Łowicz, Stary Rynek
Panie Burmistrzu Łowicza,
Panie Starosto powiatu łowickiego,
Parlamentarzyści,
Księża Czcigodni,
Przewielebne Siostry,
Strojni Księżacy z powiatu
i z Łowicza,
Żołnierze, Strażacy i Harcerze,
Łowiczanie i Wszyscy Kochani moi!
Staję przed Wami
z drżeniem i trwogą,
a czynię to
w imieniu Biskupa Łowickiego
Andrzeja Dziuby,
który z księżmi naszej diecezji
pielgrzymuje do grobu
Świętego Proboszcza z Ars.
Łowiczanie Kochani!
Jak Was tu dużo.
Łowicz umie żegnać
nie tylko Prymasów,
ale i Prezydentów.
Dziękuję Wam.
Całuję ziemię - świętą relikwię,
z grobów naszych ojców z Katynia
darowaną nam przez ks. kpt. WP
Konrada Zawiślaka,
a postawioną przed ołtarzem
przez Rodziny Katyńskie.
Ta ziemia do Polski należy!
Umilkły płaczące dzwony
kościołów łowickich.
Wypłakały się syreny
łowickich straży
przejmujące aż do szpiku kości.
Radość wielkanocną
i Niedzielę Miłosierdzia
przesłonił nam kir
narodowej żałoby.
Taką Ojczyzną nas przebodli.
Testament Prezydenta
kładę Wam na początku pamięci
słowami Słowackiego:
Żyłem z Wami, cierpiałem
i płakałem z Wami.
Nigdy mi, kto szlachetny,
nie był obojętny.
Teraz wiemy.
Otworzyły się nam oczy.
Ach, ta trudna Polska!
Teraz już nie płaczcie.
Nam nie łez trzeba, ale wiary.
Teraz niech będzie pośród nas
jeden Duch i jedno serce
Teraz na tym placu
niech się stanie święta unia,
która będzie Komunią świętą.
Ciszo Boża!
Okryj nas płaszczem
ukojenia i nadziei.
Wycisz niespokojne
myśli i słowa nasze.
Przecież wszystko
już zostało powiedziane,
a tyle jeszcze zostało do zrobienia.
Ciszo Boża,
bezpieczny porcie
dla Bożych i człowieczych sług,
dla wszystkich statków
na morzu i na niebie.
Naucz nas milczeć,
kiedy chce się krzyczeć.
Naucz nas sensu milczenia
i modlitwy sensu,
bo myśli nasze gotowe są do lotu
tam, gdzie niebieskie są polany,
do ponadwiecznych.
Siedemdziesiąta rocznica
zbrodni w Katyniu.
Piąta rocznica śmierci Jana Pawła II,
największego z rodu Polaków.
Katastrofa pod Smoleńskiem,
śmierć Prezydenta, jego Małżonki
i tylu szlachetnych, mądrych,
dobrych ludzi.
Wszystko się nam splotło
w jeden wisielczy powróz,
który nas dusi,
a to wszystko w wigilię
Niedzieli Miłosierdzia Bożego.
O Boże Miłosierny!
Ziemio Katyńska,
Ziemio Smoleńska!
Dlaczego jesteś
jak czeluść piekielna
żądna ofiary niewinnych ludzi?
Przeklęta jesteś czy nieludzka?
Boże, gdzie Ty jesteś?
Swój żal i bunt wypowiem
za Mickiewiczowskim Konradem:
Wylecę stąd
tam, gdzie graniczą
Stwórca i natura.
O Ty, o którym mówią,
Że czujesz na niebie.
Jam tu przybył.
Aż tu moje skrzydło sięga.
Jestem człowiek!
A tam na ziemi moje ciało.
Kochałem tam,
W Ojczyźnie me serce zostało.
Ja chcę mieć władzę,
Jaką Ty posiadasz.
I chcę duszami władać,
Jak Ty nimi władasz!
Milczysz?
Teraz wiem, zrozumiałem...
Kłamca, kto Ciebie
nazywał Miłością.
Ty jesteś tylko Mądrością.
Odezwij się,
Bo strzelę przeciw Twej naturze
I wstrząsnę państw
Twoich obszarem...
I krzyknę,
Żeś Ty nie Ojcem świata,
Ale... (carem!).
Milcz, zamilknij, opętany,
Uspokój się!
Boże, bądź miłościw mnie,
grzesznemu.
Czymże ja jestem
przed Twoim obliczem?
Prochem i niczem,
ale gdym Tobie
moję nicość wyspowiadał,
ja proch, będę z Panem gadał
(A. Mickiewicz).
Pan mój i Bóg mój!
No widzisz, Tomaszu?
I po co tyle krzyku?
Włóż Twój palec
w moje przebite ręce
i rękę w mój przebity bok,
i nie bądź niedowiarkiem,
cynikiem, agnostykiem,
bezbożnym,
bo to dziś wstyd
wobec Boga i ludzi.
Coś Ci się w rozumie pomieszało
albo sumienie stanęło.
Boże Miłosierny,
wstydu oszczędź!
Nie będę sprawdzał
Twych przebitych ran
ani otwartego boku,
ale tu, na Rynku w Łowiczu,
runę na bruk
jak pracowity Boryna
i wobec zgromadzonego
tu Kościoła,
wobec Moskwy i Waszyngtonu,
wobec Brukseli i Warszawy
wyznam: Pan mój i Bóg mój!
I nie ma innego!
I któż jak Bóg!
I nic nad Boga!
Ach, ty trudna Polsko,
Czy musisz być wieczną tragedią?
Dla wierzących nie ma tragedii.
Są tylko znaki, które trzeba czytać.
Łowiczanie Czcigodni!
W wigilię Święta
Miłosierdzia Bożego
umierał Papież Polak.
Całe życie Was szukałem,
teraz Wy przyszliście do mnie.
Dziękuję!
Pozwólcie mi spokojnie
Odejść do Domu Ojca.
Tylko zachowajcie
pamięć i tożsamość!
W wigilię Święta
Bożego Miłosierdzia
Katastrofa pod Smoleńskiem.
Rozbił się rządowy samolot
z Prezydentem i jego Małżonką,
i delegacją elit rządzących.
Coś nam to mówi?
Kto winien?
Mgła, naprowadzenie,
pilot, drzewo?
Nie!
W Dziejach Apostolskich
Piotr mówił do Żydów:
Tego Jezusa, którego Wy
zabiliście rękami bezbożnych,
ja widziałem żywego,
ja z Nim jadłem chleb.
On mnie pytał,
czy Go kocham więcej niźli Wy.
Kto winien śmierci Prezydenta?
Nikt!
Nieprawda!
Myśmy Go zabijali
własnymi słowami.
Słowami kłamstwa,
szyderstwa, chamstwa.
Zaklejacie sobie usta krzyżem.
Perfidni oszuści i kłamcy.
Teraz płaczecie?
Za późno!
Świat zobaczył wreszcie
zbrodnie i kłamstwo Katynia,
tyle lat zmową ukrywane.
A krzyż w Katyniu stoi,
krwawi i krzyczy!
Nie szukajcie sprawiedliwości
u bezbożnych.
Ach, Ty trudna Polsko!
Dokąd Ty duszę anielską
będziesz więziła
w czerepie rubasznym?
Teraz Norwidem mówię:
Bo Ojczyzna moja - Ziomkowie,
to moralne zjednoczenie...
bez którego partyje są jak bandy
lub koczowiska polityczne,
których ogniem niezgoda,
a rzeczywistością dym wyrazów.
Już się stało.
Dążący do władzy
nie mają już rywala.
Ustąpił szlachetnie.
Został nowy grób
na smoleńskiej ziemi
i zwęglone prochy ofiar.
Teraz wszyscy się modlą.
To dobrze.
Ale fałszywi niech nie płaczą,
bo płacz fałszywych
tłucze się po ziemi,
a krew sprawiedliwych
woła o pomstę do Boga.
Zobaczcie, jak Bóg
wywyższa pokornych.
Tamci spod Smoleńska
z różnych partii
i różnych opcji
razem stanęli przed Bogiem.
Teraz już nie dyskutują
o aborcji, o eutanazji.
Teraz już wiedzą:
Jest życie po życiu.
Jest Bóg!
Jego są wieki, czasy i pokolenia.
Będą przychodzić Polacy
nad grób Bohatyrewiczów,
na Wawel do Krakowa,
i będą śpiewać:
Złączona para... leży w tym grobie.
Tylko miłość nie ustaje.
Będą się modlić.
Czy długo?
Polacy mają krótką pamięć.
Przebaczenie jest dla tych,
którzy żałują i proszą
o przebaczenie.
O Boże, nienawiść zabliźnij
jak pole kwitnącym lnem
(K. Iłłakowiczówna).
A te skrzydła połamane
deszczem, ogniem wysmagane...
A te skrzydła okrwawione,
choć zmalały, spopielały,
Jeszcze siły nie straciły
(E. Bryll).
Jeszcze Polska nie umarła,
póki my kochamy!
Z kości ich wyrośnie
ktoś mocniejszy!
Przyjdzie nowych ludzi plemię,
jakich dotąd nie widziano.
Polsko, wszak myśmy zrobili
z Twojego nazwiska
pacierz, co płacze
i piorun, co błyska
(J. Słowacki).
Katyń, Smoleńsk
niech nie będą
odtąd ziemią przeklętą.
Tam stanie pomnik.
Nad tą ziemią otwarte jest niebo.
Oni wszyscy stamtąd do nieba
Czwórkami szli,
aby Polska była Polską!
I co dalej?
Co z nami?
Daj nam uprzątnąć dom ojczysty
tak z naszych zgliszcz i ruin świętych,
jak z grzechów naszych,
win przeklętych.
Niech będzie biedny, ale czysty,
nasz dom
z cmentarza podźwignięty.
Przywróć nam chleb z polskiego pola.
Przywróć nam trumny z polskiej sosny,
Lecz nade wszystko słowom naszym
zmienionym chytrze przez krętaczy
jedyność przywróć i prawdziwość.
Niech prawo zawsze prawo znaczy,
a sprawiedliwość - sprawiedliwość
(J. Tuwim).
Kiedy to się stanie?
Kiedy Polacy zmądrzeją?
O, to długo trzeba czekać!
Może nie.
Teraz z prochów tamtych
wyrośnie ktoś mocniejszy,
co za Mojżeszem powie:
Kładę przed wami życie i śmierć,
błogosławieństwo i przekleństwo
(Pwt 30, 15).
Wybierajcie!
I to będzie ostatnie referendum.
Z kości ich
wyrośnie ktoś mocniejszy,
który powie narodowi:
Opowiedzcie się wreszcie,
czy ostajecie przy Bogu Jedynym,
czy pójdziecie za obcymi bożkami.
Ja i mój dom - powie Jozue
- ostajemy
przy Bogu prawdziwym.
My też!
I to będą następne wybory.
Łowiczanie!
Cóż to za rozmowy
prowadzicie między sobą?
Jesteście smutni?
Przecież Wy macie Matkę Bożą,
którą tu z dumą nazywacie
Łowicką Księżną.
Ona klęczy i swe lice,
gdzie są rany krwawe,
obracając gdzie my wszyscy,
patrzy na Warszawę
(J. Lechoń).
Pieto Warszawy!
Która jesteś jak nad czarnym lasem,
blask - pogody słonecznej Kościół.
Nagnij pochmurną broń naszą,
gdy zaczniemy walczyć miłością
(K.K. Baczyński).
Vivat Polonus,
unus defensor Mariae!
Niech żyje Polak,
jedyny obrońca Maryi!
Bo ja, Bracia,
tym imieniem żyję!
I w tym jest nasza tożsamość!
Łowiczanie!
Przecież Wy macie Reymonta,
syna organisty.
To On ziemię rodzoną
niebem mieć nas uczył.
O, graj mi ziemio organistko!
Zasłuchaj się... i to wszystko
(K. Wierzyński).
Amen.