2004-05-09
Częstochowa, Jasna Góra, Sanktuarium Najświętszej Maryi Panny Jasnogórskiej

Kazanie wygłoszone do akademików

Panie, do kogo pójdziemy?

Ekscelencjo,
Magnificencje, Księża Rektorzy
i Moderatorzy,
Czcigodni Ojcowie Paulini,
Przewielebne Siostry,
Studenci Kochani!

Kłaniam się Waszym sztandarom
Cześć i honor oddaję Uczelniom
i Profesorom.
Serdecznie pozdrawiam Studentów.

Tylko coś mi tu nie pasuje.
Jest maj,
czas egzaminów,
kolokwiów, zaliczeń
a Czcigodni Studenci,
pielgrzymkami
po Jasnej Górze się włóczą.

Miesiąc zakochanych,
a wy w pobożność uciekacie.
Tyle nowych wydarzeń,
marsz tolerancji
w Krakowie,
a Szanowni
nie mają się czym zająć?

Księże,
ty chyba jesteś jedyny,
który nie wie
co się w tych dniach stało.
Ty chyba nigdy
nie chodziłeś w pielgrzymce.
Czy naprawdę
nie miałeś potrzeby,
aby w nocy uciec do Matki,
gdy rozum w poprzek staje
i dusza skowyczy?
Nigdy ksiądz nie miał potrzeby,
aby wypłakać się
w rękaw Mamy
i powiedzieć:
Mamo, pomóż,
bo nie poradzę!
Nie wiem dokąd iść.

Dzieciaki moje Duże
i Mądre.
Ja to wszystko przeżyłem.
I płacz i tęsknotę
i prośbę sierocą.
Wiem,
że inaczej nie można,
jeno uciec się do Matki.

Pamiętam
przykazania Mamy.
Nie maż się!
Bądź mocny wiarą
i ufny modlitwą,
której Cię uczyłam.

Do Częstochowy idę,
bom grzeszny! (H. Sienkiewicz)
Dzieciaki moje Uczone.
Ja to wszystko rozumiem,
ja to wszystko czuję,
dlatego tu jestem,
z Wami się modlę
i za to Was kocham.

Przyszedłem z Wami
w miesiącu zakochanych,
do naszej Królowej,
aby jeszcze raz usłyszeć
głos mego powołania,
głos Tego,
Który mnie woła:
Pójdź za mną!

Ksiądz naprawdę słyszał
jakieś głosy?
Nie pytaj.
Nie o sobie chcę mówić.
Chcę mówić o innych.
Pójść za powołaniem
to nie jest sielankowy spacer,
to jest czasem męka.
Posłuchaj,
tak mówi Bóg do Jeremiasza:

Poznałem Cię,
zanim Cię ukształtowałem
w łonie matki.
Poświęciłem cię
zanim się urodziłeś
i ustanowiłem cię
prorokiem narodów...

Ależ Panie i Boże mój!
Ja nie umiem przemawiać,
jestem za młody!

Nie mów tak.
Masz pójść tam,
dokąd cię poślę
i będziesz mówił to,
co ci każę.
Nie bój się nikogo,
Ja zawsze będę przy tobie...
Będziesz wyrywał,
walił na ziemię,
niszczył i burzył,
ale budował i sadził... (por. Jer 1,4-10).

Czynię Cię twierdzą warowną,
kolumną z żelaza
murem spiżowym...
przeciwko królom
i książętom...
Będą walczyć z tobą,
ale cię nie zmogą,
bo ja jestem przy tobie (por. Jer 1,11-19).

I wyśpiewał Jeremiasz
swe treny nad ludem i Jerozolimą:

Jeruzalem, Jeruzalem!
Ach nawróć się,
ach nawróć się,
do Pana Boga swego!

Posłuchaj jeszcze o Bożym wołaniu,
o powołaniu Mojżesza.

Mojżesz pasł trzody
swego teścia Jetry.
Pewnego dnia, na stepie,
u stóp góry Horeb,
ukazał mu się Anioł Pański
w płomieniach
ciernistego krzewu,
który się nie spalał...

Mojżeszu, Mojżeszu!
Jestem tu.
Nie podchodź bliżej!
Zdejmij obuwie,
bo miejsce,
na którym stoisz
jest święte.
Ja jestem Bogiem twego ojca.
Bogiem Abrahama, Izaaka
i Bogiem Jakuba...
Idź prosto do faraona
i wyprowadź naród mój
z Egiptu.
A kimże ja jestem,
że miałbym iść do faraona?

Ja jestem z tobą
i Ja cię posyłam.
Pójdę, ale jakie jest
Twoje imię,
co do mnie mówisz?
Jam Jest Który Jest.
Powiedz Izraelitom:
Ten Który Jest,
posłał mnie do was (por. Wj 3,1-14).

Twardy jest ten lud,
ale jeśli, któryś z nich
miałby zginąć
to raczej mnie zabij, Panie,
a ich ocal!

Mojżeszu, to aż tak?
To tak trudne jest
powołanie?

Wzrusza mnie powołanie Eliasza.
Eliasz uciekał w góry przed
prorokami Baala.

Zmęczony usiadł
pod krzakiem janowca
i tu chciał umrzeć.
Wielki już czas, Panie,
odbierz mi życie!
Nie jestem lepszy
od moich przodków.

I zasnął.
Wstań i jedź!
Zbudził go Anioł.
Zobaczył Eliasz podpłomyk
i wodę.
Zjadł i zasnął.

Powtórnie obudził go Anioł.
Wstań, jedz,
bo przed tobą
daleka droga.
Masz stanąć na górze
wobec Pana.
Mocą tego pokarmu
szedł Eliasz czterdzieści dni,
aż na Świętą górę Horeb.

Gwałtowna wichura
rozwalała góry
i druzgotała skały.
Potem trzęsienie ziemi,
potem ogień, co palił skały,
a to jeszcze nie był Pan.

Potem powiał łagodny wiatr.
Eliasz zasłonił twarz
przywarł do skały
i usłyszał głos:
Co ty tu robisz Eliaszu?
Ruszaj w swoją drogę! (por. I Krl 19,4-15)

Ten karmelitański Prorok,
w małym obłoku znad morza
zobaczył znak nadziei
w czasie posuchy
i głodu.
Uciekajmy, bo będzie deszcz.
Bóg nas ocali.
Obłok, to znak mojej Matki,
znak Niezawodnej Nadziei.

Co ty robisz, Eliaszu!
Każdego z was pytam:
Co ty tu robisz, człowieku?
Idź swoją drogą!

Lubię te Pana Jezusowe
powołania: Pójdź za mną!
Dziwne, że nikt z powołanych
nie odmówił Jezusowi.
Posłuchaj
o kilku takich wydarzeniach.

Idąc wzdłuż Morza Galilejskiego
zobaczył Jezus Szymona
i jego brata Andrzeja,
jak zarzucali sieci w morze.
Chodźcie za mną
będziecie łowić ludzi,
a oni zostawili wszystko
i poszli za Nim
(por. Mt 4,18-20).
Niesamowite!
Duże chłopy
i stracili głowę.
Rzucili robotę
i poszli za Nim.

Idąc dalej
zobaczył znów dwóch braci
Jakuba i Jana.
Naprawiali sieci
w łodzi
z ojcem swym Zebedeuszem.
Ich też przywołał do Siebie.
A oni zostawili łódź
i ojca i poszli za Nim
(por. Mt 4,21-22).
To niemożliwe!
Mocne rybaki,
a takie słabe?
Nie, to jest inaczej.
Musisz to przeżyć,
wtedy zrozumiesz.

I jeszcze jedno wydarzenie,
z poważnym, państwowym
urzędnikiem skarbowym,
z celnikiem Lewim.

Jezus zobaczył
pewnego człowieka
siedzącego przy cle
imieniem Mateusz.
Jezus powiedział do niego:
Chodź za mną!
A on wstał
i poszedł za Nim.

Poszedł?
I gdyby nie ten celnik
nie mielibyśmy
pierwszej, Mateuszowej
ewangelii.

Poszaleli te chłopy.
Każdy rzuca wszystko,
wstaje
i idzie za Jezusem.
Naprawdę poszaleli!

Patrz,
a ty się zastanawiasz
czy masz powołanie?
Za kim iść?
Jak się pytasz,
jak się zastanawiasz,
jak się wahasz,
to nie masz powołania.
Wracaj do domu.
Zadręczysz się.
Bez odczytania powołania,
życie jest pomyłką.

Miejcie cierpliwość,
to już ostatnie
z ewangelijnych powołań:

Jan wołał nad Jordanem:
Oto Baranek Boży!
Dwaj uczniowie
pobiegli za Jezusem...
Kogo szukacie? - spytał Jezus.
Rabbi - gdzie mieszkasz?
Pokazał im.
Była wtedy godzina
dziesiąta.
I pozostali z Nim
(por. J 1, 36-40).

Lubię tych, którzy pamiętają,
która to była godzina,
gdy Pan powiedział:
Pójdź za mną.
To się pamięta.

Jeszcze muszę wspomnieć o tym,
który odszedł smutny.

Nauczycielu Dobry,
co mam robić,
żeby być zbawiony?
Dlaczego nazywasz Mnie dobrym?
Jeden tylko jest dobry - Ojciec.
Zachowuj przykazania.

Wszystkie zachowywałem
od dziecka.

A chcesz być wyjątkowym, doskonałym?
Chcę.
To sprzedaj co masz,
albo rozdaj ubogim
i pójdź za Mną.
Posmutniał biedny,
bo był za bogaty.
Wrócił do domu
smutny
(por. Mt 19,16-30).
Nie mogę!

O jak trudno
bogatym wejść do nieba!
Może dlatego
tylu jest w życiu przysmutów?
Do tylu rzeczy
są przywiązani.
Smutni bogaci.
Można tak nic nie robić
i zapatrzeć się w siebie?
Można!
Są tacy.

Wiesz jakie pierwsze słowa
powiedział Pan Jezus
do Szymona - Piotra?
Wiem:
Pójdź za Mną!
A wiesz jakie były
ostatnie słowa Pana Jezusa
do Piotra?
Też:
Pójdź za Mną!
Niemożliwe!
Przeczytaj rozdział XXI
z ewangelii świętego Jana.

Piotrze, czy ty Mnie kochasz
więcej niźli tamci?
Tak!
Naprawdę?
Tak,
ale nie pytaj mnie
po raz trzeci.
Pewnie znów o mnie
coś wiesz.
Panie,
Ty wszystko wiesz,
Ty wiesz, że Cię kocham.

Więc paś moje owce...
Kiedy byłeś młodszy
opasywałeś się sam
i chodziłeś, gdzie chciałeś.
Kiedy się zestarzejesz
wyciągniesz ręce
i ktoś inny cię poprowadzi
dokąd nie chcesz.
Potem zwrócił się do Piotra
słowami:
Pójdź za Mną!
(por. J 21,15-19)

Dzieciaki Duże,
Studenty Mądre,
więc powiedzcie mi teraz:
Po co wyście tu przyszli?
Dokąd idziecie?
Do Europy.
Już weszliśmy,
tylko co dalej?

A czy miałeś chwilę czasu
w tej pielgrzymce,
aby posłuchać
przy kolanach u Matki,
czego od Ciebie chce Bóg?

Nie słyszałem nigdy
głosu Boga.
Do mnie nigdy
Bóg nie mówił.
Mnie nigdy Bóg nie pytał.
Żartujesz.

A szłaś kiedy przez łąkę,
gdy kwitną kwiaty?
I nic ci nie mówił Ten,
co kwiaty maluje
i rzeźbi owoce?
Nie pokochałeś jabłonkowej gałązki?
Nie odczułeś,
nie słyszałeś, że:

Ta jedna licha drzewina,
nie trzeba dębów tysięcy,
z szeptem się ku mnie nagina:
Jest Bóg i czegóż ci więcej?
(J. Kasprowicz)

Pójdź ze mną.
Pójdziemy przed kapliczkę
na Litanię Loretańską.
Popatrz w błękit przeczysty
Tam jest wszystko:
I Bóg i Polska
i dom Ojczysty
(J. Tuwim).

A zostało ci coś
z pierwszej gorliwości?
z dziecięcej miłości Boga
i harcerskiej miłości Ojczyzny?

Tak!
To więcej Cię za to kocham.

Nie pytaj mnie,
dlaczego zostałem księdzem.
Kiedyś tłumaczyłem pobożnie
i długo,
dziewczynom i chłopcom
z Krosniewic, Legionowa,
Gołąbek i Grochowa.
Wiem, że i tak
myślały swoje.
Dziś powiem prosto:
Dziecko, nie wiem, dlaczego?
Wiem,
że tak powiedział Pan:
Pójdź za Mną!
Wiem, że to On mówił, po cichu,
a mocno.
Nie mogłem inaczej.
Powiedziałem, tak!
Ale to Jego łaska
całe życie myślę:
Czym się Panu odpłacę?

Bardzo przeżyłem treść
dzisiejszej ewangelii.
Wspominam święcenia kapłańskie
i w Wielki Czwartek.

Mój Pan wstał od wieczerzy,
przepasał się prześcieradłem.
Wziął miednicę z wodą
i umywał nam nogi.

Panie, Ty mi będziesz
nogi umywał?
Nigdy!
Piotrze,
gdybym ci nóg nie umył,
gdybym cię nie wyspowiadał,
nie miałbyś ze mną
nic wspólnego.

Panie, więc nie tylko nogi,
ale ręce, głowę
i całego mnie umyj.
Oj Piotrze!
Kto jest czysty
wystarczy, aby umyć mu nogi.
Wy jesteście czyści,
ale jeden z Was mnie
zdradzi.

A może to ja jestem, Panie?

Tak często, przy powitaniu
przypominacie mi:
Witamy cię jako następcę
Apostołów.
O, Boże!
A którego?
Przecież jeden Jezusa zdradził.
Poszedł swoją drogą.
O, nie daj, Boże!
Módlcie się i za mnie.

Studenci Kochani!
Po tym poznają
że jesteście Chrystusowymi
jeśli miłość mieć będziecie
jedni ku drugim.
Jeszcze świat powie o was:
Christiani, (Dz 11,26)
to są ludzie Chrystusowi.
Jeszcze poganie
powiedzą o was:
Patrzcie jak oni się miłują.
Jeszcze Europa powie o was,
pielgrzymach na Jasną Górę:
Vivat Polonus,
unus defensor Mariae
(A. Mickiewicz).
Jeszcze chciałbym doczekać, że:
Przyjdzie nowych ludzi plemię,
jakich dotąd nie widziano
(J. Słowacki).
I ludzkość będzie serdeczna (C.K. Norwid).

Kiedy to się stanie?
Teraz!
Tylko słuchaj
że to mówi Pan:
Pójdź za Mną!

Po rozmnożeniu chleba
a dziś do nas wszystkich
pielgrzymów, mówi Pan:
Czy wierzycie w to wszystko?
Jeśli nie,
to nie krępujcie się,
możecie wrócić do domu.
Nie mam Wam
nic więcej do powiedzenia.
Nie krepujcie się!

Możecie wrócić
na paradę wolności
do Krakowa,
na marsz tolerancji.
Ale ładnie!
Czy ty rozumiesz
co to jest tolerancja?
Szanuję człowieka,
ale zła głaskał
nie będę.

Dobrze, że pośród nas
był Piotr.
On powiedział za wszystkich:
Panie,
nie odsyłaj nas do domu.
Do kogo my pójdziemy.
Myśmy uwierzyli,
że Ty jesteś Chrystus,
Syn Boga Żywego,
Ty nas nigdy
nie okłamałeś,
Ty słowa życia masz
(por. J 6,67-70).

Piotrze,
Ty tak naprawdę wierzysz?
Tak.
A Wy.

Nie odjedzcie stąd smutni.
Przecież jesteście stróżami
Poranka Wielkanocnego
.
Jesteście majem Kościoła.
Już zakwitły ogrody.
Bądźcie radością Ojczyzny
i świadkami wiary dla Europy.

Ale powiedzcie naprawdę
wobec Matki i Królowej
wobec Polski i Świata:
Czy wy jeszcze wierzycie
w Boga Ojca Wszechmogącego...?
Wierzymy!
To Bogu niech będą dzięki!
Amen.