2000-07-30
Warszawa, Bazylika św. Krzyża

17 Niedziela Zwykła

2 Krl 4, 42-44, Ef 4, 1-6, J 6, 1-15

Dajcie wy im jeść!

Kochani moi!

Kończy się lipiec, minęła połowa wakacji,
a Pan Jezus znów wyprowadza nas na pustkowie i rozmnaża chleb.
Mam urlop, więc nie oglądam telewizji, nie czytam gazet,
ale słucham na odpustach politycznych plotek,
niektóre mnie dziwią, inne są konsekwencją prowadzonej gospodarki,
jeszcze inne politycznym dowcipem.
Ponoć mają obcinać to, czym kto grzeszył.
Brawo! Polecą głowy.

Jestem wolny od tego wszystkiego co denerwuje, niepokoi, śmieszy.
Więc znów mogę się zamyślić nad cudownym fragmentem Janowej Ewangelii o rozmnożeniu chleba.
Żal mi was, bo tak długo trwacie przy mnie i jesteście głodni - to od Mateusza.
Dajcie Wy im jeść.
Litować się to i ja umiem,
ale takie wymaganie "Dajcie wy im jeść", to pewnie nie do mnie.
200 denarów nie wystarczy, aby każdemu z tych ludzi dać choćby po kromce chleba.
200 denarów, to dwieście dniówek pracowniczych.
To pensja za siedem miesięcy pracy. To bardzo dużo pieniędzy.
A jednak nie wystarczy. To takie przeliczanie Filipa bankowca, ekonomisty i biznesmena.
Na żart wygląda więc dopowiedź Andrzeja, brata Szymonowego:
"Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów i dwie ryby,
ale co to jest na tak wielu?"
Wystarczy.
Nauczyciel tę propozycję potraktował poważnie.
"Każcie ludziom usiąść".
A było ich około pięciu tysięcy samych mężczyzn.
Chciałbym znaleźć się w roli chłopca,
który miał jeszcze pięć chlebów i duże, suszone ryby.
Dlaczego mu to odbierasz?
Nie bój się chłopcze, przecież ty masz wiarę.
Zobaczysz co się stanie. I zobaczył.
Nauczyciel łamał chleb i rozdawał.
I starczyło dla wszystkich.
Najedli się do syta i zebrali dwanaście koszów ułomków.
A ci, którzy się posilili i zobaczyli, że był to cud,
chcieli Pana Jezusa obwołać królem.
I byłoby już po wyborach.
Tymczasem kandydat na króla odszedł na miejsce samotne,
na górę i znów się modlił.

Księże, my to wszystko już znamy, nawet wierzymy,
że za czasów Chrystusa tak się stało.
Ale cud się więcej nie zdarzy.
Ułomki nam nie wystarczą.
Więc mów nam ksiądz konkretnie, co z nami?
Wszystko sprzedadzą?
Zakłady Mięsne w mojej Rawie też sprzedadzą?
A co my, ludzie?
Podlasie po suszy zasadzą lasem i Podlasiacy co? Pójdą na grzyby?
Księże, za mleko płacą nam za litr 35 groszy,
a mała Cola kosztuje dwa i pół złotego.
Księże, to już nie ma praw na tym świecie, które byłyby za nami?
Czy my jesteśmy gorsi od chłopów feudalnych?
Czy my już nie jesteśmy ludźmi?
Czy my naprawdę jesteśmy nikomu już niepotrzebni?
To zlikwidujcie nas.
Ale chłopi nie krzyczcie na mnie,
bo ja nie o polityce chcę mówić kazanie.
To powinni uczynić przywódcy partii chłopskich.
Oni wiedzą ile kosztuje w Unii godzina pracy rolnika,
i jakie jest godziwe wynagrodzenie za pracę rolnika.

Jestem po odpuście w Świętej Annie w Żdżarach - moich Żdżarach.
Dzisiaj jadę do Wysokiennic. Też na odpust Świętej Anny.
A świat robi przekręty, oszukuje, wyzyskuje, kłamie,
a moja Święta Anna, dobra babcia siedzi i uczy córę, piękną Miriam - gwiazdę.
Uczy czytać, dobrze mówić, wierzyć Bogu i być mądrą.
Może więc nie zamartwiajmy się tak o chleb codzienny,
bo wie Ojciec, czego i ile na co dzień nam potrzeba.
Tylko miejmy więcej wiary i więcej zaufania.
Świat będzie taki, jacy będą ludzie.
Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie - to Zamojski.
A w wychowaniu socjalistycznego człowieka wychowajmy najpierw człowieka.
Bo gdy uczynimy inaczej, to wychowamy
politycznie uświadomioną bestię - to komunista - Igor Newerly.
Przekładając to na język współczesny, powiedzmy sobie rodzice, nauczyciele i księża:
wychowajmy najpierw człowieka, bo inaczej wychowamy informatyka,
prawnika, menadżera, biznesmena, ekonomistę, demokratę,
liberała, kapitalistę, ekonomicznie uświadomioną bestię.
To wychowujcie sobie pokolenia dla przyszłości,
ale bieda krzyczy: "Teraz!".
Bieda - ta żebracza na rogach ulic,
ta prosząca o jałmużnę pod kościołem,
ta w kolejkach do urzędów zatrudnienia
i ta sprzedająca się za grzech. Byle przeżyć.
Wiem, że nie mam czasu.
Mój Pan i Nauczyciel woła coraz głośniej:
"Dajcie wy im jeść!"
Jestem bezradny, bo dokąd światem będą rządzić ludzie bezbożni,
będzie niesprawiedliwość.
Dokąd Kościół się nie nawróci, tzn. dokąd my się nie nawrócimy,
będzie na świecie niesprawiedliwość.
A ma Kościół sposób, metodę na społeczną sprawiedliwość na świecie?
Ma.

Dziś modlę się z bonifratrami.
Co to znaczy bonus frater? Dobry brat.
Zaczęło się to w Hiszpanii od Jana Bożego na początku XVI wieku.
Ten szaleniec we własnym domu założył szpital.
Przyszli mu z pomocą Dobrzy Bracia - Bonifratrzy.
Stąd Zakon Braci Szpitalnych Bonifratrów.
Jednego z nich 21 listopada ubiegłego roku (1999),
ojca Benedykta Menii z Mediolanu,
żołnierza z czasów walk o zjednoczenie Włoch,
sanitariusza i odnowiciela Zakonu Szpitalnego Bonifratrów w Hiszpanii,
wyniósł Ojciec Święty Jan Paweł II na Ołtarze.
Za co? Bo wbrew władzom państwowym, zakonnym, kościelnym,
poszedł jako wolontariusz pomagać nędzarzom.
I zrobił coś?
Zrobił bardzo wiele.
Przyszły mu z pomocą siostry szpitalne Najświętszego Serca Jezusowego.
Ale za to wszystko osądzony od czci i wiary, posądzony o grzechy,
skazany na chłostę i na więzienie, przeszedł wszystko.
I doszedł aż do chwały Ołtarzy.
Boże! Daj światu takich trzech szaleńców,
a odmieni się oblicze ziemi.
Wierzy w to ksiądz?
Wierzę! Jak Jan Boży, jak Benedykt, jak Wincenty, jak Enicet, jak Matka Teresa.
To ksiądz jest naiwny.
Miłosierdziem nie odmieni ksiądz losów tego świata.
Wiem. A wy jesteście bezbożni.
Dlatego nic dobrego uczynić nie potraficie.
I nie naprawicie świata bezdusznymi regułami gospodarki rynkowej.

Bonifratrzy, Dobrzy bracia moi kochani!
Dajcie nam kroplę na biedę, a podzielimy biedę na pół.
Dajcie nam kropli na znieczulicę, może ruszy sumienie.
Dajcie nam kropli na głupotę - może ruszą szare komórki i zaczniemy myśleć jak ludzie.
Dajcie nam kropli, abyśmy odzyskali ludzką mowę.
I dajcie nam kropli na paraliż, bo ten zniewolił nasze ręce,
abyśmy nie stali się wolontariuszami, abyśmy mogli pomagać innym.
Abyśmy byli jako bonifratrzy - Dobrzy bracia.
Nie przestał ksiądz być naiwny.
Wierzy ksiądz w jakieś utopie, w jakieś tajemnice fatimskie,
w nawrócenie rządzących, nawrócenie Kościoła.
Przecież to wszystko za ileś lat będzie królestwem szatana.
On zapanuje nad światem.
A ty, opętany człowieku, który to mówisz, wierzysz w to?
Tak.
To dziwna jest twoja wiara, bo Bóg powie jeszcze raz:
"Milcz! Zamilknij! Wyjdź z tego człowieka!
Idź precz szatanie!
Panu Bogu twemu kłaniał się będziesz i Jemu samemu służyć będziesz.
Jam zwyciężył świat. Nie bójcie się".
Nie bójcie się być bonifratrami.
Dobrymi braćmi.
A są jeszcze tacy?

Wstąpcie na Bonifraterską w Warszawie - tam dają krople
od bólu głowy, wątroby, nerek i sumienia.
Wspominam ze szpitala moich wolontariuszy, pracowników szpitala.
Moje dobre siostry, moich lekarzy, księży.
To są wszyscy moi bonifratrzy - Dobrzy Bracia.
Wróciłem z dziećmi żdżarskimi z Zakopanego.
Księża infułaci krakowscy, ksiądz Drozdek gorliwiec,
pokaleczona siostra Julita, Nazaretanka,
dyrekcja Szkoły 158 - integracyjnej w Krakowie.
Rodzone siostry Lidia, Ewa i Ala - to nasze żywicielki.
Ojciec Zachariasz i ojciec Kamil z Jasnej Góry,
ojciec Jan i ojciec Piotr z Radia Maryja,
to wszystko moje towarzystwo - dobrzy bracia.
A ktoś wczoraj położył mi chleb pod drzwiami. I owoce.
To też moi dobrzy bracia.
I nie wyliczę ich wszystkich.
To przecież są bonifratrzy.

I patrzę na tych, co ciężko pracują przy żniwach. A deszcz pada.
Patrzę na tych od ciężkiej pracy codziennej w gospodarstwie i na polu.
Przed wschodem słońca zbiorą spod folii to, co urodziła ziemia i jadą do Rawy,
do Grójca, do Nowego Miasta, do Odrzywołu, aby sprzedać.
To ludzie ciężkiej pracy, którzy wbrew beznadziei mówią codziennie
"Ojcze nasz, chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj"
i dzielą się chlebem, i dzielą się niebem aż się odmieni oblicze ziemi - tej ziemi.

Miejcie nadzieję w Bogu,
bo dobre czasy nadchodzą.
Przecież ja bierzmuję, przecież udzielam rozgrzeszenia.
Przecież daję Komunię Świętą.
A ludzie żałują za grzech, płaczą, nawracają się.
A ludzie tańczą, śpiewają, grają, dziękują Bogu i ludziom.
I lepszym staje się świat.
Przez dobre ręce sióstr szpitalnych Serca Jezusowego,
przez moich dobrych braci - bonifratrów,
lepszym staje się świat.

Wrócę jeszcze do domu na parę dni.
Tam jest Tata i ci, którzy się nim opiekują - moi domowi bonifratrzy.
Tam są moi żdżarscy święci: Matka Siedliska Nazaretanka i Ojciec Stępniak, męczennik kapucyn.
Tam są moje dobre siostry i bonifratrzy.
Tam jest też jeden chłopiec, który przychodzi codziennie na Mszę Świętą.
I ma w maminej serwetce pięć chlebów i dwie ryby.
Wystarczy dla wszystkich?
Wystarczy.
A okruszyny to ja zbiorę, bo to też dar nieba.
Teraz już wiem co mam czynić.
I gdy mówisz do mnie Panie: "Dajcie wy im jeść",
podnoszę oczy ku Tobie, który jesteś w Niebie.
A Ty otwierasz Swą dłoń i karmisz nas wszystkich we właściwym czasie.
Karmisz wszystko co żyje i karmisz nas do syta.
Niech Cię wielbią Panie wszystkie Twoje dzieła.
Niech Cię błogosławią Twoi święci.

Proszę was wszystkich moi kochani bonifratrzy.
I moje kochane siostry szpitalne Serca Jezusowego.
"Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy",
abyście nie odeszli stąd głodni.
Stańcie się Christophoros -
Krzysztofami, dźwigającymi Chrystusa przez rwące potoki życia.
Bądźcie świadkami Boga, nauczycielami mądrości i wiary na wzór Anny i Joachima.
Spełnią się przepowiednie fatimskie.
Nawrócą się rządzący światem.
Nawróci się Kościół.
Chrześcijanie będą dobrymi braćmi.
Bonifratrami.
Niech tak się szybko stanie.
Amen.