Będziemy szukać Jego śladów

Z Rzymu wracają umęczeni pielgrzymi.
Widzieliśmy Piotra!
Szukałem Was,
teraz Wy przyszliście do mnie
(Jan Paweł II).

Wybuchnęli wielkim płaczem,
smucąc się najbardziej z tego,
że już Go więcej nie zobaczą
(por. Dz 20, 27-28).

Tak wiele się wydarzyło
w czasie dni Męki Pańskiej
i w Święta Wielkanocne
tego roku.
Chrystus umarł
i zmartwychwstał,
a w sobotę zmarł Papież.
Stało się.

Dziś czytałem Ewangelię
o uczniach wracających
do Emaus (Łk 24, 13-35).

Cóż to za rozmowy
prowadzicie między sobą
i jesteście smutni?
Jak to,
nie wiesz,
co się w tych dniach stało?
Nie wiem.
To chyba jesteś
jedynym człowiekiem w Łowiczu,
który nie wie, co się stało.

Nie słyszałeś o Jezusie z Nazaretu,
który był wielkim
w czynach i w mowie?
Słyszałem.
Patrz, myśmy się spodziewali,
że On nas wyzwoli,
że teraz przywróci
Królestwo Izraela,
a tymczasem
już trzeci dzień jest w grobie.

Wszystko nam się
na łeb zawaliło.
Myśmy na Niego postawili,
a tymczasem...

Wracamy do domu.
Dosyć tej ideologii,
trzeba się wziąć za robotę.

A Nieznajomy rozmówca na to:
Ale Wy jesteście głupi
i leniwi w myśleniu!
Przecież tak się miało stać.
Mówił Wam przecież,
że musi cierpieć,
umrzeć i zmartwychwstać.
No mówił, ale...
kto by w to wierzył.

Słuchaj,
tak się dobrze z Tobą rozmawia.
Zostań z nami.
Ma się ku wieczorowi.
Zjesz z nami kolację,
jutro pójdziesz dalej.

Został.
A kiedy jedli wieczerzę,
Nieznajomy wziął chleb,
tak jak w tamten czwartek,
modlił się, błogosławił
i łamał...
I poznali Go
po łamaniu chleba!
Zniknął im sprzed oczu.

Teraz otworzyły się im oczy.
Drgnęło coś w myśleniu,
ruszyło sumienie.
Nie nocowali w Emaus.
Wrócili do Jerozolimy
i powiedzieli uczniom:
Widzieliśmy Pana!
Poznaliśmy Go
po łamaniu chleba (Łk 24, 35).

My też widzieliśmy Go.
Baliśmy się,
ale powiedział:
Nie lękajcie się,
to Ja jestem! (por. Łk 24, 36)

Nie było wtedy Tomasza.
Apostołowie opowiedzieli mu:
Widzieliśmy Pana! (J 20, 25)

A Tomasz jak przystało
na patrona bezbożnych,
człowieka szkiełka i oka,
powiedział Apostołom:
Panowie!
Z taką mową to nie do mnie.
Dokąd nie włożę palca
w Jego przebite ręce
i ręki w Jego przebity bok,
nie uwierzę!

Zuchwały jesteś, Tomaszu.
Więc przyszedł Pan
w następną niedzielę
do krakowskich Łagiewnik.
Przyszedł wprost do Tomasza.
Tomaszu, podejdź do Mnie.
Włóż palce w Mój przebity bok
i już nie bądź niedowiarkiem.

Pan mój i Bóg mój!

No widzisz, Tomaszu,
po co tyle krzyku?

Gdy pomyśli dobrze rozum,
a sumienie drgnie,
wtedy staje się wiara.

* * *
Wydarzenia wielkanocne
w tym roku
nawarstwiały się z odchodzeniem
od nas Piotra Naszych Czasów,
Jana Pawła II, Papieża Polaka.

I znów.
Historia Piotra Apostoła
w tylu momentach podobna
jest do przeżyć Jana Pawła II
z rodu Polaków.

Dziwnym jest w powołaniu
Szymona Piotra to,
że pierwszym słowem
i ostatnim słowem,
które powiedział do niego Pan
było: Pójdź za mną!
(Mt 4, 19 i J 21, 19)
W okolicy Cezarei Filipowej
zapytał Jezus uczniów:
A wy, za kogo Mnie
uważacie? (Mt 16, 15)
Cisza.
W imieniu wszystkich
odpowiedział Szymon:
Ty jesteś Chrystus,
Syn Boga Żywego (Mt 16, 16).
Ty jesteś Bogiem!

Skąd ty to wiesz, Szymonie?
Przecież ciało i krew
nie objawiły ci tego.

Przecież człowiek
ci tego nie powiedział.

Szczęśliwy jesteś!
Szymonie, synu Jony.
To objawił ci Mój Ojciec.
Dlatego odtąd
nie będziesz się nazywał
Szymon, ale Skała - Piotr.
Na tej skale
zbuduję mój Kościół.
Bramy piekielne
nie zwyciężą Go,
a tobie dam klucze
Królestwa Niebieskiego.
Cokolwiek zwiążesz na ziemi,
będzie związane i w niebie
(Mt 16, 13-20).

Jest mi potrzebne
w tej refleksji
jeszcze jedno wyznanie Piotra.
Było to w Kafarnaum
po rozmnożeniu chleba.

Pan Jezus głodnym,
zmęczonym ludziom,
mówił o chlebie.
W ostatnim zdaniu
tej dialogowanej katechezy,
Pan Jezus powiedział:
Chlebem, który Ja wam dam,
jest Ciało Moje
na życie świata... (J 6, 51).

Kto pożywa Moje Ciało
i pije Moją Krew,
ma życie wieczne (J 6, 56).

Nie uwierzyli.
Trudna jest ta mowa,
któż jej może słuchać (J 6, 60).
Odeszli.
Zawiedziony Nauczyciel
zapytał Apostołów:
Może i wy chcecie odejść?
(J 6, 67)

Nie krępujcie się.
Powiedziałem wam
największą i najświętszą
prawdę.
Jeśli nie uwierzyliście,
wracajcie do domu.
Szkoda czasu.

A na to Piotr:
Panie!
Nie odsyłaj nas do domu.
Do kogo my pójdziemy?
Przecież Ty nas nigdy
nie okłamałeś.
Ty słowa życia masz!
A myśmy zrozumieli
i uwierzyli,
że Ty jesteś Świętym Boga!
(J 6, 68-69)

Piotrze,
Ty naprawdę tak
uwierzyłeś?

Jeszcze będzie jedno
wyznanie Piotra,
ale to już po
Zmartwychwstaniu Pana Jezusa.

Piotrze,
czy ty Mnie kochasz
więcej niźli tamci?
Tak.
Naprawdę?
Panie,
nie pytaj mnie trzeci raz.
Przecież Ty wszystko wiesz,
Ty wiesz, że Cię kocham
(por. J 21, 15-19).

Piotrze!
Kiedy byłeś młody,
chodziłeś dokąd chciałeś,
kiedy się zestarzejesz
poprowadzą cię,
dokąd nie chcesz (por. J 21, 18).

I na koniec:
Ty pójdź za Mną! (J 21, 19)

Muszę się tu wesprzeć
Sienkiewiczową katechezą
o śmierci Piotra.

Piotrowi, ze względu
na Jego sędziwe lata
nie kazano dźwigać krzyża...
Szedł wolny.
Twarz starca
miała w sobie tyle pogody
i taką jaśniała radością
iż wszyscy pojęli,
że to nie ofiara
idzie na stracenie,
ale zwycięzca odbywa
tryumfalny pochód.
Ze wszystkich stron
podnosiły się głosy:
Oto Piotr odchodzi do Pana.
Patrzcie, jak umiera sprawiedliwy,
który widział Chrysta.
Panie, kazałeś mi
podbić ten gród,
który panuje światu,
więcem go podbił.
Kazałeś mi założyć w nim
stolicę swoją,
więcem ją założył...
To Twoje miasto.
I stojąc na wyniesieniu
począł wyciągniętą prawicą
czynić znak krzyża,
błogosławiąc w godzinę śmierci:
Urbi et orbi.

Minął Nero
jak mija wicher, burza, pożar,
wojna lub morowe powietrze,
a bazylika Piotra
panuje z wyżyn watykańskich
miastu i światu.
Boże!
Ile w tym opisie
analogii i odniesień
do współczesności,
ale o tym za chwilę.

* * *
Od wyboru kardynała
Karola Wojtyły,
arcybiskupa krakowskiego,
na papieża minęło już
przeszło 26 lat.
Więc nawet trzydziestolatkom
wydaje się, że tak zawsze było,
że Papieżem był zawsze Polak.

Trzeba więc przypominać
młodym Polakom,
że był taki szczęśliwy
szesnasty dzień
miesiąca różańcowego 1978 r.
kiedy w bezbożnej telewizji
i radiu PRL-u
zabrzmiał głos:
Habemus papam!
Mamy papieża!
Kardynała Świętego
Rzymskiego Kościoła
Karola Wojtyłę.
Kardynał Dziekan Kolegium
Kardynałów kiepsko
przeczytał polskie nazwisko:
Wojtyła,
ale przecież myśmy w to
i tak nie uwierzyli.

Dopiero potem,
gdy modlił się po polsku,
gdy poznaliśmy Go,
wszyscy śmiali się, płakali.

W niedzielę rozpoczęcia
papieskiej posługi
w kościołach, w domach,
na dworcach, w autobusach
ludzie klęczeli, modlili się.
Cała Polska się modliła.
Niejeden zawiesił krzyż w domu.
Przypomnieli sobie ludzie,
jak to się mówi - Anioł Pański,
bo Papież prosił,
aby z Nim tę modlitwę
odmawiać w południe.

Ludzie na całym świecie
zaczęli szukać na mapie,
gdzie jest ta Polska,
czy to jest to samo co Moskwa?
Gdzie są ludzie, co mają
takie wielkie ręce?
Gdzie są ludzie,
którzy mają taką mądrość
i takie wielkie serce?
Zaczęli się uczyć polskiego.
Wielu teraz przyznawało się,
że jestem Polakiem.
Czy Chopin to też Polak?

Pan Bóg uderzył w ogromny dzwon
dla słowiańskiego oto Papieża
otwarty tron (J. Słowacki).

Któż ten mąż?
To namiestnik Chrystusa
Na ziemskim padole
Znałem go... znałem!
Jak urósł duszą i ciałem
To namiestnik wolności
na ziemi widomy!
On na sławie zbuduje ogromy
swego kościoła!
Nad ludy i nad króle
wyniesiony.
Na trzech stoi koronach,
a sam bez korony.
A życie jego - trud trudów
(A. Mickiewicz).
Nowe papiestwo
jak dąb się rozłoży
przy polskim dębie (K.I. Gałczyński).

Jak ci poeci widzą daleko!

Dziękuję długo, serdecznie i mocno
ludziom telewizji, radia,
że w ostatnie dni Papieża
byli tacy uroczyści, serdeczni,
tak bardzo kulturalni.
Tak dużo przypomnieli nam
słów, wydarzeń z życia
Ojca Świętego Jana Pawła II,
Papieża Polaka.
To była wielka katecheza
o Kościele, o Papieżu.
Nauczyliście nas,
że nie trzeba się wstydzić,
być dobrym, modlić się,
płakać, pamiętać i kochać.
To były rekolekcje!
Było tak normalnie,
jak w domu,
gdy umiera ojciec.

Ale wróćmy do Papieża Polaka.
Wadowice!
Tu się wszystko zaczęło.
Potem student, sportowiec,
aktor, poeta, góral,
narciarz,
robotnik w kamieniołomach,
w trepach, z różańcem,
jak człowiek.

To On się zadziwił,
że Morze w górach ma swe Oko,
że Czarna Hańcza
zauroczyła Czarny Staw.

Ten Papież Polak
całował każdy skrawek Ziemi.
Umiłowanaś jest i moja!
Ziemio, matko rodzona.

I jeszcze
niech młodzi wiedzą,
co się stało na placu Piłsudskiego
w Warszawie w 1979 r.
Wtedy ten plac nazywał się
placem Zwycięstwa.
Wykorzystał to Papież
i mówił do nas:
Zwycięstwem, Bracia,
jest wiara Wasza!
A myśmy wołali:
My chcemy Boga!
Mówcie dalej - wołał Papież.
Śpiewaliśmy: Przemień, o Jezu,
smutny ten czas!
Niech słyszą to ci z bliska
i ci z daleka!

Wreszcie jak grom zabrzmiał
głos Proroka:
Niech zstąpi Duch Twój
i odnowi oblicze ziemi,
Tej Ziemi!

Dreszcz przeszył wszystkich.
Powiał wiatr od morza.
Ludzie podali sobie ręce.
Będziemy solidarni!
A gdy będziemy wolni,
będziemy dobrzy.
Będziemy sobie pomagać
i szanować się wzajemnie.

Runął mur.
Pękły kraty.
Spadła żelazna kurtyna
Ruszyły kamienie
jak lawina.

Obudził się jednak ten,
co zmiata gwiazdy ogonem.
Czołgi.
Śmierć Księdza Popiełuszki.
Krzyże w Gdańsku, w Poznaniu
i kamienie wołają.

Wreszcie smok
plunął śmiercią
w Białego Człowieka.
Strzał.
Cisza.
Krew.
Krzyk.
Modlitwa.
Płacz.
Niech zobaczą wszyscy
na Jasnej Górze
pas Papieża z krwią.
To wotum za ocalenie.

Niewiasta obleczona w słońce
z Fatimy i z Krzeptówek
zobaczyła w pękniętym lustrze
Morskiego Oka
skrwawiony pierścień Rybaka.
Pobladła.
Sięgnęła.
Otarła.
I ocaliła.

I znów był.
A najbardziej był wtedy,
gdy odchodził
po krawędziach medytacji
na Rysy Wszechmocy,
osłonięty Obłokiem
i na Górze Tabor
budował dla ludzi
namioty szczęścia.

Jak potężny jest Duch.
Jak ogromna jest Miłość,
która odmienia oblicze Ziemi.
Jak się świat odmienił;
od nienawiści
aż do Miłosierdzia.
Przeszedł przez Ziemię
na wzór Pana Jezusa.
Mówił za nas i do nas.
Pytał do serca,
płakał, ucałował
dziecko i starca,
ale karcił i kochał
jak Ojciec.

Człowieku umęczony,
z różańcem w ręku
idący wciąż i pod górę
przez Wodogrzmoty
do źródła,
które starannie ukryło
tajemnicę początku.

Człowieku, Dobry jak Ojciec!
Zdejmę Ci zmoczone buty,
skarpety osuszę,
stopy ucałuję
jak Szymon w Łowiczu.
Skało i Opoko moja!
Tylko nie broń się, Piotrze,
bo tak kazał Pan.

Wam dzieciaki to było dobrze.
Tyle komplementów
Wam zostawił:
Jesteście moją radością!
Jesteście moją młodością!
Jesteście nadzieją Kościoła!
Bądźcie stróżami Poranka
Wielkanocnego!
Jesteście wiosną Kościoła.
Niech no tylko zakwitną
ogrody!

* * *
Ale odchodził nam Ojciec
Ten mocarny człowiek,
Brat naszego Boga.
Pochylił się,
podpierał się laską,
mówił coraz ciszej,
przestał chodzić,
stawał się coraz bardziej Ofiarą,
choć był Ofiarnikiem.
Jeszcze zostawił nam w Krakowie
Miłosierdzie!
Na ostatnie czasy.

Jestem z Łowicza
od księdza Konarskiego,
co odważył się być mądry!
To nam w Łowiczu
Ojciec Święty
zostawił pozdrowienie:
Bądź pozdrowiona, ziemio łowicka
pachnąca rumiankami
i wiankami z ostatnich
nieszporów.

A myśmy śpiewali
Witaj, Ojcze, w naszych progach...
Gospodarzu nasz!
Chlebem Bożym i mądrością,
Ojcze, obdziel nas.
Potem widzieliśmy Go
coraz dalej.
Odchodził.
Potem widzieliśmy Go tylko
przez szybę kliniki.
Już Go nie słyszeliśmy.
Widzieliśmy tylko krzyk:
Boli!
Ale czuliśmy, co nam chce
powiedzieć:
Szukałem Was.
Tropiłem Was.
Teraz Wy przyszliście do mnie.

Jestem z Łowicza,
od pracowitych Borynów,
więc nie sposób, bym pominął
katechezę drugiego noblisty,
Władysława Reymonta.
Ten znał Ewangelię
i uczył kochać ziemię rodzoną.

Jeśli ziarno wrzucone w ziemię
nie obumrze, samo zostanie,
ale jeśli obumrze,
przyniesie plon stokrotny (J 12, 24).
Matka Boska Zagrzewna
na zwiesnę przypomniała:

Pora siać!
Boryna przyklęknął na zagonie
nabierać ziemi,
niby zboże do siewu
i siał...
a zapomniawszy nabierać ziemi,
pustą garścią siał
jakby już jeno samego siebie
rozsiewał na te
praojcowe role.
Wszystkie dni przeżyte,
wszystek żywot człowieczy.
Siał...
Gospodarzu! Gospodarzu!
Ostańcie z nami!
Ostańcie!

Naraz wszystko przycichło,
niebo się rozwarło,
a tam w jasnościach
oślepiających
Sam Bóg Ojciec
siedzący na tronie ze snopów,
wyciągał ku niemu ręce:
Pódziże do mnie,
utrudzony parobku...

Zachwiał się Boryna
roztworzył ręce jak w czas
Podniesienia:
Panie Boże Wielki zapłać!
I runął przed tym
Majestatem Przenajświętszym
Padł i pomarł
w onej łaski Pańskiej godzinie,
a Łapa wył długo i żałośnie
(Wł. Reymont)

Pewnie mi teolodzy i purytanie
zarzucą, że porównanie niestosowne.

Było to 2 kwietnia 2005 r.
godzina 21.37,
pierwsza sobota
przed Niedzielą Miłosierdzia.
Umarł nasz Ojciec
w onej łaski Pańskiej godzinie.

Wszystko zamilkło.
Umarło serce.
Zatrzymał się cały świat.
Nie tylko wierna psina,
ale każde serce zaskowyczało
długo i żałośnie.
Czy będzie świat bez Ojca?
Jak potężna jest Miłość!
Zostaliśmy sierotami.
Modlił się cały Świat.
Był pogrzeb, jakiego świat
jeszcze nie widział.
Pogrzeb rzymski, suchy,
zimny, poprawny.

Piękne są kwiaty Italii,
ale nie mają duszy!
Ziarno wrzucone w ziemię
z grudką ziemi rodzonej.
Totus Tuus.
Cały Twój jestem, Ojcze!
Cały Twój jestem, Maryjo!

O, jaka piękna byłaś, Polsko!
Jacy piękni byli w te dni Polacy!
Cała Polska rozmodlona!

* * *
I co będzie dalej?
Nie lękajcie się!

W Kościele zawsze będzie Piotr,
Zastępca Chrystusa
i następca Piotra Apostoła.
Kościół jest tam,
gdzie jest Piotr!

A co z nami?
Teraz sieroty muszą być
bardziej samodzielne.
Co w nas z tych przeżyć zostanie?

Wstańcie, chodźmy!
Nie możemy siedzieć i płakać.
Trzeba wstać i iść dalej.
Wierzyć mocniej,
Kochać goręcej.
Teraz kochać,
to znaczy czynić to,
co Ojciec kazał.
Ojciec Święty zostawił nam
na cały bieżący Rok Eucharystii
zawołanie:
Panie, zostań z nami!

Zostań z nami, Panie,
bo się ma ku wieczorowi (Łk 24, 29),
bo czasy złe nadchodzą.
Nie bójcie się ani ludzi,
ani czasów.
Jestem z Wami!
Nie lękajcie się!

Ojciec Święty zostawił nam
ostatnią książkę,
jak testament
z tytułem:
Pamięć i tożsamość.

Polacy, macie dobrą,
ale krótką pamięć!
Pamiętajcie cuda,
które Pan Bóg uczynił,
a wy byliście tego świadkami.

Mówcie o tym przyszłym pokoleniom:
O Grunwaldzie i Wiktorii Wiedeńskiej,
o cudownej obronie Jasnej Góry
i o Cudzie nad Wisłą.
Polacy!
Czy od jutra po żałobie
nie wrócą znów afery,
kłamstwa, złodziejstwa,
grzech i bieda?
Przy trumnie Ojca
dzieci muszą się pojednać
kochać się więcej
i wspierać się wzajemnie.
Czy będzie nas na to stać?

Bracia!
Trzeba nam zachować
swoją tożsamość.
Jesteśmy skłonni ku nowinkom
Cudze chwalicie, swego nie znacie.
Pamiętajcie o waszych korzeniach.
Pamiętajcie, mowę i modlitwę
wiarę, mądrość, kulturę,
obyczaje, stroje ojców,
aby nie wchłonęły was narody,
co mienią się być
mądrzejsze i bogatsze.

Będziecie światu i Europie potrzebni!
Bądźcie narodem nowych świętych
i uczonych.
Jeszcze świat powie o Was:
Vivat Polonus
unus defensor Mariae!
To też jest nasza tożsamość.

Będę szukał śladów Człowieka.
Będę je całował.
Młodzi będą czytać,
co powiedział Ojciec.
Prorok po śmierci
mówi głośniej.
Niech szybko będzie
świętym Wyznawcą i Męczennikiem.
Niech się cieszy Matka Kościół,
niech się cieszy Matka Polska
tak wielkich Synów rodząca.

* * *
Polećcie Białe Orły,
polećcie polskie gołębie,
na plac Piotrowy polećcie
usiądźcie przy Polskim Dębie.

Z biało-czerwoną zapłaczcie,
z Chopinem wróćcie do wierzb.
Reszta niech będzie modlitwą.
Przecież Ty, Panie, wszystko wiesz.

Ty wiesz, że...

A w piosence:
Panience na dobranoc,
śpiewajcie teraz ostatnią
zwrotkę:

I daj mi sen
o łąkach umajonych
gdzie jest Twój tron
z papieża złotych róż
a Ojciec nasz
różańcem Ci wyznaje:
Maryjo, już
na zawsze jestem Twój.