2000-09-10
Warszawa, Bazylika św. Krzyża

23 Niedziela Zwykła

Iz 35, 4-7a, Jk 2, 1-5, Mk 7, 31-37

Ci którzy wierzą Bogu

Kochani moi!

Nie wstydźmy się być dobrymi.
A to już druga niedziela września.
Nauczyciele rozpoczęli pracę, uczniowie naukę,
studenci jeszcze główkują jak zaliczyć zaległości sesji,
a my, Polacy, zwłaszcza w sierpniu i we wrześniu
mamy taką dobrą chorobę, która się nazywa wspomnienia.

Więc przyszła okrągła, dwudziesta rocznica powstania Solidarności,
solidarni odważyli się być mocni.
Przyszła bolesna rocznica, sześćdziesiąta pierwsza,
wybuchu drugiej wojny światowej, wrzesień czerwienił ranami.
A w kraju? Karuzela wyborcza, inflacja, nieurodzaj,
braknie chleba, do Europy daleko i co dalej?

Nie wstydźcie się być dobrzy.
Nie zamartwiajcie się. Jest Dzień Pański, niedziela.
Zatrzymajmy się chwilę, zostawmy te złe wieści.
Posłuchajmy jeszcze raz co dziś do nas mówi Pan.
A mówi bardzo mocno.
Nie miejcie względu na człowieka.
Odwagi! Nie bójcie się!
I co jeszcze?
Effatha! Otwórz się!
To znaczy: słuchaj dobrze, mów dobrze.
Przecież rozwiązałem ci język, śliną dotknąłem twoich uszu.
Więc nie wstydź się mówić dobrze, czynić dobrze.

Napatrzyłem się na młodych w Rzymie,
napatrzyłem się na pielgrzymów na Jasną Górę.
Przeżyłem z nimi ten piękny wieczór pod Wałami Jasnej Góry,
księżyc wtedy pobladł z zazdrości.
A oni śpiewaną, modloną i krzyczaną radością
rozjaśniali jeszcze Jasną Górę.
Aż ku biegunom nocy.
Widziałem pobożność ludzi u Ojca Maksymiliana w Pabianicach,
napatrzyłem się na salezjańską młodzież na Campo Bosko w Lutomiersku,
byłem świadkiem koronacji Matki Boskiej Domaniewskiej.
Serce rośnie! To są jeszcze tacy ludzie?
Tacy mądrzy, piękni, opaleni, pospowiadani, zakochani, radośni,
szaleją pobożnością od upału aż do ulewnej burzy.
Przez nich można uwierzyć, że dobre czasy nadchodzą.
Niech będzie błogosławiony.
Oni nie wstydzą się być dobrzy.
Ale może to tylko tam?
A jacy oni będą gdy wrócą do Łowicza? Gdy wrócą do domów?
Gdy wracam w powszedniość dni, nie słyszę ich, nie spostrzegam ich.
Czyżby też wstydzili się być dobrymi?
A za to widzę w kampanii wyborczej przystojnych panów,
którzy mówią tak pięknie, aż nieprawdziwie.
Podatki zmniejszę, armię umocnię, szkoły wam dam,
domy zbuduję, za darmo będę was leczył, tylko zauważcie mnie,
i wybierzcie mnie na prezydenta.
Dziwna jest ta demokracja.
Chodzę z tacą, wyciągam rękę, żebrzę i to mnie upokarza.
Mówię więc wam "Bóg zapłać".
Ale żebym się tak na licytację wystawił
i żebrał: "Wybierzcie mnie" i na to bym się nie zdobył.

Taki duży, taki mały, taki chudy, taki gruby, taki mądry...,
taki może prezydentem być.
Niech ksiądz nie żartuje,
przecież biskupi powinni nam powiedzieć kogo mamy wybrać.
Był czas kiedy biskupi brali za rękę
i uczyli nas nie głosować, ale wybierać.
Tamte czasy już minęły. Urośliśmy.
Dziś biskupi mówią: "Wybierajcie według własnego sumienia".
A sumienie to głos rozumu.
Kto ma rozum wybierze dobrze.
Ale mądrych inaczej nie przekonam.
Uczynią i tak według swojego sumienia, to znaczy po swojemu.

Moi kochani wyborcy!
Popłaczemy sobie czasem w ostatnią niedzielę
na Żoliborzu u grobu księdza Popiełuszki,
artyści nam zaśpiewają: "A te skrzydła poranione",
porecytują nam:
"Daj nam uprzątnąć dom ojczysty,
niech będzie biedny, ale czysty".
Zamyślimy się nad grobem męczennika,
popłaczemy sobie w Gdańsku pod Krzyżami,
zatęsknimy za "Solidarnością", ale wrócimy, zapomnimy
i "jak było na początku tak niech będzie i teraz i zawsze...".
O nie daj Boże!
A dlaczego?
Bo my jeszcze wstydzimy się być dobrzy.
A przecież Bóg otworzył nam uszy, rozwiązał więzy naszego języka.
Nie ma już Radia "Wolna Europa".
Jest wolna Polska. Ludzie są wolni.
No i kogo my słuchamy?
Rozwiązał Bóg więzy naszego języka..
Nie mamy cenzury. Możemy mówić i iść przez ziemię
wszystkim dobrze czyniąc.
Ale my wstydzimy się być dobrzy i czynić dobrze.
Zakrzyczą nas ci, którzy wierzą inaczej.
Dlaczego?
Bo myśmy chorzy jeszcze na tolerancję która jest bez wiary,
na nacjonalizmy co są bez miłości, na demokrację co wybiera zło,
na wolność, która jest tylko swawolą,
na pokorę fałszywą, a ta jest bałwochwalstwem.
Nie moralizuj nas ksiądz, tylko nas ulecz.

Więc jeśli macie oczy, które widzą dobrze,
jeśli macie uszy, które dobrze słyszą,
jeśli macie sumienia i czujecie jeszcze po polsku, to chodźcie ze mną.
Pokażę wam ludzi, którzy nie wstydzą się być dobrzy.

Najpierw: modlą się dziś z nami siostry Niepokalanki,
córy ojca Honorata z Nowego Miasta.
Taki gruby, a taki wielki święty.
Tak, to właśnie ten.
Jego sekretarką przez kratki konfesjonału była Waleria Ludwika Gąsiorowska.
A zgromadzenie to, które nam dzisiaj śpiewa, które modli się z nami,
założyła jako wotum za dogmat o Niepokalanym Poczęciu
Najświętszej Maryi Panny Niepokalanki.
Regułą tego zgromadzenia jest traktat o doskonałym nabożeństwie
do Najświętszej Maryi Panny Brunona de Mon Fort.
Stąd zakonne imię matki założycielki Mon Forta.
Spoczywa ona na cmentarzu w Nowym Mieście nad Pilicą.
Z tęsknotą za swoimi córami, za wolną Polską, której nie doczekała,
a na grobie jej jest otwarta księga z napisem
"Maryjo! Okaż, że jesteś Matką!"

Niepokalanki kochane.
To chociaż wy, w Nowym Mieście
i gdziekolwiek jesteście,
nie wstydźcie się być dobre.

Chodźcie dalej ze mną moi czcigodni słuchacze,
chodźcie do Puszczy Kampinoskiej.
Tam na drodze do Babic jest kamień.
Stamtąd ułani jazłowieccy rozpoczęli szarżę na czołgi niemieckie.
Nagle z lasu, z lasu przydrożnego wysypało się wojsko szalone.
Pierś odkryta, kurtką szarą, za ojczyznę w bój idą za wiarę.
Jezus, Mario, Boże! Polecieli, Ojczyzno! Czuwaj!
O Najświętsza Panno strzeż ich!
Otworzyli drogę do Warszawy,
a Niemcy zaskoczeni i z podziwu nie oddali strzału.
Dlaczego?
Według zeznania dowódcy armii Wermachtu - bo to było tak piękne.
Oj chłopcy malowani. Wam to medal i krzyż za to,
żeście odważyli się być mocni.
Ale i to zapomną Polacy.

Dostał od króla nasz łowicki pijar Stanisław Konarski
medal z napisem: Sapere auso - Temu, który odważył się być mądrym.
Panowie senatorowie, posłowie, Panie Prezydencie!
Ustanówcie na te czasy medal Bonum facere auso
- Temu, który odważył się być dobrym.

Jeszcze nie kończę naszej wędrówki kazaniowej.
Trzeba nam jeszcze myślą pobiec na Westerplatte.
Zatrzymajmy się przy grobie majora Sucharskiego.
W czerwcu 1987 r. modlił się tam Ojciec Święty Jan Paweł II - papież Polak,
a major Henryk Sucharski to mój jeszcze nie kanonizowany święty.
"Jeśli wytrzymacie 12 godzin, to całą załogę ozłocimy" - pisał Naczelny Wódz.
Wytrwali siedem dni.
Nie miał ich kto ozłocić.
W szóstym dniu major Sucharski powiedział:
"Dziękuję wam żołnierze! Za spełniony obowiązek"
- mówił załamanym głosem ten wielki żołnierz.
"Ale pomódlmy się za poległych" - wołał.
"Podnieście białą flagę, poddajemy się".
"A gdy się wypełniły dni i przyszło ginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli żołnierze z Westerplatte".
Żołnierze nie chcieli uwierzyć, płakali, łamali broń,
Grodecki z rozpaczy chwycił krzyż majora:
"A to pana nie zobowiązuje?".
"Zobowiązuje.
Żołnierze, jeszcze się Polsce przydacie".
Sucharski mimo doskonałej znajomości języka niemieckiego
mówił do generała Eberharda po polsku.
Niemcy oddali jeńcom wojskowy salut,
a major otrzymał swoją szablę.
Mógł ją nosić przez cały czas niewoli.
Tylko gdańszczanie chcieli ich zlinczować.
Za to, że się poddali.
Ach ta trudna Polska.
I jeszcze kilka słów.
Po długiej tułaczce wojennej major Sucharski
w roku 1946 w sierpniu był w szpitalu w Neapolu.
Mówił wtedy:
"Obyście tylko mnie pochowali w kraju,
choćby na najuboższym wiejskim cmentarzu.
Ale w Polsce".
Ach ta Polska.
"Chłopcy, piękne są kwiaty w słonecznej Italii, ale bez duszy.
Czy wiecie jak pachnie w kraju macierzanka?
A tutaj jest woreczek z zasuszonymi kwiatami z mojego Gręboszowa.
I odrobina ziemi z grobu mojego ojca.
I mój różaniec.
Włóżcie mi to wszystko z szablą do trumny".
Zmarł 30 sierpnia 1946 r. o godzinie 900 rano.
A pochowany był już 1 września w Casamassima.
Czy wiecie, że w mojej wsi kwitną teraz wrzosy i złotogłów?
Tak panie majorze, ale Westerplatte jest wolne.
Ach ta trudna Polska.
A mówię o nim dlatego, że ten człowiek dla mnie
okazał się być mądry i odważny, i nie wstydził się być dobrym.
Nie bójmy się być dobrymi.
Dobroć zawsze zwycięża.

A tak pisze Małgorzata Hilar:

My z drugiej połowy XX wieku (...)
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów.

Kiedy cierpimy
wykrzywiamy wargi

Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy ramionami

Silni cyniczni ironiczni.

Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu palce
umieramy z tęsknoty. Małgorzata Hilar "My z drugiej połowy XX wieku"

Nie umiem pokazać pośród nas człowieka,
który odważyłby się być dobrym.
Ale dlatego wołam za prorokiem:
Otwieram groby wasze, abyście widzieli wy
- którzy złamaliście przymierze międzyludzkiej solidarności.
Wy - którzy zerwaliście przymierze z Bogiem Ojców naszych,
z Bogiem Piastów, Jagiellonów i Kościuszków.
Wy - którzyście podarli sztandary "Solidarności"
i odwróciliście się od Boga i od nas.
Wy - którzy frymarczycie wolnością naszą.
Żebyście wiedzieli: Bóg jest naszą obroną.
I On swój lud ocali.
On też mocen jest, nawet z wyschniętych kości wskrzesić sobie naród doskonały.
Żebyście wiedzieli.

To Bóg powiedział i słowa dotrzyma.
On da siłę swojemu ludowi.
Dlatego Ojciec Święty przy każdej sposobności woła do nas od początku:
"Nie bójcie się! Nie bójcie się być świętymi.
Nie lękajcie się! Odwagi! Otwórzcie drzwi Chrystusowi!".
Ale czy my odważymy się kiedyś być mądrzy?
Czy odważymy się być mocni?
Czy odważymy się być dobrzy?
Nie wiem.
Może pomoże nam w tym Karta Powinności Człowieka ogłoszona w Gdańsku.
Może pomoże nam w tym Święto Człowieka. Niech wreszcie będzie.
Ludzie zgromadzeni w Gdańsku jeszcze raz odważyli się być dobrzy.
Ale jeśli człowiek Bożych Kart nie uszanuje, to któż zachowa ludzkie?
A jednak Bóg da siłę swojemu ludowi.
Matka Boska Domaniewska ukoronowana, już nie Księżna - Królowa.
Nasza Częstochowska i Łowicka poceruje sztandary,
przyniesie biednym dzieciom drugie śniadanie do szkoły w węzełku,
w serwetce z niezapominajką.
Co to takiego, proszę pani?
Nic. To taka dziecko ludzka "Solidarność".
A co to jest "Solidarność"?
Ach tak. Przecież wy tego nie pamiętacie.
Moje kochane dzieciaki.
Kiedyś w adwencie 13 grudnia wszystko wam opowiem.

Dzieciaki ze szkoły w Cielądzu,
wybraliście sobie pięknego patrona - Księdza.
Z Cichociemnych, skoczka na patrona,
ale czy wy będziecie mocni?
I odważycie się być dobrzy?
Nie wstydźcie się być mądre, dobre i mocne.
A to są ci, którzy wierzą Bogu.
I ufają ludziom.