1990-06-24
Warszawa, Bazylika św. Krzyża

12. niedziela zwykła. Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela

Iz 49,1-6, Dz 13,22-26, Łk 1,57-66.80

Jam sługa Twój i syn Twojej służebnicy

Dziś uroczystość Narodzenia świętego Jana Chrzciciela.
Ewangelia Łukaszowa przekazuje nam dziwne okoliczności
narodzenia dziecięcia Zachariasza i Elżbiety.
- Kimże będzie to dziecię? -
stawiają pytanie świadkowie tych wydarzeń.
- Jan będzie mu na imię -
pisze na glinianej tabliczce niemy ojciec dziecięcia.
- Ale przecież nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię.
"A i ty, dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz,
bo pójdziesz przed Panem torując Mu drogi" (Łk 1,76).

Jan.
Nie narodził się z niewiasty większy nad Jana Chrzciciela
- powie o nim Pan Jezus (por. Mt 11,11).
A w czym jest wielkość Jana?
Był człowiek posłany przez Boga,
któremu na imię było Jan.
Nie był on Światłością, ale miał świadczyć o Światłości.
I stanął nad Jordanem dziwny człowiek,
ubrany w skórę wielbłądzią
i pas skórzany około bioder,
żywiący się korzonkami roślin,
szarańczą i miodem leśnym.
Człowiek, który mówił z macą Boga:
- Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona.
Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu,
będzie wycięte i w ogień wrzucone.
Ten, który ma przyjść, już jest w drzwiach.
Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot (por. Mt 3,4,10,12).
Przychodzili więc nad Jordan z Jerozolimy i z okolic:
uczeni faryzeusze, bogaci i biedota,
żołnierze i urzędnicy -
i stawiali Janowi jedno pytanie:
Co mamy czynić? (por. Łk 3,10).
Jedną słyszeli odpowiedź:
- Pokutę czyńcie, to znaczy nawracajcie się,
zmieńcie swój sposób myślenia,
swój sposób bycia,
prostujcie drogi waszych sumień,
bo nimi ma przyjść do was Pan.
Plemię przewrotne i cudzołożne!
Kto wam powiedział, jak macie ujść gniewu Bożego?
I obmywał ich wodą:
- Ja was chrzczę wodą, ale po mnie przyjdzie Ten,
który będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem,
On przyjdzie po mnie, ale większy jest ode mnie (por. Mt 3,11).
Ja nie jestem godny rozwiązać rzemieni Jego sandałów.
- Więc kim ty jesteś? Eliaszem?
- Nie jestem.
- Mesjaszem?
- Nie jestem.
- Prorokiem?
- Nie jestem. Nie pytajcie mnie, jak się nazywam,
skąd przyszedłem,
kim jestem,
jak wyglądam.
Jestem tylko Głosem wołającym na pustkowiu.

I przyszedł Jezus i prosił Jana o chrzest.
- Ty mnie prosisz o chrzest?
I zstąpił Duch Boży na Jezusa.
a Ojciec dał świadectwo:
To jest mój Syn Umiłowany - Jego słuchajcie.
Oto Baranek Boży,
to Ten, który zgładzi grzechy świata (por. J 1,29).

Ale zabrzmiał jeszcze Głos jak orkan
i zadrżał cały potężny dwór władcy Heroda:
- Nie wolno ci mieć żony brata twego!
Królowi nie wolno zwracać uwagi -
sądzą możni tego świata.
Wtrącono więc Jana do więzienia,
ale Głos Boży nie może być uwięziony i krępowany.
Władcy przecież mają słowo honoru.
- Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mego królestwa.
- Daj mi głowę Jana na misie.
I ścięto Jana.
I głowę jego przynieśli, i dali Salome,
a ta dała matce.
I umilkł Głos.
Nie umilkło sumienie.
Tak kończy się życie tych,
którzy mają mówić w imieniu Boga (por. Mt 14,1-12. Mk 6,17-29).

Kochani moi!
W dzisiejszą uroczystość Narodzenia świętego Jana
stanąłem przed wami jako biskup pomocniczy
Księdza Prymasa w Łowiczu.
Tak mnie Kościół ubrał bogato:
w pierścień, w mitrę.
Tak mnie uzbroił potężnie
w krzyż i pastorał.
I namaścił mi głowę olejem,
i przykrył piuską.
Biskupi włożyli ręce na moją głowę i przyjęli mnie do siebie
z pocałunkiem pokoju.
I stało się to wszystko na Rynku Kościuszki,
w cieniu kolegiaty, w prymasowskim Łowiczu.

Klękam przed tobą. Ojcze Święty, i stopy ci całuję,
wtulam się do twego serca, Księże Prymasie,
i proszę - pozwól mi teraz nazywać cię ojcem,
boś mnie zrodził biskupem.
Całuję ręce Nuncjusza Apostolskiego w Warszawie.
Wyciągam ręce do biskupów warszawskich i polskich
i dziękuję wam, żeście podali mi ręce
i włączyli w rodzinę episkopatu.
Dziękuję wam, kapłani, za to,
żeście nade mną wzywali mocy Ducha Świętego
i pomocy wszystkich świętych,
gdym położony był na kamieniach łowickiego rynku.
Dziękuję wam, moi nauczyciele, wychowawcy i profesorowie.
Dziękuję ci, tatuś mój kochany,
co się teraz modlisz w zacisznym Wale.
Dziękuję wam. siostry moje i bracia moi.
Dziękuję wam, siostry zakonne,
zakonni kapłani i bracia.
Dziękuję wam, kochani łowiczanie.
Co wyście narobili w tym Łowiczu!
Dziękuję wam, wszyscy uczestniczący we mszach radiowych;
chorzy, samotni, upracowani,
żołnierze, więźniowie,
lekarze, pielęgniarki, wszyscy pełniący prace służebne.

Pytacie, co teraz będę robił.
Będę umywał nogi - bo tak mi kazał Pan.
Nie pytajcie mnie, skąd przyszedłem,
jak się nazywam,
jakie skończyłem szkoły,
kim jestem.
Nie mam odwagi powtórzyć za Janem:
Jestem głosem wołającym.
Napisałem w swoim biskupim zawołaniu:
Jam sługa Twój, Panie, i syn Twojej Służebnicy (por. Ps 116 [114-115],16)

- Bogurodzicy Maryi, Księżnej Łowickiej -
syn Kościoła,
Ojczyzny-Polski
i mojej mamy, której całe życie mi brak.

Uczestniczyłem po raz pierwszy w Konferencji Episkopatu Polski
w Krakowie.
Odczułem potęgę Ducha, który jest w Kościele,
i mądrość Matki-Kościoła.
I taki człowiek jest malutki wobec mądrości,
mocy i miłości,
którą Duch Boży rozlał w sercach naszych.

I cóż mi zostało -
proszę was pokornie o modlitwę.
Usłyszałem przy pierwszym powitaniu
w parafii Świętego Ducha w Łowiczu:
- Witamy cię jako następcę apostołów.-
Zadrżałem. Którego?
Szymona Gorliwego,
Jana, umiłowanego ucznia,
Tomasza niewiernego,
Mateusza, celnika.
czy też - o, nie daj, Boże -
Judasza, który Go potem zdradził?
Jak bardzo się boję!
Ale chcę wierzyć i ufać
aż do ostatniego uderzenia serca.
Panie, jam tylko sługa, niewolnik Twój
i syn Twojej Służebnicy.
Amen.