2009-09-06
Zduny, .

Kazanie dożynkowe wygłoszone w skansenie w Maurzycach

Boże, z Twoich rąk żyjemy!

Szanowni Eurodeputowani,
Senatorowie i Posłowie Parlamentu RP,
Przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego
i Urzędu Województwa Łódzkiego,
Panie Starosto Łowicki,
Panie Wójcie gminy Zduny,
Pani Starościno i Panie Starosto dożynek,
Czcigodny Księże Proboszczu - Prałacie,
Kolorowi Górale, Księżacy,
Wszyscy Kochani moi!

Ktoś z Was ma wielką wiarę,
bo nie spodziewałem się słonecznej pogody
po wczorajszych ulewnych deszczach.

Powracają burze i złe deszcze,
Ale ciągle nadzieja mi wróży,
Że to, czego czekam - przyjdzie jeszcze.
(L. Staff)

Patrzę w Maurzycach, w skansenie,
na starodawne łowickie chałupy pod strzechą,
na kapliczki przydrożne, kuźnię,
gniazdo bocianie
i kościół - staruszek czcigodny,
a w nim zamieszka Bóg - dobry jak chleb.

Tak mi dziś w Maurzycach Łowiczem zakwitło
i Polską powiało.
Stąd widzę wieżyce przezacnej kolegiaty
- dziś katedry.
Stamtąd słyszę słowa Papieża - Polaka:

Bądź pozdrowiona Ziemio Łowicka,
tak hojnie ubogacona
tradycją chrześcijańską
i wiarą Twojego ludu,
który zawsze trwał
przy Chrystusie i Jego Kościele.

Stąd widać kościół w Bąkowie,
Złakowie i Zdunach,
a od pól i łąk nad Bzurą
słychać jeszcze tętent szarży ułańskiej
i modlitwę: Za Boga i Ojczyznę!

A dalej:
Patrzę, strudzony wśród dróg,
w oczu twych błękit przeczysty
i tam jest wszystko: i Bóg,
i Polska, i dom ojczysty. (J. Tuwim)

Patrzę na Was, strojni Goście i dumni Księżacy.
I w sercu mi tęskno, i w oczach mi łzawo,

Bo moja matuś tak się stroili,
dlatego kocham te stroje
polskie i krasne, czyste i proste,
proste jak życie jest moje.
Kocham Was za to.

I jeszcze kocham Was za to,
że Matce Bożej - Księżnej Łowickiej,
z łowicką dumą śpiewacie:

Matko Boska, powiedz sama,
czy jest naród jaki,
co by kochał Ciebie więcej
niźli my - księżaki?

To nic, że mocny wiatr wieje.
Niech światu poniesie,
że to Polska właśnie,
że to nasze chłopskie dziękczynienie.

Dziękować potrafią tylko ludzie wielcy,
kulturalni. Dzicy ludzie nie dziękują,
bo się nie modlą,
a Eucharystia jest dziękczynieniem
Bogu i ludziom.

Bogu za to, że chleb nam rozmnożył,
by starczyło dla ptaków niebieskich
i dla synów ludzkich.
Ludziom dziękuję za to,
że potrafią chlebem się dzielić.

Dzieciaki i młodsi z Was
nie wiedzą, co to był przednówek.
To czas, kiedy starego chleba
już nie było
i nowego nie było jeszcze,
ale ludzie byli dobrzy
i dzielili się chlebem jak opłatkiem.

Żal mi Was - mówił dziś Pan Jezus
do tłumów nad jeziorem Genezaret:
Tyle dni trwacie przy Mnie
i jesteście głodni.
Panie, roześlij ich do domów,
bo niektórzy przyjechali z daleka.
Dajcie wy im jeść!
Księżyska, prałaci, biskupi.

Panie, ile to trzeba pieniędzy,
aby każdemu dać
choćby kromkę chleba?
Widzisz, jak ich dużo?
Jest tu jeden chłopiec,
który ma jeszcze pięć chlebów
i dwie ryby, ale co to jest
na tak wielu?

Wystarczy!
Każcie ludziom usiąść.
A On wziął w swoje ręce chleb,
błogosławił, łamał i rozdawał uczniom,
a ci naręczami roznosili wszystkim.
I najedli się wszyscy.
I ryb, ile kto chciał.

Nauczyciel zobaczył, że brzydko jedli.
Zostawili na ziemi tyle okruszyn
i ułomków.

Zbierzcie to, aby się nic nie zmarnowało,
bo to też dar nieba.
Zebrali dwanaście koszów ułomków.
Może stąd Norwid nauczył nas
szacunku i tęsknoty do kraju
i do chleba.

Do kraju tego,
gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi
przez uszanowanie
dla darów Nieba
- tęskno mi, Panie! (C.K. Norwid)

Nie tęsknij, Panie Norwid!
Już i w pobożnych Zdunach i Maurzycach
rzucają chleb do śmietników.
Będzie głód!
Będziecie jeść obcy chleb,
a ten nie pachnie
i nie jest dobry jak chleb od mamy
krzyżem przeżegnany, ucałowany
i dawany z sercem.
A to Polska właśnie! (St. Wyspiański)

Ojczyzna moja, to kęs pszeniczny chleba...
(B. Rudnicki)

Ojczyzna moja, to ta ziemia droga,
gdziem ujrzał słońce i gdziem poznał Boga,
gdzie ojciec, bracia i gdzie matka miła
w polskiej mnie mowie pacierza uczyła.
(M. Konopnicka)
I nadziwić się nie mogę,
skąd ta mama miała tyle siły?
Tysiące tysięcy razy musiała się schylić,
aby za kosiarzem z pokosa
zebrać snop zboża, związać go
i zestawić w mendle.

Bo oni się modlili:

Na Anioł Pański biją dzwony
niech będzie Chrystus pochwalony,
niech będzie Maria pochwalona.

A wieczorem, na klepisku
klęczał dziadek, wznosił ręce
do nieba gwiazdami usianego
i modlił się modlitwą chłopa:

Boże, z Twoich rąk żyjemy
Choć naszemi pracujemy...
My Ci dajem trud i poty
Ty nam daj urodzaj złoty. (F. Karpiński)

Dobrze, że dziś na polu pracują maszyny.
Dobrze, że kobietom na wsi jest lżej,
a mnie smętno, że już na polu
nie słychać przepiórek
i przykro mi, że już na polu
nikt się nie modli przy siewach,
nikt się nie modli przy żniwach.
Przecież oraczem tylko jestem
i siewcą, a Ty, Przedwieczny,
wzrost dajesz ziarnu
i chleb na polu rozmnażasz.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj!

Płaczą chłopi, że nikt nie chce
polskiego ziarna
i nikt nie ceni pracy rolnika.
A tak nam obiecywaliście!
Więc wołam do Was, Rządzący,
słowami Jana z Czarnolasu:

Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie,
A ludzką sprawiedliwość w ręku trzymacie...
Miejcie to przed oczyma zawżdy swoimi,
Żeście miejsce zasiedli Boże na ziemi.
(J. Kochanowski)

Bo Ojczyzn, ziomkowie,
jest to moralne zjednoczenie,
bez którego partyj nawet już nie ma,
bez którego partye są jak bandy
lub koczowiska polityczne...
(C.K. Norwid)

Żadna unia nas nie zbawi,
jeśli nie będzie jednością myśli
i jednością serc,
a to Komunia Święta!
Dlatego tu, na Łowickiej Ziemi,
muszę przypomnieć chłopom
słowami Reymonta pracowitego Borynę,
bo wyście, chłopi, też
chłopski rozum stracili.

Maciej stanął pośrodku podwórza,
bo mu się wydawało, że skądciś wołają...
Kto me woła?
Łapa zaskomlił cosik
Prawda piesku, pora siać...

Drugie kury już piały
i jął Maciej w nastawioną koszulę
nabierać ziemi, niby z tego wora
zboże naszykowane do siewu.
Szedł do końca pól i siał.

Puszczaj, Kuba, brony, a letko!
A kiedy już noc ździebko zmętniała...
pustą garścią siał...
Jakby samego siebie rozsiewał
do ostatka na te praojcowe role.

Gospodarzu! Gospodarzu!
Ostańcie z nami!
Dyć jestem, cegój? Co?
Ostańcie z nami!
Naraz wszystko przycichło...
Niebo się rozwarło,
a tam w jasnościach oślepiających,
Bóg Ojciec siedzący na tronie ze snopów
wyciąga ku niemu ręce
i woła dobrotliwie:
Pódziże, duszko człowiecza, do mnie,
pódziże, utrudzony parobku!
Zachwiał się Boryna,
roztworzył ręce, jak w czas Podniesienia
- Panie Boże zapłać! - odrzekł
i runął na twarz
przed tym Majestatem Przenajświętszym.
I pomarł w onej łaski Pańskiej godzinie.

Tylko Łapa wył długo i żałośnie...
(Wł. Reymont)

Taki jest chłop.
Gdy ziemi zabraknie,
samego siebie będzie siał
na te praojcowe zagony,
aż padnie i zostanie
jak biała hostia na czarnej ziemi.

Bo Ojcem mu jest Niebios Pan,
a Matką ziemia miła,
co go zbożami swoich pól
jak mlekiem wykarmiła.
(M. Konopnicka)

Wy, dumni Księżacy, powiecie:
Myźwa nigdy nie mieli
innego pana - jeno Prymasa!
Wiem, wiem!
Tylko duma Wam została.
I za to Was kocham!

Po tych wszystkich chłopskich
i dożynkowych wyznaniach
muszę wrócić jeszcze
do dzisiejszej Ewangelii.

Pan Jezus powiedział ludziom
słuchającym Go największą
i najświętszą tajemnicę:

Ciało Moje jest prawdziwym
pokarmem,
a Krew Moja jest prawdziwym napojem.
Kto pożywa Moje Ciało
i pije Moją Krew,
będzie żył na wieki.

Nie uwierzyli.

Jak Ty możesz dać nam
Ciało swoje na pokarm?
Twarda jest ta mowa!
I odeszli.

Została gromadka uczniów
I dwunastu Apostołów.
Nauczyciel ich zapytał,
tak jak dziś Was pytam,
w Maurzycach:
Może i Wy chcecie odejść?

Czasy są trudne.
Świat chce być niewierzący.
Nie krępujcie się.
Teraz możecie odejść.
Powiedziałem Wam największą
i najświętszą prawdę.

Dobrze, że pośród was był Piotr.
Powiedział za siebie i za nas:

Panie, do kogo my pójdziemy?
Myśmy uwierzyli, że Ty jesteś
Święty Boży.
Ty nas nigdy nie okłamałeś,
Ty słowa życia masz!

Ludzie Kochani, dożynkowi!
Mówię do Was słowami Mojżesza:

Kładę przed Wami życie i śmierć,
błogosławieństwo i przekleństwo.
Wybierajcie!

Mówię do Was słowami Jozuego:
Opowiedzcie się dziś,

Czy zostajecie przy Bogu
prawdziwym,
czy chcecie służyć obcym bożkom?
Ja i mój dom ostajemy
przy Jedynym Bogu.
Wy, wybierajcie!

Zmęczyłem Was,
ale mam jeszcze do Was
pytanie świętego Pawła:

Tymoteuszu, umiłowany synu mój!
Chciałbym Cię jeszcze przed śmiercią zobaczyć
i ucieszyć się tą wiarą,
której nauczyłeś się od babci Lois
i od matki Eunice.

Tymoteuszu! Powiedz mi,
Czy Ty jeszcze tak wierzysz
jak babcia, jak mama?

Oj nie, Największy z Apostołów!
Ze wstydem spuszczam głowę,
bo u nas w domu teraz wszystko inaczej.

U babci stała na komódce
figurka Matki Bożej.
Na jej rączkach wisiały nasze różańce.
U jej stóp leżały nasze książeczki.
W maju mówiliśmy litanię,
a w październiku różaniec,
na kolanach, wszyscy.

Tu codziennie mówiliśmy głośno
pacierz.
Dziś już tylko babcia się modli.
Inni po cichu, ale
czy ich Bóg słyszy i rozumie?

Ten świat koniecznie chce być
bezbożny.
Nawet mądra i bogata Unia
nie chce w traktacie konstytucyjnym
słowa "Bóg".

Panowie!

Beze Mnie nic uczynić nie możecie!

Ja już przeżyłem dwie bezbożne
ideologie.
Tę ze wschodu,
gdzie Starobielsk, Miednoje i Katyń,
gdzie krzyż stoi i krwawi, i woła
o sprawiedliwość.
U bezbożnych nie ma sprawiedliwości!
I drugą ideologię z połamanym krzyżem,
gdzie Dachau, a u nas Treblinka,
Brzezinka i Oświęcim,
i miliony istnień ludzkich,
gdzie człowiek
chciał być "nadczłowiekiem"!
Uchowaj mnie Boże, przed trzecią!

Więc co z nami?

Nie bądźcie bojaźliwi!
Wierzycie w Boga?

To wszystko będzie inaczej
Przyjdzie nowych ludzi plemię,
jakich dotąd nie widziano!

I stanie na współczesnych
areopagach
ktoś z wielkich Księżaków,
ktoś, kto z mocą proroka powie:

To mówi Pan?
Nie zabijaj!
Nikogo i nigdy!
A wy dyskutujecie o aborcji,
o eutanazji.
Zbrodniarze w rękawiczkach!

Nie cudzołóż!
A wyście pomieszali
miłość z seksem i wołacie
o wolność i tolerancję.
Wolność krzyżami się mierzy!
A tolerancji uczcie się od Chrystusa.

I ja cię nie potępiam.
Idź do domu i więcej nie grzesz!
Nie mów fałszywego świadectwa
przeciw bliźniemu, ani w radiu,
ani w telewizji, ani w gazecie,
a wyście ukamienowali tylu
sprawiedliwych.
Taki świat nie może się ostać,
bo kamienie wołać będą!

* * *
Ale niech ksiądz zostawi nam nadzieję!
Tak, zostawiam.
Przecież chrzczę, rozgrzeszam,
bierzmuję i błogosławię,
bo mam nadzieję lepszych dni.

Na ziemi Chełmońskiego wołam:

Popatrzcie na ptaki niebieskie
i na lilie polne.
Jeśli Bóg tak się o nie troszczy
i tak je przyodziewa,
to o ile więcej troszczy się o Was,
tylko Wy jesteście małej wiary!

Przecież Matką naszą i Królową
jest Matka Boża,
którą tu z dumą nazywacie
Księżną Łowicką,
Opiekunką skowronków,
Jaskółek Matką,
Kłosem Dojrzałym
Matką Boską Zagrzewną, Jagodną,
Siewną, Gromniczną i Zielną.

Jakie piękne są Wasze wieńce!
Jaki piękny ołtarz zbudowaliście!
Napracowaliście się bardzo!
I za to Was cenię, szanuję i kocham.

Rządy się zmienią, partie przeminą,
a Ona tu będzie Królową i Matką.

Niech słowa Konopnickiej
będą Wam żniwną i siewną Nadzieją:

Nigdy jam Ciebie, ludu, nie rzuciła.
Nigdym od Ciebie nie odjęła lica.
Jam po dawnemu moc Twoja i siła
Bogurodzica!

* * *
Powiedzcie mi teraz, Czcigodni i Wielcy,
Wielebni Goście i Kolorowi
Domownicy,
ale powiedzcie mi prawdę:
Czy Wy jeszcze wierzycie w Boga,
Ojca Wszechmogącego,
Stworzyciela nieba i ziemi?

To Bogu niech będą dzięki!
Zostańcie z Bogiem,
kochane ludziska! (Wł. Reymont)

Amen.