Warszawa, 4 grudnia 1996

Wujku Kochany!

Kazałeś nam napisać wstęp do Twojej książeczki, którą zatytułowałeś: "...będę z Panem gadał". Nie umiem pisać wstępów ani recenzji, zwłaszcza, Wujku, dla Ciebie.

Miałem czasem radość jechać z Tobą, Wujku, do jakiejś parafii. Chciałem z Tobą rozmawiać. Pytałem o wiele rzeczy. Czasem chętnie odpowiadałeś i opowiadałeś, a czasem wyłączałeś się i jakby Cię nie było. Potem "wracałeś skądś" i modliliśmy się na różańcu albo inaczej.

Dziś wiem, że Twoje "ucieczki" to były medytacje. Czasem myślałeś nad kazaniem, a czasem pewnie "gadałeś sobie z Panem".

Nigdy Ci tego, Wujku, nie mówiliśmy, ale skąd Ci to wszystko do głowy przychodzi? Mówisz wiele razy niby to samo, niby nic nowego, a jednak inaczej i znów inaczej. Niby się już z Twoim mówieniem oswoiliśmy, a zawsze nas zaskakujesz, każesz wtedy myśleć, myśleniem odpowiadać. Poruszasz serce, a ono wzruszeń nie może pomieścić, więc pocą się oczy. Schować się w ludzi nie można, bośmy już porośli, ale gdy spostrzegamy, że inni też płaczą, to już i nam wszystko jedno.

Wujku, gdy czytaliśmy "Trzymaj się!", to czasem z uśmiechem, bo ten ciemniak, któremu tłumaczysz jak krowie na rowie, to ja albo Łukasz. Wiele tam tematów wziętych z naszych rozmów.

Jednak po przeczytaniu tej książeczki zdecydowaliśmy, że wstępu napisać nie możemy. Co można napisać, kiedy Ty tak pytasz Matkę Bożą: Kiedy będziesz miała dla mnie trochę czasu? Albo: Jak z Tobą rozmawiać - Królowo? Albo żebrzesz. Nie opuszczaj nas. Co Ci mamy napisać o tych Twoich dwóch sercach? Też Ci to do głowy przyszło. Z opłatkiem to do Ciebie przyjedziemy, ale wybacz nam i przyjmij to usprawiedliwienie. Ze wstępu naszego nic nie będzie. Wujku, wstydu oszczędź!

Ściskamy Cię - ja, i ten mały, co jest większy. Do zobaczenia w Święta. Z Bogiem

Rafał i Łukasz Zawitkowscy

P.S. Rodzice pozdrawiają i się za nas wstydzą, żeśmy uczone, a gapy. I słusznie.

Na kogo czekasz?