1983-08-28
Warszawa, Bazylika św. Krzyża

22 niedziela zwykła

Syr 3, 17-18.20.28-29, do sprawdzenia, Łk 14, 1.7-14

Aby stawać się człowiekiem

Kochani moi!

Wakacje się kończą, a słoneczne były jak rzadko
i krótkie jak zawsze.
Tak wiele wydarzeń dał nam przeżyć Pan:
Ojciec Święty był wśród nas,
pola nam zbożem obrodziły,
sejm się namozolił i ustaw wiele nam dostarczył,
sportowcy złoto przywieźli,
a pielgrzymów na Jasną Górę doszło pieszo
sto czterdzieści i cztery tysiące;
rolnicy przynieśli do kościoła najurodziwsze kłosy,
pierwsze owoce i polskie kwiaty Matce Boskiej Zielnej.
Cudowny jest Pan Bóg, że czas nam podzielił
na wakacje i rok nauki,
na miesiące pracy i oczekiwania na urlopy;
a wszystko to po to,
aby człowiek łatwiej sobie lata liczył
i z każdym rokiem stawał się lepszy.

My wszyscy przez Ojca Stwórcę jesteśmy powołani,
aby przez dane nam życie
kształtować swoje człowieczeństwo na wzór Ojca,
który jest doskonały.
Sam Bóg stawszy się człowiekiem
nie tylko ukazał nam piękno człowieka,
ale nauczył nas,
jak kształtować w sobie wewnętrznego człowieka.
Piękno człowieka nie polega tylko na zewnętrznym wyglądzie,
ale na pięknie ukształtowanej osobowości.
Można przecież wyhodować okazowe egzemplarze ludzkie
z harmonijnymi proporcjami ciała,
z doskonałymi manierami, z perfekcyjną sprawnością,
ale zawsze będziemy pytać,
jaki to jest człowiek.
Z uznaniem oglądamy gwiazdy filmowe,
laureatów wszelkich konkursów,
medalistów sportowych,
mężów stanu,
ale znów pytamy: na ile on jest człowiekiem?

W ostatnie niedziele zaskakuje nas Pan Jezus
swymi naukami wobec faryzeuszów.
Przecież to ludzie wykształceni, elita ówczesnego społeczeństwa;
a jednak wobec nich Pan Jezus mówi tak mocno,
że aż dziwne, iż mówi to Dobry Nauczyciel,
Dlaczego ich tak zaczepia?
Przecież mają dobre maniery, są wykształceni, ubierają się pobożnie,
a On do nich: Groby pobielane!
Na zewnątrz jesteście przyzwoici
- a wewnątrz pełni zgnilizny,
swoje kubki obmywacie z wierzchu
- a w środku są pełne plugastwa.
Unikacie nieczystych pokarmów, abyście się nie zabrudzili
- a nie to paskudzi człowieka, co wychodzi na zewnątrz,
lecz to, co pochodzi z serca człowieka:
pycha, nienawiść, cudzołóstwo, zazdrość,
to czyni człowieka wstrętnym (por. Mt 23,25-28).
Mimo to Pan Jezus chodził do celników, rzymskich kolaborantów,
był u Szymona - przewodniczącego faryzeuszów,
a towarzysze Szymona Go podglądali.
To filmowa prawie scena,
gdy w tym towarzystwie znalazła się Magdalena,
która łzami obmywała stopy Jezusa, ocierała je włosami,
namaszczała drogim olejkiem (zob. Łk 7,36-49).
A oni myśleli: Gdyby On wiedział, kim ona jest!

Wiedział.

Wiedział, ale korzystając z tej sposobności, pokazał im,
że są o wiele podlejszym gatunkiem niż ona.
- Patrz, Szymonie - przyszedłem do twego domu,
a ty Mnie nie przywitałeś,
a ona odkąd weszła, całuje moje stopy.
Nie dałeś Mi sposobności, abym obmył ręce,
a ona łzami stopy Mi obmyta.
Nie namaściłeś Mi głowy,
a ona stopy moje namaszcza (por. Łk 7, 44-46). -
No i cóż, wielki człowieku?
Ona jest tylko jawnogrzesznicą i potrafi płakać,
a ty zostałeś tylko chamowatym faryzeuszem.
A dziś w Ewangelii:
- No i cóż, panowie, tak się pchacie na pierwsze stołki?
Te krzesła są nie dla was.
Przyjdzie ktoś godniejszy i każą ci przesiąść się na koniec
i będzie ci głupio wobec wszystkich biesiadników. -
I cóż, kochany - słuchając tego wszystkiego powiesz:
Ale ich Pan Jezus zrobił na szaro!
Tak, ale to jest lekcja dla każdego z nas,
On to do nas mówi.

Zaczyna się rok szkolny.
Tyle milionów młodych ludzi rozpocznie pracę
nad kształtowaniem swego umysłu i swego charakteru.
Wszyscy pragniemy,
aby urosło nam pokolenie mądrych, pięknych ludzi,
nowych ludzi plemię, jakich dotąd nie widziano.
W znalezieniu metody kształtowania pięknego człowieka
niech nam pomogą trzy zdania:
- Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał,
a na swej duszy szkodę poniósł?
(Mt 16,26)
Nie tak będzie u was.
Lecz kto by chciał być pierwszym między wami,
niech będzie niewolnikiem waszym.
(Mt 20,26)

To Pan Jezus.

- Beznadziejnym, ikarowym lotem
byłby cały wysiłek kultury nowożytnej,
gdyby przez nierozwagę straciła podporę tych skrzydeł,
które przypiął jej geniusz kultury antycznej.

To Boy-Żeleński.

- Najważniejsze w wychowaniu socjalistycznym
jak najpierw wychować człowieka.
Gdybyśmy uczynili inaczej,
mielibyśmy do czynienia z politycznie uświadomioną bestią.

To Igor Newerly.

Dziś, gdy jest ostatnia niedziela wakacji,
gdy rozpoczną się zajęcia w szkole,
katechizacja przy kościele, uczenie się w domu,
my wszyscy - rodzice,
nauczyciele, ksiądz, siostra katechetka,
musimy sobie uczciwie odpowiedzieć:
Czy moim dzieciom każdą lekcją,
każdym spotkaniem
pomogłem, aby stały się lepsze?
A jeśli nie pomogłem albo przeszkodziłem,
to lepiej, żeby mi u szyi uwiesili kamień młyński
i zanurzyli w głębinie morza (por. Mt 18,6).
Tak, to bardzo wielka odpowiedzialność.
- To niech ksiądz powie,
jak te dzieci uczyć, aby nam dobrze urosły? -

Jestem księdzem i wiem dobrze to jedno:
Nie urośnie piękny człowiek, jeśli nie będzie się modlił.
Nie urośnie piękny człowiek, jeśli nie będzie się spowiadał.
Nie urośnie piękny człowiek, jeśli nie będzie nosił w sobie Chrystusa.
A jeśli wszystko to uczyni dobrze,
to nie będzie stał na rynku cały dzień
próżnując z łatwym tłumaczeniem:
Nikt nas nie chciał nająć (por, Mt 20,6-7).
To nie głupia panna, której braknie oliwy.
Ludzie wychowani w szkole Ewangelii inaczej mówią,
inaczej patrzą,
inaczej chodzą.
a choćby grzechy mieli, to są dobrzy ludzie,
bo potrafią płakać i zaczynać od nowa.

Więc cóż, kochani chrześcijanie, powiecie mi:
- To dobrze,
że my jesteśmy inni niż ten faryzejski, chamski motłoch. -
Oj, nie tak!
Przyjdą inni ze wschodu i z zachodu,
z północy i z południa
i uprzedzą was, i wejdą do królestwa przed wami.
- To co mamy robić? -
Bądźcie wobec siebie i wobec Boga prawdziwi.
Będzie nowy rok szkolny - wszystko stanie się nowe.
I człowiek musi zacząć jeszcze raz od nowa,
i tacy są chrześcijanie.
A pośród nas tyle taniego blichtru, tyle troski o fasadę,
tyle dulszczyzny, konwenansów, obłudy, zakłamania,
tyle chamskiego pchania się nawet w kolejce do nieba.
To nie są chrześcijanie.
Ci jeszcze nie zaczęli być ludźmi.
Chrześcijanin drugiemu poda rękę,
w drodze pomoże,
chlebem się podzieli,
miejsca ustąpi i stanie na końcu.
Tacy są chrześcijanie,
a idąc do nieba zmęczeni są jak żniwiarze.

Więc stanę kiedyś w drzwiach Twego nieba, Panie,
i powiem:
Przyniosłem Ci po żniwach jak chłop spracowany
najpiękniejsze kłosy i pierwsze owoce.
Weź je, Panie,
a kwiaty polskie - to dla Twojej Matki,
naszej Pani Jagodnej i Zielnej, Zagrzewnej i Siewnej.
I będzie niebo, a w nim sami piękni ludzie.
- Panie, a będzie tam dla mnie kawałek miejsca? -
Tak, tylko naucz się siadać na końcu.