2011-02-02
Łowicz, Katedra pw. Wniebowzięcia NMP

Homilia wygłoszona podczas Mszy Świętej dla osób konsekrowanych diecezji łowickiej

Jak się Bogu ofiarować, to na przepadłe

Ekscelencjo,
Najdostojniejszy Biskupie Łowicki,
Czcigodni Bracia Kapłani,
Wielebne Siostry i Bracia,
Dziewice i Wdowy konsekrowane!

Dziękujemy Ojcu Świętemu
Janowi Pawłowi II za to,
że w roku 1997
święto Ofiarowania Pańskiego,
święto Matki Bożej Gromnicznej,
uczynił Dniem Życia
Konsekrowanego,
świętem wszystkich
osób konsekrowanych.

Dziękujemy Księdzu Biskupowi
za to, że każdego roku,
w dniu 2 lutego,
możemy gromadzić się
w katedrze łowickiej,
by razem z naszym Biskupem
wielbić Boga,
dziękować za łaskę
powołania i wytrwania,
modlić się o tych i za tych,
którzy przyjdą po nas.

Bardzo lubię święto
Ofiarowania Pańskiego,
które w tradycji naszych ojców
nazwane jest świętem
Matki Bożej Gromnicznej.

Michał Stachowicz zostawił nam
cykl obrazów zwany
Legendą o Matce Bożej.
Tam właśnie jest Matka Boża
Zagrzewna, Jagodna,
Zielna, Siewna
i dzisiejsza, taka śliczna
- Matka Boska Gromniczna.

Jest noc.
Głęboko w tle obrazu widać
ciemną ścianę lasu.
Przy lesie jest chatynka
ogrodzona żerdziami.
W oknie jeszcze świeci się lampa.
Pewnie ktoś się tam jeszcze modli:
Pod Twoją obronę uciekamy się
Święta Boża Rodzicielko...
od wszelakich złych przygód
racz nas zawsze wybawiać...

Złowrogie wilki
zakradają się do zagrody,
ale stanęły jak wryte
z błyskiem ognia w oczach,
bo przed nimi stanęła
Biała Pani, zwiewna,
niedotykająca stopami śniegu,
z gromnicą jak pochodnią.
Obroniła zagrodę i dobytek
pobożnie modlących się ludzi.

Właśnie w święto
Matki Boskiej Gromnicznej
mama niosła do kościoła świecę,
a świeca pachniała woskiem.
Ksiądz ją w kościele poświęcił.
W domu tata na pierwszej belce
bielonego sufitu naznaczył krzyż.

Czekała gromnica na swój czas
i na swoją rolę.
Gdy przyszła burza z piorunami,
a chaty były pod strzechą,
mama stawiała świecę w oknie
i mówiła do nas:
Uklęknijcie dzieci, mówmy
Pod Twoją obronę.
Matka Boska nas obroni
od gromów i nieszczęścia.
I obroniła.

Dziś, gdy domy blachą są pokryte,
ubezpieczone piorunochronami,
może już gromnica niepotrzebna?
Potrzebna!
Są gorsze wilki
i groźniejsze niebezpieczeństwa.

Ale wróćmy do dzisiejszego święta.
Dziś Pan Jezus ma 40 dni.
Kobieta izraelska przez pewien czas
po urodzeniu dziecka
nie mogła pokazywać się publicznie.
Był to czas oczyszczenia.
Dziś Maryja i Józef
przynieśli Dzieciątko do świątyni,
aby je ofiarować Panu,
bo tak nakazywało Prawo Pańskie:
Każdy pierworodny chłopiec
będzie ofiarowany Panu.

I znów wrócę do zwyczaju
naszych chrześcijańskich rodzin.
Każdego z nas po chrzcie
mama ofiarowała Bogu
i na pewno modliła się
o nasze powołanie.
Więcej.
Każde pierworodne zwierzątko
z gospodarskiego inwentarza
dziadek wiózł do klasztoru,
do kapucynów w Nowym Mieście,
aby było na ofiarę,
aby Bóg w zagrodzie pobłogosławił.
I tak było.

Pamiętają o tym i dziś
młodzi ludzie.
Proszą o Mszę Świętą
z podziękowaniem
za to, że mają pracę.
A dlaczego składasz
taką dużą ofiarę?
Bo to moja pierwsza pensja.
O, to trzeba mieć wielką wiarę
i wielkie Bogu zaufanie.

Kocham starca Symeona,
nie dlatego, że był sprawiedliwy,
ale więcej za to, że zostawił nam
cudowną modlitwę,
którą mówimy na zakończenie dnia:

Teraz, o Boże,
mogę spokojnie umrzeć,
bo oczy moje oglądały
Zbawiciela świata...
Światło na oświecenie pogan
i chwałę ludu Twego...

I jeszcze:
On jest położony na upadek
i na powstanie wielu.
Będzie znakiem,
któremu sprzeciwiać się będą.
A Twoją duszę, Matko,
przeniknie miecz
i wtedy na jaw wyjdą
zamysły złych serc.

O Boże!
I czytam to jeszcze w scenerii
szopki, gdzie Matka z Dzieciątkiem,
kiedy jeszcze pachną
świąteczne choinki,
anieli grają, króle witają,
pasterze śpiewają, bydlęta klękają,
i my:
owieczka, baranek,
wołek i osiołek,
i słoń, i koń,
a wszyscy ofiarowani Bogu.

Minął trudny rok 2010.
Zbyt wiele przeżyliśmy
znaków Bożych
i nieszczęść ludzkich.
Rok Pański 2011 jest rokiem
naszej komunii z Bogiem i ludźmi.
Jest Rokiem Kolbiańskim.
Ojciec Święty Jan Paweł II
w niedzielę, 1 maja br., będzie
wyniesiony na ołtarze.
Ufamy, że przyjdą nowe dni,
staną się wielkie rzeczy
i odnowi się oblicze tej ziemi.

Póki co trzeba nam czytać
znaki czasu i czynić
rachunek sumienia.
Modlimy się o komunię
wszystkich chrześcijan.
Modlimy się o nowe powołania
i coś z tym nie tak.
Dlaczego?

W dzisiejszym zamyśleniu
często przewija się nam słowo
- ofiara.
Ludzie nie lubią być ofiarą.
Jeśli składają ofiarę,
to tylko z tego, co zbywa,
co łaska, tzn. z łaski.
My, ludzie konsekrowani,
zgodnie z tendencją czasów,
też mamy swoje roszczenia
wobec Boga i wobec ludzi.
Przecież mi się coś
od życia należy.
Zostawiliśmy dom, rodzinę
i poszliśmy za Tobą.
Co nam za to dasz?

W tym pytaniu
gubimy swoją tożsamość.
Może więc kilka ewangelijnych zdań,
które sprostują nieco
nasze myślenie.

Jeśli ktoś z was
chce zachować życie swoje
dla siebie, to już je stracił"

Jeśli ziarno wrzucone w ziemię
nie obumrze - zostanie samo.

Po tym poznają, że jesteście Moimi,
jeśli miłość nieść będziecie
jedni ku drugim. (komunia!)

Nie ma większej miłości nad tę,
gdy ktoś życie swoje oddaje za braci.

Jak to jest z tą miłością?
Mówimy do siebie: Siostro, Bracie,
Matko, Ojcze!
Naprawdę?

Ojciec Maksymilian.
Komendant Fritsch
zwołał więźniów bloku 14.
i wybierał skazanych na śmierć.
Wskazał Franciszka Gajowniczka.
Osierocę żonę i dzieci - płakał.
Wystąpił z szeregu numer 16670.
- Ja pójdę za niego.
- Kim ty jesteś?
- Jestem kapłanem katolickim!
- Takiego klechy jeszcze tu nie było.

Matka Teresa obmywała rany
gnijącego człowieka,
a dziennikarz na to:
- Siostro, ja bym tego
za milion dolarów nie robił.
- Bo pan nie wierzy w Boga,
a Bóg jest Miłością.

Dzieci moje!
Nie miłujcie słowem i językiem,
ale czynem i prawdą.

Siostra Benedykta - Edyta Stein
do swojej rodzonej siostry Róży:
Siostro Różo!
Cień Krzyża Chrystusowego
padł na nasz Naród.
Trzeba nam teraz umrzeć
z Chrystusem - za Naród.

Wchodziła do wagonu
spokojnie i bez wahania.
Spojrzała na nas.
Ach te Jej oczy!
Jeszcze pomachała nam ręką.

Zauważcie, że współczesny świat
nas pyta jak Sienkiewiczowy
Winicjusz Apostołów:

Wiedzcie, żem szczery.
Rozproszcie moje ciemności!
Grecja stworzyła mądrość i piękno,
Rzym moc i prawo,
a wy co przynosicie światu?
Przynosim miłość - rzekł Piotr,
a Paweł z Tarsu dodał:
Gdybym mówił językami
ludzkimi i anielskimi,
a miłości bym nie miał,
byłbym jak miedź brzęcząca,
albo cymbał brzmiący...

Więc czy my jeszcze
potrafimy kochać?
Umiemy pięknie mówić o miłości,
a miłość to nie gadanie.
Miłość ofiarą się mierzy,
a ofiarę krzyżem się mierzy.
Ten pogański świat,
który oddycha seksem i pieniędzmi,
umrze bez miłości.

Teraz są te trzy
wiara, nadzieja i miłość,
ale z nich największa jest miłość.

Bez niej, która łaskawa jest,
cierpliwa jest i nie zazdrości,
która wszystko przetrzyma
- umrzemy!

Siostry, Bracia Konsekrowani
dla miłości!
Jesteście widowiskiem
dla tego świata i zdziwieniem,
gdy mówicie swemu Oblubieńcowi:
Twoja jestem,
a Ty mój na zawsze!
Świat jeszcze zatrzyma się
i powie ze zdziwieniem:
Patrzcie, jak oni się miłują!

Siostry i Bracia!
Nie wystarczy zachować
konstytucje i regulaminy.
Trzeba się jeszcze raz zakochać.

Dlatego na dzisiejsze święto
chcę Wam wyśpiewać
najpiękniejsze słowa
Pieśni nad pieśniami:

Teraz już słyszę Umiłowanego.
On już nadchodzi,
biegnie przez góry.
Stoi teraz przed naszym murem,
zagląda przez okno,
patrzy przez kraty
i tak przemawia do mnie:

Przyjdź do mnie,
umiłowana moja!
Przyjdź tu,
piękności moja!
Zima już ustała,
ziemia pokryje się kwiatami.
Przyjdź, gołąbko moja,
kryjąca się w rozpadlinach skalnych.
Pozwól mi twój głos usłyszeć,
bo słodki jest i oblicze twoje piękne.

Do mnie należysz
mój Umiłowany,
a ja do Ciebie.
Pochwyciłam Cię
i już Cię nie puszczę!

Zaklinam Was, córy Jerozolimy,
Jeśli znajdziecie w ogrodzie
mego Umiłowanego,
powiedzcie Mu,
że umieram z miłości,
że należę teraz tylko do Nieg.
Tak mówiłem
na pogrzebie siostry Niny
w Szymanowie.

O Księżniczko moja!
Pojawiasz się jak jutrzenka,
piękna jesteś jak księżyc,
jaśniejsza nad słońce.

Umiłowany mój!
Połóż mnie jak pieczęć
na Twoim sercu.
Miłość mocniejsza jest od śmierci,
najpotężniejsze wody
zagasić jej nie mogą.
Przygasła nasza miłość,
oby nie zgasła,
bo to jest druga śmierć.
A jak się Bogu ofiarować,
to na przepadłe!
I to jest miłość właśnie.

Matko Gromniczna,
moja Księżna Łowicka.
Teraz już mogę spokojnie umrzeć,
bo oczy moje oglądały Zbawiciela.
Obroń mnie od wilków,
gdy będzie mi ciemno
i duszno, i straszno.
Niech płomyk Twej świecy
stanie się Światłością,
która nie zna zmierzchu,
i niech już będzie niebo.

Amen.