13. Na skrzyżowaniach

Panie mój!

Ogłosił ksiądz w moim kościele,
że nabożeństwo Drogi Krzyżowej
w piątek, o godzinie siedemnastej.
Idę z księdzem, śpiewam:
Któryś za nas cierpiał rany...
Zatrzymuję się przy czternastu obrazach,
wpatruję się, zamykam oczy, zamyślam się.
Za krótkie są te zatrzymania.

Dlaczego muszę wracać na tę drogę sam.
Coś tu zgubiłem, czegoś nie usłyszałem,
chciałbym zobaczyć z bliska,
przeżyć to jeszcze raz - sam.

Niektóre stacje wciąż nie dają mi spokoju.
Dlaczego oni tak krzyczą: Ukrzyżuj Go?!

Wracam do czwartej stacji - spotkanie z Matką.
To niemożliwe, żeby On, żeby Ona
nic wtedy sobie nie powiedzieli.

Chciałbym jeszcze spotkać Weronikę.
Co ona zrobiła z tą chustą?
Ciekaw jestem co wyrosło z Szymonowych chłopaków
- Aleksandra i Rufusa.

Jedną stację chciałbym zapomnieć:
Obnażenie Pana Jezusa.
Takie bezwstydne chamstwo ludzi
i naga Niewinność.
Tak kłująca w oczy, że trzeba je zamknąć.

Za mało mam czasu przy stacji ukrzyżowania.
Całuję stopy Chrystusa rzuconego na posadzkę
w moim kościele.
Całuję Jego stopy, gdy żegnam się wodą poświęconą,
przy wejściu do mojego kościoła.
A chciałbym tak długo,
aż usłyszę echo słów:
Synu, oto twoja Matka...,
aż poleci przez góry, przez miasta
zawołanie setnika:
On naprawdę był Synem Bożym!

Są przy drogach krzyże,
są dróg skrzyżowania,
więc wszystkie drogi są krzyżowe?

Tak.
Twoje drogi nie są moimi drogami
i moje drogi nie są drogami twoimi,
ale raz w życiu się krzyżują:
moja i twoja droga.
Tam zawsze możemy się spotkać.

Potem już drogi idą w inną stronę.

Rozpłyńcie się me źrenice