2002-06-27
Warszawa, Klasztor i kościół oo. Redemptorystów p.w. św. Klemensa Dworzaka i Aniołów Stróżów przy ul. Karolkowej

Homilia wygłoszona w kościele OO. Redemptorystów przy ul. Karolkowej w Warszawie w 50 rocznicę Nowenny do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy

Matko, Nieustannie Pomagać Gotowa!

Jestem z łowickiej ziemi
i przyjeżdżam do Sługi Bożego
- ojca Bernarda Łubieńskiego.
Całuję Jego sarkofag, wierząc,
że Pan Bóg da czas
tym, którzy przyjdą po nas.
Że będą mówić o nim
- Święty.

Modlę się za was wszystkich,
w intencjach, które przynosicie tu
przez 50 lat
do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy.
Tu, przy Karolkowej w Warszawie,
u Ojców Redemptorystów.

Czcigodna Rodzino OO. Redemptorystów
przy Karolkowej w Warszawie!
Wszyscy Goście!
Czcigodni Bracia Kapłani
wszystkich godności!
Przewielebne Siostry!
Chórzyści!
Dzieci, pięknie ubrane!
Dziękuję wam za to przypomnienie,
że moja Mama tak się stroiła.

Dla mnie to wielkie przeżycie:
W 50 rocznicę modlitw
u OO. Redemptorystów na Woli,
stanąć tu, aby dziękować Matce Boskiej
za wszystkie łaski,
które nam rozdała.
I za te,
o które prosić Ją będziemy.

Nie mogę naczytać się
treści tej ikony, obrazu.
Wiem, że jest gdzieś z daleka.
Z Krety.
Odczytuję wszystkie znaki
zawarte w jego treści.

Jak mocno trzyma się Dzieciątko
ręki Matki.
Bo jest niebezpieczeństwo:
Trzewiczek spadł Mu z nogi,
Dzieciątku,
a Ono patrzy w tę stronę,
gdzie anioł trzyma krzyż
i narzędzia Męki Pańskiej.

To bardzo trudny obraz.
Jego nie da się
przeczytać do końca.

Pamiętam jeszcze,
że mój pobożny ksiądz proboszcz
w Żdżarach,
gdy były czasy niedobre,
czasy trudne,
- a u nas w kościele
był piękny, do dziś czczony
obraz Matki Boskiej Nieustające Pomocy ?
mówił:
Dzieci, po prawej stronie na mapie,
to która jest strona,
zachód czy wschód?
Wschód.
Zobaczcie - mówił -
Dzieciątko patrzy w tamtą stronę.
Na wschód.
Stamtąd przyjdzie niebezpieczeństwo.

Jakoż się stało.

To są nasze czytania,
tylko zewnętrzne.
Przecież nie mogę Jej poznać.
Wiem, że jest Matką Boga.
MATER THEOU!

I chcę się dowiedzieć
tak dużo o Niej.
To jest Ta,
którą zapowiedział prorok,
Ta, co pocznie Syna Bożego (por. Iz 7,14).

To jest Ta,
o której mówi Apokalipsa
- obleczona w słońce,
na której głowie
korona z gwiazd dwunastu
(por. Ap 12,1).

Lubię czytać
scenę Zwiastowania Matce Boskiej.
I nie mogę jej przeczytać do końca.
I nie mogę jej pojąć.

- Bądź pozdrowiona, pełna łaski!
Pan jest z Tobą.
Jesteś błogosławioną
między niewiastami.

- Kim Ty jesteś,
co do mnie mówisz?
Ja się Ciebie boję.
Ja Ciebie nie znam.
- Nie bój się, Maryjo!
Znalazłaś łaskę u Boga.
To Ty poczniesz i porodzisz Syna.
I nadasz Mu imię Emmanuel

- bo będzie Bogiem z nami.

- Nic z tego nie rozumiem,
ale jeśli Ty naprawdę
jesteś Wysłannikiem Boga,
to ja jestem
tylko służącą w kościele
- od sprzątania.
Służebnicą Pańską.
Niech mi się stanie
Według słowa Twego
(por. Łk 1,26-38).

O jak Cię kocham za to,
Miriam!

Brandstaetter tak mi pomógł
trochę lepiej odczytać
Tajemnicę Zwiastowania
i Wcielenia,
której nie rozumiem
i nie pojmę nigdy.

Co to znaczy - zasłonić?
Co to znaczy - zacienić?
Duch Święty to sprawi.
Nic nie rozumiem.

A ten, którego dziadek był Żydem,
tłumaczy mi tak prosto,
że po Zwiastowaniu
Maryja wyszła przed dom.
Siedziała na kamieniu.
Między Jej buzią a słońcem
nie było żadnego obłoku,
żadnej chmurki.

Józef schodził wtedy z gór.
Poznał, że coś się stało.
- Miriam, co Ci jest?
A przez Jej buzię
przesuwał się szaro-fioletowy
promień.
Cień.
Obłok.
Szechina (por. R. Brandstaetter, Jezus z Nazarethu, t. I.).

To Ten,
który napełnił Ją.
Uczynił Ją samą.
Przebóstwił Ją.

Nie rozumiem tego.
Wiem tylko,
że mój Bóg
dał słowo i dotrzymał:
Oto Panna pocznie
i porodzi Syna.
I nada Mu imię
Emmanuel.

Będzie Bogiem z nami (por. Iz 1,14).

I teraz już trochę wiem.

To Ona pobiegła do Elżbiety,
żeby pełnić funkcję służebną
- bo mówiła, że jest Służebnicą -
u swojej krewnej,
która spodziewała się
w starości dziecka.

- A skądże mi to,
że Matka mojego Pana
przychodzi do mnie?
- Skąd Ty to wiesz,
Elżbieto?
- Bo skoro powiedziałaś:
Niech będzie pochwalony,
zadrżało dzieciątko w łonie moim.
Błogosławiona jesteś,
żeś uwierzyła w to wszystko,
co Ci powiedział Pan
(por. Łk 1,39-45).

Boże, to już teraz
wszyscy wiedzą.
Wielbi dusza moja Pana
i rozradował się duch mój
w Bogu Zbawicielu moim.
Bo wielkie rzeczy uczynił mi Ten,
który jest Wszechmocny,
a Jego imię jest święte
(por. Łk 1,46-55).

I teraz już Ją znam:

Z Betlejem,
gdy szukała miejsca,
gdzie się ma narodzić Syn.
Pomaluśku, Józefie, pomaluśku! (L. Schiller).

Od Bożego Narodzenia,
gdzie klękam
z Pasterzami,
Królami
i z chórami Aniołów.

Od Ofiarowania,
kiedy słucham,
co mówi Symeon.
- Mogę spokojnie umrzeć,
bo oczy moje
oglądały Zbawiciela świata.
Ale Twoją duszę
przeniknie miecz,
bo On będzie Znakiem,
któremu sprzeciwiać się będą.
Będzie położony na poprzek.
Jedni przez Niego potkną się,
a inni powstaną do świętości
(por. Łk 2,25-35).

A potem...
Też tego pojąć nie mogę.

Z takim bólem serca
mówiła Panu Jezusowi,
który został w świątyni:
- Synu, cóżeś Ty nam narobił?
Ojciec Twój i Ja,
trzy dni, z bólem serca,
szukaliśmy Ciebie
(por. Łk 2,46-48).

O, jaka Ty jesteś matczyna!
Jaka zatroskana!
Ciebie rozumie każda matka,
która straciła syna,
która zgubiła syna.

A potem?

A potem pamiętam Ciebie,
i tak czuję,
co musiałaś przeżywać,
kiedy Pan Jezus odszedł
i zostawił Cię
- wdowę po Józefie.
Za taką Cię wszyscy uważali.

A potem?
Nieustannie Pomagać Gotowa.

Na weselu.
- Synu, wina nie mają.
- Jeszcze nie nadeszła
moja godzina.
Przyjdzie czas
(por. J 2,3-4).

A potem
jak musiała się ucieszyć,
kiedy ludzie
przynosili Jej wiadomości:
Jak On pięknie mówi.
Tłumy Go słuchają.
Błogosławione łono,
które Cię nosiło
i piersi, któreś ssał.
- Tak, ale i wy
jesteście błogosławieni,
którzy słuchacie słowa Bożego
i zachowujecie je
w sercu swoim
(por. Łk 11,27nn).

A potem
było to, co najgorsze.
I tak czekałem,
kiedy przyjdziesz.
Matko!
Spotkałem Cię
przy czwartej stacji.
Wiedziałem, że przyjdziesz.

Wiem,
jak bardzo kochasz Pana Jezusa.
Dlaczego Mu nie powiedziałaś
ani jednego słowa?
Panie, Matka Twoja przyszła, (por. Mt 12,47).
Dlaczego Jej nie powiesz
ani jednego słowa?

To tylko wy
tak dużo mówicie.
Gdy człowiek cierpi,
to nic nie mówi.

Wiem, Matko.
Tak mi byłaś wtedy potrzebna.
Wiem, że przyszłaś
nie tylko do Pana Jezusa,
ale i do mnie,
bo ja bym wtedy uciekł.

Działy się rzeczy straszne.
I bałbym się patrzeć
na Jego śmierć.
Wiem, że jest niewinny.

Ja Jemu wierzyłem.
Przy Nim płakała
moja Mama,
bo mnie przynosiła do Niego,
gdy byłem dzieckiem.
Przy ósmej stacji mówił
- Nie płaczcie nade Mną,
tylko same nad sobą płaczcie,
bo dzieci wasze są niedobre
(por. Łk 23,27-28).

Gdyby nie Ty, Matko,
to bym nie doszedł
do krzyża.
Widziałem wszystko.
I widziałem Twój ból.
Bez słowa.

I widziałem Jego śmierć.

I była wtedy burza.
Deszcz obmywał Jego ciało.
Krew, zmieszana z deszczem,
spływała rynsztokami.
I spływała...

Obmyta jesteś, Ziemio!
I cała jesteś święta.
I stamtąd,
spod krzyża,
widać było już nowy świat.

Tylko Ty
nigdy nie zwątpiłaś.
A ja miałem
jeszcze tyle wątpliwości.
A myśmy się spodziewali,
że On wyzwoli Izraela,
a tymczasem
trzeci dzień już jest w grobie,
(por. Łk 24,21).

I tak już było,
że zbierał nas
i przywracał nam wiarę.

A potem
było Zesłanie Ducha Świętego.

Ona trwała razem z nami
na modlitwie,
aż się spełniła
Obietnica
(por. Dz 1,14 i 2,33).

Tak się wtedy zmieniliśmy.
Ale odtąd byłaś
Matką Kościoła.
Piotr miał wtedy odwagę
otworzyć drzwi
i powiedzieć kazanie,
tak, jak się mówi do ziomków:
- Mężowie! Bracia!
Tego Jezusa,
którego wyście zabili
rękami bezbożnych
ja widziałem żywego.
Ja z Nim jadłem chleb,
On mnie pytał
czy Go kocham więcej
niźli wy
(por. Dz 2,22nn).

O moja Wniebowzięta,
Zasypiająca.
I nie umiem już
więcej powiedzieć o Tobie
jak tylko jedno słowo
- Matko!

Szczęśliwi są ci,
którzy długo mogą
mówić do swojej Mamy
- Matko!
Ale szczęśliwi są
wszyscy ludzie, którzy
są w kościele.
Ja też.

Tak krótko cieszyłem się Mamą.
Ale była Jedna
- Nieustannie Pomagać Gotowa,
która wiem,
że jest Matką
nas wszystkich wierzących.

Mam dwa powody,
aby być tu dziś
razem z Wami.

Wszystko to jest cudowne.
Ja jestem z łowickiej ziemi.
Tam są Wiskitki
i tam jest Guzów.
Posiadłości ojca Bernarda Łubieńskiego.
Tam są grobowce jego rodziny.
I dwaj wielcy Prymasi Łubieńscy,
którzy zostawili Łowiczowi
jedną z najpiękniejszych świątyń
w Polsce.
Kolegiatę.
Mam więc powód,
aby być u grobu
ojca Bernarda Łubieńskiego
- Sługi Bożego.

I drugi powód:
Obraz , który jest w kościele
OO. Redemptorystów w Warszawie,
jest z łowickiej Kompiny.
(Nie, nie zabiorę go,
nie bójcie się).
Jest własnością OO. Redemptorystów,
udokumentowaną,
przekazaną przez ks. prałata
Józefa Wieteskę.

Obraz ocalał,
gdy podczas bitwy nad Bzurą
zniszczony został kościół w Kompinie.
Ramy były przestrzelone,
ale obraz był cały.
I po pierwszych misjach
OO. Redemptorystów w Kompinie,
ks. prałat oddał im ten obraz.

Oni przecież są powołani
przez Ojca Świętego,
by Jej cześć rozszerzała się
na całym świecie.

Już się to stało.

Nie ma zakątka ziemi
i nie ma kościoła,
gdzie by nie była czczona Ta,
która jest
Nieustannie Pomagać Gotowa.

A w Warszawie?

Przy furcie
Klasztoru OO. Redemptorystów
jest obraz Jana Molgi,
namalowany w 1978 roku.
Przypomina straszne dni na Woli.

Rok 1943.
Na obrazie widać
główne wejście do kościoła
przy ul. Karolkowej w Warszawie.
Wewnątrz kościoła
stłoczeni ludzie z łapanki:
dorośli, dzieci, zakonnicy.
Wszyscy zastraszeni.
SS-mani z bronią
wypędzają jeńców
pod pobliski kościół św. Wojciecha.
Stąd szło się już tylko na śmierć.
Wielu z nich nie wróciło.

W kościele św. Wojciecha
jest tablica,
upamiętniająca to wydarzenie.
Rozstrzelani.

Warszawo, pamiętasz?
Piasku, pamiętasz?
Lesie, pamiętasz?
Zanim padłeś,
jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku,
czy to serce pękło?
(por. K.K. Baczyński).

Nie ma już tamtego pokolenia.
Przyszli ludzie nowi.
Zdawało się,
że w tym Kościele
rozpoczną się nowe wydarzenia.
OO. Redemptoryści
bardzo zajęli się Wolą
robotniczą, czerwoną.

A był stan wojenny.
I czas Solidarności.

Tyle sztandarów
Przy Matce Boskiej naświęciłem.
Dzisiaj poszło to wszystko
w niepamięć.
Patrzą ludzie w inną stronę.
Chyba Dzieciątko na obrazie
też obróci się w drugą stronę,
skąd większe niebezpieczeństwo.

Dziś, synowie tamtych,
którzy podali sobie ręce solidarnie,
aby Polska była nową,
aby była wolną,
stoją znów,
żebrząc o chleb.
Stoczniowcy ze Szczecina.
Są gniewni.

Dlaczegośmy zmarnowali
to wszystko, co było
wybłagane,
wyproszone?

Wiem.
Jest Ktoś,
kto sprzeciwia się dobru.

I widzę wciąż
Niewiastę
obleczoną w słońce,
na której głowie
korona z gwiazd dwunastu
(por. Ap 12,1).
Depcze głowę szatana.

Matko!
Zniszcz zło,
które oplotło Ziemię!

I niech przyjdzie czas,
Który będzie
Czasem Królestwa.

I niech wymodli
już Baczyński czas,
kiedy będziemy
walczyć miłością.

I niech wymodli
już Norwid,
By była ludzkość serdeczna.

Maryjo, Pani Aniołów! - u Ciebie
O Twej korony prosim zmartwychwstanie --
A niech się litość Syna Twego stanie,
Na ziemi - naszej, tak, jako jest w Niebie!
(C.K. Norwid).

Ja wierzę,
że Ona wysłucha,
bo jest Matką
Nieustannie Pomagać Gotową.

I jeszcze wiem,
że ten z Opinogóry uprosi Ją,
bo tak żebrał:
Ten świat się rozpadł i rozdziera siebie -
lecz żadna z jego podzielonych połów
już się nie modli, o Matko, do Ciebie.
My jedni tylko, paląc się na stosie
wciąż ślemy modły w Twój bezmiar daleki.
Poznaj, Królowo, poddanych po głosie
i bądź nam Matką teraz i na wieki!

Nie opuszczaj nas!

Ja wiem, że to się stanie.
I ten świat,
który mówi, że jest mocny;
ten świat,
który mówi, że jest mądrzejszy,
jeszcze się kiedyś zatrzyma.

I chyba powie jeszcze raz
o tych, którzy pozostali,
którzy potrafią kochać
Boga i Ojczyznę,
której Ona jest Królową:
może ktoś jeszcze powie
jak o Starym Kapralu
Vivat Polonus,
Unus defensor Mariae!
(por. A. Mickiewicz).
Niech żyje Polak,
jedyny obrońca Matki Boskiej!

Może to wy będziecie, lektorzy?
A może to wy będziecie, dzieci,
po krakowsku ubrane?
Przyjdzie nowych ludzi plemię,
Jakich dotąd nie widziano
.

Kiedy?

Już niedługo.
Tylko czy my zachowamy wiarę?
Czy my zachowamy
Miłość do Matki Boskiej?

Więc wstańcie, proszę!
I was, najpobożniejszych z pobożnych
pytam wobec Matki Boskiej,
Matki naszej wiary,
powiedzcie mi prawdę:
Czy Wy jeszcze wierzycie
w Boga Ojca Wszechmogącego
Stworzyciela nieba i ziemi?
Wierzymy...

To Bogu niech będą dzięki.
Bóg Wam zapłać, Warszawiacy!