2004-01-15
Kraków, Skałka, Bazylika świętego Michała Archanioła

Uroczystość Świętego Pawła

Odtąd już kruki nie przynoszą chleba i lwy nie bronią pustyni

Czcigodni
Ojcowie i Bracia
Rodziny Paulińskiej,
Czcigodni Krakowianie
i Goście odpustowi,
Wszyscy Kochani moi!

Bogu dziękuję i Wam za to,
że dzisiejsze uroczystości
paulińskie ku czci
Świętego Pawła,
pierwszego pustelnika
mogę świętować z Wami,
w kościele Świętego Michała
Archanioła, na Skałce,
w Krakowie.

Niech Chwała Pańska
napełni tę świątynię,
fundowaną przez Jana Długosza
kanonika krakowskiego,
a zbudowaną według projektu
Muntzera
i Antoniego Solari w 1733 r.

Kościół Chrystusa zbudowany jest
na Opoce, na Skale,
którą jest Piotr.
Ta świątynia zbudowana jest
na krwi męczeńskiej
świętego Stanisława,
biskupa krakowskiego,
męczennika ze Szczepanowa.
Jest to relikwia
Królewskiego Krakowa.
Tu jest kamień - Skałka,
obmyta męczeńską krwią
biskupa Stanisława,
tu jest pień drzewa,
na którym poćwiartowano
ciało męczennika.

Tu, przy sadzawce, jest
Piotrowin, który z grobu
powstawszy, zaświadcza,
że ta ziemia do Boga należy.

To tu zleciały się cztery orły
z rozbitej dzielnicowo Polski,
aby w jedno złączyć
rozdzielone ciało męczennika
i rozdzieloną dzielnicami Polskę.
Gaude Mater Polonia
Tak sławnych Synów rodząca...

Wchodząc do świętych ołtarzy
tej świątyni,
trzeba przejść polską nekropolię
i uczcić Boga w Jego świętych,
i Ojczyznę w Jej wielkich synach.

Składam Ci hołd, wielki kanoniku
krakowski, ojcze historycznego
piśmiennictwa,
czcigodny kronikarzu, Janie Długoszu.
Czytam przed Tobą Annales,
czyli Kroniki Sławnego
Królestwa Polskiego z opisem
męczeńskiej śmierci
biskupa ze Szczepanowa.

Pozdrawiam Cię, Teofilu Lenartowiczu,
Pieśnią o Ziemi Ojczystej, który
w modlitwie Stabat Mater
spotkałeś się z Wielkim Harnasiem
Karolem Szymanowskim
i wyśpiewałeś Jej, Bolesnej,
ostatnią swą prośbę:
A w dzień zgonu, Bolejąca,
nim do wiecznych zejdę mroków,
niech mi żal nie będzie słońca
i powietrza i obłoków (T. Lenartowicz, Stabat Mater).

Upracowany nad tyloma księgami
historycznych powieści
- Józefie Kraszewski,
przychodzę do Ciebie
ze Stachem z Konar
i Starą Baśnią,
i modlę się strofą Twego psalmu:
Wołam Cię rano,
wołam nocą ciemną,
Panie, ulituj się
- zmiłuj się nade mną! (Ps 34)

Panie Adamie z przełomu wieków,
wiem, że:
Trzeba z żywymi naprzód iść,
po życie sięgać nowe.
Pamiętam:
Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy!
I wiem, że:
Za każdym krokiem
w tajniki stworzenia,
coraz się ludzka
dusza rozprzestrzenia
i większym staje się Bóg
(A. Asnyk).
Więc modlę się z Tobą
Pod Stopami Krzyża:

I pewny jestem Twego
zmiłowania,
bom wiele błądził, lecz
wiele kochałem
i drogi życia przeszedłem cierniste...
więc Ty mnie teraz nie
odepchniesz,
Chryste! (A. Asnyk).

Mistrzu Jacku Malczewski!
Już nie dręczą nas chimery.
Zniknęła potworna zmora,
co dręczyła pokolenia.

Śmierć przyjdzie
jak młoda dziewczyna
i zamknie mi oczy.
Potem będzie niebo,
tam, w Wielgiem pod Radomiem,
z furtką otwartą,
z ogrodem pełnym słońca
i kwiatów.

Mistrzu Henryku Siemiradzki,
który malowałeś promieniami słońca.
Jeszcze wznoszą Twoje kurtyny,
teatr we Lwowie i w Krakowie.
Jeszcze płoną Pochodnie Nerona.
Glauku, przebacz!
Bez przebaczenia świat skona!

Panie Wincenty Polu,
śpiewam Ci z Mazowszem
Piękna nasza Polska cała...
I nic nad Boga!
ale szukać Go trzeba
przez bole i ciernie.

Mistrzu Stanisławie,
przynoszę Ci z kościoła
franciszkanów
wszystkie polskie kwiatki
i aniołki w podartych butach,
i wielkie - Stań się!, Stało,
gdy Bóg wyprowadza świat z chaosu.

Panie Solski,
Warszawiankę grają.
Jest tyle sił w narodzie
tyle mnogo ludzi,
jest taka siła ludzi
niechże w nie duch Twój wstąpi
i śpiące niech pobudzi (St. Wyspiański).

Na koniec staję przed Tobą,
Panie Profesorze Tadeuszu
Banachiewiczu, twórco
krakowskiej szkoły rachunku.
Wskaż nam, którędy jest
najbliższa droga do Trójjedynego,
bo gwiazda nam zgasła.
Powiedz, kogo pytać,
czy jest i gdzie jest Bóg?

Pytajcie mądrych i dobrych.
Herod was okłamie.
Wróćcie inną drogą.

Z katakumb dolnego kościoła
przejdźmy do ołtarzy
w górnym kościele.
Niech pochwaloną będzie od nas
Królowa Polski i Nasza Matka
Bogurodzica, Matka Boska
Częstochowska.

Oddaję cześć świętemu Stanisławowi,
biskupowi męczennikowi na Skałce.
Święty Michale Archaniele,
broń nas w walce
z mocami ciemności,
a przeciwko złości
i zasadzkom szatana
bądź nam pomocą!

W tym czcigodnym kościele
Ojców Paulinów
czcimy dziś świętego Pawła,
pierwszego pustelnika.
Z rodziną paulińską
radośnie świętujemy tak zwane pawełki.

Zasłuchałem się w czytania
dzisiejszej Mszy Świętej:
Bóg powiedział do Eliasza:
Odejdź stąd,
idź na wschód
i skryj się nad potokiem Keryt
po wschodniej stronie Jordanu.
Wodę będziesz pił z potoku,
a Ja rozkażę krukom,
żeby ci tam
przynosiły pożywienie.
Każdego dnia kruki
przynosiły mu pożywienie
(por. I Krl 17, 2-7).

Tekst ten, przez analogię,
czytamy w dzisiejsze święto
i myślimy o Pawle pustelniku.
Paweł pustelnik pochodził z Teb,
z zamożnej, patrycjuszowskiej rodziny.

W czasie prześladowania chrześcijan
za cesarza Decjusza,
oskarżony przez szwagra
musiał uciekać na pustynię.
Miał wtedy 20 lat.
Prześladowanie, bardzo krwawe,
trwało tylko dwa lata.
Paweł zasmakował w życiu
pustelniczym.
Już stamtąd nie wrócił.

Jego życiorys napisał
św. Hieronim
w 375 roku.
Stąd wiemy, że Paweł
na pustyni
przebywał aż 90 lat.
Odwiedził Go inny pustelnik
św. Antoni,
o którym hagiografowie
mówią,
że walczył z centaurami
i zabił ostatniego centaura.

Kończył się świat antyczny.
Szło nowe.
Do tej konfrontacji z nowym
przygotowani byli ludzie
pustyni.
Wyjść na pustynię,
to znaczy uciec przed ludźmi.
Ale po co?

Pustynia to słońce dnia,
chłód nocy,
piasek,
cisza,
samotność i śmierć.
W ciszy muszę myśleć.
Muszę spotkać się z samym sobą,
usłyszeć Boga.

Wtedy człowiek doświadcza
dobroci Boga,
kruk przynosi chleb.
Doświadcza mądrości Boga
i Jego mocy.
Lwy drapieżne
klęczą jak łagodne baranki
przed tym, który z Panem gada!
One pogrzebią go
w piaskach pustyni.

Z pustyni człowiek idzie do nieba
albo wraca do ludzi
mądrzejszy i mocniejszy,
którego już nie interesuje
zgiełk ludzkiej mowy,
ale życiem mówi,
że jest Bóg.
A ty dyskutujesz,
czy Bóg jest?
Marnujesz czas.

A mnie się wydaje,
że iść na pustynię
to jest zmarnować życie.

Nie,
wy na pustynię
nie wyjdziecie.
Jesteście za słabi.
Was nie stać na milczenie.
Wam się myśleć nie chce.
Po co wam gryźć kamienie,
aby stały się chlebem?
Po co ubierać się w skórę wielbłądzią
i żywić się korzonkami?
Wygodniej jest chodzić
w miękkich szatach
i królewskich domach mieszkać.

Ale wy, ludzie telewizji,
komputerów i e-maili
nie macie czasu
na milczenie, na modlitwę,
medytację
i rachunek sumienia.
Biedni jesteście.

Dlatego kruki
nie przynoszą nam chleba.
Dziobią nas dzwońce,
głuszce i gawrony.
I pustyni naszej
nie bronią już lwy.
Czołgi jeżdżą
po różach wiatrów.
Wysechł potok Keryt
i ludzie piją wodę
z mętnej po drodze rzeki.
Zostały tylko wdowy
w Sarepcie, co resztą mąki
i ostatnią baryłką oliwy
będą żywić proroka.

W tym nowym świecie,
gdzie konstytucje będą
bez Boga,
a grzech stanie się prawem,
naród powstanie przeciw
narodowi, ojciec przeciw synowi,
a matka przeciw córce.
Trzeba będzie wierzącym
uciekać na pustynię.
Będą pustelnicy w bibliotekach,
na uczelniach,
w laboratoriach, w szpitalach.
Będą anioły opieki paliatywnej
i zastępy wolontariuszy
w hospicjach.
Przez nich ocaleje
świat wiary, praw Bożych
i praw ludzkich.
Inni będą oskarżać się wzajemnie,
sądzić, lustrować.
Resztę zniszczą grzechy
Sodomy i Gomory.

Dziękuję Ci, Ojcze,
że zakryłeś te rzeczy
przed mądrymi i wielkimi,
a objawiłeś je prostym.
Dla tych brzemię Twoje
jest lekkie,
a jarzmo Twoje jest słodkie.
Tego nie objawił nam
człowiek, ale Bóg,
który jest nam Ojcem (por. Mt 11, 25-30).

A każdy z nas,
w całej pokorze
Pawła Apostoła,
niech wyzna bezbożnym:
Ale nie naigrawajcie się
ze mnie, bo ja też
znamiona przynależności
do Chrystusa
noszę we własnym ciele (Ga 6, 17).

Ja też, nie daj, Boże,
abym się miał chlubić
z czego innego,
jak tylko z Krzyża
Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Na Jego Krzyżu
świat został ukrzyżowany
dla mnie,
a ja dla Świata
(por. Ga 6, 14).
Dlatego żyję ja,
ale już nie ja.
To Chrystus żyje we mnie (por. Ga 2, 20).

Kochani moi!
Dzisiaj, gdy nasi paulini
świętują radośnie zakonne
pawełki,
mam sposobność,
aby Wszystkim Ojcom
i Całej Rodzinie Paulińskiej
podziękować za to,
że jesteście synami
świętego Pawła,
pierwszego i wielkiego pustelnika.
Przy Was czuwa Matka,
a Wy, z wyboru,
jesteście Jej stróżami.

Jak Wam zazdroszczę,
że na Skałce i na Jasnej Górze,
i w Leśniewie, i na Bachledówce
w Łęczeszycach, Wielgomłynach
i moim Oporowie
możecie mieszkać
pod jednym dachem
z Matką Bożą.

Powiedzcie mi, Kochani,
Biali Ojcowie pustelnicy:
Czy uciekniesz kiedyś nocą
z zakonnej celi
do Cudownej Kaplicy
i tłuczesz sercem w posadzkę,
jak tłukły kule z czasów Kordeckiego?
I czy rankiem będziesz miał siłę
mówić pielgrzymom:
Dzieci moje!
Jeszcze się kiedyś okaże,
iż Najświętsza Panienka
mocniejszą jest
od szwedzkich kolubryn? (H. Sienkiewicz)

Czy masz siłę
walić dzwonem w nasze
sumienia:
Nie ma w nas dawnych cnót.
Ostała nam jeno wiara,
a na niej wszystko
odbudowane być może?
(por. H. Sienkiewicz)

Dziękuję Wam, Biali Ojcowie,
za coroczne ucałowanie nas,
pielgrzymów z Łowicza,
gdy padamy
przed Jasną Górą,
w wigilię Zielonych Świąt.

Czy widzicie tam z wysoka,
że my płaczemy z radości?
Wtedy nogi już nie bolą,
a wszyscy w strojach,
jak na Borynowym weselu,
chcą tańczyć Matce Bożej
łowickiego oberka
i śpiewać: Łowiczanka jestem...
A Ty, Księżno nasza
i Królowo Polski
Ślicznaś, pięknaś i przyjemnaś
Pani Częstochowska,
bądźże od nas pozdrowiona
z Łowickiego Księstwa...

Tęczą pasiaków,
wieńcami kwiatów
bądź pozdrowiona,
Matko Księżaków.

Ja też Wam dziękuję
za to, że od pierwszej Mszy Świętej,
do dziś i do śmierci,
mogę Jej mówić:
Jam sługa Twój...

Bądźcie generałami, majorami,
przeorami, rektorami,
magistrami, magnificencjami,
redaktorami i działaczami,
ale zostańcie pustelnikami,
bo do którego z Was
przyjdę na pustynię,
aby się wyspowiadać?
Daj mi wtedy połowę Twego chleba
i trochę wody z potoku.
Lwy niech bronią pustyni,
a Ty mnie rozgrzesz,
biały pustelniku.

Amen.