Warszawa, Bazylika Archikatedralna p.w. Męczeństwa św. Jana Chrzciciela
Najdostojniejsi Księża
Kardynałowie, Biskupi.
Czcigodni Bracia Kapłani.
Przewielebne Siostry.
Wszyscy - Kochani moi!
To dla mnie wielki honor i łaska,
że mogę wobec Dostojnych
myślą i słowem wskrzeszać
ponadwiecznych
właśnie tu, w katedrze warszawskiej,
o której z dumą mogę mówić:
Tu jest moje Betel.
Bojaźnią przejmuje mnie to miejsce.
Tu jest dom Boży i brama niebios!
(Rdz 28, 17)
Tu jest moje Betel.
Jakże miłe są przybytki Twoje,
o Zastępów Panie!
Dusza moja za nimi
tęsknić nie przestanie,
bo ciało moje
i każde drgnienie serca mego
rwą się do Ciebie - Boga Żywego.
Przecież wróbelek znalazł sobie
mieszkanie
i jaskółka, gdzie by złożyła pisklęta swoje,
a ja wciąż biegnę przed Twoje ołtarze,
Królu mój i Boże! (Ps 84)
Tu jest moje Penuel.
Bo tu walczyłem z Bogiem.
Nie puszczę Cię,
dokąd mi nie pobłogosławisz!
I błogosławił mi nic nie mówiąc.
Tu jest moje Penuel,
bo widziałem Boga twarzą w twarz,
On ocalił mi życie (Rdz 32, 30-31).
Tu walczył Dawid z Goliatem,
tu zawsze do wroga
strzelali z brylantów (S. Pigoń).
Warszawo, Ty moja Warszawo!
Moje święte Jeruzalem!
Ty zabijasz proroków
i kamienujesz tych,
którzy do ciebie są posłani.
Ile razy chciałem zgromadzić
syny twoje,
jak kokosz gromadzi pisklęta
pod skrzydła,
a nie chciałaś.
Oto teraz zostanie dom wasz pusty.
Przyjdą nieprzyjaciele,
otoczą cię wałem
i nie zostanie z ciebie
kamienia na kamieniu,
boś nie poznało
czasu twego nawiedzenia (Mt 23, 37).
Obyś już, Jezu,
nigdy nie płakał nad miastem,
nad Warszawą, nad nami.
Przecież wiesz, że losem naszym jest
strzelać do goliatów - brylantami.
Która jesteś nad czarnym lasem
blask - pogody słonecznej Kościół,
nagnij pochmurną broń naszą,
gdy zaczniemy walczyć miłością
(K.K. Baczyński).
Teraz niech będzie cisza,
cisza serca,
cisza słów,
bo już wszystko zostało powiedziane,
a tyle jeszcze do zrobienia,
ciszo Boża!
O, nieskończona jeszcze dziejów praca.
Nie przepalony jeszcze glob sumieniem (C.K. Norwid).
Więc niech mówią wieki.
Dam wam pasterzy
według mego serca (Jr 3, 15).
I wam wyrwę z ciała serca kamienne,
a dam wam serca żywe (Ez 11, 19).
Bo mocen jest Bóg
nawet z wyschniętych kości
wskrzesić sobie naród doskonały
(Ez 37, 1-14).
Bóg wierny obietnicom
dał nam kapłanów, pasterzy,
którzy troszczyli się o karmiące,
a jagnięta na rękach nosili.
To właśnie w tej katedrze
wobec króla i senatorów
jezuicki prorok z Grójca
ksiądz Piotr Skarga wołał:
Jeśli zapomnę ciebie, Ojczyzno moja,
moje święte Jeruzalem,
niech uschnie moja prawica,
niech język przyschnie
do mego podniebienia.
A Ty, Boże na niebie,
zapomnij o mnie!
Jakoż najmilejszej matki swej
miłować i onej czcić nie macie,
skoro was urodziła, wychowała
nadała i wyniosła...
Od tej matki dobrodziejstwa
i upominki macie.
Ona was wiary świętej katolickiej
dochowała.
Do tego czasu kapłany wam,
biskupy i duchowe pasterze daje.
Ona wszczepiła tu ołtarz służby Bożej
i stara się, abyście nie byli bez kapłana,
bez ołtarza, bez nauki i bez Boga,
jako się to innym narodom przydało.
Gdy okręt tonie,
a wiatry go przewracają,
głupi tłomoczki swoje
i skrzynki opatruje
i na nich leży,
a do obrony okrętu nie idzie
i mniema, że się sam miłuje,
a on się sam zgubi...
Gdy okręt obrony nie ma...
zatonie,
a w nim i my wszyscy poginiemy
(ks. P. Skarga).
Prorocy widzą daleko.
Paliła się Rzeczpospolita na rubieżach.
Wojny z Turkami i Kozakami
wewnątrz rokosze, zrywane sejmy,
zgubne liberum veto.
Polska nierządem stała!
Zbliżało się najgorsze.
Jeszcze tylko Wiktoria Wiedeńska
i ostatni błysk polskiego oręża,
gdzie król przybył, zobaczył,
a Bóg zwyciężył,
przez modlitwę ojca Papczyńskiego
i ojca Marka d'Aviano - kapucyna,
dziś już błogosławionego.
Nie pomogła też światła
i postępowa Konstytucja 3 Maja
króla Stanisława Augusta
Poniatowskiego,
Ignacego Potockiego
i ks. Hugona Kołłątaja.
Przyszły rozbiory.
Rozdrapali Polskę sąsiedzi.
Zrywał się Naród
w Insurekcji Kościuszkowskiej,
w Powstaniu Listopadowym,
ale były to rozpaczliwe zrywy.
Przyszły represje.
Najszlachetniejsi synowie zesłani na Sybir,
inni poszli na tułaczkę
w Wielkiej Emigracji,
ale wszędzie byli kapłani.
Semenenko, Kajsiewicz, Jański.
Polska zmartwychwstanie,
bo Chrystus zmartwychwstał!
W tej niewoli powstały wielkie dzieła
polskiego romantyzmu, dzieła
Mickiewicza, Chopina, Słowackiego, Norwida, Krasińskiego.
Maryjo, o Twej Korony
prosim zmartwychwstanie!
I niech się litość Syna Twego stanie...
Od Góry Jasnej ku biegunom nocy
i Elloi lamma wołamy: Pomocy!
(C.K. Norwid).
Tak nas powrócisz na Ojczyzny łono.
Tymczasem przenoś moją duszę
utęsknioną
do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych (A. Mickiewicz).
Bóg swój lud ocalił przez Tę,
co Jasnej broni Częstochowy
i w Ostrej świeci Bramie (A. Mickiewicz).
W tej atmosferze dojrzewał
do kapłaństwa
Zygmunt Szczęsny Feliński z Wołynia,
matematyk, humanista.
Na Sorbonie zaprzyjaźnił się z Juliuszem Słowackim.
Od niego usłyszał zaklęcie:
Polsko, póki Ty duszę anielską
będziesz więziła w czerepie rubasznym,
póty kat będzie rąbał Twoje cielsko,
póty nie będzie Twój miecz zemsty strasznym.
Polsko, wszak myśmy z Twego zrobili nazwiska,
Pacierz, co płacze, i piorun, co błyska
(J. Słowacki).
Słowacki umierał na rękach Zygmunta Szczęsnego.
A ten, gdy wrócił do Polski w 1851 r.,
wstąpił do seminarium w Żytomierzu,
po roku wysłany do Petersburga,
a w 1862 r. Pius IX mianował go
metropolitą warszawskim.
Warszawa jest podejrzliwa.
Nasz to człowiek czy cara?
Powstanie Styczniowe dogorywa.
Na cytadeli powieszono Romualda
Traugutta.
Represje.
Nowe zsyłki na Sybir.
Boże! Tam była moja matka!
Panie w Warszawie
chodzą w czarnych strojach
na znak żałoby.
Upomniał się arcybiskup o wolność
Warszawy i Polski.
Księże Arcybiskupie!
Car Ci tego nie daruje.
Nie darował.
Szczęsny został zesłany do Jarosławia nad Wołgą,
potem do Dźwiniaczki,
bez możliwości powrotu do Warszawy.
Umarł na wygnaniu,
w Krakowie w 1895 roku.
Jego duchowe córy
- Siostry Franciszkanki
Rodziny Maryi - sprowadziły Jego ciało
do warszawskiej katedry w 1921 roku.
Dziś już święty.
Szczęsny Święty!
Ładny jest Twój domek na Żelaznej.
Parva sed apta.
Tam do sióstr przychodzą teraz dzieci
w kwiaty wystrojone
i śpiewają Matce Bożej
Chwalcie łąki umajone.
Więc niech uproszą
za Twą przyczyną,
by Polska była
szczęsną rodziną.
Osierocona Warszawa
przejęta pracą organiczną
i pracą u podstaw
stawała się miastem pałaców
i miastem biedoty
na Powiślu, Czerniakowie i na Pradze.
Miastem Wokulskich, Lalek, Rzeckich.
Potrzebni byli nowi Baudainowie
nowi święci Hoffauerzy.
Więc byli: ks. Jan Siemiec,
ks. Ignacy Kłopotowski,
ojciec Anicet kapucyn.
14 września 1913 r. odbył się ingres
nowego metropolity warszawskiego
Aleksandra Kakowskiego
później kardynała
i Prymasa Królestwa Polskiego.
Operari sperare!
Działać i ufać!
Wielki mąż stanu,
konsekrator nuncjusza Achillesa Rattiego.
Konsekrował 50 nowych kościołów
w archidiecezji warszawskiej.
W roku 1920 razem z nuncjuszem
modlił się przy kolumnie Zygmunta:
Święty Boże, Święty mocny...
Od powietrza, głodu, ognia i wojny
Zachowaj nas!
Kapłani udzielali warszawiakom
generalnego rozgrzeszenia,
bo jutro będzie rzeź!
Wielki kardynał nie opuścił Warszawy,
aż stał się Cud nad Wisłą.
Po tamtej stronie Wisły pod Radzyminem
był ks. Ignacy Skorupka,
poszedł z chłopcami gimnazjów
warszawskich
bronić Warszawy.
Za Boga i Ojczyznę!
I poszli.
Nie zauważyli, że się ksiądz potknął.
Na drugi dzień po bitwie
znaleziono ciało księdza
wśród niezebranych snopów pod
Ossowem.
Był w komży, w fioletowej stule,
miał krzyż w ręku.
Za Boga i Ojczyznę!
Kardynał Kakowski zmarł w 1938 r.
Prosił, aby go pochować na Bródnie
wśród ubogich, tam, gdzie spoczywają
Judymy, Siłaczki, Anielka,
Jaś, co nie doczekał, Antek,
Janko Muzykant
i Sierotka Marysia.
Księże Kardynale,
największy wzrostem
wśród Kolegium Kardynalskiego.
Czy wiedziałeś 3 stycznia 1926 roku,
gdy konsekrowałeś syna ziemi śląskiej
na pierwszego biskupa katowickiego
Augusta Hlonda, że konsekrujesz
swego następcę i Prymasa Polski?
Pewnie tak,
bo wielcy widzą daleko.
24 czerwca 1926 r. biskup August Hlond
zostaje arcybiskupem gnieźnieńsko-
-poznańskim.
Prymasem Polski,
a w rok później kardynałem
Świętego Kościoła rzymskiego.
Księża Chrystusowcy - synowie
wielkiego Prymasa.
Księża Salezjanie - bracia wielkiego
kardynała,
teraz Wam oddaję głos,
bo Wy wszystko wiecie
i powiecie nam uczenie,
na uroczystej sesji naukowej,
w Roku Kapłańskim
o posłudze i nauczaniu,
wielkiego kapłana - kardynała Augusta Hlonda.
Ja zostawię sobie tylko dwa wydarzenia z Jego życia:
ingres
i Jego odejście,
bo próbą wielkości jest śmierć.
Tymczasem gromadzą się
czarne chmury nad Polską.
Pogasły nam wszystkie gwiazdy.
Ogłaszam alarm dla Warszawy!!!
Westerplatte.
A więc wojna!
Każdy dom
i każda kromka chleba
stały się ogniem
i miłość śmiercią się stała.
Szarża pod Kutnem.
Bitwa nad Bzurą.
Kapitulacja.
Obozy zagłady.
Pawiak.
Wisło, pamiętasz?
Piasku, pamiętasz?
Lesie, pamiętasz?
Umierała Warszawa.
Runęła warszawska katedra.
Siostry sakramentki zginęły
pod gruzami swego kościoła.
Oni wszyscy
szli na śmierć po kolei
jak kamienie przez Boga
rzucane na szaniec (J. Słowacki).
Zostali kapłani:
ksiądz Marceli Godlewski bronił dzieci żydowskie.
ksiądz Roman Archutowski - bronił
seminarium.
ksiądz Edward Detkens - bronił studentów u Świętej Anny.
ksiądz Józef Stanek "Rudy"
nie przepłynął na drugi brzeg.
Powieszony na szubienicy.
"największy z bandytów".
A takich były tysiące.
Matko Boska Łaskawa,
z gniewu Bożego złamanymi strzałami,
ocal nas i zmiłuj się nad nami.
Czarna Cudzoziemko
z Krakowskiego Przedmieścia,
broniąca Warszawy nocami,
módl się za nami (ks. J. Twardowski).
Matko Boska AK
z biało-czerwoną opaską.
Warszawska Pieto,
Twój Syn też miał ranę w sercu,
ale był namaszczony przez kapłana
z rannymi Warszawy.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię
przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku,
czy to serce pękło? (K.K. Baczyński).
Pękło,
bo miłość w ludziach
śmiercią się stała (K.K. Baczyński),
a podwórko każde było cmentarzem
i ksiądz z brewiarzem, i egzekwiami,
i z prośbą ludzi:
Słuchaj, Jezu, jak Cię błaga lud!
O Jezu, pociesz nas!
Warszawo, pamiętasz?
Teraz kamienie wołać będą!
Imiona tych kapłanów,
co wiarę mieli mocniejszą od śmierci,
czytajcie na tablicy katedry
i wśród 108 błogosławionych,
to ci, co wybielili swoje szaty
we krwi Baranka
i przyszli z wielkiego ucisku (Ap 7, 14).
A z wyżyn Watykanu
28 września 1939 r.
wołał do nas Prymas Polski:
Nie zginęłaś, Polsko!
W wigilię Bożego Narodzenia
mówił do nas Prymas Polski:
Wilia, polska wilia...
na pobojowiskach,
wśród grobów i gruzów,
wilia w obozach i więzieniach
na wygnaniu,
wilia wydziedziczonych,
w głodzie i strzępach,
wilia bez kościoła,
bez pasterki i kolędy
bez wigilijnego stołu... (1939 r.).
Życzę Polsce,
by wśród cmentarzysk kultury
Polska była ostoją prawdy,
cnoty i swobody,
wzorem twórczego wysiłku,
postępu i pomyślności...
Niech w sercach polskich
mieszka Słowo, które Ciałem się stało
i niech będzie po wieki
nowych dziejów Rzeczypospolitej
Panem i natchnieniem (1946 r.).
W dniu 30 maja 1946 r.
Warszawa witała Prymasa Polski.
Warszawa nie lubi obcych!
Tym razem witała z płaczem radości.
Arcybiskup Antoni Szlagowski,
rektor Uniwersytetu Warszawskiego,
iście cycerońską mową
witał w prokatedrze arcybiskupa
gnieźnieńsko-warszawskiego
Prymasa Polski:
Interrex in aeternum vive!
Haec est dies, quem fecit Dominus,
exultemus et laetemur in ea...
(Ps 117, 2).
Dziś Warszawa stała się stolicą Prymasa,
całej niepodległej Polski...
Dziś swą arcypasterską osobą
pobratał On Gniezno z Warszawą.
Dziś Śląsk z Warszawą spowinowacił...
i tę swoją śląską tężyznę duchową
przynosi ze sobą do Warszawy...
Ciebie więc czekamy.
Odnowicielu nasz!
Pracowniku doświadczony
i niezmordowany!
Przez Ciebie odbudowane będą
pustki kościołów naszych...
i nazwą Cię Budowniczym Pańskim.
Przez Ciebie, Eminencjo,
przez Twą purpurę rzymską
zbliżyliśmy się do odwiecznego
majestatu papieskiej dostojności...
Godzi się nam dziś, w Warszawie,
rzec do Ciebie,
Wasza Prymasowska Mość,
Interrex in aeternum vive!
Amen
(ks. abp A. Szlagowski, 30 V 1946 r.).
21 marca 1948 r.
Prymas A. Hlond przewodniczył
procesji z kościoła seminaryjnego
do katedry.
Warszawa z Prymasem niosła krzyż,
cudowny krzyż,
do kaplicy Baryczków.
Bez krzyża,
bez Alej Jerozolimskich,
bez placu Trzech Krzyży,
bez kościoła Świętego Krzyża,
bez kolumnady Zygmunta z krzyżem
nie ma Warszawy!
A już w październiku tegoż roku
w szpitalu u Elżbietanek na Mokotowie
umiera Prymas.
Co się stało?
Siły diabelskie mnie powaliły,
Bo teraz toczy się walka szatanów.
Nil desperandum!
Nihil desperandum!
Zwycięstwo przyjdzie
i będzie to ostatnie zwycięstwo,
a będzie to zwycięstwo Maryi.
Dzień dobry!
Panowie doktorzy,
co wy powiecie
po mojej śmierci,
na co ja umarłem?
Co podacie ludziom
jako powód mojej śmierci?
Dzisiaj jest 22 października,
Matki Boskiej Dobrej Śmierci.
Proszę zatelefonować do seminarium
i poprosić kleryków,
by się modlili za konających...
Słyszę śpiew.
Już śpiewają.
Otwórzcie drzwi, żebym lepiej słyszał.
Miserere mei, Deus!
Była godzina 10.30, 22 października 1948 r.
Interrex in aeternum vive!
Teraz grozą powiało.
Na razie pochowajcie mnie gdziekolwiek,
a potem znajdźcie jakiś skromny kącik
w katedrze św. Jana
i tam złóżcie me szczątki.
Chciałbym być pochowany w Warszawie,
dlatego że jestem pierwszym Prymasem,
który przyszedł do Warszawy.
Ecce sacerdos Magnus!
Oto kapłan wielki,
który za dni swoich
podobał się Bogu.
Salezjanie Czcigodni,
Chrystusowcy Kochani!
Czy powiecie kiedyś światu,
dlaczego umarł Wasz Ojciec i Brat?
Powiedzcie!
Napiszcie przy grobie
Sługi Bożego Augusta Kardynała Hlonda:
Exoriare aliquis
ex ossibus nostris
maior!
I dał Bóg Warszawie
największego z wielkich,
Prymasa Tysiąclecia
Stefana Kardynała Wyszyńskiego
niekoronowanego Króla Polski.
Ten, który carom
ośmielił się powiedzieć:
Non possumus!
Nie byłoby na Stolicy Piotrowej
tego Papieża Polaka,
gdyby nie było Twojej wiary,
niecofającej się przed więzieniem
i cierpieniem,
Twej heroicznej nadziei,
Twego zawierzenia Matce Kościoła,
gdyby nie było Jasnej Góry
(Jan Paweł II).
Prymasie Tysiąclecia.
Bóg w majestat Cię przyodział.
W tej katedrze brzmią jeszcze
Twoje słowa:
Gdy będę w więzieniu,
a powiedzą Wam,
że Prymas zdradził sprawy Boże
- nie wierzcie,
że Prymas ma nieczyste ręce
- nie wierzcie,
że Prymas stchórzył
- nie wierzcie,
że Prymas działał
przeciwko Narodowi i Ojczyźnie
- nie wierzcie!
Kocham Ojczyznę więcej
niż własne serce.
A ja czuję od święceń
ciepło Twoich rąk.
i trudne promitto.
Przyjdą nowe czasy,
wymagają nowych świateł,
nowych ludzi, nowych mocy.
Bóg je da w swoim czasie.
Kiedy?
Patrz, już jest dwóch Prymasów.
Czekamy na trzeciego.
O tempora!
A miał być
primus inter pares.
Księże Prymasie!
O czym teraz myślisz
na warszawskim pomniku?
Dlaczego wciąż klęczysz
przed Jasną Górą?
Z pokorą teraz padam na kolana,
abym wstał silnym Boga robotnikiem.
Gdy wstanę, mój głos będzie głosem Pana,
Mój krzyk - Ojczyzny będzie krzykiem
(J. Słowacki).
Więc wstań, teraz!
Patrz, po Warszawie chodzą
bezbożne procesje ludzi
grzechem oszpeconych
i wołają o wolność i tolerancję.
Powiedz im:
Wolność krzyżami się mierzy!
Wyspowiadaj i rozgrzesz ich
z Boską tolerancją.
I ja cię nie potępiam.
Idź i nie grzesz więcej!
Wybaczcie mi, Czcigodni!
Gdy mówię o wielkich kapłanach,
o ich nauce i posługiwaniu,
nie mogę pominąć
tych pokornych i małych.
Wikariusza z Anina,
kapelana "Solidarności",
księdza Jerzego Popiełuszki.
Prosty, zwyczajny, z grzechami jak my,
a tak potwornie umęczony!
Bramy piekła z nienawiścią razem
i krew, i woda, i kłamstwo, i zbrodnia
wyrok wydały - zabić księdza!
Boże!
Niech ta niewinnie przelana krew bratnia
będzie ostatnia!
Jurku!
Bądź szybko świętym!
Powiedz "Solidarności" i Warszawie
przypowieść o głupich pannach,
którym brakło oleju.
Jeszcze noszą ludzie
poświęcone sztandary "Solidarności",
a te jeszcze skrzydła mają,
jeszcze polskie pieśni grają.
A te skrzydła jak sztandary
niepodległej naszej wiary
choć zmalały, spopielały,
jeszcze siły nie straciły,
jeszcze są jak dawniej były... (E. Bryll).
Dobra jest więcej!
Miłość wszystko zwycięży!
Naucz nas walczyć miłością,
a zło dobrem zwyciężać.
Ksiądz Twardowski
dalej na przystanku stoi.
Nauczyciel mój - Jan od Biedronki.
Księże Profesorze, a dokąd?
Podwiozę!
Na Powązki!
Gdzieście mnie tam zawieźli?
Spieszmy się kochać ludzi,
tak szybko odchodzą...
Aniele Boży, Stróżu mój!
Ty właśnie nie stój przy mnie
jak malowana lala,
ale ruszaj w te pędy...
Nie przyszedłem pana nawracać
i zwierzę panu mój sekret,
że ja, ksiądz,
wierzę Panu Bogu jak dziecko...
Wreszcie na szarym końcu
zbaw teologów...
żeby się nie dziwili,
że do nieba prowadzi
bezradny szczebiot wiary.
Żeby móc tak nareszcie
uprościć...
Nie wierzysz - mówiła miłość...
w niebo i w piekło,
w diabła i Pana Boga?
Poczekaj, jak cię rąbnę,
to we wszystko uwierzysz.
Dlaczego nie zawieźliście mnie
na Powązki do swoich?
Będę was straszył.
O żywych nic, tylko dobrze!
Jednak jest wśród nas
jednodniowy arcybiskup Warszawy.
Nikt nie stanął w Jego obronie,
tylko Ksiądz Prymas.
W tej świątyni lud krzyczał:
Hańba!!!
Bóg to osądzi.
Księża Czcigodni!
Jest uroczysta naukowa sesja
w Roku Kapłańskim.
Staną się wielkie rzeczy.
Bóg to sprawi.
A nam się tak poplątało
to święte z grzesznym jak powróz.
Modlimy się o powołania,
jakby Pan Bóg był winien,
że ich nie ma.
Nam nie powołań brak,
nam brak wiary.
Bóg da świętych kapłanów.
Kiedy?
Już niedługo,
kiedy zmądrzejemy.
Dlatego klękam u grobu
wielkich kapłanów.
Prymasa Augusta Hlonda,
Prymasa Stefana Wyszyńskiego
i z wiarą wyznaję:
Własnego kapłaństwa się boję,
własnego kapłaństwa się lękam
i przed kapłaństwem w proch padam,
i przed kapłaństwem klękam.
Amen.