1988-06-05
Warszawa, Bazylika św. Krzyża

10. niedziela zwykła

Rdz 3, 9-15, 2 Kor 4,13 - 5,1, Mk 3, 20-35

Jeśli nie staniecie się jako dzieci...

Kochani moi!

Jest już czerwiec. Wakacje blisko.
Ostatnie dni przyniosły nam tak wiele wydarzeń:
Pierwsze Komunie święte,
dzień dziecka, święcenia kapłańskie, Boże Ciało,
a w Moskwie - rozmowy na szczycie.
Niech więc niektóre z nich będą przedmiotem dzisiejszego zamyślenia.

Dzień dziecka - a dla nas, dorosłych:
kraj lat dziecinnych (...) świty i czysty jak pierwsze kochanie (Mickiewicz).
Dobrze, że dorośli wymyślili dzień dziecka, choć nie wiem, dlaczego.
Może dlatego, że mamy wiele grzechów wobec dzieci?
Może dlatego, że dziecko godne jest uwielbienia?
Gdyby tak można przyjść wieczorem do matki i poprosić ją:
Mamo, opowiedz to jeszcze raz.

Mamy w Łowiczu piękny obraz Matki Bożej,
którą tu ośmielamy się nazywać Księżną Łowicką.
Obraz namalował Adam Swach.
Matka Boża jest dumna jak łowiczanka, ale uśmiecha się życzliwie.
Na ręku trzyma Pana Jezusa - już nie Dzieciątko.
To już spory Chłopiec.
Matka Boża trzyma w ręku chusteczkę jak na Księżną przystało,
a Syn uśmiechem podobny do Matki, trochę swawolny.
Z lewej nogi spada mu trzewiczek.
I tak sobie myślę: Cały dzień to Oni są tacy uroczyści.
Muszą wysłuchiwać ludzkich spraw, przyjmować audiencje,
ale późnymi wieczorami, gdy już nie muszą pozować na obrazie,
siada Pan Jezus na kolanach Matki i jak każde dziecko prosi:
- Mamo, opowiedz to jeszcze raz!
- Synku kochany, przecież tyle razy już o tym słyszałeś,
znasz to wszystko na pamięć.
- Tak, Mamo, ale Ty tak ładnie opowiadasz,
powiedz jeszcze raz, jak to było. -
Mama wtedy opowiada powoli:

- Widzisz, Synku, to było wtedy,
gdy Cezar kazał spisać wszystkich ludzi.
Każdy musiał się udać do miejsca urodzenia.
Udaliśmy się z Józefem do Betlejem - do naszego miasta.
Szukaliśmy noclegu. Wszystkie miejsca były zajęte.
Józef zmartwił się bardzo. Prowadził mnie pod rękę,
a ja go prosiłam: Pomaluśku, Józefie, pomaluśku.
Jakiś dobry człowiek pokazał nam za miastem szałas dla pasterzy.
Była noc. Urodziłeś się wtedy.
Owinęłam Cię w pieluszki i położyłam w żłobie. Płakałeś, Biedaku.
Karmiłam Cię piersią.
Zawstydziłam się, bo niespodziewanie weszło kilku pasterzy.
Byli bardzo grzeczni. Nie wypędzali nas z szałasu.
Chcieli tylko Ciebie zobaczyć, a Ty wtedy zasnąłeś.
Dobrzy z nich ludzie. Zostawili nam mleka i owczego sera.
Wychodzili po cichu, nie chcieli Cię zbudzić.
Potem Józef znalazł nam mieszkanie.
Kąpałam Cię w wodzie z rumiankiem. Lubiłeś się kąpać.
Któregoś dnia zdziwiliśmy się z Józefem,
bo przed drzwiami stanęli jacyś nieznajomi ludzie, na wielbłądach,
ubrani po królewsku.
Weszli do domu. Trzymałam Cię na ręku.
Oni uklękli. Zostawili złoto, kadzidło i mirrę.
Wyciągałeś do nich rączki i mówiłeś "cacy".
Byliśmy wtedy szczęśliwi,
ale Józef zerwał się tej nocy ze snu, kazał mi się szybko ubierać
i po ciemku uciekaliśmy do obcego kraju.
- Mamusiu, dlaczego musieliśmy uciekać do obcego kraju?
- Bo Józef we śnie dowiedział się od anioła,
że Herod zabija dzieci do dwóch lat.
- Mamusiu, boję się ludzi, którzy zabijają dzieci.
- Wiem, Synku, dlatego uciekliśmy, aby Cię ocalić.
Mieszkaliśmy u obcych. Bawiłeś się z dziećmi.
Miałeś wtedy kasztanowe długie włosy. Lubiłam je czesać.
Gdy umarł Herod, wróciliśmy do naszego domu - do Nazaretu.
Cieszyłeś się wszystkim. Pomagałeś Józefowi.
Tylko Józef się dziwił, dlaczego z patyków układałeś krzyże.
Lubiłeś chodzić ze mną po wodę do źródła.
Pomagałeś mi podlewać kwiaty, Józef lubił lilie, Ty też.
Dlatego w naszym ogródku były najpiękniejsze.
- Mamo, opowiedz jeszcze o tym, jak wam zginąłem w świątyni.
- Synku, przecież to wszystko już dobrze pamiętasz.
Miałeś dwanaście lat. Narobiłeś nam wtedy kłopotu.
Z bólem serca szukaliśmy Ciebie, mój kochany "księżaku"...
Przygotujmy wieczerzę, bo Józef wróci zmęczony.
Tak długo dziś pracował. -

O, Boże, wielki Boże! Jakie to przedziwne, że Ty byłeś dzieckiem.
A potem tak cudownie mówiłeś o dzieciach...
Ich aniołowie oglądają oblicze Ojca w niebie (por. Mt 18, 10).
Troskliwych apostołów upominałeś:
Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie. Nie zabraniajcie im (por. Mk 10, 14).
Brałeś dzieci w objęcia. Przytulałeś je do serca i błogosławiłeś im.
Ty od chłopca pożyczyłeś chleba, rozmnożyłeś chleb
i najedli się wszyscy do syta.
Ty tak mocno upominałeś nas, dorosłych:
Jeśli ktoś z was zgorszy jedno z tych małych,
to lepiej by mu było uwiązać kamień u szyi
i zanurzyć w głębokościach morskich (por. Mt 18, 6).
Ty zawstydziłeś nas, pobożnych, pchających się do nieba bez kolejki:
Jeśli nie staniecie się jak to dziecko, nie wejdziecie do nieba (por. Mt 18, 3).
No, ale człowiekowi lat przybywa i nie może zawsze być dzieckiem.
Trzeba w życiu zdobywać wiedzę, doświadczenie,
ale cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat zyskał,
a na swej duszy szkodę poniósł?
(por. Mt 16, 26)
Pewnie dlatego człowiek tęskni za dzieciństwem, bo stracił to,
co było prostotą, szczerością, ufnością i pierwszym kochaniem.

Tydzień temu były święcenia kapłańskie w Katedrze warszawskiej.
Kochani prymicjanci!
Całuję wasze namaszczone, święte kapłańskie dłonie.
Nie straćcie nic z tego, co było waszą dziecięcą wiarą i ufnością.
Nie odejdźcie od waszej pierwszej gorliwości.
Nie czyńcie Panu Bogu wymówki:
Zostawiliśmy domy, rolę, braci i siostry, i co nam za to dasz?
Nic. I niczego się nie spodziewajcie,
ale jeśli będziecie wzrastać w łasce u Boga i u ludzi,
będziecie mieć stokroć więcej domów i braci, i sióstr, i dzieci,
a nadto imiona wasze będą zapisane w księdze życia.
Przyjedźcie kiedyś na procesję Bożego Ciała do Łowicza.
Piękna jest nasza procesja.
To tylko w telewizji pokażą kilka łowickich kiecek i mówią,
że to procesja Bożego Ciała.
Tu się ludzie modlą.
Piękni są księżacy, dźwigający baldachim, chorągwie i sztandary.
Dumni są mężczyźni, prowadzący biskupa pod ręce.
Kocham wszystkich, którzy tu się napracują.
Kocham moich chórzystów, orkiestrę, lektorów, ministrantów,
ale cudem jest każde dziecko, sypiące Panu Bogu kwiatki pod stopy.
Dzieci są do kwiatów podobne. W oczach dziecka widać niebo.
Piękni są wszyscy ludzie, którzy idą z modlitwą za Chrystusem,
ale przecież są i tacy,
co przez szpary w oknach i dziury w płocie oglądają Boże Ciało.
Ludzie - czy wyście dzieciństwa nie mieli?
Dlaczego tak zdziczeliście? A tacy byliście kiedyś piękni!

Ziarna zbierzemy, odrzucimy chwasty,
bo łan dojrzewa, pachnie świeżym chlebem.
Czy ziemia nasza stanie się ołtarzem,
a chleb komunią dla spragnionych Ciebie?

Stanie się, bo Chrystus tędy przechodzi,
bo dzieci sypią kwiatki, aby drogi ludzkie były piękniejsze;
bo kapłani rozdają Boże Ciało, aby ludzie byli Bogiem mocni.
A Chrystus zaprasza do stołu.
Piękne są szczyty, ale niebezpieczne.
Chrystus zaprasza do stołu. Trzeba usiąść do stołu.
Tu jest Boże Ciało. Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy.
Nasz Pan jest dobry jak chleb.
Popatrz, bracie, na jedno dziecko po komunii świętej.
Jeśli nie staniecie się tacy, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.
Umocnij nas, Panie, swym błogosławieństwem
i daj siłę swojemu ludowi (por. Ps 29 [28], 11).
Amen.