Wiedeń, Kahlenberg, Kościół Św. Józefa
Czcigodny Księże Prałacie,
Stróżu i Proroku Kahlenbergu!
Czcigodni Bracia Kapłani,
Przewielebne Siostry!
Przedstawiciele Władz Wiednia
i Najjaśniejszej
Rzeczypospolitej Polskiej,
Rodacy z Polonii i z Polski,
Łowiczanie i Wszyscy Kochani moi!
To już 327. rocznica
Wiktorii Wiedeńskiej.
To już 327. raz
przybywamy na Kahlenberg,
aby powtórzyć Europie:
Myśmy tu byli zwycięzcami
(J. Matejko),
aby za królem Janem III Sobieskim
wyznać: Przyszedłem, zobaczyłem,
a Bóg zwyciężył
(Jan Sobieski).
Skąd i dlaczego
tu, na Kahlenbergu,
znalazł się, z polską husarią,
król Jan III Sobieski?
To długa historia
wojen Polaków z Turkami.
W VII w. po Chrystusie Mahomet
ogłosił się wielkim prorokiem Allaha.
Święta wojna z niewiernymi
- dżihad - miała uczynić
wielkie imperium muzułmańskie.
Zapowiedzią przyszłych nieszczęść
były wypady Tatarów
na ziemie polskie:
paliły się rubieże Rzeczypospolitej.
W 1444 r. pod Warną
zginął młody król Polski i Węgier
Władysław Warneńczyk.
Turcy osmańscy
doszli aż pod Cecorę (1620 r.),
gdzie zginął wielki hetman koronny
Stanisław Żółkiewski,
ale z kości jego
zrodzi się mściciel!
Tak głosił napis
na grobie hetmana.
Ksiądz Kamiński,
w kolegiacie stanisławowskiej,
nad trumną Michała
Wołodyjowskiego wołał:
Panie Michale, larum grają!
Wtedy do kościoła
wchodził zapowiedziany mściciel,
późniejszy król,
Jan Sobieski z Oleska.
Nasz król przybył więc do Wiednia
nie dla zwykłej przygody wojennej,
ale na mocy zobowiązań
Świętego Przymierza
wobec cesarza Austrii
i na wołanie Papieża Innocentego XI:
Królu, ratuj Europę!
Król więc przybył tu
z 27 tysiącami wojska,
z honorem wobec cesarza
i z wiernością wobec Ojca Świętego:
Bracia,
walczymy za naszą Ojczyznę
i za chrześcijaństwo.
Walczymy nie dla cesarza,
lecz dla Boga! (J. Sobieski)
W niedzielę, 6 września 1683 roku
wysłannik papieski, kapucyn,
dziś błogosławiony
ojciec Marek d'Aviano,
odprawił tu nabożeństwo
i wygłosił egzortę, i pytał:
Czy wy macie ufność w Bogu?
Czy wierzycie
w Boga Ojca Wszechmogącego?
Odpowiedzieli wszyscy:
Wierzymy! Ufamy!
Może nie o wojnie dziś,
nie o strategicznych sukcesach
króla i armii sprzymierzonych,
ale tu, na Kahlenbergu,
stawiam Polakom pytanie
błogosławionego Marka d'Aviano:
Czy my ufamy Bogu?
Czy my wierzymy Bogu i w Boga?
To trudne pytanie
i trochę krępujące.
Będę Was, Czcigodnych, za chwilę
pytał pięć razy:
Czy wy wierzycie w Boga?
Wiem, że przez uprzejmość
i grzeczność
odpowiecie mi:
Wierzymy!
Ja wtedy spuszczam głowę i myślę:
Oni tylko tak mówią, jak wszyscy,
a wiara to nie jest gadanie.
Wiara to jest całe moje życie,
każdy mój oddech,
każde uderzenie serca,
każda moja myśl,
każda decyzja,
każdy mój krok,
każdy dzień,
całe moje życie!
Może więc stosowne jest miejsce
i stosowny czas na Kahlenbergu,
aby postawić sobie pytanie:
Czy ja jestem człowiekiem wierzącym,
czy tylko świętującym
z choinką, opłatkiem, święconką?
Jestem wierzącym czy świętującym?
To jeszcze trudniejsze.
Nie wiem.
Będę mówił kazanie
o sobie i do siebie.
Był ktoś w moim życiu,
komu uwierzyłem wpierw,
niż dowiedziałem się
i uwierzyłem Bogu.
Kto to był?
Gdy byłem głodny,
dawała mi jeść.
Gdy byłem chory,
przychodziła z pomocą.
Nigdy mnie nie okłamała.
Była mądra i dobra!
Dlatego jej uwierzyłem.
To matka!
Zapamiętaj to:
Była mądra i dobra.
Nie wierz złym i niemądrym!
I co dalej?
Przyszła szkoła.
Miałem panią mądrą i dobrą,
aż kiedyś mama
z zazdrością powiedziała:
Jak pani powie, to on uwierzy,
a mnie już nie wierzy!
Pani pokazała nam,
dzieciom ze wsi,
komórkę tulipana pod mikroskopem,
a mnie się w głowinie zakręciło,
że tam tyle cudów,
których ja okiem nie widzę.
Była mądra i dobra - nasza pani.
Umiałem już wtedy
modlić się Asnykiem:
Szukajcie prawdy jasnego promienia,
szukajcie nowych
nie odkrytych dróg,
Za każdym krokiem
w tajniki stworzenia,
coraz się ludzka duma
rozprzestrzenia
i większym staje się Bóg
(A. Asnyk).
Ale to jeszcze nie była wiara.
To były dziecięce wierszyki.
W liceum miałem
profesora Lisiewicza.
Zdawało się nam, że ta bestia
to wszystko wie
z matematyki, z fizyki,
z astronomii.
W obserwatorium astronomicznym
pokazał nam kawałek nieba
i wtedy naprawdę
we łbie mi się zakręciło.
To tam jest to,
czego ja okiem nie widzę?
Ale wtedy już umiałem się
modlić Góreckim:
O, Ty Przedwieczny, który lat tysiące
codziennie gasisz
i zapraszasz słońce.
Bo że, o Tobie jak ja myśleć lubię
Lecz zawsze myślę
i w myślach się gubię
Musisz być mocnym,
kiedy ciskasz gromy...
Musisz byś dobrym,
kiedyś miłość stworzył
(A. Górecki).
Ale to jeszcze też nie była wiara,
to były chłopięce wzdychania.
Poszedłem do seminarium
z ciekawości,
że ci uczeni to mi powiedzą,
czy jest Bóg.
I dadzą takie oczywiste dowody
na istnienie Boga,
że jak przyjadę z kazaniem
na Kahlenberg,
to wszyscy poklękają z wrażenia
i uwierzą, że jest Bóg!
A oni podśmiewali się
z naiwnego chłopca ze wsi:
jak chcesz dowodów,
to na politechnikę!
Tu trzeba uwierzyć.
Uczyli więc mnie Dróg Tomasza,
Wyznań Augustyna,
Kapitału Marksa
i wtedy naprawdę
wszystko mi się we łbie pokręciło,
bo ani Tomasz
nie powiedział wszystkiego,
ani Augustyn
nie wyznał mi wszystkiego,
a klasycy marksizmu
tak namącili nam w głowach,
że do dziś ich pogrobowcom
poprostować tego nie mogą.
Uczyli mnie myślenia, medytacji.
Uczyli mnie modlić się psalmami,
ale gdy doszedłem do słów:
Zawodny jest człowiek
I każdy człowiek jest kłamcą
(Ps 116, 11),
opadły mi ręce.
To komu z was ja mogę uwierzyć?
Wszyscy kłamiecie?
A ja bez wiary nie mogę żyć
i życie bez wiary nie ma sensu.
Postanowiłem:
Wracam do ojca.
Będę orał ziemię.
Będę użyteczny.
Nie, jeszcze nie!
Czytaj dalej.
Musisz być mądry i dobry!
Jest bowiem Ktoś,
kto powiedział słowo i dotrzymał.
Dał obietnice i je spełnił.
Niebo i ziemia przeminą,
ale słowa moje nie przeminą.
Ani jedna jota,
ani jedna kreska
nie zmieni się,
aż się to wszystko stanie
(Mt 15, 18).
I uwierzył w to ksiądz?
Tak, bo On mnie nigdy
nie okłamał i w błąd nie wprowadził.
On jedynie jest Mądrością i Dobrocią.
Ale wiara jest męką!
To nie dla mięczaków.
To jest ciągłe pytanie:
Boże, czy jesteś?
A jeśli tak, to pokaż, gdzie jesteś!
To nie takie proste, mój Drogi!
Teraz nie wiem,
czy ja wierzę,
komu i dlaczego.
Mój wspomniany profesor Lisiewicz
powiedział mi na prymicjach
taką mowę:
Józek, kiedy my rozwiążemy
to równanie 1 = 3.
Nie wiem.
Pan profesor pewnie już rozwiązał,
bo wierzę, że jest w niebie,
bo był mądry i dobry,
A ja się włóczę
między Łowiczem a Wiedniem,
mówię: W imię Ojca i Syna
i Ducha Świętego,
mówię: Chwała Ojcu i Synowi
i Duchowi Świętemu.
Więc: jeden jest czy trzech?
Jeden, ale w Trzech Osobach.
Rozumiesz to?
Nie, ale wierzę,
bo powiedział mi to Ten,
który jest Mądrością i Dobrocią,
który się nie myli
i w błąd wprowadzić mnie
nie może.
Wiara jest tajemnicą!
Teraz zachwiał ksiądz
moją pewnością,
bo zdawało mi się,
że jestem wierzący.
Teraz zwątpiłem,
czy tak jest.
Nie martw się.
Nie boję się zwątpienia.
Inni mówią: Jestem wierzący,
ale niepraktykujący.
Tych się boję!
Nie mów takiego głupstwa.
Czytaj List
świętego Jakuba Apostoła.
Wiara bez uczynków jest martwa
(J 2, 20),
czyli jej w ogóle nie ma.
I taką wiarą
nie zawracaj sobie głowy.
Wiara to nie są deklaracje,
oświadczenia, gadanie.
Wiara jest całym moim życiem.
A teraz Was,
mocnych i wielkich, na Kahlenbergu
zgorszę.
Nie warto wierzy ć w Boga!
Dziś lepiej być bezbożnym!
Znam te dwa słowa - pobożny
to ten, który żyje po Bożemu,
a bezbożny to ten, który żyje tak,
jakby Boga nie było.
Bezbożnym jest lepiej,
bo nie modlą się,
bo nie ma Boga.
Nie spowiadają się,
bo nie mają grzechu.
Oni nie kłamią, ani w radiu,
ani w telewizji, ani w gazecie.
Oni nie kradną, tylko defraudują,
to znaczy, biorą
dopiero powyżej miliona.
I tak żadnej afery nie wykryją.
To się da załatwić.
I tak można się urządzić.
Bezbożni bezbożnych popierają.
Co ksiądz mówi?
Głupcze.
Jeszcze tej nocy,
zażądają Twojej duszy (Łk 12, 20).
I co wtedy?
Tu nie chodzi o to,
do jakiej ja partii należę,
do jakiej należę orientacji,
chodzi o to, czy ja będę zbawiony.
Ach, to tak?
Wiara to nie żarty!
Wielki królu Janie III Sobieski,
szedłeś pod Wiedeń po spowiedzi,
po Komunii Świętej,
z wołaniem Godzinek:
Przybądź mi Miłościwa
Pani ku pomocy!
I wierzyłeś, że Bóg zwycięży!
Dla nas, Polaków, ten rok
był wielką próbą wiary.
Posłuchajcie i pomyślcie.
Pięć lat temu,
w wigilię niedzieli
Miłosierdzia Bożego
umarł nam
Ojciec Święty Jan Paweł II.
Miłość nam umarła!
Płakaliśmy.
I co z tego?
Zapomnieliśmy wszystko.
W tym roku 10 kwietnia,
znów w wigilię niedzieli
Miłosierdzia Bożego,
katastrofa pod Smoleńskiem.
Naród zdrętwiał, obudził się.
I znów nic z tego.
Potem powódź!
Potem susza!
Boże, gdzie jesteś?
Widzisz i milczysz?
To nie Pan Bóg winien.
Policzcie się z sumieniem.
Przecież ktoś strzelał
do Ojca Świętego.
Przecież przed katastrofą myśmy
słowami zabili prezydenta.
Paliliśmy chlebem - będzie głód.
Była powódź, była susza.
Co dalej?
Spytajcie sumienia.
Czy można żyć bez wiary?
Boję się bezbożnych!
Pan Bóg ma swoje drogi wiary.
Niby mądry i bogaty świat
chce odrzucić wszystko,
co Bogiem tchnie.
Ludzie, dokąd idziecie?
Ta droga prowadzi donikąd.
Nawróćcie się!
Beze mnie nic uczynić
nie możecie! (J 15, 5)
Doświadczyłem ideologii
bezbożnych.
Na wschodzie: Katyń, Charków,
Miednoje...
Na zachodzie: Dachau,
a u nas Oświęcim.
Złamany krzyż
i miliony istnień ludzkich
dla ideologii panowania
nad człowiekiem.
Człowiek bez wiary
to politycznie uświadomiona bestia.
Muszę na Kahlenbergu przywołać
Szawła z Tarsu.
To przecież człowiek
uczony, prawnik,
wykształcony na wzorach
helleńskich i rabinistycznych,
obywatel rzymski,
znający języki ówczesnej Europy,
ale nienawidził chrześcijan!
Patrzył z lubością
na kamienowanie Szczepana.
Jechał z listą uczniów Chrystusa
do Damaszku,
aby ich wytępić
co do nogi,
i tak by uczynił,
ale ponad to wszystko jest Bóg.
A Bóg zwalił go
u bram Damaszku,
mówią, że z konia,
oślepił i zapytał:
Szawle, Szawle!
Czemu mnie prześladujesz?
(Dz 9, 4)
Kim Ty jesteś, co do mnie mówisz?
Jestem Chrystus,
którego ty prześladujesz.
Ach, to tak?
Chrześcijanie i On to jedno!
Zapamięta to Paweł.
Będzie nas później uczył:
Kościół to żywy organizm,
którego głową jest Chrystus,
a my członkami.
Każdy z nas ma coś do zrobienia
w tym Kościele,
według swego powołania.
Mnie dziś na Kahlenbergu
potrzebne są fragmenty
z listu św. Pawła do Tymoteusza.
Tymoteusza poznał Paweł w Ikonium.
Wyświęcił go na prezbitera
(kapłana - biskupa).
Pominę długą historię
misyjną Pawła.
Na koniec Paweł Apostoł
jest w więzieniu,
po raz trzeci, i to na Mamertynie.
Stamtąd nie wychodzi się już żywym.
Paweł pisze list z więzienia:
Tymoteuszu,
Umiłowany synu mój!
Koniec mego życia nadchodzi.
Toczyłem dobry bój.
Wiary ustrzegłem.
Na koniec odłożony mi jest
wieniec sprawiedliwości,
który mi wręczy Pan!
I nie tylko mnie,
ale i tym, którzy miłują
Jego przyjście (2 Tm 4, 8).
I teraz niech słuchają Ci,
którzy mają mocne serce.
Przyjedź do mnie szybko,
tak chciałbym Cię jeszcze
przed śmiercią zobaczyć
i ucieszyć tą wiarą,
której nauczyłeś się
od babci Lois
i od matki twojej Eunice
(por. Tm 1, 5).
To ja myślałem,
że ten Wielki Apostoł
będzie pytał swojego biskupa
o wielkie sprawy:
co po Smoleńsku,
jak tam nowy prezydent,
pomaga ktoś powodzianom?
A Paweł pyta:
Tymoteuszu, czy Ty wierzysz
tak jak babcia?
Czy Ty wierzysz
tak jak mama?
Spuszczam głowę ze wstydem.
Nie, Pawle Wielki.
U nas tak się wszystko zmieniło.
Już nie ma komódki u babci.
Na niej stała figurka Matki Bożej.
Na Jej rączkach wisiały nasze różańce,
a u Jej stóp leżały nasze książeczki,
bo myśmy w maju śpiewali litanię
do Matki Boskiej
przy kapliczkach i przy krzyżach,
a w październiku
mówiliśmy wszyscy w domu
na kolanach i głośno
Różaniec!
Pawle Święty!
U nas w domu już nikt się nie modli.
Telewizor chodzi do końca.
Czy Pan Bóg słyszy
cichą modlitwę babci?
Nawet inteligentni zdziczeli,
a dzicy się nie modlą.
Królu Jagiełło!
600 lat po zwycięskiej
bitwie pod Grunwaldem
Bogurodzica!
Usłysz nas, Matko Boża!
Królu Janie!
Zbierz jeszcze raz husarię polską
i przyprowadź tu cały Naród
na rachunek sumienia.
Powiedz im jak Mojżesz:
Kładę przed Wami
życie i śmierć
błogosławieństwo i przekleństwo
Wybierajcie!
(Pwt 30, 15)
Błogosławiony księże
Jurku Popiełuszko!
Powiedz Polakom jak Jozue:
Opowiedzcie się wreszcie,
czy chcecie iść za obcymi
bożkami, czy ostajecie
przy Bogu jedynym?
Wybierajcie!
Ja i mój dom ostajemy
przy Bogu prawdziwym.
Tamci upadli na twarz
i płakali, i mówili:
My też ostajemy przy
Bogu prawdziwym
(por. Joz 24, 15).
Rodacy Czcigodni!
Minęło 600 lat
od bitwy pod Grunwaldem.
Minęło 355 lat
od Cudownej Obrony Jasnej Góry.
Już 327 raz po Wiktorii Wiedeńskiej
Polacy gromadzą się
na Kahlenbergu,
aby dziękować Bogu,
że nas od jasyru ocalił.
Minęło 90 lat od Cudu nad Wisłą.
Czy tu, na Kahlenbergu,
nie rodzi się
w naszym myśleniu pytanie:
Kto był w tych wydarzeniach
zwycięzcą?
Dla człowieka wiary
odpowiedź jest prosta:
Bogurodzica!
Ta, co Jasnej broni Częstochowy!
Bożyja Mater, co ich osłaniała.
Bóg zwyciężył!
I tak będzie zawsze,
dokąd Naród będzie wierny
i zachowa wiarę,
Bóg nas ocali.
I ksiądz w to wierzy?
Tak!
Inaczej nie byłbym z Wami
na Kahlenbergu.
Inaczej nie chrzciłbym
i nie bierzmował,
a ja wierzę i mocno ufam, że:
Przyjdzie nowych ludzi plemię,
jakich dotąd nie widziano.
Kiedy?
Kiedy Polacy zmądrzeją.
O, to jeszcze długo trzeba czekać.
Może nie.
Przecież nawet z wyschniętych kości
może Bóg wzbudzić naród doskonały
(por. Ez 37, 1-14).
Bóg da nam proroka
- świadka wiary,
który stanie na współczesnych
areopagach i powie z mocą Pawła:
O, wy głupi Galaci!
Co was tak urzekło?
(Ga 3, 1)
Jak wy głupio wyglądacie
na tych głupich paradach wolności.
Wolność krzyżami się mierzy,
a wy ani kochać,
ani grzeszyć normalnie
nie potraficie.
Jeśli ktoś zniszczy
świątynię swojego ciała,
tego zniszczy sam Bóg!
Patrzcie na Duisburg!
Nie walczcie z krzyżem,
bo krzyż jest znakiem
przebaczenia, tolerancji i zbawienia.
Ach, ty trudna Polsko!
Ksiądz się łudzi,
świat pójdzie swoją drogą.
Nie!
Świat jeszcze raz powie:
Vivat Polonus,
unus defensor Mariae!
Niech żyje Polak,
jedyny obrońca Maryi!
(A. Mickiewicz)
Bo ja, bracia, tym imieniem
żyję!
I ja tak wierzę i tak ufam,
i tak za Konopnicką
na Kahlenbergu wyznaję.
Nigdym jam Ciebie,
ludu, nie rzuciła.
Nigdym od Ciebie
nie odjęła lica,
jam po dawnemu
moc Twoja i siła!
Bogurodzica! (M. Konopnicka)
Ośmielony wiarą
uczonych i świętych
mojej Ojczyzny,
tu, na Kahlenbergu,
ośmielam się Was, Czcigodni,
pytać:
Czy Wy wierzycie
w Boga,
Ojca Wszechmogącego...?
To Bogu niech będą dzięki!
Bóg zapłać Wam!
Za to więcej Was szanuję,
cenię i kocham,
a wyznanie tej wiary
do końca życia
niech będzie naszą chlubą
w Chrystusie Jezusie Panu naszym.
Amen.