1989-05-14
Warszawa, Bazylika św. Krzyża

Uroczystość Zesłania Ducha Świętego

Dz 2,1-11, 1 Kor 12,3-7. 12-13, J 20, 19-23

Veni Creator Spiritus

Kochani moi!

Dziś uroczystość Zesłania Ducha Świętego,
Zielone Świątki - Pięćdziesiątnica.
Trudno jest mówić o Duchu.
Bóg jest Duchem. Boga nikt nigdy nie widział.
Spróbujmy jednak mówić ludzkim językiem.
Uczeń mówił: - Boję się duchów. -
Student pytał: - Czy u was jest pneumatologia? -
Tak, to jest nauka o Duchu Świętym.
A u nas jest to nauka o ciśnieniu, o pomiarach ciśnienia.
Kierowca mówił: - Koło bez ciśnienia to kapeć.-
Sportowiec mówił: - Byłem dętka - to znaczy: Już nie miałem sił.
Teraz to wszystko zbierając
lepiej rozumiem zdanie Księgi Rodzaju:
Kiedy Bóg uczynił ciało człowieka z prochu ziemi,
tchnął w jego nozdrza ducha
i stał się człowiek istotą żywą (por. Rdz 2,7).
Cudownie to odczytał i przedstawił na suficie Kaplicy Sykstyńskiej
Michał Anioł.

Wiele razy czytałem wizję Ezechiela proroka o polu wyschniętych kości.
Tekst ten odebrałem w sposób szczególny,
gdy był czytany na Monte Cassino.
...i postawił mnie [Pan] pośród doliny.
Była ona pełna kości (...)
Oto Ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe (...)
oto powstał szum i trzask
i kości jedna po drugiej zbliżały się do siebie (...)
ale jeszcze nie było w nich ducha (...)
Prorokuj, o synu człowieczy (...)
Tak powiada Pan Bóg:
Z czterech wiatrów przybądź, duchu,
i powiej po tych pobitych,
aby ożyli (...)
i duch wstąpił w nich,
a ożyli (...) - wojsko bardzo, bardzo wielkie
Oto mówią oni:
Wyschły kości nasze, minęła nadzieja nasza (...)
Tak mówi Pan:
Oto otwieram wasze groby
i wydobywam was z grobów, ludu mój,
i wiodę was do kraju Izraela,
i poznacie,
że Ja jestem Pan
(Ez 37, 1-13).
Zdawało mi się,
że teraz wstaną ci spod Monte Cassino,
z Bolonii, z Ancony i z Loreto,
i ruszą z ziemi włoskiej do Polski.
Taka jest moc Ducha.

I jeszcze jeden obraz.
Rok 1979.
Na skrzyżowaniu Krakowskiego Przedmieścia i Miodowej
stanął biały prorok i woła:
Niech zstąpi Duch Twój!
I odnowi oblicze ziemi.
Tej ziemi!

Zadrżały mi nogi.
Jakby echo powtórzyło modlitwę wieków,
modlitwę Wyspiańskiego, Konopnickiej, Sarbiewskiego:
Veni Creator -
Zstąp Gołębico - Twórczy Duch...

A niebo było niebieskie,
a modlitwa była biała,
a łzy czyste,
a nadzieja sczerwieniała
i powiał wiatr od morza.
To były naprawdę Zielone Święta tej ziemi.
I spełni się proroctwo, bo tak powiedział Pan.
To, co z ciała jest - śmiercią umrze,
a to, co z Ducha - żyć będzie.

Byłem w Rzymie na beatyfikacji polskiej zakonnicy,
Marii od Dobrego Pasterza - Franciszki Siedliskiej.
Zobaczyłem Kościół powszechny - ludzi z różnych narodów,
mówiących własnymi językami.
Widziałem Piotra, mogłem go dotknąć.
Słyszałem, jak mówił Piotr i rozumieli go wszyscy
mówiącego ich własnym językiem.
I nie wiem,
czy to był tak piękny sen, czy marzenie spełnione,
bo tego wszystkie o zrozumieć nie mogę,
że tam, na Placu Świętego Piotra, Piotr naszych czasów mówił:
- Niech będzie błogosławiona, wyniesiona na ołtarze
Maria od Dobrego Pasterza, Franciszka Siedliska,
z Roszkowej Woli i ze Żdżar,
założycielka sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu. -
I zawirował mi w oczach świat.
Między ziemią a niebem odsłonił się obraz.
Tak, to ona, zakonnica jak nasze ze Żdżar,
prowadząca polskie rodziny ku Rodzinie - tej Najświętszej na ziemi,
tej z Nazaretu.
A uzdrowiona pani Ratajowa,
kobieta prosta jak nasze matki,
niosła w spracowanych rękach
polski chleb papieżowi.
Reszta niech będzie tajemnicą.

Stałem sam na wielkim placu,
choć ludzi były tysiące,
a przed oczyma przesuwała mi się Roszkowa Wola nad Pilicą,
młyn Węclów, nowy kościół, który teraz stanął,
Żdżary z pałacem, parkiem i alejami,
wuj Mulik, który mi pokazywał: Tędy chodziła święta.
Zniszczyli pałac dzicy ludzie, co się mienili komunistami,
zniszczyli alejki, kapliczki barbarzyńcy.
Stałem, aby po kryjomu ziemię Piotrową ucałować.
I nie czyniłem już Panu Bogu wyrzutów, żem bez guldena i grajcara.
Nawet nie miałem siły skarżyć się,
żeśmy tak upodleni pośród innych narodów,
że nie mamy ani króla, ani wodza, ani proroka...
Stać mnie było tylko na kiepskie powtórzenie:
Wsławiony bądź, Panie mój, za wszystko, co stworzyłeś
(św. Franciszek),
żeś nas tak wywyższył wśród innych narodów,
że z tego chwastu wybrałeś tak śliczną lilię.
Wsławiony bądź, wielki Panie!
A modlitwę tę potrafiłem śpiewać tylko na melodię
Gaude Mater Polonia prole fecunda mobili...
I dziękowałem Bogu za moje kochane siostry.
Za te, co mi uratowały życie,
za moją siostrę Miriam,
nauczycielkę - naszą siłaczkę.
Za siostrzane śniadania po roratach
i za to, że były mi matką i siostrą.

I znów jestem tu, gdzie mój kościół, gdzie moja ojczyzna,
a w niej Zielone Święta w roku Pańskim 1989.
I pozamykali się ludzie w wieczernikach z obawy przed Żydami.
Pod pomnikiem Kopernika i przed Sejmem kobiety wołają o wolność.
Ja tego języka nie rozumiem, gdzie my jesteśmy?
Przecież to chodzi o życie dziecka!
Będziesz mogła spokojnie umrzeć?
Zostawcie im tę ustawę, niech umrą w grzechach swoich,
ale naród musi żyć!

Otwórzcie szeroko drzwi Chrystusowi.

Bez tchnienia Ducha -
będziecie jako wyschnięte kości i szkieletów ludy.
Bez światła Ducha - będziecie chodzić w ciemności.
Bez pomocy Ducha - nie naprawicie Rzeczypospolitej.
Bez pokoju Ducha -
nie będziecie wolnymi i będziecie się wzajemnie nienawidzić.
Bez mocy Ducha - nie uczynicie nic dobrego.
Bez Ducha Świętego - nie będziecie mieć jednej myśli i jednego serca.
Bez Ducha Świętego - nikt z was nie wypowie: Panem jest Jezus.
Nam trzeba modlitwy.
Módl się za nami, błogosławiona Mario,
ty rozumiesz trudnej Polski los.
Módlcie się za nami, męczenniczki z Nowogródka.
Módlcie się z nami, wszystkie dobre nazaretanki.
Niech ogień Ducha Świętego spali wszystkie pozostałości grzechu,
a przez pustynię niech popłyną ożywcze zdroje wód.
Niech teraz przyjdzie nowych ludzi plemię.
Veni Creator Spiritus...
Zstąp Gołębico, Twórczy Duch...
Niech zstąpi Duch Twój!
I odnowi oblicze ziemi.
Tej ziemi.