Wiedeń, Kahlenberg, Kościół Św. Józefa
Czcigodni przedstawiciele władz
administracji państwowej!
Szanowni przedstawiciele wojska!
Bracia kapłani!
Bracia moi austriackiej Polonii!
Pielgrzymi z Polski!
Krakowiacy, Ślązacy, Górale, Łowiczanie!
Kochani moi!
Co roku pielgrzymujemy na Kahlenberg,
aby z królem Janem śpiewać dziękczynienie:Ciebie Boga chwalimy,
(L. Rydel).
Ciebie Panem wyznawamy:
Z kadzidlanymi dymy
Serca i miecz bez plamy
do Ciebie podnosimy.
Przeciwko pohańcowi
Twa moc nas powołała,
Rycerze my krzyżowi.
Nie nam, nie nam bądź chwała,
Lecz Imieniowi Twemu...
Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś, Panie:
(L. Rydel).
W gloryi złotej długie panowanie
I apostolstwo świętej Twojej wiary,
i zwycięstwami szumiące sztandary...
Przychodzimy tu,
aby z królem powtórzyć Europie i światu:
Venimus, vidimus et Deus vicit!
Przyszliśmy, zobaczyliśmy, a Bóg zwyciężył.
To miejsce przyzywa na pamięć
sytuację Europy sprzed trzystu przeszło lat.
Wielki Kara Mustafa
stanął przed miastem cesarza Leopolda
z dwutysięczną armią.
Król Polski Jan III Sobieski
na mocy przymierza zawartego z cesarstwem
zobowiązany był przyjść na odsiecz Wiednia.
A cesarz Leopold opuścił Wiedeń,
chroniąc się w Linzu.
Król Jan III Sobieski
na prośbę cesarza i papieża Innocentego XI
wyruszył z Wilna przez Nowe Miasto,
Studziannę do Krakowa.
29 Lipca w Krakowie dokonał przeglądu
23-tysięcznej armii.
Dowództwo zlecił hetmanom:
Jabłońskiemu i Sieniamskiemu,
wskazując drogę dwiema kolumnami
przez Śląsk i Morawy.
W Tarnowskich Górach pożegnał
kochaną Marysieńkę,
a kiedy zbliżał się do Dunaju,
wyszedł na spotkanie książę Lotaryński,
naczelny wódz wojsk cesarskich,
i nakreślono
- z dowódcami sił sprzymierzonych -
plan odsieczy Wiednia.
Strategia i dowództwo armią
należało do Króla Polskiego.
Tymczasem Kara Mustafa,
po kilku miesiącach oblężenia Wiednia,
był już Pewny zwycięstwa.
12 września piechota sił sprzymierzonych
przełamała linię okopów.
dając pole dla polskiej husarii,
wspieranej przez artylerię
pod dowództwem generała Marcina Kątskiego.
Rozproszyły się oddziały janczarów, kozaków.
odsłaniając pole namiotów Wielkiego Wezyra.
Zdobyczną chorągiew przesłał król Ojcu Świętemu,
wraz z listem zaczynającym się od słów:Przyszliśmy, zobaczyliśmy, a Bóg zwyciężył
.
Trzynastego września król polski wjechał
tryumfalnie do Wiednia
Spotkanie z cesarzem było 15 września.
Ale chłodne.
Cesarz Leopold czuł się urażony w swej ambicji,
Król zaś - zawiedziony tak małym uznaniem
ze strony cesarza.
Nic się nie zmieniło.
Trzeba wracać do domu.
Chorągiew zdobyta pod Parkanami
przesłana została Matce Bożej Loretańskiej.
I zapomniała szybko Europa o odsieczy Wiednia.
Zapomniała też Polska o Wiktorii Wiedeńskiej.
Kamieniec i Podole zostały dalej pod okupacją.
Król zmarł w roku 1696.
W Muzeum Watykańskim
Matejko zostawił nam obraz
"Wiktoria Wiedeńska"
On będzie świadkiem.
Będzie przypominał Światu, żeśmy tu byli,
żeśmy zawsze byli w Europie, żeśmy ją obronili
i pod Grunwaldem
- przed nawałą krzyżacką w 1410 roku,
i pod Wiedniem
- przed nawałą turecką w 1683 roku,
i pod Warszawą
- przed nawałą bolszewicką w roku 1920,
i pod Ankoną, Narwikiem i Tobrukiem,
i pod Bolonią, Loreto i Monte Cassino,
i pod Lenino aż po Berlin.
A świat patrzył jak płonie Warszawa,
gdy żebraliśmy
choćby o jeden zrzut amunicji.
I umierała warszawska Nike
na oczach całego świata!
Więc kamienie wołać będą!
I otwieram groby wasze,
w Katyniu i w Miednoje.
I otworzę groby nasze
w Palmirach i Radzyminie.
I wskrzeszę w Tatrach śpiących rycerzy.
I nawet z wyschniętych kości
mocen jest Bóg
wskrzesić sobie naród doskonały!
I zbiorę was ze wszystkich krańców ziemi.
I zgromadzę was tu, na Świętej Górze mojej.
I nie będą o Tobie, Polsko, mówić,
żeś nie chciana,
porzucona
i niewierna.
I nie będziesz stać u bram Europy
jak żebraczka,
jak nie chciana.
Jeszcze raz świat powie o tobie:
Polonia semper fidelis!
Polska zawsze wierna!
Jeszcze świat powie o kimś z was:
Vivat Polonus, unus defensor Mariae!
Niech żyje Polak - jedyny obrońca Matki Boskiej!
A kiedy tak się stanie?
Z Kahlenbergu widać świat dalej.
Tu słyszę tętent koni
i szum skrzydeł husarii,
i potężny śpiew "Bogurodzica Dziewica".
Kyrie eleison!
I bicie bębnów na zwycięstwo.
Królu Sobieski - larum grają!
Stąd słyszę lepiej wołanie Opoki-Piotra:
Zwycięstwem, bracia, jest wiara wasza!
Bracia moi, Polacy!
Rodacy najmilsi! Najmilejsi!
Ale czy wy macie wiarę w Boga?
Dziś w Ewangelii Chrystus pyta każdego z nas:
Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?
I słyszę dokoła ten bełkot,
bełkot świata,
jak ludzie plączą się w odpowiedziach
mętnych teorii kapitalizmów, komunizmów,
liberalizmów, nacjonalizmów, indywidualizmów.
i wszystkich -izmów.
Ale za kogo wy Mnie uważacie?
Piotr odpowiedział wprost:
Ty jesteś Chrystus, Syn Boga Żywego,
Ty jesteś Bogiem!
Umieliśmy mówić to wyznanie w czasie zniewolenia.
Na Placu Zwycięstwa mówiliśmy światu
My chcemy Boga!
Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy!
Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród...!
Tak nam dopomóż Bóg!
A Prorok słuchał.
A Prorok wołał:
Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi.
Tej Ziemi!
I stało się!
Jakby szum gwałtownego wiatru od morza
i języki ognia.
I stanęli mocni ludzie, solidarni.
I zaświadczyli, jak Piotr:
Mężowie, bracia!
Tego Jezusa, którego wyście zabili własnymi rękami,
ja widziałem żywego,
ja z Nim jadłem chleb,
On mnie pytał, czy kocham Go więcej niźli wy?
I odczuliśmy tę moc Ducha
- bo Jeśli Bóg z nami, to któż przeciwko nam?
A tego jednak świat nie lubi.
Odwrócili się od nas cesarze,
książęta
i mocarze tego świata.
A nam?
Nam zostały krzyże w Gdańsku
i w Poznaniu,
i tyle świętych kamieni.
Otoczyli nas wałem
i chcą wziąć w nowy jasyr.
Pali się świat!
Frymarczą przekupnie,
bronią tego świata
w Bośni i w Hercegowinie, w Chorwacji.
Stoi tam Biały Prorok.
ale niech stąd odejdzie,
bo Go zabiją,
bo nam wytrąci biznes!
Niech się oni wykrwawią!
Tak mówi świat.
Tysiące ludzi umiera na granicy
Zairu i Rwandy!
Niech umierają.
Za dużo nas.
Zwołamy konferencję w Kairze.
Okaleczymy cywilizacyjnie człowieka.
Niech się nie rozmnaża.
Za mało będzie chleba.
Wyniszczymy ich według prawa,
bo się z nimi trzeba przecież chlebem dzielić,
a skąd weźmiemy chleba,
aby każdemu z nich dać choćby po kromce?
O, bezwstydni i podli bezbożnicy!
Przyjdźcie do nas!
Nam Jeszcze Matka-Ziemia chleb rodzi,
a Bóg rozmnaża.
I starczy dla synów człowieczych
i dla ptaków niebieskich.
ale wy chleba od biednych nie chcecie.
Łowiczanie przywieźli wam
- na Kahlenberg -
swój bochen chleba.
Chleb polski, pachnący jak u matki w domu.
My chleba nie zjemy sami.
My się z wami podzielimy,
bo tak uczyła mnie mama w domu,
że pierwszy podpłomyk trzeba zanieść do sąsiadów.
I myśmy się chlebem nauczyli dzielić,
jak opłatkiem.
Łamię się z tobą chlebem,
bo tak mnie nauczyła matka.
Łamię się z tobą opłatkiem
i bez słów ci mówię,
że choćbym miał okruszynkę,
to się z tobą podzielę,
bo cię kocham jak brata!
A skąd wy to umiecie? - pyta nas świat.
Ze Mszy świętej,
bo tak czynili ci pierwsi,
co trwali na modlitwie i na łamaniu Chleba.
I tak Chrystus dzieli się miedzy nas
i stajemy się komunią,
jednością myśli
i jednością serc,
abyśmy życie mieli i nie ustali w drodze.
Bracia moi!
Pytacie, co słychać w Polsce?
Lato było upalne, ale plony dobre.
Krzyż na Giewoncie ten sam.
Morze zaślubione przybrudziło nam się.
Wierzbę dalej płaczą mazurkami Chopina.
Wisła płynie.
Tylko ludzie się tak pozmieniali.
A wy,
dlaczego opuściliście Ojczyznę?
Dla chleba, panie, dla chleba.
Rozumiem.
A macie go pod dostatkiem?
I nie przymieracie z głodu?
Bogatsi jesteście od nas
-wiem,
ale widzę, że czegoś wam brak.
Za czym płacze wasze serce?
Wiem.
Polski wam brak!
Nie wracajcie teraz
Teraz tam chcą zabijać.
Nie chcą przyjaźni z Prorokiem,
który przeprowadził nas przez Morze Czerwone.
Szemrzą przeciwko Jahwe.
Stawiają sobie nowych bożków, złote cielce.
Niewolników syny!
I nie potrafią być wolni.
Wołają: Lepiej nam było w niewoli!
Wróć, komuno!
Nawet ci szlachetni
Poszarpali sztandary poświęcone.
Gryzą nas ci, których przyjęliśmy do domów,
którym opatrywaliśmy rany.
Teraz służą innym panom,
skamlą u innych drzwi,
a panowie ich są krnąbrni:
czekaj,
nie wchodź,
umyj się - boś brudny,
kup sobie ubranie - boś dziad,
jak się dorobisz, to możesz wejść na dywany.
Chamstwo w rękawiczkach
- ugrzecznione, europejskie, samolubne.
Tak, panowie - cesarze Europy.
Oblegli was pohańce
i wezmą was w jasyr.
Ale Sobieskich wiernych już nie ma.
Wystawił Wiedeń mahometanom meczet
- i niech się tym szczyci.
Ale pomnika Sobieskiemu nie postawił
- i niech się tego wstydzi.
A co z nami będzie?
Z kim?
Kto ty jesteś?
Jaki twój znak?
Czym twa ziemia?
Czy ją kochasz?
A w co wierzysz?
Naprawdę?
A masz ty Boga w sercu?
A potrafisz jeszcze kochać?
Połóż rękę na sercu.A to Polska właśnie!
A tam jest Królowa
- Matka nas wszystkich.
I nie ma innej.
Bracia moi!
Powiedzcie, czego wam brak!
Wiem,
Matki wam brak!
Boga wam brak!
Też wiem.
I dlatego jesteście smutni.
Przychodźcie więc częściej na Kahlenberg,
stąd widać już Polskę.
Spójrz w tamtą stronę
- a tu są zmartwychwstańcy.
Mój kochany ojciec Jerzy.
Przychodźcie tu, aby z nim śpiewać:Powstała z martwych na Twe władne słowo
Polska, wolności narodów chorąży.
Pierzchnęły straże, o ponad jej głową
Znowu swobodnie Orzeł Biały krąży!
Nie wszyscy u nas są bezbożni.
Nie wszyscy u nas złodzieje,
mordercy
i oszuści.
Nasz naród jak lawa
.
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi
(A. Mickiewicz)
Zwycięstwem waszym, bracia, jest wiara wasza!
Miejcie cierpliwość!
Jeszcze raz tu przyjdziemy,
zobaczymy,
a Bóg zwycięży!
Tylko czy będziecie mieli ufność,
aż Bóg powie:
Milcz! Zamilknij!
Czy nie czyni nam wyrzutów, jak dziś Piotrowi?
Zejdź mi z oczu, diable!
Ty wciąż myślisz po ludzku!
Nie myślisz po Bożemu.
A czy będziecie mieli, bracia, siłę
zachować przymierze z Bogiem?
Nie będziesz miał Bogów cudzych!
Będziesz czcił ojca! i matkę!
Nie zabijaj - nikogo! i nigdy!
Nie cudzołóż!
Nie kradnij!
Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bratu!
Bóg da siłę swojemu ludowi.
Bóg swój lud ocali.
Ale czy będziecie wierni?
Czy nie scudzołożycie Boga w sercu swoim?
Jeśli będziecie narodem krzywoprzysięzców
i wiarołomców
- zginiecie!
Ten świat gnije grzechem.
Ostaną tylko resztki tych, którzy dochowali wiary.
Ja wierzę w Boga i wam wierzę,
bo wiara nas tu sprowadziła.
I nie odejdę z tej świętej góry.
Nie odsyłajcie mnie stąd do Polski i do Łowicza,
dopóki nie dacie mi swego ducha,
dopóki nie umocnicie mnie nadzieją zwycięstwa,
dopóki nie powiecie Bogu i ludziom o swojej wierze.
Więc proszę was, kapłani!
Proszę was, dźwigających władzę tego narodu,
i strzegących jego całości!
Proszę was wszystkich śpiewających!
Was, ludzi, którzy jesteście kolorowo ubrani, piękni,
jak Polska jest piękna!
Was wszystkich, którzy tęsknicie za Polską!
Was wszystkich tu zgromadzonych
na świętej górze Kahlenbergu:
Powiedzcie mi, ale przed Królem,
powiedzcie mi pod słowem honoru i pod przysięgą,
powiedzcie mi to wobec zgromadzonego Kościoła:
Czy wy wierzycie w Boga...?
- Wierzymy!
To Bogu niech będą dzięki!
I wam Bóg zapłać.
Amen.