Warszawa, Bazylika św. Krzyża
Niechaj będzie pochwalony
Przenajświętszy Sakrament,
teraz i zawsze
i na wieki wieków. Amen.
Kochani moi!
To już druga część
naszych Gorzkich Żali
w bazylice Świętokrzyskiej
w Warszawie
w Roku Pańskim 2006.
Tak mocno Wam dziękuję
za to, że jest Was tak dużo,
że jesteście cierpliwi i zasłuchani.
Bóg zapłać!
Stoję pod krzyżem Jezusa.
Klęczę przed wystawionym
Najświętszym Sakramentem.
Bądź uwielbiony,
bądź pochwalony,
bądź adorowany,
Panie i Boże nasz.
Jezu Chryste utajony,
Panie, dobry jak chleb.
Mój Słodki Pelikanie Łowicki,
Krwią Swoją nas ocaliłeś.
Witaj, Jezu, Synu Maryi,
Tyś jest Bóg prawdziwy
w Świętej Hostyi.
Klękam przed Tobą
Wielka Tajemnico,
Obecności Boga w znaku chleba.
Jakie to trudne,
a święte
i najprawdziwsze.
Bóg Nieogarniony,
Niepojęty
stał się Człowiekiem,
wziął Ciało z Matki,
a Dziewicy.
Dziś dla nas
Wielka Tajemnica:
Mój Pan i Bóg - Jezus Chrystus
został z nami w znaku
chleba i wina,
aby stać się naszym Pokarmem
i Zadatkiem Przyszłej Chwały.
Pan Jezus wiedział,
jak trudną dla nas,
ludzi szkiełka i oka,
będzie ta prawda.
Dlatego tak starannie
nas do niej przygotował.
Będę więc z Wami czytał
szósty rozdział Ewangelii św. Jana
i Mateuszowy opis
Ostatniej Wieczerzy.
Działo się to rok
przed śmiercią Pana Jezusa.
Za Panem Jezusem
chodziły tłumy ludzi,
aby słuchać Jego nauk
i zobaczyć cuda,
które czynił.
Zbliżały się święta Paschy.
Pan Jezus, słysząc roztropną
podpowiedź Apostołów:
Panie, roześlij ich do domów,
bo ustaną w drodze,
powiedział zdanie,
które nie daje spać nam,
biskupom i kapłanom:
Żal mi tych ludzi.
Tyle dni trwają przy Mnie
i są głodni,
więc dajcie wy im jeść! (Łk 9, 13)
Panie,
ile to trzeba pieniędzy,
aby każdy z nich otrzymał
choćby kromkę chleba?
Jest tu jeden chłopiec,
który ma jeszcze pięć chlebów
i dwie ryby, ale co to jest
na tylu ludzi?
Wystarczy!
Każcie ludziom usiąść.
I posiadali gromadami,
mniej więcej po pięćdziesiąt osób,
a trawa rosła ładna na tym miejscu.
Nie wiem, kim był ten chłopiec,
co miał jeszcze pięć chlebów
i dwie ryby.
Chciałbym, żeby ktoś o nim
napisał piękną książkę,
bo to pewnie dobry chłopiec,
patron ministrantów.
Prosił mamę,
aby pozwoliła mu iść
za Panem Jezusem
i słuchać Go i dzień, i noc,
i noc, i dzień.
Dziecko, zadepczą cię.
Tylu tam ludzi.
Zmarzniesz.
Noce są zimne...
Widocznie chłopiec usilnie prosił,
skoro mama zawinęła w serwetkę
placki upieczone na blasze,
ryby ususzone na słońcu
i pobłogosławiła chłopcu:
Idź z Bogiem!
Zdziwiony chłopiec
nie wiedział, dlaczego Apostołowie
prowadzą go do Pana Jezusa?
Pan Jezus wziął od chłopca chleby,
odmówił modlitwę, pobłogosławił chleby
i łamał, i łamał, i łamał,
i dawał uczniom, a ci naręczami
roznosili, a ludzie brali,
ile kto chciał,
i ryb, ile kto chciał,
aż najedli się do syta.
Chłopiec tylko stał wpatrzony
w Nauczyciela i w cud.
Mój chleb,
Boże, mój chlebuś kochany!
(G. Morcinek)
Pan Jezus spostrzegł,
że najedli się wszyscy,
ale brzydko jedli.
Na łące zostało tyle ułomków,
okruchów.
Kazał Apostołom wziąć koszyki
i zebrać ułomki, bo to przecież
też dar z nieba.
Podnosić chleb z ziemi
i całować go ze czcią
- to trzeba umieć z domu,
to trzeba umieć ze szkoły.
A może to stąd biedny Norwid
nauczył nas strofy
w Mojej piosence:
Do kraju tego,
gdzie kruszynę chleba
podnoszą z ziemi
przez uszanowanie,
tęskno mi, Panie!
Nie tęsknij, panie Norwid.
Zobacz, ile w Warszawie,
w śmietnikach wyrzuconego chleba.
Będzie głód!
Uchowaj, Boże!
Warszawo, Ty moja, Warszawo!
Widziałem głodnych warszawiaków
w drodze do Pruszkowa.
Salcię z gruźlicą
i z buzią pełną głodu
w warszawskim getcie.
Słyszę modlitwę zasypanego
w Halembie Zbyszka Nowaka:
Dajcie mi wody i jabłko.
O wy, co chlebem
z nędzy rąk żyjecie...
Niech Bóg wam da
chleba powszedniego na co dzień:
bezrobotnym, zmarzniętym,
głodnym i bezdomnym.
Wróćmy do wydarzeń koło Betsaidy.
Żydzi, widząc rozmnożenie chleba,
chcieli Pana Jezusa obwołać królem.
Pan Jezus uspokoił ich entuzjazm
i swoim zwyczajem
odszedł, aby się modlić.
Piotr tylko prosił,
aby jedyną łodzią,
jaka była przy brzegu,
mógł odpłynąć do Kafarnaum
i tam świętować w rodzinie.
Nad ranem Piotr spostrzegł,
że ktoś do niego idzie po morzu.
Poznał.
To był Pan.
Panie, każ mi przyjść do siebie!
Chodź!
Wyskoczył Piotr z łodzi
i szedł po morzu.
Rozum zadziałał.
Przecież pode mną głębokość wody
i zaczął tonąć.
Panie, ratuj mnie,
bo ginę!
Piotrze, a dlaczegoś zwątpił?
Wynijdź, Panie, ode mnie,
bo jestem grzeszny człowiek! (Łk 5, 8)
Warszawo nieujarzmiona!
Godna byłaś Cudu nad Wisłą.
Dlaczegoś zwątpiła?
Nie boję się grzechu zwątpienia.
Tylko pytam - co dalej?
Czy Ty w piekło uderzysz,
czy w niebo zaświecisz?
(A. Mickiewicz)
???
Pan Jezus swoim zwyczajem
w dzień świąteczny
udał się do synagogi w Kafarnaum,
a piękna była synagoga
w Kafarnaum.
Przełożony synagogi podał
Panu Jezusowi zwój
Księgi Izajasza Proroka.
Jezus czytał:
Duch Pański spoczywa nade Mną,
dlatego mnie namaścił i posłał,
abym ubogim głosił Ewangelię,
więźniom uwolnienie...
Dziś to wszystko
spełniło się na waszych oczach
(por. Łk 4, 18).
Oczy wszystkich utkwione były w Nim,
bo mówił nie tak jak uczeni w Piśmie,
ale jako władzę mający.
Jego trzeba słuchać.
A co się działo po tamtej stronie jeziora?
Ludzie spostrzegli, że nie ma Nauczyciela.
Tamtędy nie odszedł, bo jezioro.
Tędy też nie, bo byśmy spostrzegli.
Przypuszczali jednak, że udał się do miasta,
które bardzo kochał - do Kafarnaum.
Łodziami, które nad ranem przybiły do Betsaidy,
odpłynęli do Kafarnaum.
Po południu Pan Jezus spostrzegł,
że znów tłum ludzi idzie do Niego.
Plemię przewrotne znaku szuka
(Mt 16, 4).
Chleba chcą za darmo.
Ludzie,
dlaczego wy Mnie szukacie?
Czy dlatego że widzieliście cud,
czy dlatego że jesteście głodni?
Byli bardzo głodni,
Więc, o dziwo, z głodnymi
mówił Nauczyciel o chlebie.
Postarajcie się o taki chleb,
abyście się raz najedli
i więcej nie czuli głodu.
Podobało się to Żydom
i wołali:
Panie, daj nam takiego chleba!
Ten chleb, który Ja mam dla was,
zstąpił z nieba.
Pamiętamy!
Ojcowie nasi, gdy szli przez pustynię,
też mieli mannę z nieba.
Ale ten chleb, który Ja mam
dla was,
daje życie wieczne.
Kto pożywa ten chleb,
będzie żył na wieki!
Jak to?
Ojcowie nasi spożywali
chleb z nieba i poumierali.
Skąd Ty miałbyś taki chleb,
co daje nieśmiertelność?
Więc mówi im Pan Jezus ostatnie zdanie:
Ciało Moje jest pokarmem,
a Krew Moja jest napojem.
Kto pożywa Moje Ciało
i pije moją Krew,
we Mnie mieszka, a Ja w nim,
i choćby umarł, żyć będzie.
Coś Ty powiedział?
Jak Ty możesz dać nam
ciało swoje na pokarm?
Wczoraj tak pięknie mówiłeś.
Dziś Cię nie rozumiemy.
Twarda jest ta mowa.
Posłuchamy Cię innym razem
(Dz 17, 32).
I zawiedzeni gromadami
poczęli wracać do domów.
Nie uwierzyli!
Mój Boże!
A powiedział im najświętszą
i największą prawdę.
Nie uwierzyli!
Została przy Panu Jezusie
gromadka uczniów
i dwunastu Apostołów.
Ludzie dobrzy
z Gorzkich Żali
u Świętego Krzyża!
Może i wy chcecie odejść?
Nie krępujcie się.
Powiedziałem wam największą
i najświętszą prawdę,
wobec Pana Jezusa
wystawionego
w Najświętszym Sakramencie.
Jeśli nie uwierzyliście,
naprawdę wracajcie do domów.
Cisza?
Dobrze, że z nami był Piotr.
Panie,
nie odsyłaj nas do domów,
do kogo my pójdziemy?
Przecież myśmy uwierzyli,
że Ty jesteś Chrystus,
Syn Boga Żywego,
Ty słowa życia masz.
Ty nas nigdy nie okłamałeś.
Piotrze,
Ty naprawdę tak uwierzyłeś?
Warszawiacy,
ale Wy nie uwierzyliście.
Wrócicie do domów smutni.
Znów będziecie się kłócić
o chleb, o rząd,
o pieniądze w bankach.
Wiary nam brak!
Komunii nam brak!
Brak nam Boga! (L. Staff)
???
Od tych wydarzeń upłynął rok.
Były to dla Pana Jezusa
ostatnie święta Paschy.
Bardzo pragnę pożywać tę Paschę
z wami, zanim będę cierpiał.
Gdzie chcesz, Panie, abyśmy
przygotowali Ci Paschę?
Idźcie do miasta,
na Starówkę warszawską.
Tam przy studni spotkacie człowieka
dźwigającego dzban z wodą,
powiedzcie mu:
Nauczyciel kazał,
aby w twoim domu
przygotować Mu Paschę.
I przygotowali wszystko,
jak było zwyczajem:
Chleb, wino, misę z soczewicą, zioła.
Nie było baranka?
Był.
Baranek miał być roczny,
odłączony od stada,
przebity kijami
i upieczony na słońcu
(por. Wj 12, 1-8).
Nauczyciel odmówił modlitwę dziękczynną
i zaskoczył uczniów.
Wstał od wieczerzy,
zdjął płaszcz,
przepasał się prześcieradłem,
wziął miednicę z wodą
i począł uczniom umywać nogi.
A Piotr na to:
Panie, Ty mi będziesz nogi umywał?
Nigdy!
Piotrze, jeśli Ja tobie nóg nie umyję,
jeśli cię nie wyspowiadam na święta,
nie będziesz miał ze Mną
nic wspólnego.
Panie,
to nie tylko nogi,
ale i ręce, i głowę,
i całego mnie umyj,
bylebym był z Tobą.
Piotrze,
kto jest czysty,
wystarczy umyć mu nogi.
Wy jesteście czyści,
ale nie wszyscy.
Jeden z was Mnie zdradzi!
A może to ja jestem, Panie?
Panie, kto to jest?
To ten, któremu podam chleb
umoczony w misie.
Co masz czynić, czyń szybciej.
A gdy Judasz spożył chleb,
wstąpił w niego diabeł.
A gdy wyszedł na zewnątrz,
była głęboka noc.
Zdradzić Boga
to wielki grzech!
Jezus wrócił do stołu
i zapytał:
Czy zrozumieliście,
co Ja wam uczyniłem?
Wy do mnie mówicie:
Nauczycielu i Panie.
Dobrze mówicie, bo Nim jestem,
ale jeśli ja, Pan i Nauczyciel wasz,
umywałem wam nogi,
to wy powinniście jeden drugiemu
nogi umywać.
Po tym poznają, że jesteście Moimi!
Warszawiacy!
Czy świat pozna,
że jesteście Chrystusowymi?
Dużo w Warszawie kościołów.
A czy cudzoziemcy powiedzą o nas:
Patrzcie,
Christiani sunt!
To są ludzie Chrystusa?
Już nie!
Wolimy być podobni
do pogan.
W tym świecie bez Boga
łatwiej żyć.
A co dalej?
Trudne kazanie!
A potem wziął w swoje ręce chleb,
dzięki czynił, błogosławił, łamał
i dawał swoim uczniom, mówiąc:
Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy,
to jest bowiem Ciało Moje,
a nad kielichem:
To jest kielich Krwi Mojej...
Ile razy spożywać będziecie Ten Chleb
i pili z Tego Kielicha,
mówcie o Mojej śmierci
aż do was przyjdę (por. 1 Kor 11, 26).
To czyńcie na Moją pamiątkę!
Głosimy śmierć Twoją, Panie!
Wyznajemy Twoje zmartwychwstanie
i oczekujemy Twego przyjścia w chwale (M. Rz.).
Apostołowie przyjmowali
pierwszą Komunię Świętą,
ale jeszcze się nie skończyła
Msza Święta.
Jeszcze nie było Baranka.
Dopiero jutro,
gdy wyprowadzą Go za miasto,
gdy będzie przebity
i upieczony na słońcu,
gdy zawoła:
Ojcze, w ręce Twoje,
oddaję ducha Mojego
I skonał.
Wykonało się.
Idźcie, Ofiara spełniona!
Zasłona w świątyni rozdarła się
na pół.
Ofiarę cielców, kozłów i zwierząt
zastąpi odtąd jedyna Ofiara,
Ofiara Baranka,
który został zabity, a wiecznie żyje!
To ten, który gładzi grzechy świata
i który jest Chlebem dla Świata.
Bez tego Chleba nie ma życia.
Warszawa pamięta
Mszę Dziejów.
Sprawował ją Papież Słowiański,
gdy Bóg uderzył w ogromny dzwon
(por. J. Słowacki).
Pośrodku miasta wyrósł krzyż.
Miał na całą Europę ramiona
(A. Mickiewicz).
Do krzyża przybity był Chleb.
Zniknęła przeszłość i przestrzeń,
został tylko Chleb
i krwawiąca Światłość
(por. R. Brandstaetter),
aby obmyć oblicze Ziemi,
Tej Ziemi!
A gdy i ona rozpłynęła się
w przestrzeniach,
ostał jeno krzyż
i Hostia,
i Krew,
i modlitwa:
Przemień, o Jezu,
smutny ten czas!
Tak bowiem dokonuje się
Przemienienie Pańskie
i człowiecze.
Tak dokonuje się konsekracja świata.
Warszawo z procesji Bożego Ciała!
Warszawo tysiąca kościołów!
Miasto wieczystych adoracji
Najświętszego Sakramentu!
Miasto Sakramentek, Wizytek,
Eucharystek i Sióstr Wieczystej Adoracji.
Miasto drapaczy chmur, wieżowców
i pałaców.
Stolico bezrobotnych, bezdomnych,
zmarzniętych i głodnych,
czy Ty jeszcze wierzysz,
że w Tej Hostyi jest Bóg Żywy?
Wierzę!!!
Nie!
Wy już wołacie o inne procesje,
o parady grzeszne.
Nie wszyscy, księże,
nie wszyscy!
Wiem.
Więc, gdy stracicie tęsknotę
za chlebem, co daje życie wieczne,
będziecie jedli obcy chleb.
Nie poradzicie sobie
bez Komunii Świętej.
Pójdziecie znów do obcych krajów
za chlebem, Panie, za chlebem!
To się już zaczęło.
O, nie daj, Boże!
Przywróć nam chleb
z polskiego pola... (J. Tuwim).
Panie, dobry jak chleb!
Bądź uwielbiony,
bądź adorowany,
Nazareński i Warszawski,
Jezu, mój Kochany!
Amen.