35. Kto będzie pierwszy?

Panie mój!

Długo w nocy
oglądałem sprawozdanie z olimpiady.
Podziwiam tych ludzi.
Ile to trzeba wysiłku,
ćwiczenia, postu, dyscypliny,
aby dojść do takiej doskonałości.

W kompleksy wpędzają mnie ludzie,
którzy w konkursach, mistrzostwach
zajmują pierwsze miejsca.

Paweł Apostoł znał się na sporcie
i mógł sobie powiedzieć:
Biegnę nie jak ślepy,
ale po to, abym otrzymał nagrodę.
Toczyłem dobry pojedynek,
a nagrodę wręczy mi Pan.

Matka synów Zebedeuszowych
trochę była przekupna,
ale troskliwa jak mama.
Zrób, Panie, tak,
aby ci dwaj moi synowie
stanęli na podium
po Twojej lewej i prawej stronie.
Ja też bym tak chciał.

Czy ty wiesz, o co prosisz?
Wiem.

Śni mi się czasem,
że potrafię fruwać,
że pływam lepiej od ryb
w czystej wodzie.
Wtedy wydaje mi się,
cóż to jest skoczyć o tyczce sześć metrów?
To tylko we śnie,
bo naprawdę to jestem niemrawy.

Będzie kiedyś meta,
podliczą punty, ogłoszą miejsca.
Jak bym bardzo chciał stanąć na podium,
aby zagrali Mazurka
i wciągali biało-czerwoną.
Nic z tego jednak nie będzie.

Nawet nie wiem,
czy potrafiłbym przegrać bez zazdrości?
Czy gratulowałbym temu,
który mnie pokonał?

A jeśli już nie tak,
to czy ja się załapię
choć w pierwszej dziesiątce?

Dlaczego Ty, Panie, powiedziałeś,
że ostatni będą pierwszymi?

Kiedy będziesz miała dla mnie czas?