1987-12-26
Warszawa, Bazylika św. Krzyża

Św. Szczepana, pierwszego męczennika

Odtąd wy będziecie Mi świadkami

Kochani moi!

Lubię święta Bożego Narodzenia.
W swej treści są one bardzo trudne.
Bóg stał się człowiekiem. Wziął ciało z Maryi Dziewicy - Matki.
Słowo Boga stało się ciałem.
Tajemnicy tej rozumem pojąć nie mogę,
ale wierzę, czuję ją sercem i przed nią klękam.
Skończył się Adwent,
ale ja wciąż przeżywam ludzką tęsknotę za Bogiem.
Chowam w sercu adwentową nadzieję,
że Bóg jest wierny danym obietnicom,
że Bóg dotrzymuje danego słowa,
i pragnę ufać wciąż jak tamten adwentowy człowiek,
że Bóg kocha mnie i wtedy, kiedy od Niego przez grzech odszedłem.
Dlatego gdy w człowieku płacze dusza adwentowa,
śpiewam z adwentową nieśmiałością Izajaszową strofę:
Dlaczego płaczesz? Dlaczego jesteś smutny?
Czy może zapomnieć matka o swoim niemowlęciu?
A gdyby nawet ona zapomniała o tobie, Ja nigdy nie zapomnę
- mówi Pan -
bo jestem twoim Bogiem, twoim Odkupicielem,
przyjdę szybko, aby cię ocalić.
Wierzę, że u Boga wszystko jest możliwe (Mt 19, 26),
ale z Maryją stawiam wciąż Bogu pytania:
Jak się to wszystko stanie? Jak to jest możliwe? (por. Łk 1, 34).

Nie muszę jednak w święta gryźć tajemnic.
Chciałbym raczej z wołem i osłem
patrzeć ze zdziwieniem na to dziwne narodzenie
i gryźć siano bez problemów.
Wolałbym się zagapić, buzię otworzyć, czapkę zdjąć
i uklęknąć przed Dzieciątkiem i Matką
albo królowi wielbłąda pilnować
i patrzeć, jak zatrzymała się gwiazda nad stajenką.
I tak się wszystko po mojej myśli stało.
Ludzie nauczyli mnie tylu znaków-symboli,
które pomagają mi przeżywać tę tajemnicę.
Ubrałem choinkę i cieszę się jej zapachem i urodą.
Stół przykryłem białym obrusem,
siana garść pożyczyłem, aby na nim położyć czysty chleb-opłatek,
snop pszenicy wniosłem do pokoju,
czekałem na pierwszą gwiazdę.
Zasiedliśmy do stołu w wigilię. Wolne miejsce dla Gościa zostało.
Święty Mikołaj nas nie ominął.
Opłatkiem dzieliłem się ze swoimi,
a część zaniosłem bydlętom, bo one tej nocy rozumieją ludzką mowę.
Śpiewałem kolędę - Wśród nocnej ciszy ... - bo była pasterka.
Cieszę się, że będą jasełka, że przyjdą herody i gwiazdory,
pójdę do swoich po kolędzie.
Wiem, dlaczego to wszystko: bo się Chrystus narodził.
I w tym radosnym świętowaniu, bo:
Słowo stało się ciałem
i zamieszkało wśród nas
(J 1, 14) -
klękam przed tajemnicą, że Bóg nieogarniony stał się Dzieciątkiem.

Dzisiaj drugi dzień naszego świętowania, ale taki inny od wczorajszego.
Tak mi żal, że wigilia jest tylko krótkim wieczorem.
Tego wieczoru ludzie mało do siebie mówią, jakby pamiętali,
że tej nocy Pan Bóg powiedział Słowo, które się stało.
Cudowne jest tego wieczoru to,
że ludzie czasem bez słowa powiedzą sobie wszystko
albo tak wiele sobie powiedzą:
- Weź ode mnie kawałek chleba,
bo gdybym miał nawet ostatni kawałek, to się z tobą podzielę. -
Rozumiem. Czuję. Nie mów nic.
Pozwól mi chwilę popatrzeć w twoje dobre oczy,
ucałować twoje dobre ręce z opłatkiem.
Nie mów nic.
Pozwól mi położyć głowę na twoim sercu i odczuć, że mnie kochasz.
Niestety, to już wczoraj przeminęło.
Białość wczorajszego święta - taka niepokalana, czysta -
zamieniła się w czerwień krwi.
Wczoraj mówił Bóg, a Bóg nie jest gadatliwy.
Bóg powiedział Słowo, które się stało.
A gdy wypełniły się czasy i północ dobiegała kresu,
przedwieczne Słowo Ojca stało się ciałem (por. Mdr 18, 14-15).
A dzisiaj czytał lektor:
Gdy to [ludzie] usłyszeli, zawrzały gniewem ich serca (...)
podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy...

Prawda, że to zupełnie inny świat
i zupełnie inne mówienie niż wczoraj?
I my jesteśmy inni niż wczoraj.
Wczoraj nie mieliśmy odwagi za dużo mówić, bo:
Na początku byto Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem byto Słowo
(J 1,1).
Bóg mówi do człowieka w ciszy, Jego Słowo się staje.

Gdy wszystko pogrążone było w głębokim śnie,
przedwieczne Słowo Ojca zstąpiło z nieba.
Gdy Bóg stał się człowiekiem i zamieszkał między nami,
w niczym nie zakłócił ludzkiego biegu wydarzeń.
Urzędnicy Cezara Augusta dalej dokonywali powszechnego spisu
w całym imperium;
Kwiryniusz spokojnie sobie rządził powierzonymi mu prowincjami;
Herod dalej pełnił urząd tetrarchy,
~ Kajfasz i Annasz dalej spokojnie sprawowali funkcje świątynne.

Taki jest wobec człowieka - Pan Bóg. A człowiek?

Człowiek wciąż chce mówić, więc mówi.
Przypuszczam, jakie będą świąteczne Polaków rozmowy:
o pierestrojce, o reformie, o referendum, o cenach.
O tym trzeba mówić, to są sprawy, które są nasze,
ale na wszystkie te wydarzenia trzeba nam spojrzeć przez Chrystusa.
Cieszymy się szczytem:
że ludzie, nawet w sprawach trudnych, potrafią się domówić.
Tylko dla nas, wierzących, to nie jest prezent na święta.
Bóg nam przyniósł pokój na ziemię,
a przekuć miecze na lemiesze, to jest spełnienie ludzkiego obowiązku.
Dorośliśmy do tego, aby to zrozumieć.
Nawet gdyby Szczepan dziś działał cuda i znaki,
gdyby powiedział: Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego,
wtedy sprzysięgną się Libertyni, Cyrenejczycy, Aleksandryjczycy
i ci z Cylicji, i z Azji,
i zawrzą gniewem ich serca, i zaczną zgrzytać zębami.
Panowie, spokojnie.
Przecież nie przyszedłem was nawracać
ani nie będę wam wlewać do ucha świętej teologii łyżeczką (ks. Jan Twardowski).
Ja tylko chcę wam powiedzieć,
że widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego...
I za to trzeba wywlec człowieka za miasto i ukamienować?
Za to, że widzi niebo?
Dobrze, że i z tego wyrastamy, choć kamienie jeszcze są takie same.

Wczorajsze i dzisiejsze święta nie tylko różnią się kolorem szat liturgicznych,
sposobem mówienia Boga i człowieka,
ale pokazują nam różność ludzkiego mówienia.
Świat liczy na elokwencję.
Doceniam umiejętność mówienia. Retoryka jest starą sztuką.
Lubię słuchać tych, co mówią mądrze i pięknie,
ale Kościół nie wychodził dobrze na retorach,
mówcach, kaznodziejach.
Zdumiewają mnie i współcześni mówcy.
Przedziwna to jest sztuka - tak mówić.
Pan Jezus nie zmienił zdania z dzisiejszej Ewangelii:
...nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić (...)
gdyż nie wy będziecie mówili,
lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.

A ja tak się namartwię przed każdym radiowym kazaniem!
I wstyd mi teraz. Pan Jezus mówi:
Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.
A co nadto jest, od Złego pochodzi
(Mt 5, 37).
A wyście mieli ponoć wątpliwości?
...będziecie moimi świadkami w Jerozolimie (...) w Samaru,
i aż po krańce ziemi
(Dz 1, 8).
Świadek przysięga, to znaczy wzywa Boga na świadka,
że będzie mówił prawdę, całą prawdę i tylko prawdę.

Jestem z wielkim szacunkiem dla nauki,
ale nie uczeni nawrócili świat.
Uczynili to ci, którzy byli świadkami Boga,
a świadek to znaczy "martyr",
a "martyr" to znaczy "męczennik".
Każdy z nich mógł z całą mocą powiedzieć:
Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi (Dz 5, 29).
Biada mi, gdybym nie głosił Chrystusa, i to ukrzyżowanego (por. 1 Kor 2, 2; 9, 16).
Jeśli my będziemy milczeć, to kamienie wołać będą (por. Łk 19, 40).
Oni zaświadczyli życiem i śmiercią, że to, o czym mówili,
widzieli na własne oczy, słyszeli na własne uszy.
Oni byli naprawdę świadkami Boga.
Współcześni mówili o nich: Patrzcie, jak oni się miłują.
Patrzcie, jak oni potrafią pięknie żyć.

Hejże, panowie Libertyni, Cyrenejczcy, Aleksandryjczycy,
i wy z Cylicji i z Azji,
nie róbcie konkursów na mówienie:
kto dłużej, kto głośniej, kto mądrzej, kto ładniej -
bo z tego jeden krzyk
i ludzie zatkają sobie uszy, i nikt nie uwierzy,
że Słowo stało się ciałem.
To dotyczy nas, wielebni chrześcijanie.
To dotyczy nas, ludzie żądni wieców, manifestacji, konferencji,
zjazdów, dyskusji, dialogu, dyplomacji.
W tych sprawach wyspecjalizowali się chrześcijanie naszych czasów.
Trzeba nam Franciszka, aby przeszedł przez Asyż;
Piotra, żeby wrócił do Rzymu i tam był ukrzyżowany.
I przez to miasto musi przejść ktoś, kto będzie świadkiem Boga.
Musi ktoś przejść przez tę ziemię, aby świat uwierzył.
Polacy kochani!
Umęczycie się dzisiaj przy tych świątecznych stołach,
ale czy my się spotkamy kiedyś przy jednym stole
i wyciągniemy do siebie ręce z opłatkiem?
Chrześcijanie kochani, tacy w te święta jesteście nijacy.
Dlaczego?
Czyżbyście dalej mieli wątpliwości,
czy Panu Bogu skreślić "tak", czy "nie"?
A może zgasła nam gwiazda, co prowadzi do Boga?
Trzeba wyjść za miasto.
Kochani moi! Przepraszam was, że tak dużo słów powiedziałem,
a Pan Bóg tak krótko mówi - Słowo.
Pan Bóg nie lubi gadania.
Pójdźmy do stajenki, gdzie Słowo stało się ciałem.
Tylko żebym komuś z was nie zasłonił Dzieciątka - przepraszam.