1997-09-21
Warszawa, Bazylika św. Krzyża

25 niedziela zwykła

Mdr 2, 12.17-20, Jk 3,16 - 4,3, Mk 9,30-37

Ach, ta Polska!

Kochani moi!

Dziś znów wybory.
Jaki cudowny jest mój Pan i Bóg
bo właśnie dziś mówi mi słowa,
które rozwiązują moje pytania i moje wątpliwości.
Poczytajmy je więc jeszcze raz:

Skąd się biorą spory i kłótnie między wami?
... z waszych żądz ...
Prowadzicie walki i kłótnie, między sobą
i nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie.
Modlicie się, ale źle się modlicie,
i dlatego nie otrzymujecie.
(Por. Jk 4, 1-3)

A w Ewangelii:

O czym to rozmawialiście w drodze
w czasie kampanii?
A oni milczeli.
Bo posprzeczali się między sobą
kto z nich jest Ważniejszy.
Jeśli kto chce być pierwszym,
niech będzie (...) sługą wszystkich!
I postawił dziecko przed nimi,
przytulił i rzekł:
Do takich należy Królestwo Niebieskie.
(Por. Mk 9, 30-37)
Wystarczy...

I gdy Wam powiem:
głosujcie na prawą stronę
- nie usłuchacie,
a gdy powiem głosujcie na lewą
- nie uwierzycie.

Jednak powiem za Jotamem,
biblijną bajkę o wyborach:

Zebrały się drzewa, aby namaścić króla nad sobą.
Rzekły do oliwki: Króluj nad nami!
Odpowiedziała im oliwka:
Czyż mam się wyrzec mojej oliwy,
która służy czci bogów i ludzi,
aby pójść i kołysać się ponad drzewami?
Z kolei zwróciły się drzewa do drzewa figowego:
Chodź ty i króluj nad nami!
Odpowiedziało im drzewo figowe:
Czyż mamy się wyrzec mojej słodyczy
i wybornego mego owocu, aby pójść
i kołysać się ponad drzewami?
Następnie rzekły drzewa do krzewu winnego:
Chodź ty i króluj nad nami!
Krzew winny im odpowiedział:
Czyż mam się wyrzec mojego soku,
rozweselającego bogów i ludzi,
aby pójść i kołysać się ponad drzewami?
Wówczas rzekły wszystkie drzewa do krzewu cierniowego:
Chodź ty i króluj nad nami!
Odpowiedział krzew cierniowy drzewom:
Jeśli naprawdę chcecie mnie namaścić na króla,
chodźcie i odpoczywajcie w moim cieniu!
A jeśli nie, niech ogień wyjdzie z krzewu cierniowego
i spali cedry libańskie.
A zatem
czyście zgodnie z prawdą i z prawem postąpili?
(Sdz 9, 8-15)
Koniec bajeczki.
Kto słuchał niech zrozumie.

Śliczne są afisze kandydatów.
Urodziwi wszyscy jak oliwki,
słodkie jak figi,
uśmiechnięci jak winne grona,
nawet jeden w rycerskiej zbroi.
A gdzie masz przyłbice?
Przecież on nie ma głowy,
po co mu przyłbica.
Słusznie.

A ja szukam dębów i cedrów między wami.
A my jednak wolimy osty i ciernie,
więc niech będzie wola ludu - demokracja.

A jednak jest wrzesień,
Matka Boska Siewna,
58 rocznica wybuchu II Wojny Światowej,
początek roku szkolnego,
pogrzeb Matki Teresy.
Niech te wydarzenia będą dla nas refleksją.

Przenieśmy się na Westerplatte.
Major Sucharski i 207 żołnierzy załogi śmierci.
"Jeśli wytrzymacie 12 godzin,
to... całą załogę ozłocimy"
- mówił rząd.
Major modlił się całą noc
z 31 sierpnia na 1 września.
1  w r z e ś n i a,
godzina 4.45, strzał korekcyjny,
potem pierwsze strzały. Wojna!
2  w r z e ś n i a
Zdawało się, że całe Westerplatte
unosi się z dymem"
Piekło na ziemi.
... gdy przyszło ginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.

6  w r z e ś n i a.
Żołnierze
Spełniliśmy obowiązek z nawiązką!
Panie majorze, a ten Krzyż co Pan nosi na sercu,
to Pana nie zobowiązuje
- krzyczał Grodecki.
Ach, ta Polska!
7  w r z e ś n i a.
Dziękuję wam, żołnierze.
Kapitulacja.
Biała flaga.
Żołnierze płakali, łamali karabiny.
Chłopcy! Jeszcze się Polsce przydacie!
Ach, ta Polska!
Niemcy polskim jeńcom oddali żołnierski honor,
a gdańszczanie, za to że się poddali,
chcieli ich zlinczować.
Ach, ta trudna Polska!
Potem obozy, tułaczka, zesłanie,
wreszcie wyzwolenie na obczyźnie.
I znów polskie orły na mundurach.
Dowódcą II Korpusu Polskiego
we Włoszech znów major Sucharski.
Źle wybraliście, chłopcy. Ja z wami długo już nie będę.
Modlił się i prosił:
Tylko pochowajcie mnie w Polsce.
...Czy wiecie, jak teraz pachnie macierzanka?
...A woreczek z zasuszonymi kwiatami
i ziemię z grobu mego ojca i różaniec
włóżcie mi do trumny...
Teraz w moim Gręboszowie
na łąkach kwitnie złotogłów.
Ach, ta moja Polska.

Panie majorze,
Westerplatte znów wolne!
Westerplatte znów polskie!

Tu, w czerwcu 1987 roku, stanął Papież Polak,
osłaniany skrzydłami orła.
Ach, ta trudna Polska!

Druga refleksja - początek roku szkolnego.
Reforma systemu oświaty, wychowanie seksualne,
pieniądze dla księży, autorytet, katecheci.
A ja z tamtego września pokażę jednego
- nauczyciela, wychowawcę, doktora.

Likwidacja domu przy ulicy Śliskiej.
Alles rause. Psy, kolby, wrzask, płacz dzieci.
Cisza. Kto to taki?
Stary doktor. Jakiś duch w niego wstąpił.
Wyprostował się i stał się olbrzymem.
Ja sam wyprowadzę dzieci.
Wziął na ręce dwoje najmłodszych.
Ty weź nasz sztandar
- zielony z nadzieją
i czterolistną koniczynką - na szczęście.
Idź przed nami.
Dzieci idziemy na wycieczkę.

Ludzie stawali na chodnikach,
nawet Niemcy oddawali im salut.
Idą dzieci, a to stary doktor Korczak.
Doktorze!...
Wiem dokąd ta wycieczka.

Pozwól ucałuję Twoje ręce
mój niekościelny Święty.

I jeszcze jedna refleksja.
W Bobrownikach poświęcałem sztandar
z orłem i bobrami, bo w Bobrownikach
i chrzciłem też szkołę, dając jej imię
Leokadii Ostrowskiej - nauczycielki z Bobrownik.
Kto to taki?
Pani, bo u nas na wsi, tylko
nauczycielom mówi się Pani, Pan.
Warszawianka przyszła na wieś,
uczyła dzieci w izbie.
Przyszła okupacja,
przyszedł niemiecki żandarm
i wrzeszczał po niemiecku:
"Zdejmij tego orła."
Nie! Na moich oczach orła nie zdejmiesz.
Dostała za to pięścią w buzię
i do śmierci nosiła ślad.
Nasza Pani siedziała przy stole
z kardynałem Hlondem, na plebani w Łowiczu,
bo to była Pani!
W latach pięćdziesiątych przyszedł
do szkoły w Bobrownikach milicjant
z Jamna i znów wrzeszczał:
"Zdejmij ten krzyż."
O nie. Na moich oczach,
w mojej szkole Krzyża nie zdejmiesz!
Ale za to już po polsku
posiedziała sobie w więzieniu.

A wy się śmiejecie ze mnie,
żem ciemnogród i żem oszołom,
bo Polak i Katolik.
Więc daj mi jeszcze pięścią w gębę
postępowy kosmopolito, ale
na moich oczach orła nie zdejmiesz!
Postrasz mnie ustawą,
paragrafem, więzieniem,
ale na moich oczach Krzyża nie zdejmiesz!
Bom Polak, Katolik i tylko taki.

Dziękuję wam rodzice, nauczyciele
i dzieciaki z Bobrownik.
Pamiętajcie o testamencie swojej patronki.
Niech przyjdą wielcy europejczycy
i niech się nauczą w Bobrownikach,
że to Polska właśnie.

I jeszcze we wrześniu dwa pogrzeby.
Zginęła tragicznie piękna Diana,
a mogła żyć. Kto ją zabił? Nie wiem.
Modliła się za nią Matka Teresa
ze swymi córkami, siostrami miłości.
A w parę dni później zmarła
nie piękna, jeno kruszyna przygarbiona
- Matka Teresa, Misjonarka Miłości.
Stanęło serce, struchlał świat.
Czyżby umarła Miłość?
A cóż takiego zrobiła?
Obmywała rany gnijącego człowieka
i z ran wyjmowała robactwo.
Matko, ja bym za milion dolarów tego nie zrobił.
Tak synu, bo ty nie wierzysz w Boga.
A ja w Niego wierzę,
dlatego robię to za darmo.
Jestem zakonnicą.

Dziękuję Pani, która od Polaków
złożyła kwiaty przy trumnie Matki Teresy
i pięknie o niej powiedziała w telewizji,
tylko proszę Panią, niech Pani przypomni
niektórym w domu słowa Matki Teresy:
Pani jest matką.
Jeśli matka może zabić swoje dziecko,
to cóż może powstrzymać ciebie i mnie,
byśmy się zabijali na wzajem?

Jadę do Wysokiennic,
tam jest nowy kościół.
Tam się pięknie ubierają po księżacku,
pięknie się modlą, tam wszyscy śpiewają.
A was proszę, powiedzcie mi dzisiaj swoją wiarę,
przyjmijcie Komunię Świętą
i wybierzcie dobrze.

Amen.