1999-10-17
Warszawa, Bazylika św. Krzyża

29 Niedziela Zwykła

Iz 45,1.4-6, 1 Tes 1,1-5b, Mt 22,15-21

Bóg mój wszechmoc okazuje w Miłosierdziu

Kochani moi!

Jest październik,
przyszła jesień deszczowa, melancholijna.
Prezydent otworzył, a biskup poświęcił
most w Wyszogrodzie na nowe czasy,
a ja przesuwam październikowe paciorki różańca.
Za każdym zdrowaś spada liść.
Tak dużo mam intencji za każdego z was
i za wszystkie nasze dzienne sprawy.

Cezarowi to ja się wypłacę,
ale kiedy oddam Bogu to, co się Jemu należy.
Dziś modlę się z Towarzystwem Chopinowskim
i z ludźmi z Brochowa -
przynieśli kwiaty swemu chrześniakowi.
A ja słucham suchaczewskich wierzb
i serca, które żyje w mazurkach, w polonezach
i modli się z nami tu u Świętego Krzyża,
i w Żelazowej Woli
i w Łazienkach Warszawskich
czasem Etiudą rewolucyjną,
czasem Preludium deszczowym,
ale zawsze po Polsku.
A rozumie je świat
i Bóg wszechmogący i Miłosierny.

Był tydzień miłosierdzia.
Łowickie parafie nawiedza obraz
Pana Jezusa Miłosiernego.
Co się dzieje? Tyle tych nawiedzeń.
Chodzi Matka Boska Jasnogórska,
Fatimska, Nazaretańska,
Krzyż Chrystusa, Jezus Miłosierny.
Coś się musi stać!
Bo Bóg swój lud nawiedza.

Modlą się pobożni, spowiadają się skruszeni,
odwracają się bezbożni, a obojętni mówią:
nie mam nic przeciwko temu, niech przychodzi,
tylko dlaczego taki marny.
Przydałby nam się taki Pan Bóg,
coby był mocarny i wziął za buzię tych,
którzy czynią nieporządek w tym świecie rozbałaganionym.
Niechby przyszedł jakiś biznesmen,
który by zainwestował w tę naszą biedę,
albo jakiś ekonomista, coby podźwignął nas z tego dołka,
ale taki cichy, pokorny, miłosierny.
No i po co?

Musi się coś stać na przełomie tysiącleci,
bo Bóg swój lud nawiedza.
A Bóg mój wszechmoc swoją okazuje w miłosierdziu.
Dosyć ma świat w swej historii
tyranów, ludobójców, wojen, terrorów.
Mój Bóg i Pan Miłosierny
wielkie przemiany rozpoczyna od wnętrza człowieka.
Zatrzymajmy więc nasze zasłuchanie niedzielne
na dwóch przypowieściach i dwóch wydarzeniach ewangelijnych.

O zagubionej owcy.
Mój dobry pasterz zna swoje owce i one Go znają,
ale przecież tą zagubioną owcą jestem ja,
bo ja wiem lepiej i zawsze po swojemu.
I Dobry Pasterz zostawi dziś w kościele 99 dobrych owiec
i pójdzie szukać tej jednej zagubionej.
On zna moje drogi na skróty.
A ja tak się uplątałem w ciernie.
Nie mam odwrotu, bo to nowe cierpienie.
Wołam o ratunek, ale nikt mnie nie chce słyszeć, nikt nie przyjdzie.
Jeden przyjdzie - to mój obrońca.
Odplącze mnie z cierni,
na ramiona włoży, do serca przytuli
i przyniesie do kościoła i powie:
Cieszcie się, bo znalazłem owce która mi zginęła.
Taki jest mój Bóg Miłosierny.
I ja Mu tego nigdy nie zapomnę! (por. Łk 15, 4-6)

Druga - o synu marnotrawnym.
To znów o mnie, o każdym z nas mowa.
Ojcze daj to co mi się należy.
Mam lata, wykształcenie, zawód, poradzę sobie sam.
I ojciec dał mi połowę swego majątku, należne mi wiano.
Dobrze mi wtedy było, miałem przyjaciół.
I tak mi wszystko uciekło przez palce,
zajrzała bieda w oczy.
Chciałem u ludzi paść świnie, ale
ludzie mi nie dali jeść tego co one jedzą.
Wróciło myślenie: Wrócę do ojca!
Tam pracuje tylu najemników,
mają pod dostatkiem chleba.
Nie przyznam się ojcu, że jestem jego synem.
Akurat!
Gdy wracałem do wsi, ojczysko stał na drodze.
Czekał. Wiedział, że wrócę.
okrył mą biedę ojcowskim płaszczem,
sandały mi dał na nogi, abym nie chodził boso jak biedny.
I żeby nie przyszło mi do głowy, że jestem
obcy założył mi na palec ojcowski pierścień
abym pamiętał, że jestem jego synem,
i żebym pamiętał, że nie przestał mnie kochać.
Większy jednak kłopot miał ojciec z moim starszym bratem.
Gdy ten wracał z pola zobaczył w domu światło,
usłyszał muzykę. Co się tam dzieje?
Twój brat wrócił. Ojciec kazał zabić utuczone cielę,
wyprawić ucztę dla jego przyjaciół.
To ja tam nie wejdę.
I znów wychodzi dobry ojciec
i spotyka go druga przykrość od starszego syna.
To taki jesteś ojcze. Całe życie byłem ci wierny
i nie dałeś mi nawet koźlęcia abym bawił się ze swoimi znajomymi,
a skoro wrócił ten łajdak, który zmarnował połowę twojego majątku
tak go przyjmujesz.
Posłuchajcie co mówi ojciec.
Synu, ale wszystko co moje twoim jest.
Dlaczego ty się nie cieszysz,
że twój brat, który zginął odnalazł się,
który umarł i znów żyje?
Ja tylko nie mogę zrozumieć, dlaczego większa jest radość
z jednego człowieka, który się spowiada,
niż z 99 świętych.
Taki jest mój Bóg - Ojciec nieskończenie miłosierny. (por. Łk 15, 11-32)

A to już nie opowiadanie, to się wydarzyło.
Kiedy pobożni schwytali Magdalenę na grzechu
chcieli ją ukamienować. Słusznie,
bo za grzech śmiertelny powinienem ponieść karę śmierci.
To nie o Magdalenie,
to przecież też z mego życia wzięte.
Ludzie cieszą się gdy zobaczą mój grzech.
Nawet demokrację i tolerancję stawiają przed
sąd prezydentów i sądzą: łajdaczek jesteś czy nie.
Ludzie nie mają miłosierdzia.
Tylko mój Bóg jest miłosierny.
Przebacza i nie wypomina.
I stanął wtedy przy mnie mój obrońca.
Kto z was jest bez grzechu niech rzuci w nią kamieniem.
Odeszli wszyscy. Popsuł cała robotę.
Zostałem tylko ja i mój Zbawiciel.
Nikt cię nie potępił?
Nie, Panie.
Ale co Ty ze mną zrobisz, ty możesz mnie zabić,
bo przenikasz i znasz mnie całego,
znasz moje myśli zanim słowo wypowiem.
I ja cię nie potępiam,
idź do domu i więcej nie grzesz.
O Boże ja Ci tego nigdy nie zapomnę.
Nie zapomnę jak Piotr, jak Tomasz, jak Magdalena.

Wpatruję się z wami w obraz miłosierdzia.
Ten wileński obraz malował wielki Styka.
Po namalowaniu pod dyktando siostry Faustyny
zapytał ją: Siostro, podoba się siostrze?
Rozpłakała się biedna.
Nie podoba się siostrze?
Podoba mi się, jest piękny,
ale pan nie widział tego żywego.
Tak rozumiem.
Ten obraz trzeba oglądać na kolanach.
Chrystus jest po zmartwychwstaniu,
ma rany w stopach i przebite dłonie
lewą ręką osłania ranę w sercu,
z serca biją promienie: krew i woda - sakramenty kościoła.
I jeszcze ta prawa ręka, skąd ja znam ten gest?
Z konfesjonału. To kapłan mówi:
ja odpuszczam tobie grzechy.
Ach to tak.
Muszę więc przeżyć to co Magdalena,
co przeżył Tomasz.

Magdalena była pod krzyżem,
widziała jak setnik przebił bok Chrystusa,
była przy pogrzebie, ale pogrzeb był w takim pośpiechu zaraz po szabacie.
Zanim wzeszło słońce Maryje poszły do grobu
i przeraziły się. Nie ma straży, pieczęcie zerwane,
kamień odwalony, co się stało?
We mgłach porannych chodził ktoś w ogrodzie, pewnie ogrodnik.
Magdalena podbiegła i mówiła szeptem:
Słuchaj jeśli ty Go zabrałeś to powiedz, gdzie Go ukryłeś,
ja Go zabiorę.
Mario.
Jezu to Ty!
Rabbuni, Nauczycielu kochany!
Nie dotykaj mnie, jeszcze nie wstąpiłem do Ojca.
Idź powiedz braciom, że uprzedzę was do Galilei.
Pobiegła, powiedziała apostołom,
ale kto by wierzył kobietom.

Przyszedł do apostołów przez zamknięte drzwi.
Zlękli się bardzo.
Pokój wam!
Nie bójcie się to ja jestem.
Nie było wtedy Tomasza.
Opowiedzieli mu wszystko, że widzieli Pana.
To nie do mnie taka mowa.
Dokąd nie włożę palca w Jego przebite ręce
i ręki w Jego przebity bok nie uwierzą.

To ja jestem taki więcej mądry,
więc za tydzień przyszedł do mnie wprost.
Tomaszu choć tu i włóż palec w moje dłonie,
i ręce w mój przebity bok i nie bądź niedowiarkiem,
bo to teraz wstyd mówić, że nie wierzę.
O Chryste miłosierny przebacz.
Nie sprawdzam Twoich ran, ale na kolanach wyznaję
że Ty jesteś moim Panem i moim Bogiem!
Jezu przebacz.
Jezu ufam Tobie!

Idą nowe czasu. Jakie będą?
Będą to czasy miłosierdzia.
Przyjdą nowi ludzie, dla których najwyższym prawem będzie miłość miłosierna
a królem będzie ten, który jest bogaty w miłosierdzie
to mój Pan i mój Bóg.
Będzie nam potrzebny.

Jezu ufam Tobie.
Kiedy ja się Tobie odpłacę za wszystko coś mi wyświadczył.

Byłem u serca Chopina.
Fryderyku z Żelazowej Woli
byłem u ciebie z muzyczną tremą, bo jesteś mistrzem.
Zrobię teraz długą fermatę i przedłużę pauzę,
aż wszystko powie serce sercu.