1986-04-26
Warszawa, Bazylika św. Krzyża

5. niedziela wielkanocna

Dz 14, 2l-27, Ap 21, 1-5, J 13, 31-33. 34-35

Abyście się wzajemnie miłowali

Kochani moi!

Gdy czytam słowa Pana Jezusa:
Przykazanie nowe daję wam,
abyście się wzajemnie miłowali;

abyście stanowili jedno (por. J 17, 22);
Już was nie nazywam sługami (...) ale nazwałem was przyjaciółmi (J 15, 15)
- wiem, że to odnosi się do każdego z nas,
do wszystkich, którzy uwierzyli Chrystusowi,
ale myśl moja biegnie wtedy do ludzi młodych,
którzy wybrali sobie sobotę - dzień Matki Boskiej,
aby w kościele zawrzeć sakrament małżeństwa.

Lubię w kościele dawać śluby.
Patrzę już teraz na moich uczniów,
cieszę się, że tak pięknie urośli, że tacy są dzisiaj uroczyści,
że mieli taką wiarę i odwagę, by przyjść tu, aż do ołtarza,
i wobec zgromadzonego Kościoła Boga wzywać na świadka,
że to, co będą mówić, jest prawdą.
Już tylu młodym parom błogosławiłem podczas sakramentu małżeństwa,
ale niektóre pamiętam szczególnie.

Zosiu i Andrzeju, kochani!
Wasz ślub był w pogodną sobotę -
taki piękny dzień dał wam Pan.
Czytałem wam wtedy fragment Listu św. Pawła do Koryntian:
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący (...)
Gdybym (...) posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku (...)
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem (...)
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy (...)
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje
(1 Kor 13, 1-2. 4-8).
A z Ewangelii wybrałem wam fragment
Mowy Pożegnalnej Pana Jezusa:
To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali (...)
Nikt nie ma większej miłości od tej,
gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.
Wy jesteście przyjaciółmi moimi,
jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.
Już was nie nazywam sługami (...)
ale nazwałem was przyjaciółmi (...)
Nie wyście Mnie wybrali,
ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to,
abyście szli i owoc przynosili,
i by owoc wasz trwał
(J 15, 12-16).
Mówiłem wtedy do was:
Zosiu i Andrzeju! Ten dzień nazywamy dla was weselem,
bo wy jesteście powodem naszej radości.
Kocham was za to, żeście tak dobrze urośli,
znam waszą modlitwę, wasze przygotowanie
i niczego nie pragnę, jak tylko tego, abyście byli szczęśliwi.
Powodem naszego wesela jest i to,
że macie taką wiarę, taką odwagę,
że stanęliście tu przy ołtarzu
i wobec Boga i Kościoła chcecie sobie nawzajem powiedzieć:
Będę Cię kochał, będę wobec ciebie uczciwy
i nie opuszczę cię aż do śmierci.
Za każdym razem, gdy słyszę słowa przysięgi,
przeżywam to ze drżeniem,
czy to nie za trudne, czy to nie za wielkie.
Wierzę, że wy te słowa rozumiecie dobrze.
Powiedzieć dzisiaj słowa "miłość, kochanie"
- to rzecz ryzykowna,
bo jedni uważają, że miłość to jest przygoda, sielanka;
inni miłością nazywają kłamstwo,
oszukanie kogoś, wykorzystanie kogoś;
jeszcze inni miłością nazywają wstrętny egoizm albo wprost łajdactwo.
Nie o takiej miłości chcę wam mówić.
Jedna jest tylko prawdziwa.
Bóg jest miłością. I tę dał tylko człowiekowi.
Na tyle jestem człowiekiem, na ile potrafię kochać.
Nie ma większej miłości nad tę,
gdy ktoś życie swoje oddaje za drugiego człowieka.
Wy takiej miłości nauczyliście się od Chrystusa,
który do końca nas umiłował (por. J 13, 1).
Wy takiej miłości nauczyliście się od rodziców,
którzy życie swoje oddali dla was.
Pan Jezus powiedział do was:
Już was nie nazywam sługami (...) ale nazwałem was przyjaciółmi.
Będziecie przyjaciółmi moimi...

Zosiu i Andrzeju!
Czy wiecie, co to znaczy być przyjacielem Boga?
Tak wam życzę,
abyście mieli miłość, która wszystko przetrzyma,
bo ta jedna prawdziwa nigdy się nie kończy.
Dopóki będę was widział, że w tej świątyni razem się modlicie,
że razem przystępujecie do komunii świętej,
będę o was spokojny.
Andrzeju, pamiętaj,
żebyś Zosi nie zrobił nigdy krzywdy ani przykrości,
ale żebyś we wszystkim podawał jej rękę,
od wszystkiego, co złe, ją obronił - bo jesteś mężczyzną.
Ciebie, Zosiu, proszę,
abyś swą delikatnością kobiety, potem matki,
uzupełniała wszystko, co jest fizyczną siłą Andrzeja
i żebyście mieli jedno serce i jedną myśl, i jednego ducha,
który będzie was ożywiał.
Zobacz, Zosiu, twój ślub jest przed obrazem Matki Boskiej,
naszej Księżnej Łowickiej,
przypatrz się Jej z bliska i naucz się od Niej wszystkiego,
co potrafi dobra matka.
Jeśli taką macie wiarę i takie jest wasze pragnienie,
przystąpcie do ołtarza, abym wam błogosławił.

Pan organista śpiewał wam pięknie:
O Stworzycielu Duchu, przyjdź (...)
Światłem rozjaśnij naszą myśl,
W serca nam miłość świętą wlej
I wątłą słabość naszych ciał
Pokrzep stałością mocy Twej (Hymn do Ducha Świętego).

Cały Kościół modlił się tym wołaniem
i wy mieliście często powtarzać tę modlitwę.
Potem poświęciłem wasze obrączki,
a ty, Andrzeju, zrobiłeś coś, czego was nie uczyłem:
ucałowałeś poświęconą obrączkę,
założyłeś ją na serdeczny palec Zosi
i po raz pierwszy ucałowałeś jej rękę z obrączką.
Bardzo mi się to podobało.
Na znak pokoju poszliście do swoich rodziców,
Zosia przyklękła przed swoją mamą i ucałowała jej ręce.

Zapamiętałem wasz ślub z jeszcze jednego powodu.
Prawie wszyscy wasi goście przystąpili do komunii świętej.
Wiem, że przy zaproszeniu każdego z nich o to prosiliście.
Zachowałem sobie na pamiątkę wasze ślubne zaproszenie
i czytam w nim:
"Nasz ślub będzie podczas mszy świętej.
Módlcie się za nas i przystąpcie z nami do komunii".
Któż by wam śmiał odmówić?

- Przepraszam księdza,
ale pewnie ksiądz wymyślił całą tę historię o tym pięknym ślubie?
- Nie.
- A czy wszystkie śluby są takie? -
O, nie. Niektórych się boję.
Niektórzy nie dorośli i nie powinni brać ślubu w kościele.
Przed niektórymi ślubami się bronię.
Wtedy czynią mi wyrzut: To ksiądz nas od wiary odpycha!
A niektóre śluby są dla mnie cierpieniem. Dlaczego?
Bo zobacz. Przecież ja ich spowiadam.
On wyznaje, że żył ze swoją dziewczyną przed ślubem
i spodziewają się dziecka.
A ona, ona jest panienką czystą.
Ja mam usta związane tajemnicą spowiedzi.
Udzielam rozgrzeszenia i wiem, że jest to świętokradztwo.
Ona zakłada welon i białą suknię,
w kościele organy, wszystkie światła, dywany,
a ja wiem, że pod tym wszystkim jest straszny grzech.
Daję im komunię, oni udzielają sobie sakramentu i wiem,
że to jeszcze jedno świętokradztwo.
I od czego tu zacząć i na czym tu budować?
Zostaje mi nadzieja, że kiedyś się nawrócą,
może dorosną do miłości, która jest czysta i rodząca.

Patrzyłem wczoraj na śluby w Warszawie:
biały mercedes cały w kwiatach i wstążkach,
na masce samochodu lalka, a w środku para młoda.
Czy wiecie skąd się wziął ten zwyczaj?
Czy rozumiesz, co w naszej kulturze znaczy panna z dzieckiem?
I jeszcze jeden ślubny zwyczaj:
wychodzi z kościoła para młodych i rzucają im garście grosików.
Piękna pani młoda, w białej sukni,
czołga się po błocie i zbiera grosiki.
To też wiem, skąd się wzięło.
Kiedyś pod kościołem siedziały dziady,
a bogaci rzucali im grosiwem.
Czy to wam nie ubliża? Jak myśmy nisko upadli!
Dołączyć do tego weselne pijaństwo,
głupie przyśpiewki i weselne grzechy -
to trzeba wołać: O tempora, o mores! Jak myśmy nisko upadli!
- Po co nam to ksiądz mówi?
- Żebyś się nie dziwił, skąd jest w rodzinach tyle nieszczęść.
Żebyś się nie dziwił, skąd jest tyle nieszczęśliwych dzieci.
Żebyś się nie dziwił, dlaczego jest tyle zabójstw nie narodzonych.
Dlaczego między nami rosną zbrodniarze,
złodzieje, rozbójnicy, pijacy, łajdacy
jak ci, co zniszczyli sarkofag św. Wojciecha.
- Ale po co nam to ksiądz mówi?
- Ażebyście wiedzieli, że Kościół się ostanie, jeśli będą święte rodziny,
że ojczyzna się ostanie, jeśli będą święte rodziny.
I w takich rodzinach będą rośli nowi piękni ludzie,
uczeni i święci,
choć będą groby takie jak na Żoliborzu, gdzie byłem w środę.
Muszą się spełnić słowa Konopnickiej,
które nam wyśpiewał Nowowiejski:
Twierdzą nam będzie każdy próg. Tak nam dopomóż Bóg!

Zosiu i Andrzeju. Już niedługo będzie maj:
przyprowadźcie na majowe swoje dzieciaki.
Opowiedzcie im, że w tym kościele braliście ślub,
że tu Matce Boskiej zostawiliście ślubną wiązankę.
Takie śliczne macie dzieciaki.
A który z chłopców będzie księdzem? Rafał czy Łukasz?
Módlcie się o to, bo jest tydzień modlitw o powołania kapłańskie.
Ja też modlę się za was wszystkich, którym dawałem śluby:
abyście się wzajemnie miłowali.
Amen.