1982-10-07
Warszawa, Bazylika św. Krzyża

29 niedziela zwykła

Iz 53, 10-11, Hbr 4, 14-16, Mk 10, 35-45

Ślady człowieka

Kochani moi!

Jesteśmy pod wrażeniem przeżyć ostatniej niedzieli.
Czy mogliście pomieścić w sercu radość,
że człowiek spośród nas wzięty został ogłoszony światu świętym?
Ojciec Maksymilian Kolbe - Polak.
Rozumem ani sercem nie możemy pojąć,
co przeżywał tej niedzieli Ojciec Święty - Polak.
Dzisiaj czytamy Ewangelię świętą o dwóch synach Zebedeuszowych,
o Jakubie i Janie,
którzy mieli zwykłe ludzkie pragnienie, żeby być kimś,
żeby coś więcej znaczyć, żeby być wielkim.
Nauczyciel stawia im i nam wszystkim pytanie:
Czy wiecie, o co prosicie?

W czym jest wielkość człowieka?
Jaka jest do niej droga?

W latach międzywojennych żył i tworzył we Włoszech
artysta rzeźbiarz - Giuseppe Ardente.
Modna wtedy była idea nadczłowieka.
Artysta postanawia dokonać dzieła swego życia,
wyrzeźbić nadczłowieka.
Dokonano odsłonięcia rzeźby. Była imponująca.
Na stromą ścianę skały
wspinał się młody, piękny, pełen fizycznej tężyzny człowiek
- nadczłowiek.
Lewą ręką chwycił krawędź skały,
butami mocno wpił się w kamień -
jeszcze jeden wysiłek mięśni, jeszcze jeden wysiłek woli
i zdobędzie szczyt, bo to przecież nadczłowiek.
W pawilonie wystawowym przesuwały się szeregi zwiedzających.
Artysta był ciekaw ich opinii.
Pośród zwiedzających była kobieta. Z jej stroju można było odczytać,
że niedawno przeżyła jakieś cierpienie.
Ariysta spostrzegł jednak, że umie patrzeć na dzieło sztuki.
Zapytai ją więc: - A co pani sądzi o tej rzeźbie? -
Na twarzy kobiety pojawił się grymas,
zrobiła gest niezadowolenia, wreszcie krzyknęła:
- Nie. To nie może być nadczłowiek, to barbarzyńca.
Niech pan zobaczy. Ten, który ma być nadczłowiekiem,
który ma dokonać lak wspaniałego czynu,
on butami depcze delikatne roślinki na zboczu skały.-
Tego wieczoru artysta kazał zamknąć wystawę.
Chciał zmienić swoje dzieło.
Jednak uderzenia jego młota były coraz słabsze,
prowadzenie dłuta coraz mniej precyzyjne,
aż śmierć przerwała mu pracę.
Dzieło jednak można już było pokazać zwiedzającym.
Tym razem rzeźba przedstawiała człowieka, który szedł po ziemi.
Człowiek ten dźwigał na swych ramionach belkę drzewa -
krzyż.
Długą belką krzyża robił bruzdę na ziemi,
ale w śladach wyrastały delikatne, szlachetne kwiaty.
Giuseppe Ardente był człowiekiem niewierzącym,
ale zwiedzający nie mieli wątpliwości, że przedstawił Chrystusa,
Boga, który stał się człowiekiem:
we wszystkim do nas podobny, oprócz grzechu.
Oto człowiek! (J 19, 5).

Każdy z nas, ludzi przechodzących przez tę ziemię,
zostawia na niej swoje ślady.
Kochany mój, nie wiem, ile masz lat,
ile przeszedłeś już drogi.
Obejrzyj się. Zobacz, jakie za sobą zostawiasz ślady.
A może to nie tędy twoja droga?

Nauczyciel mówi;
Jeśli kto chce pójść za Mną (...)
niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje
(Mt 16, 24).
Naśladować, to znaczy iść czyimiś śladami.
- Nie depcz zasianych grządek! -
krzyknął na dziecko ojciec pracujący w ogrodzie.
- Nie, tato, ja będę szedł tylko po twoich śladach. -
Ten Jedyny Człowiek przeszedł przez ziemię
wszystkim dobrze czyniąc.
Nie dołamał nadłamanej trzciny, nie zgasił tlącego się kaganka.
Aby szukać wielkości człowieka,
trzeba nam wciąż wracać do Wielkiego Czwartku
i stawać pod krzyżem.
Wy Mnie nazywacie "Nauczycielem" i "Panem"
i dobrze mówicie, bo nim jestem.
Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi,
to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi
(J 13, 13-14).
Jeśli ktoś z was chce być pierwszym, niech będzie jako niewolnik (por. Mt 20, 27).
Wielcy tego świata podbijają narody i panują nad nimi,
Pośród was będzie inaczej.

Przechodzili przez tę ziemię mocarze i tyrani.
Zostawili po sobie pożogę, śmierć i zgliszcza.
Tych śladów wstydzi się człowiek, chce je zatrzeć.
Ziemia chce je zabliźnić,
Apostoł to ten, który wstępuje w ślady Chrystusa.
Misjonarz to ten, który posłany jest przez Chrystusa
i błogosławione są stopy tych, którzy zwiastują Dobrą Nowinę (por. Rz 10, 15).
Przechodzą przez ziemię tacy ubodzy, cisi,
szukający sprawiedliwości, płaczący, pokój czyniący, czyści.
Ich ślady chce człowiek całować.
Trzeba raz pojechać do Oświęcimia
- tam, gdzie było piekło naszych czasów.
Ślady zasypał popiół,
ale tam, gdzie przechodził człowiek, została iskierka,
którą Pan Bóg rozdmucha w wielki ogień.
I powstanie jak feniks z popiołów nowe życie.
Tam, gdzie przechodził naprawdę człowiek,
wyrastają szlachetne kwiaty świętości.
Więc obejrzyj się dziś i zobacz, jakie za sobą zostawiasz ślady.