2008-03-02
Warszawa, Bazylika św. Krzyża

Radiowe rekolekcje wielkopostne
IV Niedziela Wilekiego Postu

Panie, do kogo my pójdziemy?

Kochani moi!

To już druga niedziela
naszych radiowych rekolekcji.
Czytam szczęśliwą Ewangelię
o uzdrowieniu niewidomego (zob. J 9, 1-39).

Jak to jest z tym niewidomym?
On zgrzeszył
czy jego rodzice są winni,
że on jest kaleką?
Ani on, ani jego rodzice.
Potrzebne jest jego kalectwo nam,
aby na nim objawiły się
wielkie sprawy Boże
.

- A jak to ci zrobił ten Uzdrowiciel?
- Błoto ze śliny położył na moich oczach
i kazał mi się obmyć w sadzawce.
I widzę dobrze.

- Urodziłeś się w grzechach i nas pouczasz!
I wyrzucili go stamtąd.
Spotkał go Jezus i zapytał:
- Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?
-A kto to jest?
- Ja, co ciebie pytam.
- Wierzę, Panie!

I wielbię Ciebie,
bo jesteś Bogiem.
Byłem ślepym.
Widziałem ludzi jakby cienie drzew.

Nigdy nie będziesz widział dobrze,
dokąd nie zobaczysz Chrystusa.

Ja Go widziałem pierwszego.
Przecież nikogo i nic nie widziałem
od urodzenia.
Stałem na rozstaju dróg.
Nie wiedziałem, dokąd iść.
Prowadził mnie ślepy,
tłumaczył mi niemy,
a ja byłem
nieszczęśliwym człowiekiem.
A Jezus powiedział mi
tylko jedno zdanie:
Ja jestem Drogą...
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej
jak tylko przeze Mnie
(J 14, 6).

* * *

Naszym dzisiejszym tematem
rekolekcyjnym jest pytanie Piotra:
Panie, do kogo my pójdziemy?
Ty masz słowo życia
(por. J 6, 68).

Było to po rozmnożeniu chleba.
Żydzi, widząc cud, chcieli
Pana Jezusa obwołać królem.
Jezus uspokoił ich
i odszedł na miejsce samotne,
aby się modlić.
Piotr tylko prosił Jezusa,
aby jedyną łodzią,
która była przy brzegu
(Piotrowa łódź),
mógł odpłynąć na święta
do rodzinnego domu,
do Kafarnaum.

Ludzie zostali, mając nadzieję,
że jutro Pan Jezus będzie nauczał.
A może znów chleb rozmnoży?

Pan Jezus,
po cudownym przejściu przez morze,
przyszedł do Kafarnaum.
W szabat swoim zwyczajem
udał się do synagogi,
a piękną była synagoga w Kafarnaum.
Nauczał jako władzę mający,
a nie jak inni uczeni w Piśmie
(por. Mt 7, 28).
I byłoby wszystko pięknie,
gdyby znów nie przybył tłum.
- Nauczycielu, jakeś tu przybył? (por. J 6, 25)
- Ludzie,
a wy dlaczego Mnie szukacie?
Czy dlatego, żeście wczoraj widzieli cud,
czy dlatego, że jesteście głodni?

Byli bardzo głodni.
- Postarajcie się więc o taki chleb,
abyście się raz najedli
i więcej nie czuli głodu.

Podobało się to Żydom.
- Panie, daj nam takiego chleba.
- Ten chleb, który Ja mam
dla was, zstąpił z nieba.

- Pamiętamy - mówili Żydzi -
ojcowie nasi szli przez pustynię czterdzieści lat
i co dzień mieli mannę z nieba.

Zauważcie,
jak metodycznie przykładnie
Nauczyciel prowadzi tę rozmowę
o chlebie z głodnymi słuchaczami.

Ale ten chleb, który Ja wam dam,
daje życie wieczne.
Kto będzie pożywał ten chleb,
nie umrze na wieki.

Stała się cisza.
Przecież ojcowie nasi,
co jedli mannę na pustyni,
poumierali.

Skąd On miałby taki chleb,
który daje nieśmiertelność?

I już ostatnie, najtrudniejsze
zdanie Nauczyciela:
Ja jestem chlebem żywym,
który zstąpił z nieba.
Kto będzie pożywał ten chleb,
będzie żył na wieki.
Chlebem, który Ja wam dam,
jest ciało moje na życie świata
(por. J 6, 48-51).

Tu już rozgorzała dyskusja i kłótnia
na temat:
Jak On może dać nam
ciało swoje do jedzenia?
(J 6, 52).
Jezus powiedział:
Kto pożywa moje Ciało
i pije moją Krew,
ma życie wieczne,
a Ja go wskrzeszę
w dniu ostatecznym
(J 6, 54).

Załamali się ci,
którzy wczoraj chcieli Go
obwołać królem.

Twarda jest ta mowa,
któż jej może słuchać?
(por. J 6, 60)
Posłuchamy Cię innym razem (por. Dz 17, 32).
Odchodzili gromadami do domów.

Mogę sobie wyobrazić,
co przeżył wtedy Pan Jezus:
Powiedziałem im najświętszą,
największą prawdę.
Nie uwierzyli.
Zawiedzeni, wracali do domów.

Tym długim streszczeniem
szóstego rozdziału Ewangelii świętego Jana
prowadzę czcigodnych do pytania,
które jest tematem naszej
rekolekcyjnej nauki.

Przy Nauczycielu zostało tylko
dwunastu Apostołów
i gromadka uczniów.
Jezus rzekł do nich:
Może i wy chcecie odejść? (por. J 6, 67).

Ja powtarzam do wszystkich
czcigodnych słuchających
rekolekcji radiowych:
Ludzie, nie krępujcie się!
Jeśli chcecie odejść, to teraz.
Już nie powiem większej, świętszej
rzeczy w tych rekolekcjach.

Ciało moje jest pokarmem,
a Krew moja jest napojem
(por. J 6, 55).
Bez tego chleba
nie możecie żyć.
Ale nie krępujcie się.
Może i wy chcecie odejść?

Cisza?

Dobrze, że pośród nas był Piotr.
On rzekł za nas i za siebie:
Panie, do kogo my pójdziemy?
Nie odsyłaj nas do domów.
Przecież Ty masz słowa
życia wiecznego.

Ty nas nigdy nie okłamałeś.
A myśmy uwierzyli i poznali,
że Ty jesteś Chrystus, Święty Boga
(por. J 6, 69).

Piotrze, ty naprawdę tak wierzysz
i jesteś tego pewny?
Więc utwierdzaj w wierze braci (por. Łk 22, 32).
Zobacz, co się dzieje.
Ślepy ślepego prowadzi.
Mądry mądrzejszego uczy,
głuchy niemowie tłumaczy.
Dokąd my idziemy?
Pokrzyżowały nam się drogi.

Mam lata.
Umiem samodzielnie myśleć,
wybierać, decydować.
Ale życie jest trudne
i nie oszczędza.

Posadę przecież mam w tej firmie
kłamstwa, żelaza i papieru.
Kiedy ją stracę, kto mnie przyjmie?
Kto mi da jeść? Serafin? Cherub?
(K. I. Gałczyński)

A jednak ja, choć wolny demokrata,
coraz mniej jestem samodzielny.
Telewizja wszystko pokaże.
Radio wszystko powie,
gazeta za mnie napisze,
a ja już myśleć nie umiem.

Dokąd to, ludzie, tak was wielu
Podąża? Do jakiego celu? (...)
Jak się zwie wasza boleść sroga?
- Nie mamy Boga! Brak nam Boga!
(L. Staff)
Wiem!

O wy głupi Galaci,
co was tak urzekło?...
Rozpoczynaliście od Ducha,
a skończyliście na uczynkach ciała?
(por. Ga 3, 1-3)

My też tak.
Zapatrzyliśmy się na obce narody,
na obce rządy, mody i bezbożność.
Nawet nam pobożnym
podoba się bezbożny sposób bycia,
bo to tak modnie, wygodnie,
demokratycznie, wolnościowo.
Nawet nam się podoba
odrzucenie Boga.
Wypędzimy Chrystusa, będziemy wolni:
Wiemy, kim jesteś,
ale zostaw nas w spokoju
(por. Mk 1, 24).
Dzieci,
beze Mnie nic dobrego
uczynić nie możecie
(J 15, 5).

Możemy!
My nowe życie stworzymy
i nowy ład
(Międzynarodówka).
Mamy przecież wybory, referenda.
Jesteśmy w stanie uczynić prawo
mądre, wygodne, bez stresów,
bez norm, barier, religii i przesądów.

Patrzcie, a mnie się wydawało,
że już przez dwa tysiące lat
chrześcijaństwa
poszliśmy dalej.
Tymczasem muszę wrócić
do Księgi Jozuego i do wydarzenia
po przejściu Izraelitów przez Jordan.

Jozue się rozgniewał,
bo Żydom podobały się obce bogi,
wierzenia i zwyczaje.

- Ludzie, którzy widzieliście cuda,
opowiedzcie się wreszcie,
czy ostajecie przy Bogu,
czy pójdziecie za nowymi bogami?

To było powszechne referendum.
- Kładę przed wami życie i śmierć,
błogosławieństwo i przekleństwo
(por. Pwt 30, 15).
Wybierajcie!
Ja i mój dom ostajemy
przy Jedynym Bogu
(por. Joz 24, 15).
Wybierajcie!

Trzeba sobie kiedyś w życiu
postawić jasne pytanie:
Czy ja tylko zachowuję zwyczaje,
świętuję z choinką, ze święconką,
czy naprawdę wierzę w Boga,
w święty Kościół powszechny
i w życie wieczne?

Tu już nie chodzi o ideologię,
o poglądy czy światopoglądy,
tu już chodzi o życie wieczne,
o zbawienie.

Nie mów więc:
"Jestem wierzący, a niepraktykujący".
Nieprawda.
Straciłeś wiarę,
a to wielka odpowiedzialność
przed Bogiem, ludźmi i przed sobą.

To co mamy robić?

No patrzcie! Rozbierają nam
fundamenty Kościoła i państwa,
niszczą rodzinę, a my patrzymy.

Chrystusa wyrzucają
z Konstytucji, z prawa.
Krzyczą na cały świat:
Ukrzyżuj Go!
Uwolnij Barabasza,
a ukrzyżuj Chrystusa!
(por. Mt 27, 20).
Krew Jego na nas
i na syny nasze!
(por. Mt 27, 25).

Nie krzyczcie tak.
Przecież się wam to spełniło.
Nie wiecie, za kim iść?
Przecież zawodny jest człowiek
i każdy człowiek jest kłamcą
(por. Ps 116, 11).

Polsko, póki ty duszę anielską
Będziesz więziła w czerepie rubasznym,
Poty kat będzie rąbał twoje cielsko
(J. Słowacki).

Ten świat się rozpadł i rozdziera siebie -
lecz żadna z jego podzielonych połów
już się nie modli, o Matko, do Ciebie.
My jedni tylko, paląc się na stosie,
wciąż ślemy modły w Twój bezmiar daleki.
Poznaj, Królowo, poddanych po głosie
i bądź nam Matką...
(Z. Krasiński)

Pomóżcie nam, księża.
Nie mamy króla ani wodza,
ani kapłana, ani proroka.

Ojczyzny już nie ma
ni wody, ni chleba,
a rządu i wojska pilnować nie trzeba.

Lecz wiem, że jednak on się stanie
ten wielki wichr: na noc szatańską
odpowie nocą mediolańską
święty Augustyn (...)!

A kiedy minie Twoja burza,
czy przyjmiesz do Twych rajów
tchórza?
(K. I. Gałczyński)

Przecież ostała nam jeno wiara,
a na niej wszystko inne odbudowane
być może
(por. H. Sienkiewicz).
I krzyż mój stary stoi na rozdrożu.

A może wyście wiarę stracili?
Może i wy chcecie odejść? (por. J 6, 67)
Panie, nie odsyłaj nas do domów.
Do kogo my pójdziemy?
Ty słowa życia masz.
A myśmy uwierzyli,
że Ty jesteś Chrystus,
Święty Boży
(por. J 6, 68-69).

Nie umiem się modlić.
A dlaczego?
Bom stracił dziecięcą prostotę
i nie umiem kochać jak dziecko.

I znów nie sposób,
aby na rekolekcjach u Świętego Krzyża
nie przywołać
Prusowego Psujaczka z Faraona:

- Psujaczek, Psujaczek,
chodź mi tu na modlitwę.
- Zaraz, zaraz...
- Niedobre dziecko!

- Dziękuję ci, dobry Amonie,
żeś tatę chronił od przygód,
a mamie dał pszenicy na placki...
żeś stworzył niebo i ziemię,
i Nil, co chleb nam przynosi,
za to, że rosną kwiaty i śpiewają ptaki,
i że palma rodzi słodkie daktyle...
Niech wszyscy kochają cię jak ja.

I oto modlitwa chłopczyny
jak skowronek wzbiła się ku niebu
i wznosiła się aż do tronu,
gdzie wiekuisty Amon zagłębił się
we własnej wszechmocy.
Pogrążone w sobie bóstwo otworzyło oczy
i padł z nich na świat
promień szczęścia.
Ustał wszelki ból, wszelki strach
i wszelka krzywda
(por. B. Prus).

Gdybym tak potrafił się modlić,
odmieniłoby się oblicze ziemi.

Są rekolekcje,
czas moich refleksji, zadumy,
moich rachunków sumienia,
spowiedzi,
Gorzkich żalów i Dróg krzyżowych.

Jest tyle propozycji na życie.
Jestem tym wszystkim ogłuszony,
oślepiony, zagubiony.
Mam rodzinę, mam bliskich,
ale właściwie jestem sam.
Wiara we mnie osłabła.
Przestaję się modlić.
Coś się ze mną dzieje.
Panie, do kogo my pójdziemy? (J 6, 68)
Do kogo ja pójdę?

Idź dokąd poszli tamci (...)
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach (...)
ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo (...)
czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź (...)
powtarzaj stare zaklęcia ludzkości (...)
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku (...)
Bądź wierny Idź
(Z. Herbert)

Weroniko z Drogi krzyżowej,
moja dobra wolontariuszko
i pielęgniarko.
Przyjdź do mnie kiedyś.
Nic nie mów,
tylko popatrz w oczy
i uśmiechnij się.

Szymonie z Cyreny,
przyprowadź mi kiedyś
swoich synów: Aleksandra i Rufusa.
Niech się nimi nacieszę
i niech mi opowiedzą,
jak to tata
dźwigał krzyż
Pana Jezusa.
Ciekawe, chłopcy,
co z was urośnie?

Tak bym chciał zobaczyć
tych państwa młodych z Kany,
u których na weselu był Pan Jezus
z Maryją i Apostołami.
Ponoć mają dwuletniego syna,
a ona spodziewa się teraz córki.
Mówi, że będzie jej na imię Miriam,
Maria, tak jak Matce Bożej!

Kocham ludzi,
kocham wielkanocny, wiosenny świat.
Tak bym chciał,
aby po Wielkanocy
przyszedł do mnie Pan Jezus.

Tak tylko mówisz.
Zląkłbyś się bardzo.

Nie.
Uczę się całe życie
i wiem, co bym Panu Jezusowi
powiedział:
Pan mój i Bóg mój! (J 20, 28),
albo tak jak Magdalena:
Rabbuni, Nauczycielu kochany! (por. J 20, 16),
albo jak Piotr:
Panie, Ty wszystko wiesz,
Ty wiesz, że Cię kocham
(J 21, 17).

I niech się tak stanie.
Teraz już wiem, do kogo iść.
Panie, do kogo my pójdziemy?
Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego!
(por. Mt 16,16)

Bądź wierny. Idź!

Amen.