37. Nie wrócisz smutny?

Panie mój!

Pierwszy września.
Trzeba iść do szkoły.
Zatęskniłem trochę za dzieciakami.
Boję się jednak, że to znów cały rok,
znów te same tematy.
Boję się tego: Proszę o spokój!
Boję się hałasu na przerwach,
atmosfery w pokoju nauczycielskim.
Znów mnie będą pytać o pensję,
o konkordat, o aborcję, o celibat.

A jednak dałeś mi, Panie,
ciekawe czasy na moje nauczanie.

Słyszałem o tamtym wrześniu,
kiedy w mojej szkole
nie rozpoczął się rok szkolny
- była wojna.

Pamiętam ten czerwiec,
kiedy ksiądz powiedział nam:
Ja już we wrześniu do was nie przyjdę,
bo mi zabronili.
Płakaliśmy.
We wrześniu nie było krzyża w klasie.
Nie wolno było mówić modlitwy.

Kiedy chodziłem już w sutannie,
po kryjomu szedłem do moich nauczycieli,
żeby ich nie narazić
na utratę pracy, stanowiska.

Kiedy mogłem wrócić do mojej szkoły,
ucałowałem posadzkę w holu
i jeszcze raz płakałem,
choć jestem stary.

Co z tych moich dzieciaków wyrośnie?
Modlę się za nich.
Tłumaczę im, jak umiem.
Włóczę się z nimi po górach, `
po lasach, nad wodę, między zbożami,
aby szukać Ciebie, Panie.
Czasem zobaczą, uwierzą,
uklękną i płaczą z radości.
One tak często mnie pytaj ą:
Co mam robić, żeby być dobrym?
Odpowiadam tak jak Ty:
- Zachowaj przykazania.
To oni mówią:
- Robię to od dziecka.
A chcesz być tak na serio Chrystusowym?
Chcę.
To zostaw to wszystko i idź za Nim.

Dlaczego oni odchodzą smutni?

Nawiedzony?