Warszawa, Bazylika św. Krzyża
Kochani moi!
Ze wzruszeniem zasłuchałem się dziś w słowa
pierwszego czytania z Księgi Nehemiasza.
... zgromadził, się cały lud, jak jeden mąż,
na placu przed Bramą Wodną.
I domagali się od pisarza Ezdrasza,
by przyniósł księgę Prawa Mojżeszowego, które Pan nadal Izraelowi (...)
I czytał z tej księgi (...) od rana aż do południa (...)
Pisarz Ezdrasz stanął na drewnianym podwyższeniu (...)
otworzył księgę na oczach całego ludu (...)
cały lud się podniósł.
I Ezdrasz błogosławił Pana, wielkiego Boga,
a cały lud z podniesieniem rąk swoich odpowiedział: "Amen! Amen!"
Potem oddali pokłon
i padli przed Panem na kolana,
twarzą ku ziemi.
To cudowne
A w Ewangelii Łukaszowej:
Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował.
W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi
i powstał, aby czytać.
Podano Mu księgę proroka Izajasza.
Rozwinąwszy księgę ... - zaczął czytać.
Pan Jezus czytał Pismo Święte!
Zwinąwszy księgę oddał słudze (...)
Począł ... mówić do nich.
Ze wzruszeniem też wspominam rodzinny kościół,
kiedy proboszcz stawał na ambonie
i rozpoczynał czytanie Pisma Świętego pięknym wstępem:
- Na większą cześć i chwałę Pana Boga Wszechmogącego,
a nam na zbawienny pożytek
czyta nam Kościół święty, Matka nasza, Ewangelię -
a mama czyniła mi moją niezdarną ręką krzyż
na czole, na ustach i na sercu.
Pytałem w domu:
- Mama, po co te trzy krzyżyki?
- Żebyś, dziecko, słowa Pana Jezusa miał w swojej pamięci,
w swoich ustach i w swoim sercu. -
Zapamiętałem to do dziś.
Od księdza w kościele nauczyłem się też
całować księgę Pisma Świętego,
bo to są słowa mojego Pana i Boga,
bo te słowa dają mi życie.
W moim domu w długie zimowe wieczory
czytali książki.
Czytał tata, ciocia Weronka, czasem wuj Tadek.
Była cisza.
Z tamtego czasu zapamiętałem dwa fragmenty Pisma Świętego.
Historię z Samuelem, którego wołał Bóg.
Kapłan Heli pouczył chłopca: Idź spać.
Gdyby jednak kto cię wołał, odpowiedz:
Mów, Panie, bo sługa Twój słucha (...)
Samuel dorastał, a Pan był z nim.
Nie pozwolił upaść żadnemu jego słowu
na ziemię (por. 1 Sm 3, 1-19).
I z Apokalipsy św. Jana:
A głos, który słyszałem z nieba,
znów usłyszałem, jak zwracał się do mnie w słowach:
"Idź,
weź księgę otwartą w ręce anioła stojącego na morzu i na ziemi!"
Poszedłem więc do anioła,
mówiąc mu, by dał mi książeczkę.
I rzecze mi:
"Weź i połknij ją,
a napełni wnętrzności twe goryczą,
lecz w ustach twych będzie słodka jak miód".
I wziąłem książeczkę z ręki anioła
i połknąłem ją (Ap 10, 8-10).
Wtedy nie mogłem zrozumieć - jak to można zjeść książeczkę.
W szkole usłyszałem zdanie o Janku Tamoniu:
On pożera książki,
Zrozumiałem.
Zjeść książkę to znaczy czytać ją.
Widocznie są książki smaczne i niesmaczne.
Gdy myślę dziś o tych wydarzeniach w czasach,
kiedy nie ma analfabetyzmu,
kiedy księgi trafiły pod strzechy,
pytam: Co się stało?
Zniknęły strzechy,
więc kto czyta książki?
Uczeni, nauczyciele, uczniowie?
Niewielu.
Owszem, jest moda na biblioteki.
Wypada w regale mieć trochę ładnie oprawionych książek.
Do dobrego tonu należy mieć książkę o papieżu,
a nawet ładnie ilustrowane Pismo Święte,
by oglądać obrazki.
Nie do mnie należy ocena poziomu czytelnictwa.
Mnie przeraża analfabetyzm religijny.
Przecież nie można źżyć bez słowa Bożego.
Słowa Twe, Panie, są duchem i życiem! (por. J 6, 63).
Większość z nas przeżyła ten etap,
kiedy słowa Boga podaje się człowiekowi w taki sposób,
że są słodkie jak miód.
Takie są katechezy dla dzieci,
kazania do dzieci,
obrazki biblijne.
Tak trzeba.
Ale potem słowa te nie dają spokoju
i stają się goryczą, która trawi wnętrze człowieka.
Są dziś ze mną na mszy świętej Siostry Misjonarki Świętej Rodziny,
które modlą się o beatyfikację swej założycielki,
Bolesławy Marii Lament.
Jest mi ona bliska, bo pochodzi z Łowicza.
Ta dziewczyna wsłuchana w słowo Boże
nie miała spokoju.
Krawcowa w Łowiczu,
potem siostra w Zgromadzeniu Rodziny Maryi.
Poniosło ją aż do Petersburga i Odessy.
Warszawska Praga znała jej dom dla bezdomnych.
Przy cmentarzu łowickiej kolegiaty jest krzyż z roku 1894,
upamiętniający epidemię cholery.
Wtedy zmarł Marcin Lament, ojciec waszej założycielki.
Dotarła Dnieprem do Mohylewa, znów do Petersburga
i tu w gimnazjum za Narewską Bramą uczyła dziewczęta prawosławne,
bo jeden jest Kościół.
W czasie rewolucji październikowej była potrzebna najbiedniejszym.
Po rewolucji w Estonii, na Wileńszczyźnie i Polesiu.
Boża misjonarka jechała od wioski do wioski
furmanką z wiązką słomy.
Tak się podróżuje do nieba.
Dobrze, moje świąteczne siostrzyczki z Białegostoku,
z Legionowa, z Komorowa i innych ładnych domów.
Matka będzie ogłoszona świętą,
ale czy wam starczy jej gorliwości?
Wierzę, że tak, bo ten świat potrzebuje Bożego słowa,
które pada na ziemię
i depczą je ludzie.
Kochani chrześcijanie z ojczyzny mojej!
Czy w pluralizmie, który nam szykujecie,
będzie ktoś z was miał odwagę mówić słowo Boże?
To słowo trawi wnętrzności człowieka.
Inne słowa spłyną po nas i spadną na ziemię.
Dlaczego w parlamentach, na zjazdach, konferencjach
mówicie referaty, odczyty, sprawozdania, planowania,
a nikt z was nie powiedział: To mówi Pan!?
Zachłystujecie się tym, co powiedział cesarz, król, prezydent, premier,
generał, kapral,
a nikt z was nie woła: To mówi Pan!
Bez Jego słów nie ma ducha, nie ma życia.
Słowa Twoje, Panie, dają życie.
Tak, czytający panowie, lud nie padnie przed wami na kolana,
bo nie czytacie słów Boga!
I lud nie powie "Amen", niech się tak stanie,
bo nie czytacie Bożego Prawa.
Gdyby nawet anioł zstąpił z nieba i mówił inaczej
- niech będzie przeklęty (por. Ga 1, 8).
Stań więc Ezdraszu wysoko
przed Bramą Wodną na placu
i czytaj nam Prawo Pańskie.
I wołam do anioła stojącego na morzu i na ziemi
Daj mi tę księgę, co jest słodka,
ale która trawi wnętrzności człowieka!
Dziś jest dzień święty.
Powstań, Panie, swoim zwyczajem
i czytaj nam słowa Ojca,
i mów do nas!
Spójrzcie dziś pod nogi,
czy jakieś słowo Boga nie spadło na ziemię?
- Nie, Panie. -
Amen, niech się tak stanie.
Wznosimy ręce ku Tobie, Boże.
Kłaniamy się Tobie, Panie,
i upadamy przed Tobą na kolana,
i twarzą dotykamy ziemi,
bo słowa Twoje są naszą radością
i naszą ostoją.
Amen.