Synu, oto Twoja Matka

Tych słów testamentu z krzyża
nie odczują ci, którzy nie są sierotami.

Przeżyłem taki smutny, bardzo smutny
dzień, kiedy listonosz przyniósł telegram
z rawskiego szpitala: Dziś - 18 czerwca br.
zmarła w szpitalu o godz. 4 rano
Maria Zawitkowska.
Był taki zwyczaj żdżarskiej poczty,
że doręczyciel dawał listy dzieciakom z wioski.
Nasz telegram doręczył pani kierowniczce.
Nauczyciele chcieli nas osłonić
i jak najłagodniej przekazać nam tę wieść.
Pani Pietrzakowa przywołała Ankę i mnie.
Wypytywała o zdrowie mamy.
Powiedziała na koniec:
Dziś już nie będzie żadnych lekcji,
odprowadzę was do domu,
bo mama zmarła.
Płakała. My też.
Odprowadziła nas do domu.
Została na podwórku z tatą.
Tata przyszedł do domu,
Zosię wziął na ręce, Janka za rękę,
nas przywołał, podszedł z nami
do figurki Matki Bożej na szafce
i powiedział: Dzieci, nie macie już matki.
Odtąd Ona będzie nam Matką.
I wskazał na figurkę.
Płacz taty pomieszał się z modlitwą:
Pod Twoją obronę...

To bardzo smutne wspomnienie.
To zdanie taty: Odtąd Ona będzie naszą Matką,
zapamiętałem bardzo.
W każdej modlitwie uważałem,
że mam szczególne prawo wołać do Niej
- Matko! Bo nie mam swojej Mamy.

Do dziś jednak nie mogę ułożyć sobie w myśleniu,
że Pan Jezus w chwilach umierania na krzyżu
pamiętał o Swojej Matce
i o umiłowanym uczniu Janie.
Synu, oto Twoja Matka.
Odtąd Jan wziął Ją pod swoją opiekę.

Mogę więc wnioskować, że Pan Jezus
tym testamentem objął każdego z nas,
wszystkich ludzi, którzy idąc przez życie,
będą stali pod krzyżem.

W Kościele nie ma więc sierot.
Matka Jezusa, Matka Kościoła
jest Matką nas wszystkich wierzących
i każdego z nas.

Trochę inaczej to powiedziała
Maria Konopnicka:
Żadne sierotą nie jest z was,
Choć nie ma ojca, matki,
Bo Ojcem jest mu niebios Pan,
A Matką ziemia miła,
Co go zbożami swoich pól
Jak mlekiem wykarmiła.

Zostaje człowiekowi sieroca blizna.
Można tylko po kryjomu
trochę się pomazać, potęsknić, pozazdrościć.
Wystarczy spojrzeć na Matkę,
wziąć Ją do siebie
i być mocnym.
Przecież mam Matkę.

Tylko już nie płacz