.K. Norwid).
Ładne to są wierszyki,
ale trzeba do Europy,
trzeba nadążyć za postępem.
Ja też tak uważam.
Tylko czy urosną z Was
siewcy i żniwiarze?
Czy staniecie do konkurencji z Holendrami?
Czy zadziwi się Wami Europa
i czy jeszcze jeden Reymont
otrzyma nagrodę Nobla za Chłopów?
Maciej otworzył okno
i wyjrzał na świat...
Boso i w koszuli poszedł na dwór.
Stanął w pośrodku podwórza,
bo mu się zdawało,
że skądciś wołają.
Ceguj to?
Kto me woła?
Łapa zaskomlał cosik.
Prawda piesku - pora siać.
Jużci - pora siać.
Boryna naraz przyklęknął
na zagonie
i jął w nastawioną koszulę
nabierać ziemi
niby z tego wora
zboże naszykowane do siewu...
Przeżegnał się,
spróbował rozmachu
i począł siać...
Zwalniał w robocie,
przystawał częściej
i zapomniawszy nabierać ziemi,
pustą garścią siał,
jakby już jeno siebie samego
rozsiewał na te praojcowe role...
Gospodarzu, gospodarzu!
Dyć jestem, czeguj? co?
Ostańcie z nami.
Ostańcie!
Nagle niebo się rozwarło przed nim,
a tam w jasnościach oślepiających
Bóg Ojciec,
siedzący na tronie ze snopów,
wyciąga ku niemu ręce
i rzecze dobrotliwie:
Pódziże do mnie, duszyczko człowiecza.
Pódziże, utrudzony parobku!
Zachwiał się Boryna,
roztworzył ręce jak w czas Podniesienia!
Panie Boże Wielki zapłać - odrzekł
i runął na twarz
przed tym Majestatem Przenajświętszym.
Padł i pomarł w onej łaski Pańskiej godzinie...,
a Łapa wył długo i żałośnie.
Ja też bym tak chciał,
ale żebym zdążył
jeszcze powiedzieć:
Umiłowanaś jest i moja!