Warszawa, Bazylika św. Krzyża
Ekscelencje,
Czcigodni Bracia Kapłani,
Panie Prezydencie solenizancie,
Przedstawiciele Władz Państwowych i Samorządowych,
Starostowie Polskich Dożynek,
Upracowani i Czcigodni Żniwiarze,
Wszyscy Kochani moi!
Bądź pozdrowiona,
Matko Dożynkowa,
ubrana wieńcami,
cała w kłosach,
z bochnem chleba.
Bądź pozdrowiona
i módl się za nami.
O Studzińska i Rodzinna,
taka jesteś gościnna,
Niewiasto trzech miar mąki,
Matko pszenicznego chleba.
Matko Boska Częstochowska,
takiej Cię jeszcze nie widziałem.
Moja Siewna i Zagrzewna,
Jagodna i Zielna,
Adwentna i Gromniczna,
taka jesteś Polska, dziś taka śliczna!
Uśmiechnij się – Pani Wrześniowa,
Matko Boska Częstochowska!
Patrz, cała Polska wystrojona,
za chleb przyszła Ci dziękować,
boś Ty Niebios Cesarzowa
i Polski Królowa.
Poznaj Królowo Żniwiarzy,
po strojach:
Kaszubów, Kociewiaków,
tych ze świętej Warmii i Mazur,
z Ziemi Lubuskiej i z Szamotuł,
z Krobi i z Gostynia.
Tych z Podlasia, Kujawiaków, łomżyniaków,
z Drohiczyna i Lublina,
z Kolbuszowej i Roztocza.
Tych z Krakowa, z Podhala i Opoczna,
Ślązaków i z Zagłębia.
Nie policzę ich wszystkich,
a przecież Ty, Królowo, znasz ich po imieniu.
Piękna moja Polska cała,
Piękna żyzna i niemała,
Lecz najmilsze i najzdrowsze
Właśnie człeku jest Mazowsze! (W. Pol)
Nie! Matko Boska powiedz sama,
czy jest naród jaki, co by kochał Ciebie Księżno,
tak jak my, Księżaki? (ks. Tymoteusz)
Dożynki to święto dziękczynienia.
Lud wierzący to lud kultury.
Tak się zasłuchałem dzisiaj w Ewangelię świętą.
Jeden tylko wrócił, żeby dziękować,
a inni – chamowie.
Jestem chłopem z krwi i kości.
Jestem oraczem, siewcą i żniwiarzem.
I dumny jestem, że Pan Jezus
tak często w Ewangelii mówił o chłopach
i sam nazywał siebie siewcą,
i siał, dobrze siał.
Jedno ziarno
padło przy drodze.
Ludzie je podeptali,
ptaki wydziobały
i nic z tego.
Drugie padło na grunt skalisty.
Chciało rosnąć,
ale słońce je wysuszyło,
wiatr zadmuchnął
i znów nic z tego.
Trzecie padło między ciernie.
Rosło,
ale ciernie je zagłuszyły.
Z tego też nic.
Dopiero czwarte ziarna
przyniosły plon trzydziesty,
sześćdziesiąty i setny (por. Mt. 13, 3-9).
Żniwiarze,
Częstochowskich Dożynek!
Zrozumieliście to wszystko?
Tak, to o nas chodzi.
Los Słowa Bożego,
los naszej wiary
od nas zależy.
O ziarno trzeba dbać!
Żal mi Was – mówił Pan Jezus.
Trzy dni trwacie przy Mnie,
jesteście głodni.
Panie roześlij ich do domów,
bo niektórzy przyjechali z daleka.
Oni ustaną Ci w drodze (por. Mk 8, 3).
To dajcie Wy im jeść!
Apostołowie,
Księża, Biskupi,
Prezydenci, Ekonomiści,
Ministrowie, Wójty i Sołtysy!
Dajcie Wy im jeść!
(Żniwiarze, umówmy się, że będzie sesja na oklaski, a teraz cierpliwie posłuchajcie.)
Panie,
ile to trzeba pieniędzy,
żeby każdemu dać choćby po kanapce?
Jest tu jeden chłopiec z Kocierzewa,
co ma jeszcze pięć chlebów
i dwie ryby,
ale co to jest
dla tylu ludzi?
Wystarczy!
Jezus wziął chleby, błogosławił,
łamał, i łamał, i łamał,
a Apostołowie rozdawali ludziom,
ile kto chciał i najedli się wszyscy,
i starczyło dla wszystkich.
Tylko zobaczył Pan Jezus, że brzydko jedli.
Apostołowie zebrali
dwanaście koszów ułomków.
Do kraju tego,
Gdzie kruszynę chleba
Podnoszę z ziemi przez
Uszanowanie –
Tęskno mi Panie! (C. K. Norwid).
Nie tęskni już Panie Norwid.
Nawet pobożni chleb wyrzucają do śmietników.
Będzie głód!
Nie segregujecie śmieci.
Ludzie Dożynkowi,
pytał Pan Jezus:
dlaczego Wy mnie szukacie?
Czy dlatego, żeście wczoraj widzieli cud
rozmnożenia chleba na polu?
Czy dlatego, żeście widzieli,
jak rośnie chleb,
jak łan dojrzewa,
jak pachnie świeżym chlebem?
Czy dlatego, że znów
jesteście głodni?
Jesteśmy bardzo głodni.
To postarajcie się o taki chleb,
żebyście się najedli
i więcej nie czuli już głodu.
Panie daj nam takiego chleba! (J. 6, 34).
Ten chleb, który ja mam dla was, zstąpił z nieba! (J. 6, 41).
A tak. Pamiętamy!
Ojcowie nasi przez czterdzieści lat
mieli co dzień mannę z nieba, świeży chleb.
Ale ten chleb, który
Ja mam dla Was,
daje życie wieczne.
Chlebem tym jest Ciało Moje!
Kto pożywa ten chleb,
choćby umarł, żyć będzie (por. J. 6, 58).
Przesadziłeś Panie!
Wczoraj tak pięknie mówiłeś.
Jak Ty możesz dać nam
Ciało swoje do jedzenia?
Twarda jest ta mowa (J. 6, 60).
My Cię nie rozumiemy.
Posłuchamy Cię innym razem (Dz. 17, 32).
I z dożynek wracali ludzie gromadami do domów,
zawiedzeni, stracili wiarę.
Dość tej ideologii, polityki!
Nam trzeba się wziąć za robotę,
pora siać!
Co wtedy przeżywał Pan Jezus?
Powiedziałem im najświętszą prawdę – a oni nie uwierzyli.
Odeszli, zwątpili.
A ja pytam Was,
Ludzie Dożynkowi!
Może i Wy też chcecie odejść? (J. 6, 67).
Nie krępujcie się,
tylu już odeszło.
Może im lepiej bez Boga?
Cisza?
Dobrze, że pośród nas był Piotr,
że jest Franciszek – Papież,
i powiedział:
Panie,
Nie odsyłaj nas do domów.
Do kogo my pójdziemy?
Wszyscy nas oszukali.
Tylko Ty Słowa Życia masz (J. 6, 67).
Ty nas nigdy nie okłamałeś.
Piotrze,
Ty tak naprawdę wierzysz?
Zobaczymy za rok,
gdy będzie Ostatnia Wieczerza,
gdy będzie sąd u Kajfasza.
Ludzie Dożynkowi,
a wy jeszcze wierzycie
w rozmnożenie chleba?
Tylko Wy już nie wiecie,
co to na wsi jest przednówek?
Pośród Was nie ma już rasowych chłopów,
nie ma rolników.
Są producenci,
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Wy już nie znacie wołania przepiórek:
Pójdzie żąć!
U Was już nie słychać śpiewów skowronka.
Jaskółek już u Was nie ma.
Bociany, babie lato, żurawie, kuropatwy
zostały mi tylko w obrazach Chełmońskiego,
w moich Boczkach i w Kuklówce.
Do kwiatów trzeba mówić,
kwiatów nie trzeba deptać.
Ze zwierzętami trzeba rozmawiać,
zwierząt nie trzeba niszczyć.
W niebo trzeba z wiarą spoglądać,
a ziemię kochać jak matkę rodzoną.
Dobrze że przy żniwach,
dla podbieraczki i kosiarza
nie ma już tamtej niewolniczej pracy.
Dziś robią to maszyny,
ale czy ludzie przez to stali się lepsi?
Czy potrafią sobie ludzie pomagać?
Czy wyzbyliśmy się zazdrości i sąsiedzkiej zawiści?
Pozazdrościłem bezbożnym
widząc, jak się bogacą (Ps. 73 ).
Nie myśl tak, Głupcze!
Jeszcze tej nocy
zażądają twojej duszy (Łk 12, 20).
A czy umiemy Bogu i ludziom dziękować?
Czy jest pośród nas choć jeden samarytanin?
Wy, Czcigodni Żniwiarze,
chleb już kupujecie
z handlu obwoźnego,
nie wiecie już, co to było
nabożeństwo pieczenia chleba.
Nie ma już w domach
pieca do pieczenia chleba
ani w Popowie, ani w Zabostowie.
A mama wtedy mówiła:
Dzieci bądźcie cicho,
teraz chleb rośnie.
I rzeczywiście było słychać,
jak chleb rośnie.
A mama formowała wtedy bochny chleba
na chrzanowym liściu i na łopacie,
wsuwała je do pieca.
A w domu pachniało chlebem,
a myśmy czekali na podpłomyki,
na te małe chlebki na brzegu.
A jednak nie dostało się nam.
Najpierw mama powiedziała kazanie:
Dzieci, chleba nie je się samemu,
pierwszy chleb trzeba zanieść
do sąsiadów, tam jest bieda,
tam są dzieci!
Mamo, skąd ty miałaś takie uniwersytety.
Przednówek to czas biedy.
Nie było jeszcze nowego,
już nie było starego chleba,
ale ludzie byli dobrzy!
I ta dobroć dożynkowa
została jeszcze w Was,
Kochani Żniwiarze,
dlatego tu jesteście.
Błogosławiona dobroć człowieka!
Błogosławiony chleb ziemi czarnej!
Chłop nie je chleba sam,
podzieli się z miastowymi,
z biednymi i z tymi, co
powódź im wszystko zabrała,
i co im pożar wszystko strawił,
co grad im wszystko wyniszczył.
Tylko bezbożni są jak jamochłony.
Ci jeszcze biednym odszkodowania nie wypłacili.
Ci nie obniżą ceny chleba,
bo się rynek zawali,
a 40 tysięcy ludzi rocznie
umiera z głodu.
Boże, widzisz i nie grzmisz?
Oj, Wy, cywilizowani barbarzyńcy!
Wy chyba nigdy
nie łamaliście się opłatkiem.
Wy chyba nigdy
nie byliście u Komunii Świętej.
I myślicie, że wystarczy nam Unia.
Nam trzeba Komunii Świętej!
Obyście nigdy nie jedli obcego chleba.
To bardzo przykry i trudny chleb.
Mi, łowiczakowi, bardzo brak Borynów.
Brak mi prawdziwych siewców,
co święcą ziarno przed siewem,
w święto Matki Boskiej Siewnej,
za tydzień.
Brak mi dziadka Franciszka,
który przed siewem ziemię całował,
i prosił, żeby ziemia przyjęła ziarno,
żeby je okryła jak matka i pomnożyła.
Modlił się wtedy:
Boże z Twoich rąk żyjemy,
Lecz naszemi pracujemy,
My Ci damy trud i poty,
Ty nam daj urodzaj złoty (F. Karpiński).
Boże!
My jeszcze widzimy Twoje cuda.
Otwierasz swoją dłoń
i karmisz nas do syta (Ps. 145)
A tam, gdzie Ty przechodzisz,
budzisz urodzaje.
Łąki strojne kwiatami,
wzgórza przepasane radością,
a doliny pokrywają się zbożem (Ps. 65).
Ale czy Wy, Żniwiarze,
Jeszcze to widzicie?
Widzimy!
Naprawdę?
Słowami Listu św. Pawła
pytam każdego z Was:
Tymoteusz!
Czy ty wierzysz jeszcze w Boga,
tak jak wierzyła babcia Lois,
jak wierzyła mama Eunice?
Pawle Wielki!
Spuszczam głowę ze wstydem.
Teraz wszystko inaczej.
U babci była na kredencji
figurka Matki Bożej.
Na Jej rączkach wisiały
nasze różańce,
u Jej stóp leżały nasze książeczki,
bo myśmy głośno,
na kolanach, wszyscy,
w październiku mówili Różaniec,
a w maju śpiewali Litanię przy kapliczce.
Pawle, teraz telewizor gra do końca,
ludzie padają jak ćmy,
Nawet dobranoc sobie nie mówią,
bez krzyżyka od mamy.
Dzicy ludzie!
Jesteśmy wolni
i wstydzimy się tylko być dobrymi!
Nawet Boga zawstydziliśmy się w słowach i w uczynkach.
Nawet my, pobożni, zazdrościmy bezbożnym.
I boję się,
i Boga pytam,
bo Jego są wieki i pokolenia.
Pytam Was, Ludzi Dożynkowych:
Jaka będzie moja Polska?
Choćby wam chcieli
wyszarpać Ojczyznę
przez podłe czyny
i przez podłe słowa,
i choćby losy rzucali o Polskę,
Ty, Polsko, będziesz zawsze Chrystusowa! (K. J. Węgrzyn).
A ja wciąż biegnę przed Twoje ołtarze,
Królu mój i Boże! (por. Ps. 84, 3).
I to jest moja Msza,
moja Eucharystia,
moje Dziękczynienie:
Błogosławiony jesteś
Panie Boże wszechświata,
bo dzięki Twojej hojności
otrzymaliśmy chleb,
owoc ziemi
i pracy rąk ludzkich… (Mszał Rzymski).
O, jaki ciężki jest dla mnie ten chleb,
w Podniesieniu,
bo w nim jest praca mojego dziadka, mojego taty, modlitwa mamy
i moich wszystkich Ludzi Dożynkowych.
Będzie Podniesienie.
Biskup podniesie Hostię wysoko aż do nieba.
I powie:
To jest Ciało Moje.
To jest Moja Krew.
Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy!
Abyście nie ustali w drodze – to mówi Pan.
Wierzycie w to?
Słyszycie to?
Tak!
A wierzycie w to?
Nie bardzo!
Nie bardzo, bo wracacie do domu
bez Komunii Świętej.
Żniwiarze Moi,
Beze Mnie nic dobrego
uczynić nie możecie (por. J. 15, 5).
Człowieku Dożynkowy, człowieku Boży, ostrzegam Cię:
Bez Komunii,
bez modlitwy – zdziczejesz,
a potem przyjdzie oziębłość, potem przyjdzie seks
i wyznasz: Ale ja jestem niewierzący!
Nie mów tak nigdy!
Łaskę wiary dał Ci Pan Bóg,
Rodzice tak dużo
zainwestowali w Ciebie,
abyś był szlachetny i mądry.
Ty zdeptałeś wszystko!
Więc jesteś tylko kłamcą, oszustem
i przekrętem,
ochrzczonym draniem!
Chłopi Czcigodni!
Dziś w rolnictwie trzeba mieć
Zaraz po modlitwie ogromną wiedzę i ogromną umiejętność.
Macie piękne wzory Kółek Rolniczych
i Spółdzielni Rolniczych,
innych zrzeszeń i stowarzyszeń.
Łączcie się w grupy producenckie,
szukajcie dróg eksportu
i bezpośrednich tych, którzy nabędą wasze owce,
bo Was zjedzą bogacący się
Waszą pracą – wycwanieni pośrednicy.
Nie straćcie chłopskiego rozumu,
zachowajcie waszą tożsamość!
Chłop potęgą jest i basta!
Przecież jesteście Królewskiego Rodu,
Lech mieszkał w chacie,
a zboże rosło wielkie,
jak las w kraju Lecha (por. J. Słowacki)
Wprawdzie nie mam już Judymów na mojej wsi,
nie mam Siłaczek i bohaterów Głowackich.
Nie ma już Witosów i Korfantych,
Wawrzyniaków, Antków,
Janków Muzykantów.
Nie mam już Ślimaków i Drzymałów.
Wyludniła mi się wieś.
Spełniamy wymogi.
Pola nasze trzeba zalesić,
aby była Puszcza Całopolska
pełna zwierza, tanich naganiaczy
i myśliwskie kościoły.
Uchowaj Boże,
Mnie przed takimi snami.
Niech zostanie mi tylko we snach
mój rodzinny dom.
Została mi tylko dziadkowa
straż ogniowa,
gospodynie na pierzawce
i moja pieśń wioskowa,
co stoi na straży
narodowego pamiątek Kościoła.
Wieki przeminą,
rządy przeminą,
pieśń ujdzie cało!
Zachowajcie to, co jest
zdrowe, co jest piękne i co jest nasze!
Zachowajcie polskie obyczaje,
kapliczki i krzyże z litaniami
i rodzime stroje.
Europa wyprosiła grzecznie Pana Boga
z parlamentów i konstytucji,
ponoć wystarczą nam tylko wartości europejskie.
A jednak gdy przyszło euro, wybrało na znak swojej tożsamości
Koko koko i łowicką kołderkę (wycinankę).
Bo moja matuś tak się stroili,
dlatego kocham te stroje,
krasne i polskie, czyste i proste,
proste jak życie jest moje (Z. Kanic).
A mówię to ze drżeniem i tremą w niedzielę,
w pierwszy dzień września.
Początek szkoły. Jutro.
Zrobiliście krzywdę mojej szkole rodzinnej.
Tyle przeszczepów, tyle operacji,
tyle transfuzji, amputacji
na żywym organizmie dziecka?
Za dużo na raz.
Za dużo!
Umrze taka szkoła!
A ja pamiętam moją szacowną i moją Panią Pietrzakową,
co była nam matką i nauczycielką,
bo była mądra i kochała nas.
I z mojej staruszki szkoły,
gdzie były ławki
z kałamarzem i stalówką,
wyrośli inżynierowie, lekarze,
ludzie książki, księża i ja,
bo w naszej szkole była Pani!
Ona ziemię rodzimą
jak matkę kochać nas uczyła.
Modlę się za moją Panią
na cmentarzu w Rawie Mazowieckiej i z Wami też.
Bo Ojczyzna Moja to ta ziemia miła,
Gdziem ujrzał słońce i uwierzył w Boga,
Gdzie ojciec, bracia i gdzie Matka miła
W polskiej mnie mowie pacierza uczyła (M. Konopnicka).
Kocham Cię Polsko,
moja Matko Rodzona.
Tylko dlaczego w niej mówią,
że chłop z chłopem mogą mieć dzieci.
Obrzydliwe kłamstwo!
I to ma być prawem?
Biedne moje dzieci bez matki!
Ach, ty trudna Polsko!
Ile Ty mnie kosztujesz.
Matko, moja miła,
Coś mnie zbożami swoich pól,
Jak mlekiem wykarmiła (M. Konopnicka)
Bądź biedna, ale czysta! (por. J. Tuwim).
A dzisiaj pierwszy września roku pamiętnego,
to początek strasznej wojny światowej.
Wtedy nie rozpoczął się rok szkolny,
bo wypełniły się dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.
(A lato było piękne tego roku) (K. I. Gałczyński).
Z lasu przybocznego,
Runęła szarża,
Jezu, Maryjo.
Poszli…
I śmierć im stała (por. K. Baczyński).
Podniesiemy, co runęło
w wojennej kurzawie,
zbudujemy zamek nowy
piękniejszy w Warszawie,
i jak z dawnych lat dzieciństwa,
będziemy słuchali,
twego dzwonka sygnaturki,
co Cię wiecznie chwali (J. Lechoń).
Podniesiemy ale...
Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy
Choć macie sami doskonalsze wznieść
Na nich się jeszcze święty ogień żarzy
I miłość ludzka stoi tam na straży
I Wy winniście im cześć (L. Staff).
To dlaczego po moich świętych kamieniach Warszawy
chodzą procesje bez krzyża,
co wołają o wolność i demokrację?
To tyle warta jest moja wolność?
Wolność dzieci Krzyżami się mierzy.
Idź do Palmir,
zatrzymaj się na Powązkach.
Wołasz o tolerancję?
Idź do spowiedzi.
Usłyszysz:
Dziecko, ja Cię nie potępiam,
Idź do domu, umyj się.
Jak ty wyglądasz?
Tylko Bóg ma taką kulturę tolerancji,
inni tylko grzech głaskają,
wygłupiają się.
Tamtego września nie było też dożynek.
Później partyzant dziewczynie swej śpiewał:
Dziś do Ciebie przyjść nie mogę…
W pole wyjdź pewnego razu,
na snop żyta rękę włóż
i ucałuj jak kochanka,
ja żył będę w kłosach zbóż.
Rodzice, Nauczyciele, Katecheci, Księża!
Pora siać!
Macie tak piękne dzieci!
Macie tak zdolną i urodziwą młodzież!
Dzieciaki Kochane,
co dziś czytaliście mi Pismo Święte,
poświęcę Wasze pomoce szkolne,
poświęcę Wasze komputery, internety.
Ale dlaczego Wy tak rzadko
mówicie mamie, nauczycielowi, księdzu
dożynkowe – dziękuję?
Nie czytacie Ewangelii?
Powiedz mi,
kiedy ostatni raz powiedziałeś mamie,
tacie – mamo, czego się mażesz?
Przecież cię kocham!
Tata, dlaczego się wnerwiasz?
Przecież Cię kocham!
Nie powiedziałeś tego.
Dlatego nie mam dla kogo żyć.
W domu piekło,
w szkole czyściec,
a świat jest barbarzyński.
Od żniwiarzy dzieci uczcie się dobroci.
I uczcie się kultury.
Dziękuję Ci, kocham cię,
szczęść Boże!
Modlitwa, praca, chleb czysty, nauka
kształtują osobowość człowieka.
Nauczyciele Czcigodni!
To dlaczego macie zaczynać lekcje
nie od modlitwy,
a od wychowania seksualnego?
Postępowi jesteście! Bardzo!
Więc wychowamy gejów i lesbijki,
bo wszystkie inne
przeżyli już w szkole
wszystko.
Nie będą potrafili kochać
i taka cywilizacja zgnije,
bo jest to cywilizacja śmierci.
Ci, co zostaną,
wrócą do Ojczyzny,
wrócą do ojczystej kultury,
do tęsknoty za rodziną,
za matką i ojcem,
za szkołą rodzoną, za domem.
Przyjdzie nowych ludzi plemię,
Naprawdę jakich dotąd nie widziano (Z. Krasiński)
Kiedy przyjdzie, proszę księdza?
No, kiedy zmądrzejemy.
Łudzi się ksiądz.
Pytasz, skąd mi ta wiara,
kto ją zrozumie, zdoła?
Najlepiej wyjdź latem między pola.
Kiedy od traw i ponad kłosy,
ziemia uderzy w niebogłosy.
O, graj mi ziemio, organistko!
Zasłuchaj się…
I to wszystko (K. Wierzyński).
Dożynki to tęsknota
za chlebem, za domem.
Odmawiam za Was
pacierz w samotności.
Nikt za mną nie powtarza
prośby ni wezwania.
Poplątało się nam białe z czerwonym
Jak powróz… (J. K. Węgrzyn).
I ktoś go zaciska!
Politycy, nie drażnijcie nas.
Pozwólcie nam pracować uczciwie
i modlić się spokojnie.
My chlebem potrafimy się dzielić.
Z Jasnej Góry widać całą Polskę.
Ach, ty trudna Polsko! (H. Sucharzewski).
Patrzę w stronę mojego Łowicza.
W niebiosów mych błękit przejrzysty,
I tam jest wszystko: i Bóg,
I Polska, i dom ojczysty (J. Tuwim).
Widzisz jakie to proste?
Jeśli człowiek uwierzy Bogu.
Żeby Bóg dał mi dożyć takiej Polski,
gdzie żniwa będą lekkie,
a ludzie będą bogatsi i lepsi.
Gdzie siewcy będą siać czyste ziarno,
a mama będzie dawać w domu zdrowy, pachnący chleb!
Gdzie pani w szkole będzie uczyć
– mądrości i dobroci.
Gdzie będziesz mówił ze mną w kościele pacierz.
Nie rzucim Ziemi skąd nasz ród…
Tak nam dopomóż Bóg! (M. Konopnicka ).
Żebym doczekał takiej Ojczyzny,
żeby prezydent obficie dzielił wszystkich chlebem!
Żeby w Ojczyźnie mojej
nie było głodnych i bezdomnych.
Żeby chłopom uczciwie płacili
za pracę, za chleb.
Żeby w Sejmie dzielili się chlebem jak opłatkiem,
żeby pobożni ludzie mogli modlili się w Radiu Maryja i Telewizji Trwam,
żeby oświeceni przeprosili ciemnogród,
i mnie przeprosili.
Żeby minister rządził,
tak jak rządzili rodacy,
bo serce Ojca by zapłakało,
gdybyś Ty rządził inacy.
Żeby Bóg wysłuchał modlitwy górali
na przednówku i zawsze:
Pobłogosław Boże,
Z wysokiego nieba,
Co by naszej Polsce
Nie zabrakło chleba.
Nie zabrakło chleba,
Nie zabrakło gruli,
Ani też miłości
Do naszej Matuli.
Ludzie Dożynkowi,
Niech się Wam napatrzę,
Bądźcie ludźmi dożynek.
Dzielmy się chlebem,
dzielmy się niebem.
Matko Dożynkowa Częstochowska,
zobacz, jak piękne masz dzieci.
Opiekunko skowronków,
Jaskółek Matko!
Łowicka Księżno
i Królowo Polski,
spraw, aby Polska
za Twą przyczyną
stała się jedną
Świętą Rodziną.
Kochani moi,
zmęczyłem Was,
zmęczyłem Was jak w żniwa,
a czas wracać do domu.
Matko Boska,
zrób mi krzyżyk
na drogę,
na szczęśliwą drogę,
jak mama czyniła na dobranoc,
i powiedz mi Matko coś na ucho.
Powiedz mi coś do serca.
Mówię Ci, słuchaj:
Nigdy jam Ciebie
Ludu nie rzuciła,
Nigdym od Ciebie
Nie odjęła lica.
Jam po dawnemu
Moc Twoja i siła.
Bogurodzica (M. Konopnicka).