Wiedeń, Kahlenberg, Kościół Św. Józefa
Witam serdecznie
Gości i Domowników Wiednia
ze wszystkimi tytułami
i godnościami,
Witam Wszystkich zawołaniem:
Kochani moi!
Żarliwie jak umiem,
dziękuję Bogu
i Jego Matce Zwycięskiej
w uroczystość Jej Imienia
za to, że z Wami
i wobec Króla,
a z błogosławionym już
Ojcem Markiem d'Aviano,
mogę składać Bogu
Ofiarę Dziękczynienia
za to, że moc swą okazali wtedy
gdy Król przybył, zobaczył,
a Bóg zwyciężył.
Dzięki dobroci Ojca Jerzego,
Stróża tego Sanktuarium,
jestem tu kolejny raz.
Pominę więc szczegółowy,
opis wydarzeń
poprzedzających Odsiecz Wiedeńską,
której dziś
320. rocznicę świętujemy.
Wspomnę tylko, że
Wielki wezyr Kara Mustafa, pasza,
już w lipcu 1683 r. zadecydował,
aby przez Wiedeń
wejść do Europy
i w świętej wojnie
poddać Wielkiemu Prorokowi
chrześcijański świat niewiernych.
Król Jan III Sobieski
na mocy postanowień
Świętego Przymierza,
zobowiązany był dać pomoc
cesarzowi Leopoldowi I.
Z gorliwości zaś
Polski Król
chciał zadośćuczynić
prośbie Papieża:
Królu, ratuj Europę,
ratuj chrześcijaństwo!
Książę Karol Lotaryński
pisał do St. Jabłonowskiego,
wielkiego hetmana.
Proszę również Króla,
by przyszedł nam z odsieczą.
Sama jego obecność
znaczy tyle,
co przybycie całej armii.
Jesteśmy zawsze zobowiązani
wraz z całym Królestwem
walczyć do ostatniej kropli
naszej krwi,
jako że i moje Królestwo
i ja
jesteśmy oboje tarczą
świata chrześcijańskiego
- odpisał Król (Jan III Sobieski do Papieża 24 czerwca 1683 r.).
Cesarz schronił się do Linzu.
Książę Karol Lotaryński
dowodził armią cesarską.
Naczelne dowództwo
armii sprzymierzonych,
zgodnie z uprzednią umową,
objął Król Polski, Jan III Sobieski.
Król powiadamia Marysieńkę, że
Tu większa jest dificultas (trudność),
gdzie i czyje wojsko
ma stanąć w szyku,
niż z samą wojną (4 IX 1683 r.)
Szóstego września
król, dowódcy i żołnierze polskiej armii,
uczestniczyli w nabożeństwie,
które sprawował wysłannik papieski
ojciec Marco d'Aviano, kapucyn,
błogosławiony dopiero przez Jana Pawła II.
Sam Król pisał o tym przeżyciu
do Marysieńki:
Mszę miał i egzortę
niezwyczajnym sposobem wygłosił,
bo pytał:
czy macie
ufność w Panu Bogu?
I odpowiedzieliśmy mu wszyscy:
Mamy!
Potem kilka razy
kazał za sobą
mówić głośno:
Jezus Maryja,
Jezus Maryja!
To było dziwne nabożeństwo.
Ten człowiek jest naprawdę
złączony z Panem Bogiem.
To nie prostak
i nie bigot (Jan III Sobieski do żony,
9 IX o piątej rano),
to święty!
Nic dziwnego,
dziś już błogosławiony.
Tymczasem Kara Mustafa
spokojnie przygotowywał się
do ostatniego szturmu na Wiedeń.
Jedenastego września
późnym popołudniem
odbyła się na Kahlenbergu
ostatnia przed uderzeniem
narada wojenna.
Król widział stąd
wielką armię turecką.
Widok był groźny,
ale i wspaniały.
Co za widowisko, Wielki Boże!
(Fr. Dupont)
Dwunastego września
dzień wstał mglisty.
Sobieski już od trzeciej
nad ranem - nie spał.
Widok pola bitwy strapił
go poważnie.
Nastrój Polaków jest dobry,
zapał do walki duży.
Gorzej z obiecanym prowiantem.
Konie jedzą liście z drzew...
Oni nigdy
nie dotrzymali słowa.
Tuż przed bitwą król służył
do Mszy Świętej o. Markowi d'Aviano,
w kaplicy spalonego kościoła
ojców kamedułów.
Król i dowódcy przyjęli
Komunię Świętą
i błogosławieństwo
na życie, na śmierć.
To był moment
ogromnie uroczysty
i pełen religijnej żarliwości.
Król wtedy przemówił
do podkomendnych:
Ten sam nieprzyjaciel,
którego rozgromiliśmy
pod Chocimiem,
stoi naprzeciw nas...
Walczymy za naszą Ojczyznę
i za chrześcijaństwo.
Walczymy nie dla cesarza,
lecz dla Boga! (O. Forst de Battaglia)
Królu,
Ty to miałeś
uporządkowane wartości.
Pięć minut
po godzinie szóstej rano
strzały armatnie z Kahlenbergu
dały sygnał rozpoczęcia ataku.
O godzinie trzeciej po południu
wszystkie wzgórza były zajęte
przez armię polską.
Rozstrzygający moment bitwy
nastąpił o godzinie 6.00 po południu.
Król wydał rozkaz husarii.
Dwadzieścia tysięcy ciężkiej jazdy,
na czele której stanął
osobiście król,
runęło w wąwozy namiotów tureckich.
Szum skrzydeł husarii,
grzmot bębnów
i Victoria!
Turcy stracili 15 tys. żołnierzy.
Armia została rozbita,
ale nie zniszczona.
W nocy 13 września
król napisał do Marysieńki:
Bóg i Pan nasz
na wieki błogosławiony,
dał zwycięstwo
i sławę narodowi naszemu,
o jakiej wieki przeszłe
nigdy nie słyszały (List do Marysieńki z 13 IX w nocy).
Skromny był ten potężny Sobieski.
Chorągiew turecką
i list z zawołaniem:
Venimus, vidimus
et Deus vicit
zawiózł ksiądz Tomasz Talenti
Papieżowi Innocentemu XI.
Przez niedopatrzenie
dyplomatyczne,
a może z przemyślaną
decyzją
nasz król wkroczył tryumfalnie
do Wiednia przed cesarzem.
Lud całował ręce, nogi
i szaty króla.
Król pierwsze kroki
skierował do katedry
Świętego Stefana,
później do Augustianów,
gdzie w kaplicy
Matki Boskiej Loretańskiej
złożył wieniec
ofiarowany mu przez lud Wiednia.
Po Mszy odśpiewał Król z wojskiem:
Te Deum laudamus (N. Hocke, Krótki opis...).
Spotkanie z cesarzem było zimne.
Było ono w Schwecht koło Wiednia.
Ani król,
ani cesarz,
nie zsiadali z koni.
Cesarz wygłosił przemówienie,
obszerną królowi czyniąc podziękę
za to, że swoim utrudzeniem
i tak wielki pochód wykonawszy,
tak wielką pomoc
przeciw spolnemu
chrześcijaństwa wrogowi
raczył dać Jego Miłościwość,
którego zasłudze,
po Bogu Jedynym,
zawdzięcza się szczęśliwe
Wiednia oswobodzenie,
za które nie tylko sam cesarz,
lecz i chrześcijaństwo całe
jako najmocniej
Waszej Miłościwości
obowiązanym jest,
a u świata tego
i tego co przyjdzie,
i wszystkich potomnych
cześć sobie nieśmiertelną
zgotował (wg F. Kluczyckiego, Wyprawa wiedeńska).
Cesarzu, zapomnicie to wszystko.
I okazało się, że
były to tylko słowa.
Król pisał do żony.
Po tym spotkaniu
wszystko się odmieniło.
Prowiantów żadnych,
na które Ojciec Święty
dał pieniądze - nie dają.
Chorzy nasi na gnojach leżą,
a dla rannych,
których tu siła,
szkuty wynająć nie mogę,
aby ich do Preszburga (Bratysławy)
spuścić...
Ciał zmarłych,
nawet zacniejszych żołnierzy,
chować nie chcą.
Rajtarów moich obdarli z płaszczów...
Stoimy tu nad brzegami dunajskimi,
jak kiedyś lud izraelski
nad babilońską wodą,
płacząc nad końmi naszymi,
nad niewdzięcznością
tak nigdy niesłyszaną... (List z obozu pod Szenau z 17 IX 1683 r.)
A widzisz królu!
W październiku Marysieńka
pisała do Króla:
Po tym co tu doszło
do moich uszu,
myślę,
że nie uda się Polaków
drugi raz namówić
do obrony cesarstwa.
Marysieńko, piękna i mądra,
jeszcze się wiele razy
dadzą Polacy namówić.
Będą walczyć: Za wolność
naszą i waszą!
A krwi ich,
ofiary i grobów
nikt nie będzie liczył.
Na grobowcu
Stefana Czarnieckiego
jest napis:
Niech z kości jego
wzrośnie inny.
Na pogrzebie Wołodyjowskiego
wołał kaznodzieja:
Panie Michale,
larum grają!
Więc idę do Ciebie, Królu.
Idę spod Krzyża na Giewoncie,
spod Krzyżów Gdańskich i Poznania,
z Palmir, Loreto i Ancony,
z Oświęcimia, Katynia i Narwiku.
Idę przez Polskę
usłaną krzyżami,
bo Polskę krzyżami się mierzy!
Idę do Ciebie, Królu,
aby przypomnieć Europie
i światu,
żeśmy tu byli
jako zwycięzcy
i obroniliśmy Europę
przed pohańcami.
To dopiero początek
naszych żalów przed Królem,
bo nikt nas
nie chce wysłuchać.
Broniliśmy w Europie
Boga, Honoru i Ojczyzny.
Stary kapral,
w III części "Dziadów",
gdy pijane Francuzy
śpiewały bluźniercze pieśni,
upomniał ich:
Tych mi imion
przy kielichu wara!
Dawno nie wiem,
gdzie moja
podziała się wiara,
nie mieszam się
do Wszystkich Świętych
z Litanii,
lecz nie dozwolę bluźnić
Imienia Maryi.
Gdy w nocy
pijanych Francuzów
skrócono o głowę,
w czapce starego kaprala,
została kartka z napisem:
Vivat Polonus,
unus defensor Mariae!
Niech żyje Polak,
jedyny obrońca Matki Bożej!
(por. A. Mickiewicz)
Moc ci u nas krzyżów,
ale nie po każdym krzyżu
jest zmartwychwstanie.
Tam pod Radzyminem
został zapomniany krzyż.
Obchodziłem pobojowisko
po odrzuceniu bolszewików.
Zobaczyłem na ściernisku,
między trupami
leżącego księdza.
Leżał twarzą do ziemi,
krzyż trzymał w ręku.
Miał roztrzaskaną czaszkę
(płk Dobrowolski).
Za Boga i Ojczyznę!
Tego nam ani Berlin, ani Paryż,
ani Lizbona, ani Bruksela
nie chcą pamiętać.
Dźwigam więc do Ciebie - Królu
cały ciężar dziedzictwa.
Ojczyzny mojej - Polski
Matki uczonych,
bohaterów,
artystów
i świętych.
Myśmy dług spłacili światu.
Wy, bogaci i mądrzejsi,
jesteście nam dłużnikami.
Dźwigam Ci Dzieło kanonika z Fromborka
Mikołaja Kopernika - O obrotach ciał niebieskich,
On wstrzymał słońce
ruszył ziemię.
O Ty Przedwieczny,
który lat tysiące
codziennie gasisz
i zapalasz słońce
Boże, o Tobie
jak ja myśleć lubię
i ciągle myślę,
i w myślach się gubię.
Musisz być mocny,
kiedy ciskasz gromy...
Musisz być dobry,
kiedyś miłość stworzył (A. Górecki).
Niosę Ci, Królu, Psałterz
Jana z Czarnolasu:
którego zna Moskwa, Tatarowie,
Anglikowie, Niemiec i Hiszpan,
i którzy głęboki strumień
Tybrowy pijają.
A jeśli komu droga
otwarta do nieba,
to tym, co służą Ojczyźnie.
Niosę Ci, Królu,
płomienne zaklęcia
ks. Piotra Skargi
z Kazań Sejmowych
do senatorów i Króla:
Jako najmilejszej matki swej
miłować i onej czcić nie macie?
Bóg matkę czcić nakazał.
Przeklęty, kto zasmuca
matkę swoję...
Będziecie bez Ojczyzny,
wygnańcy wszędzie nędzni,
wszędzie wzgardzeni włóczęgowie (Kazanie III).
Panowie,
kapelusze z głów!
Niosę Królowi z dziedzictwa Polaków
geniusz Chopina.
Rodem warszawianin,
sercem Polak,
a talentem świata obywatel
(C. K. Norwid).
Niech Twoja Etiuda Rewolucyjna
strzałami armat w kwiatach
pobudzi uśpionych w Tatrach rycerzy
i śpiące niech pobudzi!
Królu Janie!
Mogą go inne narody
lepiej nagrodzić, ocenić,
lecz kochać go od nas więcej,
na pewno nie mogą (K. Gładkowska).
Królu Janie III Sobieski
w historycznym dziedzictwie
niosę Ci bohaterską śmierć
Romualda Traugutta.
Który z was jest Traugutt?
Pytał policmajster.
Traugutt chwycił krzyż z rąk kapucyna,
ucałował, przeżegnał się
i odpowiedział:
Ja jestem Traugutt!
Strzały.
Zginął Naczelnik.
Z dymem pożarów...
skarga to straszna...,
jęk nasz ostatni...
Składam na ołtarzu Ojczyzny,
na Kahlenbergu
bohaterską obronę,
śmierć obrońców Westerplatte
i majora Henryka Sucharskiego.
Chłopcy!
Piękne są kwiaty
w słonecznej Italii,
ale bez duszy.
W moim Gręboszowie
kwitnie teraz złotogłów.
Czy wiecie, jak pachnie
macierzanka?
Tu jest mój różaniec,
woreczek z zasuszonymi kwiatkami
i ziemia z grobu mego ojca.
Włóżcie mi to do trumny.
Panie Majorze,
Westerplatte jest wolne!
W 1987 r. modlił się tu
Ojciec Święty - Polak
i wołał:
Każdy z nas
ma swoje Westerplatte!
Królu zakochanych listów
do umiłowanej Marysieńki,
przynoszę Ci uczoność Noblistów:
H. Sienkiewicza, Wł. Reymonta,
M. Curie-Skłodowskiej,
Wałęsy, Miłosza i Szymborskiej,
a wypowiem ją
łowickim,
Reymontowym językiem:
Gospodarzu, ostańcie z nami.
Dyć jestem,
cegój? co?
Błyskawica otworzyła mu oczy
z pomroki śmiertelnej,
niebo się rozwarło nad nim,
a tam, w jasnościach
oślepiających, Bóg Ojciec
siedzący na tronie
ze snopów.
Pódziże, do mnie,
duszko człowiecza.
Pódziże, mój utrudzony parobku...
Panie Boze zapłać.
Zachwiał się Boryna,
rozwarł ręce
jak w czas Podniesienia
i runął na twarz
przed tym Majestatem
Przenajświętszym...
Tylko Łapa
skamlał żałośnie.
Dźwigam Ci, Królu, Panie,
obrazy Matejki, Chełmońskiego,
Wyspiańskiego i Malczewskiego.
Pokażcie Europie,
niech zobaczy,
żeśmy tu byli
jako zwycięzcy!
Mistrzu Janie, niech uderzy
Dzwon Zygmunta,
niech usłyszy Europa
Hołd Pruski,
Bogurodzicę i Jagiełłowe
Zwycięstwo pod Grunwaldem.
I niech Stańczyk powie:
A co będzie dalej?
Źle się, panowie bawicie!
Panie Chełmoński
z Boczek i Kuklówki,
Bociany przyleciały,
Babie lato minęło,
zmarzły Kuropatwy na śniegu
i koń płacze,
że pójdzie w ręce Żyda.
Na koniec
w dzień Imienin Maryi
składam Ci, Królu,
modlitwę mistrza Stwosza:
z kościoła Mariackiego
w Krakowie.
Nie weźmiesz mi tego za złe,
Najświętsza Panienko,
żem Ci dał
postać - dzieweczki
odchodzącej
od konfesjonału
albo sypiącej kwiatki
w procesji?
Że jeno
taśmeczką wąziuchną
przepasałem Ci włosy?
Że na ramiona
zarzuciłem Ci chustkę
jakbyś była mieszczką,
a nie Panią Niebios.
Ale za to orszak
Ci przydałem bogaty
i Aniołów grających
ze skrzydłami złotymi.
(wg J. Stępniewskiej)
Aleś wielki Stworzycielu!
Królu Polaków!
Ty widzisz mapę wojen
i cmentarzy z krzyżami
i królewskim orłem.
To Ci, co duszę dali Bogu,
ciała ziemi,
a serca Ojczyźnie.
Husario i Kawalerio!
Powiedzcie Europie,
czy było warto?
Bo niczym krew,
co płynie przy złocie,
co brzęczy.
I nigdy nikt nie liczył
leżących w mogile.
Dobrze, że oczy
nareszcie wam otwarto!
I powiedz sam teraz, (żołnierzu)
czy to było warto? (J. Lechoń)
Bo od Polski widoczny
każdy strzał na wroga
ognistą się objawiał
w powietrzu monstrancją...
Któż by krwi pożałował?
Odpowiedz nam, Francjo.
Lecz kiedy o zapłatę
spytają się waszą
za krew, za trud
zmierzony ich stopą.
Czy Cię te mroczne
widma nie przestraszą?
Odpowiedz, Europo! (K. Wierzyński)
Europa milczy.
Słuchajcie więc w ciszy:
Te słowa mówi do Was
człowiek,
który swoją duchową formację
zawdzięcza od początku
polskiej kulturze,
polskiej literaturze,
polskiej muzyce,
plastyce, teatrowi,
polskiej historii,
polskim tradycjom
chrześcijańskim,
polskim szkołom,
polskim uniwersytetom.
Pozostańcie wierni
temu dziedzictwu.
Uczyńcie je przedmiotem
szlachetnej duszy!
Przechowajcie to dziedzictwo!
Pomnóżcie to dziedzictwo!
Przekażcie je następnym
pokoleniom (Jan Paweł II).
Dziękujemy Ci, Ojcze Święty,
za radosne orędzie
do Europy:
O Kościele w Europie.
Niech już dyżurni synoptycy
i specjaliści od matactw
nie mówią inaczej,
jak tylko Twoimi słowami:
Chrystus jest naszą Nadzieją
i Ocaleniem.
Nie lękajcie się!
On jest Pierwszym
i Ostatnim,
i Żyjącym (Jan Paweł II Eccl.
in Europa).
To nie w Unii,
ale w Chrystusie
jest nasza Nadzieja.
Ojcze Święty,
powiedz światu
i Europie,
żeśmy tu byli
zwycięzcami
i kłaniali się nam Papieże
i Cesarze.
Patrzę na skrzydła
Polskiej Husarii
i ze wzruszeniem nucę:
A te skrzydła połamane,
deszczem ogniem wysmagane.
A te skrzydła jeszcze grają,
jeszcze polskie pieśni znają.
A te skrzydła jak sztandary
niepodległej, starej wiary
jeszcze mają blask.
A te skrzydła okrwawione
w tylu bitwach poranione
choć zmalały, spopielały
jeszcze siły nie straciły.
Jeszcze są jak dawniej były.
Jeszcze skrzydła dawnej chwały
mogą unieść nas (Ernest Bryll).
Niech Naród Twój, Królu,
nie włóczy się
po wiekach niewoli
jak kaleka przetrącony,
co wyciąga ręce
do możnych tego świata
po kęs jałmużny,
po wolność, którą stracił.
Nigdy więcej!
Królu Polaków,
módl się za nas
na Kahlenbergu
z błogosławionym Markiem
d'Aviano
do Zwycięskiej Hetmanki,
byśmy nie wpadli
w nowe jasyry.
Poślij Ojcu Świętemu,
który jest z dynastii Polaków,
już nie turecką chorągiew
ale zwycięską,
biało-czerwoną,
na dzień Imienia Maryi
z Kahlenbergu.
Polećcie polskie gołębie,
z biało-czerwoną w błękicie,
na plac Piotrowy, wysoko,
od naszej Księżnej Łowickiej.
Z mazurkiem Chopina lećcie,
z oberkiem wróćcie do wierzb.
Reszta niech będzie milczeniem.
Przecież Ty, Ojcze, wszystko
wiesz.
Ty wiesz...
Ojcze Święty,
Ostojo nas Polaków,
ogłoś stąd światu,
że przyjdzie zwycięstwo
i będzie to pełne zwycięstwo
Niewiasty Obleczonej w Słońce
w dniu Jej Imienia na Kahlenbergu.
Amen.